Ślubny uczcił swą żoneczkę,
kazał jej spakować teczkę,
pedał wcisnął, gazu dodał,
i "Naguskiem" pokierował.
Cel się łanem pola ściele
i dla ciałka są nadzieje,
bo kierunek chociaż "w przód",
oznaczony jest "do wód".
Tam, gdzie kropka jest na mapie,
może ślubna zdrówka złapie,
a że siarka ma zalety,
to pięknieją tam kobiety.
Solec Zdrój tablicą błyska,
więc odmiana jest już bliska
i baseny znalezione...
Ciałko będzie odnowione !
Woda ma walorów tysiąc,
Ślubny może nawet przysiąc,
a że żonka wodę kocha,
więc wskakuje baba płocha.
Popływała, poskakała,
na zjeżdżalni pozjeżdżała,
nawet w piłkę rundka była,
a z tym bardzo się trudziła.
Masaż krzyża, kręgosłupa,
łóżko wodne (boli pupa),
rura w pionie i w poziomie,
z wielu wrażeń liczko płonie.
Bąbel wali za bąbelkiem
i zasługi mają wielkie,
strumień płynie za strumieniem,
będzie mięśni rozluźnienie !
Dwie godziny tak brykali,
aż do innej poszli sali,
a tam cisza, każdy leży,
tu powaga się należy.
Zapach siarki i ciepełko,
nie wypada być tu pchełką !
Zegar liczy im minuty,
szybko liczy...Czy zepsuty ?
Czas do domciu ! Koniec psoty !
Nawet jeśli brak ochoty...
Żonka "zwłoki" wsadza w autko,
Ślubny wiezie żonkę wartko.
Nie zamierza myśli chować:
Może by znów poświętować ??