Baba Jaga jak sama nazwa wskazuje moją ulubioną Babcią nie
była…Fakt, że owo miano odziedziczyłam po Dziadku Stefciu, niczego nie zmienia…
Baba Jaga preferowała chłopców, a że ja mimo usilnych starań
chłopcem nie byłam, więc nasze sympatie rozjeżdżały się w czasoprzestrzeni.
Póki Dziadzio roztaczał nade mną swe
anielskie ramiona, istnienie Baba Jagi było przeze mnie zauważalne jedynie w
porach karmienia…Sytuacja się drastycznie zmieniła, gdy ukochane moje
Dziadusiątko odeszło do nieba grać w pokera z aniołami…
Zostałam „dzieciakiem z kokardką”…na
kokardce wisiał klucz od mieszkania…
Pozyskana w ten sposób swoboda wcale mi nie przeszkadzała, bo
naturę mam kocurowatą i lubię własne ścieżki wyznaczać…
Baba Jaga postanowiła jednakże, iż teraz dołoży starań, aby Jej
wnuczka jedyna, stała się godna owego miana…
Pierwszą zauważalną zmianą było
napakowanie mojej szafy sukienkami…
Ło Matko i Córko...
Ilością posiadanych „koroneczek” i
„falbaneczek” mogłabym obdzieli pół sporego miasta…pech chciał, że Baba Jaga
była z zawodu i zamiłowania krawcową !!
Jakich ja mąk okrutnych doznawałam stojąc „godzinami” na stole i
przymierzając dzieła przez Baba Jagę tworzone !! Ileż łez wylałam krokodylich
słysząc zakazy w ilościach hurtowych : „ nie właź na drzewo”, „ nie łaź po
płotach”, „złaź z tego słupa”, „ nie graj w piłkę”…każdy z zakazów był
okraszony standardowym zwrotem:
„ bo zniszczysz sukienkę !!”.
A czy ja się tej sukienki prosiłam ??
A czy Babcia stała kiedyś na bramce w
żabocie z koronki ??
A kto powiedział, że dziewczynka nie
powinna chodzić w spodniach ??...
Wszystkie moje pytania pozostawały bez
odpowiedzi, a w Baba Jadze ugruntował się pogląd, że wnuczka Jej się trafiła
„wielce nieudana”…
Rodzice uszczęśliwieni samym faktem
posiadania „opiekuna” na moje żale byli głusi…
Kiedy już pewna byłam, iż Baba Jaga
osiągnęła szczyt udręczania swej potomkini…
- Ubieraj buty !! Idziemy do Kościoła
!! – usłyszałam z nagła.
Dzień był powszedni, więc komenda owa wydała mi się dziwną…Z
żalem wielkim oderwałam utęsknione oczęta od kolegów grających właśnie na
podwórku w piłkę i z bolesnym westchnieniem spełniłam babciną zachciankę…
Ciekawość mnie jednak zżerała…
- Babciu…A po co my idziemy do tego
Kościoła ?? – wypaliłam zauważywszy, że Babcia nie kwapi się z wyjaśnieniami.
- Dzisiaj jest Organista…do chóru Cię
zapiszę !! – walnęła Baba Jaga we mnie „sierpowym”.
Jak nie walnę pupskiem o podłogę !! Aż echo w kamienicy poszło…
- Babciu…litości !! Przecież ja słuchu
nie mam za grosz !! Pajaca ze mnie zrobisz !! – i zobaczyłam siebie stojącą w
czarnej, długiej kiecce z ogromnym koronkowym żabotem i miauczącą jakieś
chóralne frazy…
- Nie marudź !! Bieganina za piłką
dobra jest dla chłopaków !! Dziewczynki śpiewają !! – usłyszałam wyrok „bez
zawiasów”…
Oglądaliście „Krzyżaków” ??...Tą scenę
kiedy Zbyszko z Bogdańca idzie na ścięcie ??...
No to ja wyglądałam jeszcze gorzej !!
Tyle, że w okolicy nie grasowała żadna Danuśka z rąbeczkiem.
Szłam i modliłam się o wszystkie
możliwe
kataklizmy…burze…tajfuny…gradobicia…z porwaniem przez kosmitów
włącznie…
Umrę…umrę jak nic !!
Przed Kościołem zebrała się już spora
rzesza potencjalnych
chórzystów…Siadłam niczym potępieniec na przykościelnym
murku…
Czekałam zgonu…
- Nasza kolej !! – wrzasnęła na mnie
Baba Jaga po dłuższej chwili…
Wepchnęła mnie do maleńkiej izdebki i zatrzasnęła drzwi…
- Co zaśpiewasz ?? – zapytał Organista.
- A muszę ?? – zapytałam logicznie.
- A nie chcesz ?? – Organista odbił
„piłeczkę”.
- Pewnie, że nie… - wydusiłam z siebie
i zrobiłam „prapremierę kota ze Shreka”…
- A kto chce ?? – Pan Organista zapytał
mnie rozbawiony.
- Baba Jaga… - wyszeptałam spoglądając
z lękiem na drzwi…
W życiu nie słyszałam tak głośnego
śmiechu…rżało Chłopisko pełną piersią !! A co spojrzał na moje znękane oblicze
to rżał jeszcze głośniej…
- No cóż…skoro śpiewać nie chcesz to
musimy coś na Twoje kłopoty zaradzić…- wydusił z siebie w końcu… - chwilkę
pogram na organach, Ty coś tam pod nosem pomruczysz, a Babie Jadze powiemy, że
jesteś alt, a dla altów to teraz nie ma miejsc…
Nadzieja we mnie zaświtała, ale że
chóralne terminologie obce mi były zupełnie, zapytałam…
- To ja alt jestem ??
- No nie wiem jeszcze…a nie chcesz być
altem ?? – zapytał Organista ogromnie jeszcze rozbawiony.
- Mogę być…- odpowiedziałam z
zastanowieniem i przystąpiliśmy do realizacji planu…
Baba Jaga wielce była
zawiedziona…Postawą Organisty, że się na wielkim moim talencie nie poznał i
tym, że Jej się taka niedorobiona wnuczka trafiła…na dodatek alt…
Zły humor wylała w całości na
moich Rodziców, którzy nijak nie mogli pojąć jakie zbrodnie popełnili…
Pewnym jednak się stało, iż Baba
Jaga absolutnie wykluczyła swój udział w dalszym procesie wychowawczym takiego
wyrodka…
Mogłam ubrać spodnie i wrócić na
podwórko…
Miałaś szczęście, że trafiłaś na takiego Organistę. Gdyby nie On śpiewałabyś bidulka altem, albo innym takim.A do tego te wszystkie sukienki, koronki, kokardki brrr...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ale teraz jej ambicje spełniasz,
OdpowiedzUsuńchociaż w innej formie.
LW
No i proszę, moja sukienka cięgiem wisiała na podwórkowym trzepaku, co znaczyło, że jestem na boisku szkolnym i gram z chłopakami w piłkę, a ja pod sukienką zawsze miałam spodenki granatowe do wf wiec sukienka wisiała zawsze,
OdpowiedzUsuńj
Rodorku...na chórzystkę to ja się nadawałam jak na zawodnika sumo...:o)
OdpowiedzUsuńJanToni...Baba Jaga miała takie podejście do "dziewczynek", że nie przypuszczam, aby którakolwiek Ją zadowoliła...:o)
Jadwiniu...spodenki to była podstawa !! ;o)
Ja też miałam być chłopcem i nawet nim byłam przez pierwsze 10 lat swojego życia. A że tata chciał mieć syna, to mi nie zabraniał chodzić po płotach. No to chodziłam...Pozdr.
OdpowiedzUsuńhaha juz wyobrazam sobie Twoją Jagę jak sie wytrzachała hehe oj, a z ciebie taka poradka kobitka wyrosła :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gordyjko:) Przerwa jakaś...?
OdpowiedzUsuń