Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

środa, 31 października 2018

Marzenie ma swoją chwilę...

     - Coś Ci kupiłam...- oznajmiła Mamciaśka po powrocie z pracy, i łobuzerko mrugnęła okiem...
     Na taką przynętę trudno się nie złapać...
Odłożyłam książkę i ruszyłam do drugiego pokoju...
Mamciaśka z dumą wręczyła mi pudełko...
Pudełko z butami...
     Wyobraźnia podsunęła mi obraz "wypasionych" trampek, albo adidasów na podwójnej podeszwie (to taki wynalazek pomagający w "wybiciu")...
     Otwieram pudełko...
Szpilki !!
Ło Matko i Córko...
Szpilki ??
     Mam szesnaście lat i chodzę w trampkach !!
Mamciaśka poszła po bandzie...
Żeby to jeszcze jakiś przyzwoity rozmiar tego obcasa miało, ale to było 12 centymetrów...
Jak toto na nogi założę, to będę haczyć kucykiem o korony drzew...
     - Załóż...- prosi Mamciaśka z wypiekami na twarzy...
No to założyłam...
Czekoladowe...Sandały...Na szczudle...
     - Przejdź się kawałek...- mruczy Mamciaśka, a ja mam nieodparte wrażenie, że sama by chętnie w nich paradowała...
Ale się przeszłam...
     - Jakbyś zawsze na szpilkach chodziła...- szepcze Mamciaśka...
Nie rozumiem...
Buty, jak to buty...Zakładam i idę...
     Dopiero dwadzieścia lat później wyczytałam w poczekalni u lekarza (bo normalnie prasy kobiecej nie czytywałam/uję)...Że są szkoły chodzenia na szpilkach...
Czego ci ludzie nie wymyślą...;o)
     Ale fakt jest faktem...Zostałam posiadaczką "pierwszych szpilek" w wieku szesnastu lat i wcale mnie to nie uszczęśliwiło...
Właściwie, to mogłam je dziesięć lat później sprzedać jako "nowe"...
     Szczerze mówiąc...Zakładałam je na oficjalne wyjścia z Rodzicami...Żeby spojrzeć na Nich "z góry" i żeby wkurzać Ojca...;o)
Zawsze preferowałam trampki...
A jeśli już musiałam założyć coś bardziej "wykwintnego", to miało to obcasik do 5 cm...
Ale...
     Ale od trzydziestu lat marzyłam...
     Marzyłam o czerwonych, krwistoczerwonych szpilkach...Czółenkach...
     Marzyłam...Wgapiałam się w nie na wystawach...Czasem brałam do ręki i głaskałam z uśmiechem...
Bo nie wszystkie marzenia muszą się spełniać...
     Przez trzydzieści lat, przez setki oficjalnych uroczystości, odmawiałam sobie realizacji tego marzenia...
Bo jestem rozsądna...Bo jestem praktyczna...Bo wolę wygodę...
I miesiąc temu zrealizowałam to marzenie...

Aparat kłamie !! Są krwisto-czerwone...;o)
Są piękne...
Krwistoczerwone...
Czółenka...
Echhh...
Dopieściłam własne ego...
     Mogłam zaszaleć, bo mieliśmy ślub w Rodzinie...
Przed Kościołem "buszowaliśmy" z Wnukami...
     - Babciu...- wyszeptał Księciunio...- Muszę Ci coś powiedzieć...
     Po takiej formule wzięłam Księciunia za rękę i poszliśmy na spacerek...Zanosiło się na bardzo wielką tajemnicę...
     - Co się stało Okruszku ??
     - Wiesz Babciu...Masz piękne butki...I cała jesteś piękna...
     Babcia sięgnęła po chusteczkę..."Wyciągnęła paprocha" z jednego oka..."Wyciągnęła paprocha" z drugie oka...Wysiąkała nos...
     - To może się chwilkę pomiziamy ?? - zaproponowałam, i bardzo mocno przytuliłam Księciunia...
Ten Facet umie postępować z kobietami...;o)
     Na weselu tańczyliśmy we dwoje, a Wnuk uważnie śledził czerwone szpilki i naśladował moje kroki...
     Teraz już wiem, dlaczego czekałam z tym zakupem trzydzieści lat...
     Marzenie czekało na tę chwilę...

poniedziałek, 29 października 2018

Nie muszę być "Pawlakiem"...;o)

     Kiedy usłyszałam to prawie rok temu, moja dusza zwinęła się w kłębuszek, schowała się za serduchem, nasunęła chusteczkę na głowę i drżała...Drżała...Drżała...Drżała...
     Dostawałam maila...Dusza drżała...
     Dzwonił telefon...Dusza drżała...
     Jechaliśmy w odwiedziny...Dusza drżała...
     Przyjeżdżali w odwiedziny...Dusza drżała...
Drżała i łkała...
Serducho stukało z niepokojem...
Żołądek wiązał się w supeł...
Siłą woli powstrzymywałam łzy i krzyk rozpaczy...
     Tak trwałam przez ten cały czas...
Z uśmiechem na ustach i rozpaczą w sercu...
Co takiego usłyszałam ??
     "- Wiecie, w Firmie coś się kroi...Chyba awansuję...I wyjedziemy..." - tak Pierworodny zaczął...
     Uśmiechy wykwitły nam na twarzach, bo przecież Rodzice uwielbiają, kiedy Ich Dzieciakom się powodzi, kiedy sobie radzą, kiedy układają sobie życie...
     "- Do Australii..." - zakończył...
W gardle mi zaschło...
Uśmiech na twarzy pozostał...
     - Opowiadaj !! - zażądaliśmy zgodnie...
I Syn opowiadał...
     Oczy Mu błyszczały...Twarz płonęła z emocji...Każdy atom Jego ciała to była radość...
Inny Świat...Nowe wyzwania...
Rozumiałam Go...
Tak został wychowany...
Przez nas...
A teraz moja dusza wyła bezgłośnie...
     Australia ??
Nawet spać będziemy "na odwertkę"...
     Pamiętacie "Samych swoich" i Pawlaka, który dał na mszę, żeby się Ania na studia nie dostała, i żeby została "na gospodarce" ??
Poczułam się jak ten Pawlak...
     Przez kwartał wyczytałam o Australii prawie wszystko...Sprawdziłam połączenia lotnicze...A nawet prognozę pogody...I czekałam...
Nie mam pojęcia jak przetrwałam to i nie zwariowałam...
     Przecież chcę, żeby Dzieciakom było jak najlepiej...Żeby się wyrwali z tego europejskiego "grajdoła" i stworzyli coś z sensem...Żeby byli bezpieczni...
     Ale Australia ??
     Co z Księciuniem ?? Co z Princeską ?? Co z tęsknotą ?? Skoro teraz z trudem wytrzymujemy dwa tygodnie bez Wnuków...
     Miesiące kapały powoli...
Dusza drżała...
My czekaliśmy na wyrok...
     Dla Szefów, którzy trzymają swoich Pracowników i ich rodziny w takim stanie niepewności, jest w piekle specjalny kocioł...
     Prawie rok emocjonalnego horroru...
     - Awansowałem...- oznajmił nam Pierworodny kilka tygodni temu...
Moja dusza nasunęła głębiej chustkę na głowę...
     - I kupujemy dom...- dokończył...
     Wyszłam do łazienki i poryczałam się z emocji...Z niewyobrażalnej radości...Z przeogromnej dumy...
Duszyczka w to szczęście bała się uwierzyć...
Ciągle drżała...
I jeszcze drży...Jakby nie mogła się opamiętać...
     Kiedy za kilka tygodni zadzwoni Księciunio, i nieśmiało wyszepcze do telefonu:
     - Tęsknię Babciu...
Będziemy Go mogli uściskać nawet szybciej niż teraz...
     Princeska będzie mogła "trenować" nową dyscyplinę lekkoatletyczną, w której jest Mistrzynią:
     "Bieg do Dziadka na ręce"...
     Będziemy mogli słuchać opowieści Pierworodnego o "wielkim Świecie"...
     Będziemy patrzeć na urocze dołeczki w policzkach naszej Synowej...
Nasze Misie zostają z nami...
A ja już nie muszę być "Pawlakiem"...;o) 

sobota, 27 października 2018

Powyborczo...

Nie...Nie będę ględzić politycznie...
     Przez ostatnie miesiące mieliśmy tyle tego ględzenia, że nam spokojnie wystarczy do kolejnych wyborów...Kampania zaczęła się długo przed kampania...
I właściwie, można by wysnuć jeden wniosek...
     Wybory samorządowe i ich wynik są istotne tylko dla miasta: Warszawa...;o)
Totalny kociokwik...
Właściwie, to nie gratuluję Warszawiakom wyboru...
     Nie, żebym jakimś sentymentem do Pana J. pałała, ale socjotechnika dała wspaniałe rezultaty i wybrali jak wybrali...Ich Miasto, Ich brocha...
     Przynajmniej nie muszę słuchać tych samych słów i patrzeć na te same twarze...
Ulżyło...;o)
Może nie do końca, bo w Zaścianku batalia trwa...
Przynajmniej o to "najgoowniejsze" krzesełko...
     Urzędnicy zamarli z palcem na przyciskach niszczarek...Biureczka zapobiegliwie uprzątnięte...Nerwowa atmosfera...
Ot, takie "żyć, albo nie żyć" współczesnego Świata...
Ale nie o tych odczuciach chciałam perorować...
     Niewiele miałam czasu na zapoznanie się z programami wyborczymi Kandydatów na Radnych...Toż to koniec sezonu ogrodniczego i nijak tego pogodzić się nie da...
Jednak tuż przed godziną "W" (jak wybory) otrzymałam w darze gazetkę jednej z partii (z premedytacją nie podam której), a tam taki program wyczytałam:

"Organizacja Klubu Seniora, zajęcia ruchowe, kursy, zagospodarowanie czasu wolnego" - skrótowo tak to brzmiało...

Rzecz odnosiła się do naszego Osiedla, w naszym Zaścianku...
Bingo !!
     Klub Seniora - świetna sprawa, bo przecież Seniorzy gdzieś się spotykać muszą, pogadać, pośmiać się, ponarzekać...
     Zajęcia ruchowe - świetna sprawa, bo nie ma nic lepszego dla zastanych mięśni, stawów i ścięgien, niż odrobina ruchu...
     Kursy - świetna sprawa, wszak Senior może się rozwijać do woli, jeśli tylko ma ochotę, bo czas wolny ma (chyba, że ma działkę, to czasu nie ma na nic)...
     Zagospodarowanie czasu wolnego - świetna sprawa, bo znam kilka seniorskich głów, które nic nie robią całymi dniami, tylko wyglądają przez okna, opierając łokcie na pstrokatych podusiach...
     I wszytko byłoby ekstra, gdyby nie fakt, że nasze Osiedle już Klub Seniora posiada...
Klub prężnie działający, prowadzony przez młode Dziewczyny...
     Seniorzy się spotykają regularnie, tworzą zgrana "Paczkę", świetnie się bawią w swoim towarzystwie...Organizują imprezy, wypady w plener, wycieczki...Buszują po muzeach...Wybywają na spektakle teatralne...
     Dla Seniorów utworzono specjalną (dodatkową) grupę aerobiku, bo po zajęciach wspólnych z Młodymi, byli zbyt zmęczeni...
     Seniorzy malują, fotografują, uczą się angielskiego, Informatyk wtajemnicza Ich w obsługę sprzętu, a dla chętnych jest "odrobina" programowania...
     Żeby dopełnić Wam obraz dodam, że kilkadziesiąt metrów od Klubu jest "siłownia" na świeżym powietrzu (mamy jeszcze świeże powietrze) i jej obłożenie może zadziwić obserwatorów...Nawet mżawka nie zgania Seniorów z przyrządów...
     A kiedy trafi im się jakaś wolna chwila, to "zmawiają się" telefonicznie i buszują w pobliskim lesie z kijkami...

Co więc zaproponować chciała owa Kandydatka ??
Co wiedziała o życiu Osiedla ??
Skąd czerpała informacje o Seniorach ??
Totalna lipa ...

     Żeby nie było, że "wyjątek potwierdza regułę", to pomarudzę o drugim "wyjąteczku"...
     A że sprawiedliwa jestem do bólu, więc teraz będzie o Kandydacie...

"Budowa miejsc parkingowych przy ulicy..." - i też sprawa dotyczy naszego Osiedla, w naszym Zaścianku...

     To, że Osiedle cierpi na chroniczny brak miejsc do parkowania wiedzą nie tylko Mieszkańcy...Po dwudziestej możesz liczyć tylko na to, że ktoś zapomniał kupić chleb i biegusiem pognał do Markietu, albo, że jakiś Młodzian wybył na randkę...Innej opcji nie ma...
A już w weekend, kiedy Dzieciaki zjeżdżają na mamcine obiadki, to jest totalny, parkingowy armagedon...
     Miejsc parkingowych potrzebujemy bardziej niż świeżego powietrza (bo świeże powietrze mamy)...;o)
     I byłby to strzał w dziesiątkę, gdyby nie fakt, że kilka dni temu zakończyło się zbieranie podpisów dla "Budżetów obywatelskich"...
Zonk...
     Grupa osiedlowych Działaczy zgłosiła budowę miejsc parkingowych (w dwóch projektach, żeby szanse były większe) i energicznie się za zbieractwo podpisowe zabrali...
     To chyba jedyny przypadek w Polsce, że Kandydat spełnił obietnice wyborcze przed Wyborami...
     18-go października zostały "klepnięte" obydwa projekty...;o)
Taka bajka...;o)

     Poszłam więc na te wybory z bardzo mieszanymi uczuciami...
     Moje "wyborcze sitko" miało bardzo malutkie otworki...
Przecisnęło się Dwóch...Jedna odpadła...Ostatni walczy...
     I jakie mam powyborcze przemyślenia ??
No cóż...
     Klubowi Seniora życzę wielu lat w dobrym zdrowiu...
     Miejsc parkingowych wyglądam jak kania dżdżu...
A karawana idzie dalej...;o)

sobota, 13 października 2018

Nie kopać leżącego...

     Oglądaliście mecz piłki nożnej Polska - Portugalia w LN ??
Pytanie retoryczne...;o)
Ja oglądałam...
     Nie, żebym wierzyła w jakieś przeistoczenie naszej Reprezentacji...Miałam czosnek do obrania...;o)
Zajęcie nijakie, więc i na "nijactwie" można było oko zawiesić...
     Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem oznajmiłam...
"Nawet zeta bym na Naszych nie postawiła"...
     Kiedy przestałam kibicować Naszym ??
Kiedy Nasi przestali grać...;o)
A właściwie, kiedy zauważyłam dziwne dziwności...
     Jak Nasi grają każdy wie (przynajmniej każdy kto trochę chociaż kibicuje, albo ma kibica w domu), więc ze sporym zdziwieniem obserwowałam co się dzieje z Naszą Reprezentacją w międzynarodowych rankingach...Szliśmy jak burza !!
Deklasowaliśmy rywali, przesuwając się z tygodnia na tydzień...O mały figiel bylibyśmy wystrzelili w kosmos, tyle, że po drodze przytrafiły się MŚ w Rosji...
Najdziwniejsze było to, że czym mniej żeśmy grali, tym lepiej żeśmy w tych rankingach stali...
     Pan Boniek ma łeb na karku !!
Strategia: pierwsza klasa...;o)
     Wśród ogólnie panującego entuzjazmu, słowa krytyki się nie przebijały...
Potem były sparingi przed Mistrzostwami...
"Bieda z nędzą"...
Ale entuzjaści znowu przejęli kontrolę nad realistami...
"To strategia Selekcjonera !!"
"Uderzymy z nienacka !!"
A może z "nacka" ??
     Uderzenie było solidne...Niektórych Kibiców do dzisiaj tyłki bolą...
Nie wyjść z Grupy, żaden wstyd...
Chyba, że gra się bez ambicji, bez polotu i bez ochoty...
Wtedy trochę obciachu jest...;o)
     Wymieniono Selekcjonera i znowu miało być cudnie...
     I nadszedł dzień meczu z Portugalią...
Media szalały...
Właściwie, to przed meczem mieliśmy już wygraną w kieszeni...
Ale kieszeń była dziurawa...;o)
     Wina kieszeni !!
     Wina Kubiców !! (przeczytałam wypowiedź pewnego Piłkarza, który twierdził, że brak było odpowiedniego dopingu)
     Wina Portugalczyków !!
Niewinnych tej porażki jest dwóch...A właściwie dwoje...
Selekcjoner i Kadra...
Eureka !!
     Obejrzałam ten mecz...
     Obejrzałam i nie żałuję...
Każda kobieta lubi mieć rację...;o)
     Ale był moment, w którym roześmiałam się radośnie i szczerze...
Bramka Kuby...
     Lubię tego "Łobuza"...Chociaż bywały chwile, w których bym Go "zadusiła gołymi ręcami" (wypowiedź po EURO 2012)...Ale lubię Go...
Może dlatego, że jest boiskowym Rzemieślnikiem...
     Co do bramki Piątka, wypowiadać się nie będę...
Młody Gniewny idzie po swoje...;o)
Chociaż Jego talent odrobinę mnie niepokoi...
     Będzie kolejnym "Kapustką", który spali się zaraz po starcie ?? Będzie Lewandowskim, którego nie lubię z przyczyn różnych ?? Czy może wyrośnie na "drugiego Kubę" ??
Czas pokaże...
Mam tylko prośbę maluśką do Pana Brzęczka...
     Niech Pan nie powołuje Piątka do Kadry !!
     Niech się Chłopak rozwija, niech się uczy od najlepszych, niech poznaje tajniki piłki nożnej...
     Nasza Reprezentacja nie nauczy Go niczego...
A mnie może zabraknąć czosnku do obierania...;o)

piątek, 5 października 2018

Kłamstewka nijakie...

     Właściwie, to nic wielkiego...
     Patrząc na dzisiejsze standardy, kłamią wszyscy...
Prezydenci...Premierzy...Ministrowie...Posłowie...Politycy...
Lista jest tak długa, że trudno ogarnąć jej koniec...
     Ale po co nam kłamstewka nijakie ??
Nie pojmuję...
Czas na opowieść...
     W Zaścianku zamieszkaliśmy ponad trzy dekady temu i w krótkim czasie pozyskaliśmy wiedzę, że budowlańcy wiele starań dołożyli, żeby instalacja wodno-kanalizacyjna wpisała się w nasze życiorysy na stałe...
My zalewamy Sąsiadów...
Sąsiedzi zalewają nas...
Symbioza wodno-kanalizacyjna...
     Przez te dekady opanowaliśmy "zimną krew" i "stalowe nerwy" do perfekcji...
Wylew z sedesu dwie godziny przed I-wszą Komunią ??
Pikuś...
Fontanna ze zlewozmywaka ??
Pikuś...
Woda kapiąca z sufitu w przedpokoju o 3-ciej w nocy ??
Pikuś...
Symbioza zobowiązuje...
     Przez trzydzieści lat nie było z tym sąsiedzkich problemów...Nawet zadośćuczynienie nie bywało praktykowane, bo przecież następny mogę być ja ??
     Kilka dni temu, siedział sobie Pan N. w "świątyni dumania", a lubi sobie posiedzieć i podumać bardzo...
     - Kapie nam z sufitu !! - zakomunikował, i zaczął zabezpieczać nasz majątek ruchomy...
     Ja pobiegłam na górę, uprzedzić Sąsiadkę, że kolejne korzystanie z łazienki może się zakończyć "biblijnym potopem"...
     - Ale ja nie korzystałam z łazienki !! - zakomunikowała mi Sąsiadka...
Ki czort ??
Przecież słyszeliśmy cieknącą z kranu wodę...
     Ruszam wyżej...
Może jakaś rura w pionie pękła ??
     - Ale ja nie korzystałam z łazienki !! - komunikuje mi kolejna Sąsiadka...
Ło Matko i Córko...
Toż więcej Sąsiadek nie mamy !!
     Kto tą wodę z kranu lał ??
     Poinformowany o wynikach przebieszki Ślubny, marszczy czoło...
Teoretycznie, może to być jakaś poważniejsza awaria...
     - Trzeba to zgłosić !! - podejmujemy decyzję...
     Jakby się "winny" znalazł, to byłby "Pikuś", ale jak "winowajcy" nie ma, to czort znajet, jakim remontem ten wyciek może się skończyć...
Dzwonię do "Ducha Opiekuna", czyli naszego Ubezpieczyciela...
     - Po pierwsze oświadczenie od Sąsiadki, że została poinformowana, po drugie wezwać "Spółdzielnię", potem dopiero zgłosić "szkodę"...
     No to bazgram to "oświadczenie", bo Sąsiadka taka bardziej "zakręcona" jest...
Biegnę znowu...Podpisuje...
Wzywam...Zgłaszam...Czekam...
Przybiega Sąsiadka...
     - Co ja właściwie podpisałam ?? - (mówiłam, że jest zakręcona)...Czyta...- Bo wiecie, jak my z Sąsiadem żyjemy...I łzami w oczach świeci...
Orzesz...(ko)
     Wkracza Pan "Remontowy" ze Spółdzielni...Sprawę bagatelizuje...Wkurza Pan N., bo wychodzi na to, że jakimś cudem możemy sobie tę wodę z sufitu lać sami...
Aż kusi, żeby spróbować...
     Idzie do Sąsiadki, puszcza wodę...I sufit kapie...
Czyli jednak...
Prosta awaria...
Ingerencja Sąsiada w instalację wodną w zupełności by wystarczyła, gdyby...
Gdyby Sąsiadka powiedziała prawdę...
     - Myłam się tylko...Może coś się zapchało...Mąż naprawi po powrocie z pracy...
Koniec awarii...Kropka...
     Ale małe kłamstewko wywołało lawinę...
     - Ja za to płacić nie będę ?? - pyta mnie Sąsiadka, a ja patrze na Nią wzrokiem "bazyliszka"...
Na końcu języka mam:
     - Kłamstwa kosztują...Zawsze...
Taka prawda...
     Więc po co nam te "kłamstewka nijakie" ?? Niczego nie przynoszące...
    

środa, 3 października 2018

Dwieście lat !!

Powiem dzisiaj Wam w sekrecie,
bo pewnie tego nie wiecie,
że to właśnie dziś,
urodziny ma mój Ptyś !!
Sto lat, sto lat - woła wiatr,
w zdrowiu, szczęściu - dwieście lat !!
Sto lat, sto lat - śpiewa ptak.
i z radością - dwieście lat !!
Sto lat, sto lat - śpiewam ja,
że fałszuję - każdy zna...;o)
Niech Ci życie szczędzi trosk,
smutek top jak miękki wosk.
Rok po roku niechaj mija,
a los niech Ci zawsze sprzyja !!

P.S. Nie wiem czy wiecie, bo ja to wiem,
       Ptyś to jest Dziadziuś, czyli Pan N.