Jak wiecie, kilka lat temu zmieniliśmy życie pewnego "sierściucha" o 180 stopni...Podwórzowy burek po przejściach stał się użytkownikiem "salonów"...Pisałam już nie raz o naszych postępach, o sukcesach i porażkach...Ale tym razem...
Luckim rządzą "procedury", tak radzi sobie ze zmianami, a my staramy się nie przeszkadzać...
Najpierw zdyscyplinował nas "spacerowo"...Pomni obowiązków opiekunów (po Cezarym i Pimpku) maszerowaliśmy na spacery trzy razy dziennie...Przez kilka pierwszych dni...W końcu pieseł zakomunikował nam dosadnie (odwracając się ogonem do Narodu), że jak chcemy spacerować to on sprzeciwu nie zgłasza i na kanapie na nas poczeka...Echhh...Lucky zarządził dwa spacery dziennie i tyle...
Procedury "wyjść" i "wejść" też są jasno określone...;o)
Jest jeszcze procedura "drugiego talerza", czyli, jeśli bierzemy dokładkę to należy się "psi kąsek"...Dlaczego tak ?? Zapytajcie Luckiego...;o)
Przez kilka pierwszych miesięcy psisko bardzo starało się opanować sztukę powitań i pożegnań, ale że Pan N. pracuje na zmiany i nawet Człowiekom trudno system rozgryźć, więc odpuścił...Powitania następują po zmianie rannej i popołudniowej...Wystarczy...;o)
Właściwie, tych psich przepisów są setki, a my coraz lepiej się w nich odnajdujemy...;o)
No cóż...Adopcja to nie jest działanie w jedną stronę...
Ale ostatnio ponieśliśmy klęskę...Klęskę sromotną...A właściwie, ja ją poniosłam, bo pomysł był autorski...;o)
Kiedy Lucky miał zamieszkać w naszym domu, do zasiedlenia została przeznaczona jedna z kanap...To miał być "psi azyl"...Na tej kanapie nie siadamy, tej kanapy nie pierzemy, a odkurzana jest w czasie psich spacerów...
Lucky po kilku dniach załapał, że każdy ma swoją kanapę i kropka...
Ostatnio jednak zauważyłam, że psisko częściej korzysta z "psiego dywanika", że wskakuje ociężale, a kilka zeskoków zakończyło się masowaniem łapek...Jak to mówi nasza Synowa: Lucky jest jakby szerszy...;o)
No to rzuciłam Panu N. pomysł odwrócenia kanapy i jej rozłożenia...Powierzchnia zrobiła się znacznie większa i dużo niższa...Kocysie i podusie poukładane...Czekamy na "procedury"...
W pierwszy dzień, po dosadnych sugestiach (władowałam 20 kilo psa na kanapę), Lucky co prawda z drzemek nie skorzystał, ale po komendzie "idziemy spaty", która kończy naszą wieczorną aktywność, na kanapę wskoczył i zasnął...Ale jak !!
Łebek do ściany, a poopa i ogon w powietrzu...Tak żeby można było zwiać w razie zagrożenia...
Ło Matko i Córko...
Na drugi dzień wcale nie wlazł, a po komendzie "idziemy spaty" wcisnął się w kącik koło kanapy (tak gdzie stała do tej pory) i nie ruszył się do rana...
Echhh...
Psi konserwatysta...
Trzeciego dnia kanapa wróciła na swoje miejsce...
- A jak będzie foch ?? - zapytał mnie Ślubny...
- Przepraszać go nie będę...- zadeklarowałam, i liczyłam na psi rozsądek...;o)
Ledwie Pan N. wyszedł na nocną zmianę, psisko siadło przy kanapie i zerka na mnie ukradkiem...Ja udaję, że nie widzę...;o)
Wskoczył i siedzi...Jakby czekał na moją reakcję...No to dalej udaję, że nie widzę...
Położył się i...Westchnął...Ale jak westchnął !!
Klękajcie Narody !!
I nim minęło 5 minut zasnął i zaczął chrapać...Chrapał tak głośno, że musiałam pogłośnić TV !!
Wreszcie się psisko wyśpi...;o)
Dwa dni "podłogowego zesłania" właśnie się skończyło...;o)
Procedury wróciły na swoje miejsce, a Lucki na kanapę...
- Patrz jaki szczęśliwy...- zauważył Ślubny...
No cóż...To była kanapowa klęska, zakończona kolejnym psim sukcesem...;o)
Widać kto u Was rządzi, kto wyznacza zasady.
OdpowiedzUsuńLodówka !! Kto rządzi lodówką, ten ma władzę...;o)
UsuńNo po prostu zrobiłaś mi wieczór, uśmiałam się, ale z podziwem!
OdpowiedzUsuńjotka
Możesz się śmiać bez podziwu...Śmiech w każdym wydaniu jest zdrowy...;o)
UsuńNo jak klęska, skoro wrócił na kanapę... To przecież sukces.
OdpowiedzUsuńKlęska moja, sukces psa...;o)
UsuńTaaaaa zachowania naszych zwierzęcych pupilów to całe tomy potencjalnych opowieści, fajnie piszesz więc twoje fajnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńNasz Darek, w nocy, sypiał na wersalce z moją mamą, ona miała swoją poduszkę i on miał swoją. Poduszka była duża a pieseczek malutki, sypiał więc pośrodku niej, a jak ktoś ośmielił się położyć głowę na jego miejscówce to się nie certolił tylko spychał ;)
A dzięki za uznanie...;o) Lucky się wcale na łóżko nie pcha, wręcz przeciwnie: "mam swoje, za wasze dziękuję"...;o)
UsuńŻałuję, że nie mam psa. Nie pozwala na to zbyt częsta nieobecność w domu.
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie czas na psa...;o)
UsuńNie sposób się nie uśmiechać czytając ten post. Lucky rządzi.
OdpowiedzUsuńDlatego się mówi, że psy przynoszą radość...;o)
UsuńBardzo ciekawa książka powstałaby z tych opowieści psich. Uściski.
OdpowiedzUsuńJakby ją ktoś napisał...;o)
UsuńBuziole...;o)
Haha, zabawny post. Miło mieć takiego zwierzęcego przyjaciela :)
OdpowiedzUsuńBo to wyjątkowy pieseł...;o)
UsuńNo i teraz widać kto w Waszym domu najważniejszy.....
OdpowiedzUsuńObecnie najważniejsza jest Princeska...;o)
UsuńOczywiście że wnuki są ważniejsze od pieseczka...
UsuńHehe, mądry sierściuch! A mówio, że zwierzęta nie myślo! Otóż operacje myślowe bywają, jak widać, bardzo zaawansowane, czego dowodem jest ewidentna, wyżej opisana, premedytacja! Całuje serdecznie w psi nos!
OdpowiedzUsuńSądząc po zachowaniach posądzamy Luckiego o premedytację i wyrachowanie, że o filozofii nie wspomnę...;o)
UsuńNiesamowite Gordyjko. Ja też się zdrowo uśmiałam. Nasze koty też chętnie kanapę okupują 🤣 Krzesła także. Gdzie my tam i oni.
OdpowiedzUsuńKasinyswiat
Przed Luckim wielka "rewolucja", zobaczymy jak ją zniesie...;o)
Usuń