- Babciu...Jak daleko jeszcze ?? - zapytał Księciunio kiedy uszliśmy niecały kilometr...
- Osiem kilometrów...- odpowiedziałam, uśmiechając się dyskretnie...
Choroba XXI wieku, ludzie przestają korzystać z własnych nóg...;o)
Dzieciaki podnoszą bunt kiedy trzeba przejść kilkaset metrów...
- To jak Ty chcesz w górach chodzić, jak już jesteś zmęczony ?? - zapytałam Wnuka...
- W górach to co innego...W górach nie ma równego !! - odkrył "Hamerykę" Księciunio...
Ale człapał...
Najpierw poczłapaliśmy pod Kaplicę, żeby zobaczył gdzie Tata przyjął Komunię...Potem poszliśmy porównać Kościół...Który większy ?? Misiowy, czy dziadkowy ??
A potem pod Halę MOSiR-u, gdzie Tata będzie brał udział w turnieju koszykówki za tydzień...Może się uda zdobyć kolejny Certyfikat Grzeczności ??
Ale cel ciągle był daleko...;o)
Humor odrobinę poprawiły "Gwarki", które panoszą się po całym Zaścianku i przyciągają wzrok Nielotów...
Muzeum Pożarnictwa okazało się klapą (chociaż wiedziałam wcześniej, że jest zamknięte)...Tyle, że nie rozumiem...
Skoro nie w weekend, to kiedy ??
Tłumów Turystów w Zaścianku nigdy nie było (chociaż ambicje Włodarzy bywają ogromne), wielkich atrakcji nie mamy, to dlaczego nie korzystamy z tego co jest ??
Echhh...
Dobrze, że ostatnio utworzone atrakcje były dostępne...
Podziemia w Rynku...
W czasie remontu płyty Rynku okazało się, że mamy kilka ciekawostek pod ziemią ukrytych...Właściwie, wszyscy o tym wiedzieli już wcześniej, tyle że na prace konserwatorskie pieniędzy nie było...Teraz się znalazły...
Podziemia odkryto, ekspozycję przygotowano, coś mamy...;o)
Księciunio był trochę zdziwiony, bo przechodził koło tej szklanej wiaty wiele razy i nic Babcia do tej pory nie zdradziła...;o)
Trasa długa nie jest, raczej skromna, ale...
Wzrok Wnuka przyciągnęła wizualizacja wyświetlana w jednej z komór...Proces powstawania brył rud ołowiu rozpoczęta wielkim wybuchem...Na suficie konstelacje znad Zaścianka...Efektowne i wizualnie ładne...
Przesiedzieliśmy dwie tury emisji...;o)
A że Pani w kasie poinformowała nas o "dwupaku" (bilet był na dwie ekspozycje) poczłapaliśmy do budynku starego Starostwa...
Przez dziesięciolecia budynek niszczał, ponieważ prawa własności były pogmatwane, a partia, która miała tam siedzibę jakoś nie była skłonna oddać Miastu własności...
Kiedy już tynki odpadały, a Konserwator groził zamknięciem obiektu na głucho, negocjacje zakończyły się z korzyścią dla Mieszkańców...Budynek niezbyt wiekowy (XIX wiek nie powala starożytnością), ale podziemia...
I jak ekspozycja na Rynku przeznaczona jest ewidentnie dla starszego Odbiorcy, przynajmniej nastoletniego, tak w Starostwie...Klękajcie Narody !!
Wypieki Wnuka mówiły wszystko !!
Gabloty na wysokości metra, więc Nieloty wszystko widzą...Wszystko oświetlone tak, że wyobraźnia podsuwa od razu wizję grudek srebra, aż oczy się jarzą...Wszystkiego można dotknąć !! Mało !!
Wszystkie urządzenia przygotowane tak, że Dzieciaki od razu mogą wypróbować...Kołowroty...Śruby...Dźwignie...
Księciunio biegał od gabloty do gabloty, analizował "co do czego" i wprawiał w ruch gwarkowe urządzenia...Zabawa była przednia (że o hałasie nie wspomnę)...;o)
Piękne makiety wizualizujące pracę Gwarków...Komputerowe spoty do procesów bardziej niebezpiecznych (na przykład wytop rud ołowiu)...Na ścianach banery z legendami...I ogromny stół z wirtualnymi szufladami, które ukrywają archiwum map, dokumentów, zdjęć, rycin...Stukasz w szufladę i słyszysz dźwięk starej, drewnianej szuflady...Robi to wrażenie i ogromnie się Nielotom podoba (i nie tylko Nielotom)...
Za tą ekspozycję Zaścianek od Babci dostaje "5+" !!
Do "6" zabrakło, bo Autorzy pomylili nazwę babcinego Osiedla, a że Babcia ma "parszywe oczko", więc byka od razu wychwyciła...;o)
Nie mniej księciuniowe...
- Babciu !! My tu musimy koniecznie przyjść jeszcze raz !! Z Princeską !! Ona to musi zobaczyć !! Ja Jej wszystko wytłumaczę i pokażę !!
Taki Mądrala...;o)
Ale fakt...Pójdziemy tam na pewno...Warto...
Przy okazji wstąpiliśmy po zaściankowe pamiątki...Dla Princeski magnesik z serduszkiem, bo kocha Zaścianek...Dla Tygryska magnesik z panoramą, żeby wiedział jak jest w Zaścianku pięknie...I dla Księciunia oryginalne trojaki do kolekcji numizmatycznej...Pani Sprzedawczyni kiwała głową nad argumentacją młodego Klienta i mało mu nieba nie uchyliła biegając po całym sklepiku (i zerkając na Babcię, czy jest gotowa to szaleństwo zakupowe sponsorować)...A kiedy na koniec poprosiliśmy o pieczęć z herbem do książeczek PTTK, Sprzedawczyni została rozmiękczona kompletnie...;o)
- To teraz zapraszasz Babcię na kawę... - rzuciłam nieopatrznie widząc entuzjazm Wnuka...
Księciunio zamarł, zbladł i widać było jak intensywnie coś analizuje...Nagle ruszył przed siebie powoli, wpatrując się uważnie w betonowe płyty pod nogami...
- Co Ty robisz ?? - zapytałam, bo mnie inteligencja zawiodła...
- Pieniążków szukam, bo portfel zostawiłem w plecaku...Mówiłaś, żebym nie brał...- wyjaśnił Wnuk dalej penetrując chodniki...
Masz babo placek...
Ryknęłam takim śmiechem, że chyba cały Zaścianek mnie słyszał, a Straż Miejska uważniej śledziła monitoring...
Przytuliłam Księciunia mocno, uszy wycałowałam i na czekoladę z ciachem zaprosiłam...;o)
A potem ruszyliśmy powolutku do domu...
- Szkoda, że na Osiedle nie jeżdżą autobusy...- westchnął Nielot kiedy mijał nas jeden z autobusów...
- Jeżdżą !! Dlaczego by nie jeździły ?? Ale z Babcią będziesz chodził...- wyjaśniłam zdziwionemu Wnukowi...- Kręgosłup i nóżki potrzebują ruchu...Trzeba chodzić, żeby wędrować po górach, żeby grać w koszykówkę, żeby się mięśnie rozwijały...
Księciunio kiwał głową ze zrozumieniem...
- Żeby tu chociaż jakaś górka była...- westchnął...
A Babcia znowu się uśmiechała do siebie...Dobrze, że Osiedle jest na górce...;o)
P.S. Przeszliśmy 5 kilometrów 400 metrów, ale fakt, lepiej się chodzi w górach niż po asfalcie...;o)