Wchodząc do lasu zsunęłam maseczkę i usłyszałam męski głos...
- Oooo, to Pani...Dzień dobry...
No cóż, w maseczkach jesteśmy wszyscy jednacy...
Odpowiedziałam na powitanie i zmierzałam w kierunku ścieżki wskazanej przez Luckiego...
- Odkąd zamknęliście sklep, nie ma nawet gdzie pogadać...- rzucił Facet...
Obejrzałam się w jego kierunku i usiłowałam przykleić twarz do któregoś z naszych klientów...Nic z tego...Zagajenie rozmowy kiepsko mu szło...
- Przejdę się z wami...Żona mi umarła...- wypluł z siebie Facet jednym ciągiem, a mnie zrobiło się niewyraźnie...Co mam odpowiedzieć na coś takiego ?? Faceta nie kojarzę, a jego żony to już wcale...Jest mi przykro ?? Współczuję ??
Ale rozmówca nie oczekiwał odpowiedzi...
- Nie na Covida...Pół roku temu położyła się po obiedzie i umarła...A ja bym nawet nie zauważył, tylko zgłodniałem, a na kolację nie wstała...- mruczał mi do ucha idąc metr za nami...
- Chorowała ponoć dziesięć lat, a ja się po pogrzebie od dzieci dowiedziałem...- jak nic byłam uczestnikiem "spowiedzi wielkopostnej", na którą ochoty nie miałam...Rozgrzeszać ??
- Żyliśmy czterdzieści lat razem, a sąsiadki więcej o niej wiedziały...- walił Facet dalej...
Miałam dziwne przeczucie, że zaraz przywali z "dwururki"...
- Bo wie Pani...Rzadko bywałem trzeźwy...Lubiłem pić...- mruczał, a ja coraz mniej mu współczułam...
- Teraz też z piersióweczką chodzę, ale nie piję...Od pół roku...- wypluł...
I ręczę Wam słowem, usłyszałam chichot jego żony...
- Nawet na cmentarz nie chodzę, bo mnie wstyd...- wyznał...
Jak nic muszę być podobna do naszego Proboszcza, albo Wikarego...Chyba, że Facet "trenuje" przed spowiedzią, żeby przy konfesjonale gafy nie strzelić...A może wie, że kiedyś miałam ksywkę "Matka Wielebna" ??
- Dzieciaki z wnukami nie przyjeżdżają...Córka to mi po pogrzebie powiedziała, że teraz mogę żyć jak chciałem, w tej swojej "krainie szczęśliwości"...Syn to się wcale nie odezwał...
Teraz to i ja chichotałam...
Niezły "odwet" wzięła Kobieta...
A mój Bieszczadzki Dziadek mawiał, że "Baba narzeka, a chłop umiera"...Hmmm...Nawet On czasem się mylił...
- Szybko Pani chodzi...- zauważył Facet, a ja usłyszałam jego sapanie...
- Amerykańscy naukowcy odkryli ostatnio, że jak się szybko chodzi to jest mniejsze prawdopodobieństwo zarażenia się Covidem...- wymruczał moimi ustami "zły", który od dłuższego czasu siedział mi na ramieniu...Kiepsko Facet trafił, jeśli oczekiwał współczucia...Nawet nie byłam zainteresowana, czy potraktował moje słowa poważnie...
- To ja przysiądę chwilę...- rzucił Facet zgarniając z leśnej ławeczki śmieci...
- Do widzenia...- odpowiedziałam z ulgą i ruszyłam dalej...
Uśmiechałam się do siebie, zmawiając w myślach modlitwę za Zmarłych...Należała się tej Kobiecie, której wcale nie kojarzę...
Jestem zołzą, wiem...Ale Facet całe życie "pracował" na owoce, które teraz zbiera...Cudo !! ;o)