Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

piątek, 20 września 2019

Psia wpadka...

     Dzień był słoneczny i upalny...Właściwie ledwie zipałam, a Lucky ziajał w ruchu ciągłym i szukał jakiejś chłodnej miejscówki...Na popołudniowy spacer wyszłam bardziej rozebrana niż ubrana, psisko nie zmieniło "odzienia"...Szliśmy tą samą trasą, bo przecież musi poznać teren...
     Alejka osiedlowa...Asfalt, który tak bardzo mu się podoba (fascynuje go chyba, stukanie pazurów o twardą powierzchnię)...Żywopłot po obu stronach...
Z przeciwnej strony idzie kobieta...
     Ściągnęłam smycz, bo w Luckim drzemie ogromny potencjał "obrońcy"...
     Kobieta mija nas spokojnym krokiem...
     Luzuję smycz...
     Lucky nagle "zawija" do tyłu, jednym skokiem wyrównuje dystans i "chap"...
Przez ułamek sekundy nie jestem pewna...
Złapał, czy nie złapał...
Kobieta też chyba nie ogarnia do końca...
Nagle wrzeszczy...
     - Ugryzł mnie !! Ugryzł !!
     - Niech Pani pokaże ... - uspokajam emocje, bo psisko już skulone przywarło do ziemi...
     - Ugryzł mnie !! Wołam Policję !! - wrzeszczy kobieta...
No cóż...
     - Niech pani pokaże tę nogę...- chcę potwierdzenia faktu, bo przecież, skoro ugryzł, wypierać się nie będę...Moja wina...
     - Wołam Policję !! Dzwonię na Policję !! - powtarza mantrę kobieta, ale nie kwapi się do podniesienia nogawki spodni...
     - To niech pani woła...- kwituję...
     Kobieta odwraca się i odchodzi, wykrzykując ciągle "wołam Policję"...
     We mnie buzują emocje...Lucky jest przerażony...
     Ale skoro odeszła, to my też odchodzimy w stronę lasu, na popołudniowy spacer...
     Wracamy tą samą drogą...
     Nagle dogania nas facet...Za nim biegnie owa kobieta...
     Facet jest trzy razy taki jak ja, karczycho wypracowane na siłowni, muskulatura podkreślona obcisłym podkoszulkiem...I drze się...
Drze się, tupie, wymachuje nogami jakby demonstrował wykopy karate, wymachuje rękami jakby ćwiczył boks...
I się drze...
Nie krzyczy...Nie wrzeszczy...Drze się !!
Kobieta mu wtóruje...
     Stoję i usiłuję opanować emocje, swoje i ich...I zabezpieczyć przerażonego psa, który jest niewyobrażalnie spanikowany...
W końcu facetowi piana opada...
     - Pani pies ugryzł moją żonę !! To niedopuszczalne !! - krzyczy mi w twarz...
     - Zgadzam się z panem...- odpowiadam w miarę spokojnie...- Czy mogę zobaczyć to ugryzienie ??
     Facet wygląda na zbitego z tropu...
     Kobieta w końcu unosi nogawkę...
     Jak byk cztery kły Luckiego ma tuż pod kolanem...
Jednak dosięgnął...
     - Czy on jest w ogóle szczepiony ?! - wykrzykuje facet, a ja sięgam do plecaka i wyciągam książeczkę szczepień...Przy okazji wypadają mi jakieś drobiazgi...
     - Jest szczepiony, jest zdrowy, jest ukrzywdzony przez ludzi i w tej chwili najbardziej nieszczęśliwy z naszej czwórki...Jak pan widzi...
Facet sprawdza książeczkę...
     - Dlaczego ugryzł ?? - pyta już normalniejszym tonem...
     - Nie wiem...Jest z nami dopiero trzy tygodnie...To adopciak...Sporo złego doznał od ludzi i dopiero uczy się normalnie żyć...Może to z upału...Może zapach żony coś mu przypomniał...Nie mam pojęcia...
     Kobieta dalej wrzeszczy o Policji...
     Facet zaczyna zbierać z asfaltu te drobiazgi, które wypadły mi z plecaka...
     - Żona będzie musiała wziąć surowicę, to kosztuje, opatrunki też kosztują...- facet przechodzi do konkretów...- Chyba nie musimy wzywać Policji ?? - upewnia się...
     - Policja wcale nie była potrzebna...Prosiłam pana żonę, żeby pokazała mi ugryzienie, ale odwróciła się i odeszła, więc i my poszliśmy swoją drogą...- streszczam sytuację...
     - Zadośćuczynienie musi być...- stwierdza facet...
     - To ile pani chce tego zadośćuczynienia ??- pytanie kieruję do kobiety...Facet odsuwa się o kilka metrów...
     - Ile pani ma !! - rzuca kobieta...
Moja mina robi chyba wrażenie, bo z nagła precyzuje...
     - Sto złotych !!
Wyciągam banknot i podaję kobiecie...
     - Wystarczyło pokazać mi to kolano i nie musiała by pani angażować męża, a noga byłaby już opatrzona...- stwierdzam, chociaż wiem, że opatrunek nie jest konieczny...
     Przez twarz faceta przemknął delikatny uśmiech...
     Rzucamy kilka zdawkowych zdań i rozchodzimy się w swoje strony...
Kiedy mijaliśmy z Luckim jeden z bloków, z balkonu dobiegło nas wołanie...
     - Ta kobieta biega po alejkach razem z takim wielkim facetem !! Wrzeszczą okropnie !! Facet wygląda na agresywnego !! I to bardzo !!
     - Dopadli nas pod lasem...- odpowiadam...
     - Trzeba było wołać !! - rzuca jeden z kolegów Pierworodnego, gabarytami zbliżony do owego faceta...
     - Dałam radę...- uśmiecham się i człapiemy z Luckim do domu...
Psisko bardzo potrzebuje azylu i swojej kanapy...
Trzęsie się cały...Z trudem stawia łapy...Uszy leżą...Ogon podkulony...
Obraz przerażenia...
A mnie się kotłuje jedna myśl...
     Ułamek sekundy i trzy tygodnie pracy poszły w kosmos...
     Zaczynamy od nowa...

P.S. Jeśli chcecie urealnić mój wpis, po każdym słowie tej pary dołóżcie wulgaryzm, taki z gatunku "soczystych"...To dopełni tekst...

24 komentarze:

  1. Biedne psisko....
    Zaszczepić za to trzeba tę parkę..... na głupotę i wścieklicę pewnie też.
    Mam nadzieję, że Lucky szybko znowu poczuje się bezpiecznie i będziecie mogli spokojnie spacerować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj !! :o)
      Ja szczerze współczuję tej kobiecie, bo ugryzienie nie jest przyjemnym odczuciem, ale obraz tej sytuacji uzmysławia, co może przeżywać zwierzak pozostawiony sam sobie wśród ludzi...

      Usuń
  2. Jaka surowica i jakie opatrunki?
    Raczej powinni się zaszczepić przeciwko agresji...własnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz agresja jest nawet w dwuosobowej kolejce na poczcie, więc cóż się jej dziwić kiedy znajduje się powód...;o)

      Usuń
  3. Wiem jak boli ugryzienie psa, od dzieciństwa przez to boję się psów, ale w tej sytuacji zdecydowanie bardziej współczuję Waszej psince.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugryzienie w dzieciństwie to podwójnie trudna sprawa...Naszego Księciunia pies wystraszył, bo skoczył i złapał ząbkami (szczeniak), teraz pracujemy razem z Luckim, żeby Księciunio ponownie zaufał psom...;o) Już jest spory postęp...;o)

      Usuń
  4. Chętnie bym odwiedził obrońcę,
    ale teraz to tylko mogę na Pole...

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuu.... Teraz terapia potrwać może następne tygodnie...
    A w ogóle to psina, jak to psina, zna się na ludziach... Instynkt mu podpowiedział: gryźć tę babę! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co podpowiedziało, ale to była kiepska decyzja...;o)

      Usuń
  6. A mnie zastanawia, dlaczego ludzie wiedzący o procederze tej pary, nie powiadomią policji o ich sposobie zarabiania na życie. Gdyby trafili na mniej opanowanego właściciela jakiegoś czworonoga, to pies mógłby to przypłacić uśpieniem. A tak w ogóle, to ta kobieta nie pokazała nogi za pierwszym razem, bo może miała przytwierdzone do nogi coś, co gwarantowało zaatakowanie przez psa(np. woreczek z mięsem, którego zapach spowodował taką reakcję. Pozdrawiam Ciebie i Lucki'ego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Najbardziej mi żal pieska, tyle już wycierpiał, a te krzyki na pewno były dla niego niedobre, tej parce by się jakieś szczepienia przydały... na idiotyzm. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozbierał się szybciej niż sądziłam...;o) Ale martwi mnie fakt, że oni mają ponoć dwa psy...:o/

      Usuń
  8. Ło masz.... DLatego ja mojej adoptowanej amstaffce kupiłam kaganiec - to praktycznie atrapa bo psica nie ma takich zapędów - rzuca się na ludzi żeby .... polizać i cieszy się do każdego ale to ludzie są nienormalni. Szkoda Twojego psiaka że znów musiał oglądać jakiegoś rozdarciucha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa dni było pokuty w kagańcu...;o) Ale serca nie ma go tak gnębić...;o)

      Usuń
    2. Niestety dla jej poczucia bezpieczeństwa i twojego zdrowia psychicznego zainwestuj w lekki plastikowy kaganiec. Oszczędzi Ci to nerwów w przyszłości a psu stresu i słuchania rozdartego babska. Psy nie odbierają tego jako kary - to nasz punkt widzenia

      Usuń
    3. Mamy lekki kaganiec, ale Lucky jest w nim strasznie nieszczęśliwy...;o) A po incydencie bardzo się zmienił na spacerach...;o)

      Usuń
  9. No cóż są ludzie którzy wszystko przekują na piniądze ;)
    Szkoda psiurka!
    Nasz Morus nikogo nie pogryzł, ale za to po wzięciu go ze schroniska, na pierwszym spacerze w parku, podniósł łapę i zaznaczył znajomego. To był wyrozumiały znajomy, nie kazał mi prać spodni, nie zażądał też pieniędzy na pralnię :)

    OdpowiedzUsuń