Pierwszych kilkanaście godzin było trudnych, stopa miała rozmiar XXXXXL i z trudem mieściła się w bucie, przedramienia unieść się nie dało, mdłości odpuściły po drugiej nocy...Babcinymi przyjaciółmi zostali: chłodzący żel z czarciego pazura, tabletki przeciwbólowe i...Wkłady żelowe do lodówek turystycznych...Genialny wynalazek !!
Aaaa...Były jeszcze okłady z wody z octem...;o)
Babcia nie zamierzała odpuścić...
Jak wyprawa, to wyprawa !!
Przecieramy szlaki...
Nie znając możliwości Princeski (i Babci-połamańca), pierwszy wybór padł na Butorowy Wierch...
No pewnie, że kolejką...;o)Podróż trochę sentymentalna, bo krzesełka pamiętały młodość Babci i Dziadka, ale te kolejki mają "duszę"...
Księciunio był zachwycony...
A Princeska...
Po serii miliona pytań, okrzyków radości i śmiechu na cały głos, skrupulatnie witała się ze wszystkimi użytkownikami kolejki zjeżdżającymi w dół...Najsmutniejsze nawet oblicza rozpromieniały się na gromkie "cześć", krzyczane z entuzjazmem (przynajmniej sto razy) i machało z zaangażowaniem...
Babcia w myślach wspominała pewną sześciolatkę, która robiła to samo pół wieku temu, wjeżdżając na Czantorię...
Ale potem było bardziej poważnie...
Kierunek Gubałówka i pierwsza "pieczątka"...;o)
Ale bez oszustwa !!
Trasę Butorowy Wierch - Gubałówka - Butorowy Wierch, Dzieciaki przedreptały uczciwie na własnych nóżkach...No może poza kilkoma metrami...
Poobiednią drzemkę Princeska kończyła przez chwilkę na najlepszej miejscówce...;o)
I już wiedzieliśmy wszystko...
Księciunio daje radę, bez marudzenia...A aparat fotograficzny w starej komórce Dziadka stał się źródłem ogromnej radości i prawdziwej pasji (to odkryliśmy dwa dni później)...Księciunia pochłonęło robienie zdjęć i kręcenie filmików...Każda trasa okazywała się zbyt krótka...
Princeska może maszerować przed siebie, pod warunkiem, że Dziadziuś ma w plecaku odpowiednią ilość prowiantu, a Babcia ma w kieszeni paliwo (czyli słodkie przydasie)...Najczęściej słyszane zdanie ??
"Babciu !! Kanapecka !!"
Przydatne były również frytki...;o) Ale koniecznie z "nagetsami"...
Babcia może maszerować !! Musi tylko rozważnie stawiać stopę...Zbijać opuchliznę w nocy...Adrenalina zrobi resztę...;o) (I przeciwbólówki)...;o)
Dziadziuś musi nad tym całym "bałaganem" zapanować...;o)
Ale kiedy dotarliśmy do lokum, a pierwsze pytanie Wnuków było:
"To gdzie jutro ruszamy ??"
Wiedzieliśmy, że "strzał" w Tatry był dobrym wyborem...;o)
Drugie pytanie:
"O której idziemy na basen ??"
Bo woda jest Ich prawdziwym żywiołem...
Princeska śmiga w kółeczku wcale nie przejmując się głębokością wody...
Księciunio pod wodą pokonuje kilka metrów...
Echhhh...
Moje dwa źródełka niespożytej adrenaliny...;o)
Znajomy temat: właśnie skończyłam 2-tygodniowe opiekowanie się wnuczkami!:) Z tej radości siedzę w domu i nosa nie wyściubiam, żeby mi się jakie dziecko pod oczy nie nawinęło:) No, ale jednak trochę też oczy mi się pocą, bo jedna z nich mieszka tak daleko, że pewnie zobaczymy się za parę miesięcy dopiero...;(
OdpowiedzUsuńZdrówka nóżce życzę:)
My tęsknimy zaraz po pożegnaniu...;o)
UsuńOch, kiedy ja tak z wnuczkami podjeżdżę. Syn stwierdził, żebym do jego trzydziestki wnuków się nie spodziewała. Ach, tak dzisiejsza młodzież...
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie i na Ciebie pora...;o)
UsuńW najgorszym wypadku naślemy na Syna "dzikiego bociana"...;o)
Kiedy to było? Bo chyba nie podczas obecnych upałów, ja od dwóch tygodni poza własny trawnik nie wychodzę...
OdpowiedzUsuńBabcia pogodę zamówiła,,,;o)
UsuńZazdraszczam, zanim mój wnuk dorośnie, to ja będę pewnie zgrzybiałą staruszką na fotelu bujanym!
OdpowiedzUsuńJesteś niezniszczalna normalnie!!!
To była rozgrzewka...;o)
UsuńJa Cie podziwiam ,po takim upadku z bolaca noga i reszta masz sile i ochotę na dalsze wędrówki.Jesteście niesamowita rodzinka.Pozdrawiam i życzę dalszego miłego podróżowania.A o wnukach to chyba mogę tylko pomarzyc,niestety i pozazdroscic .Marta uk
OdpowiedzUsuńDzieciaki ponad rok czekały na wyprawę, żadna noga nie mogła mnie powstrzymać...;o)
Usuń"Chyba" to pchła po kołnierzu...;o) A "dziki bocian" wspomógł nie jedną babcię...;o)
"Dziadziuś musi nad tym całym "bałaganem" zapanować", brawa dla dziadziusia, ogromne brawa!!! Jak bym była na miejscu dziadziusia to bym chyba jednak "dała nogę" ;)
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita Gordyjko, ale na pewno o tym wiesz :)
Po tylu latach z waryjatką się Chłopak uodpornił...;o)
UsuńJesteście niesamowici, jak to mówią nie do zdarcia. Wnuki odziedziczyły energię w genach.
OdpowiedzUsuńJuż niedługo Młodzi przejmą pałeczkę...;o)
UsuńZ Butorowego na Gubałówkę jest kawałeczek także brawa dla Was, taka wyprawa musi obładować szczęściem na milion, nawet mimo nieprzyjemnych niespodzianek, które wszędzie gdzieś czyhają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Mięsieńki trzeba gdzieś rozgrzać...;o)
Usuń