Wrzosowisko odkryło w nas coś nowego...Niestabilność odczuć...Do tej pory, kiedy dopadała nas faza "pomysłów", rozpoczynaliśmy od projektu, następował etap realizacji, no i oczywiście "euforia", że się udało...Panika nie gościła w tych realizacjach, albo gościła rzadko...
Rozmiar Wrzosowiska zmienił to diametralnie...
"Nie damy rady" - pojawiło się w naszym słowniku, i pozostało na dłużej...
Rozpoczyna się to od pomysłu...
Hmmm...W pomysły to my jesteśmy bogaci...
Potem następuje realizacja, która podnosi poziom adrenalinki i wyzwala endorfiny...
A potem następuje panika...
Nie damy rady...
Nie zdążymy...
I niczym dwa "robokopy" zaiwaniamy, żeby prześcignąć czas i nie polec z kretesem...
Kości zaczynają "skrzypieć", mięśnie zaczynają sztywnieć, ramiona bezwiednie zwisają, a pupsko domaga się leżakowania...
Czasem tak "przegnę", że z zagonów wracam na "ślepaka", bo mi w oczach malownicze plamki latają...Co dziwne...Są różnokolorowe...
Ale po piętnastu minutach na leżaczku, coś jakby mnie w pupsko kłuło, a "zły" do ucha szepcze...
"Ty sobie leniuchujesz, a chwaściory rosną"...
Kiedy już nawet "zły" z sił opada, a my opadamy bez sił na ławeczkę, zaczyna się "rozliczanie z teraźniejszością"...
- Nie zgrabiłem...
- Nie wypieliłam...
- Nie zebrałem...
- Nie zabezpieczyłam...
To taki "rachunek sumienia", który już przełożenia na działanie nie ma, bo z trudem przebieramy się z roboczych łaszków...
Po dwóch latach wiemy, że nie "wygramy" z Wrzosowiskiem...
Takiej opcji Matka Natura nie przewidziała...
Mamy tylko cztery ręce i PESEL, którego nie przerobimy...
Ale czasem coś nam się udaje...;o)
To nasz warzywniak w sadzie...
Konieczność, którą wymusiła natura...
Na południowym stoku, wiele warzyw czuło się kiepsko...Za dużo słońca, za mało wody...No i fakt, że pielenie w lecie bywa zabójcze dla "pielarki"...
No to zaczynamy eksperyment warzywny w sadzie...
Ogródeczek jest tymczasowy, bo jeśli się nie sprawdzi, to dostanie "nakaz eksmisji" w inny rejon...
Na furtkę już sił nam brakło, więc zastosowałam doraźnie mało ekologiczne rozwiązanie, żeby się "towarzystwo grzebiące" nie rozpanoszyło...
To euforia...
A gdzie panika ??
- Nie skończyłam oleić "Orzeszka"...
- Nie wypieliłam grządki na zagonach...
- Nie poprawiłam kwietników w "rosarium"...
- Nie zagrabiłem resztek po wycince...
- Nie sprzątnąłem ściętych drzew...
- Nie przekopałem terenu pod warsztat...
etc...
Lista jest długa...
Tak długa, że wyklucza możliwość samozachwytu...
W pojedynku "my - natura", natura jest zawsze kilka kroków przed nami...
Ale kolejny kawałek Wrzosowiska jest "po naszemu"...
Jeszcze kilkadziesiąt takich kawałków i może doprowadzimy do remisu ??
Znam to z autopsji, mam malutko i się nie wyrabiam :-)))
OdpowiedzUsuńI tak wygląda życie na wsi, one chyba też ze wszystkim się nie wyrabiają, albo wyrabiają, bo nauczone jak to robić?
Mówię o gospodyniach wiejskich.
Trzeba siedzieć na Wrzosowisku na stałe,
ale za parę lat wszystko się ułoży i będzie dobrze i dacie radę,
bo jest Was dwoje jednak :-)
Pozdrawiam wiosennie ...
A wiesz. że nam ostatnio zaświtało, że ten "warzywniak" w sadzie to by na "cztery ręce" wystarczył ?? Ale ziemniaczków by nie było, i truskawek, i poziomek, i ogórków...I przestaliśmy biadolić...;o)
UsuńMamy dwie "Pielaczki" w sąsiedztwie, obserwujemy Je cały sezon i szacunek Im się należy nieustanny...RoboBaby po prostu !!
Jeszcze kilka lat będzie "doraźnie", a potem ?? Powroty do domciu staną się jeszcze trudniejsze...;o)
Może "klonowanie" będzie na NFZ ?? ;o)
Buziole...
Wtedy będzie klapa,
OdpowiedzUsuńkiedy zniknie zapał.
Gdy na horyzoncie cel,
Usuńzapał nie może mieć zer...;o)
Najmniej ich męczy
Usuńgdy zapaleńcy.
Niepożądany,
Usuńogień słomiany...;o)
Bardzo przydałą
Usuńbywa wytrwałość.
Tworzyć z niczego coś,
UsuńŚwiatu na złość...;o)
Ojjjjj- faktycznie niedługo się zacznie :) a co roku obiecuję sobie, ze nie będę tyle sadzić i co ?? i na wiosnę znów zaczynam szaleństwo
OdpowiedzUsuńWidocznie sianie uzależnia...;o)
UsuńA dyć nie gnajcie tak, po delektujcie się trochę przyrodą ;)
OdpowiedzUsuńTen płoteczek wkoło warzywniaka bardzo mi się podobuje :)
Delektowanie przyrodą idzie nam najlepiej !!
UsuńZobaczymy czy konstrukcja przetrwa ten tydzień...;o)
W tym temacie nie pogadamy...
OdpowiedzUsuńUważaj na siebie, ja cię proszę!
Dobrze Mamusiu...;o)
UsuńU nas się mówiło: "Nie wszystko naraz, bo będzie ambaras".:)))
OdpowiedzUsuńPróbowałam wpisać komentarz, jak wcisnęłam opublikuj, to... zniknął. Gdyby się jednak pojawił, to usuń.:)
Mam usunąć taki piękny komentarz ?? Nie !! :o)
UsuńChodziło mi o to, gdyby się pojawił podwójnie.:)))
UsuńTak mi się nasunęło, że to by było fajne zdanie na... makatkę.:)))
Rozbawiłaś mnie tą makatką !! ;o)
Usuń:)))
UsuńToż nie da rady wszystkiego zrealizować, bo dzień za krótki.
OdpowiedzUsuńNo i trzeba też "nicponierobić".
Leniowanie to fajne zajęcie...Ponoć...;o)
UsuńI taki to broblem pracoholików jest...
OdpowiedzUsuńDla pracoholika największym jest smutkiem,
Usuńnie móc popracować z odpowiednim skutkiem...;o)
Oj tam, oj tam....nie ma to tamto - świetnie sobie radzicie! :)
OdpowiedzUsuńTo prawdziwa jest zagwozdka,
Usuńjak tym wymaganiom sprostać...;o)
Posadzić coś, później to obserwować jak rośnie, jak puszcza pierwsze owoce, plewić przy tym, wszystko po to, aby później rozkoszować się gotowym darem od roślinek - bezcenne! ♥ Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do swojego kącika! :)
OdpowiedzUsuńO to właśnie chodzi w tym całym zamieszaniu...
UsuńPatrzeć radośnie,
jak rośnie...;o)
Najwspanialsze jest to, że pomimo Peselu, wciąż Wam się chce zmieniać Wrzosowisko. Trzymam kciuki za dążenie do remisu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUparciuchy "Kłapouche",
Usuńwciąż na pracę strzygą uchem...;o)