Jeśli szaleństwo (albo fantazja ułańska) ma twarz, to na 100% jest to liczko Gordyjki, albo Pana N. ...I nie zwiodą mnie Wasze komentarze, że z nami wszystko w porządku, albo że po prostu mamy fantazję...;o)
Kiedy 2022 rok rozpoczynaliśmy od Wyprawy do Kołobrzegu, nie spodziewaliśmy się tego co zastaniemy na miejscu...Spojrzeliśmy ze Ślubnym na siebie, pomruczeliśmy pod nosami i było pewne jak w banku, że na te ścieżki wrócimy...
Tuż przed Świętami zadzwoniliśmy do Misiowej Mamy z ofertą...
- Masz ochotę na kilka dni w Kołobrzegu ?? Odrobinę odpoczniesz, a Dzieciaki puszczą parę...Zerknij na linka...
To było pierwsze szaleństwo...;o)
Chcieliśmy wyciągnąć Stateczną Dziewczynę nad Morze, na dwa dni !! ;o)
Zapadła cisza w eterze, bo takich decyzji nie podejmuje się bez "przespania" i czekaliśmy na wyrok...
Czy szaleństwo jest zaraźliwe ??
Nie wiem...
Na pewno jest dziedziczne...;o)
Przed Wigilią dzwoni Pierworodny...
- Dzieciaki chore, wprowadzamy embargo świąteczne...Jak się uda Ich wyprowadzić z tej zarazy to jedziemy w komplecie...Decyzja będzie we wtorek rano...
Wtorek był dniem wyjazdowym...;o)
O 7-mej rano dostajemy info: Jedziemy wszyscy !! Ruszamy za godzinę...Spotykamy się na miejscu...
Ufff...
Szaleć w Stadzie zawsze raźniej...;o)
No to ruszamy...
Pan N. ...Gordyjka...I Lucky !!
Caluśki dzień w samochodzie...Kilka dziwnych "spacerów", których psisko nie ogarniało swoim "kudłatym" rozumkiem...Moc nowych miejsc do "obsikania" i "wywąchania"...I ciągle powrót do samochodu...
Tak długiej podróży psiak jeszcze nie przeżył...
Ależ był dzielny !!
Jedynym problemem był fakt, że Lucky w podróży nie pije i nie je...
Ale dotarliśmy szczęśliwie na miejsce...Napiszę więcej...Dotarliśmy na miejsce przed czasem !! ;o)
Bo Dziadkowie nie wzięli pod uwagę, że jeżdżąc z Wnukami "pit stopy" robią na 30-40 minut, a w podróży z piesem wystarczy kwadrans...;o)
A że miejscówka była znana, więc mogliśmy do woli obserwować reakcje "sierściucha" na nowy "domek"...
I w końcu "SMS": Będziemy za kwadrans...
Otwierają się drzwi samochodu, wysiada Misiowy Tata, wysiada Księciunio i ...Tyle !!
Babci szczęka opada do kolan...
- Gdzie reszta ?? - pytam...
- Tuż przed wyjazdem Princeska zwymiotowała...Misiowa Mama postawiła szlaban na wyjazd...Tygrysek bez Mamy nie pojedzie...I tyle... - wyjaśnia Pierworodny... - Chciałem zostać z Młodą w domu, ale Misiowa Mama przez te Ich choroby ma kilka nocy bez spania i nie zdecydowała się na taką podróż...
Ło Matko i Córko...Się porobiło !!
Miała Misiowa Mama odpocząć te dwa dni, otoczenie zmienić, jodu powdychać, kawę wypić w spokoju...No to Bidulka "sajgon" ma teraz podwójny...Echhh...
I gdyby nie ogromna radość Księciunia i entuzjazm wręcz kosmiczny, to mielibyśmy totalnie spaprany ten wyjazd...
Ale, ale...Co na to Lucky ??
Kiedy zobaczył w drzwiach Pierworodnego i Księciunia, przywitał się wylewnie i "ostatni puzzel" psiej układanki się ułożył: Tak ma być, skoro Stado się kompletuje !! Zajął swoją miejscówkę i uspokojony zasnął...
My też poszliśmy spać, bo czekały nas dwa dni intensywnego "wyprawowania"...;o)
Mam nadzieję, że Princeska i Tygrysek do zdrowia wracają.
OdpowiedzUsuńbo Dziadkowie i Księciunio wiele do opowiadania mają.
A ja pozdrawiam Rodzinkę w tym Nowym Roku,
oby miał dla Was mnóstwo uroku.
Raz lepiej raz gorzej...Pogoda nie pomaga...
UsuńDziękujemy za życzenia..."Mnóstwo uroku" się przyda...;o)
Ło kurna! Misiowej mamie jakaś rekompensata relaksacyjna by się przydała, że też matki to zazwyczaj pod górkę mają...
OdpowiedzUsuńA jak znowu wyjdzie na "odwertkę" ?? Póki co nie będziemy kombinować...;o)
UsuńNamieszałaś!... piszesz o zeszłorocznej wyprawie czy obecnej?... Powtórkowej...
OdpowiedzUsuńNie mogę jaśniej myśleć, bo właśnie suszę mieszkanie - zalało mi się... noż kurna!
Teraz już obie są zeszłoroczne...Jedna była styczniowa, a druga grudniowa...;o)
UsuńTy to lubisz atrakcje...Ja pierdziu !!
Żadne tam szaleństwo, dziś choroby takie, że każdy plan i pomysł może być szaleństwem, czy ja bym przypuszczała, ze na roczku wnuka nie będę?
OdpowiedzUsuńMieli tez oni do nas na święta przyjechać wszyscy, to znów po kolei pochorowali i do dziś z choroby wychodzą.
Pomysł był świetny, ale co zrobisz, życie...
jotka
Hahaha...Wiedziałam, że będziesz w "opozycji" do naszego szaleństwa...;o)
UsuńMy też Święta mieliśmy "na smutno" dla dobra sprawy...Ale się nam "dobro sprawy" posypało...Łzy Princeski żywym ogniem paliły...
Bo ja lubię takie szaleństwo:-)
UsuńI za to tak Cię lubię...;o)
UsuńA gdzie jest powiedziane ze wszystko zawsze ma być tak jak się zaplanowało?
OdpowiedzUsuń😀
Ten plan ewidentnie potknął się o grypę...;o)
UsuńCałej Rodzince życzę zdrowia!
OdpowiedzUsuńNie jestem przesądna, ale nie podziękuję...;o)
Usuń