Moje pierwsze wakacje wcale mi się nie spodobały.
Mama i Tata powiedzieli, że wyjazd nad morze, to nie jest rzecz odpowiednia dla szczeniaczka.
Fakt!
Ale nie
pomyślałem, że moja Rodzina pojedzie nad to morze bez psa!
Jak można zostawić pieska samego w domu?
Może nie do
końca samego…
Moja Rodzina się spakowała i pojechała nad morze, a ja
zostałem w domu z nianiami. Był Pan-niania, Pani-niania i Dziecko, ale dziecko nie było nianią, tylko takim całkiem malutkim dzidziusiem, który tylko leży i płacze.
Pan-niania miał wychodzić ze mną na spacerki, a Pani-niania miała mnie karmić, ja miałem być grzeczny.
Ale czy taki
mały piesek jak ja, może być tak długo grzeczny?
Już na drugi dzień zacząłem strasznie tęsknić za moją
Rodziną, nie mogłem jeść, nie mogłem spać. Leżałem w przedpokoju z nosem przy
drzwiach i płakałem. Pan-niania to nawet chciał grać ze mną w piłeczkę, ale mu odebrałem i schowałem pod kanapą. To jest moja piłeczka. Moja, Misia i Taty.
Nie będzie
nią grał jakiś Pan-niania!
Pani-niania też była miła. W miseczkach zawsze była świeża
woda i smakowite kąski, ale mnie wcale nie chciało się jeść, ani pić.
A jeśli moja
Rodzina już do mnie nie wróci?
Jeśli już na
zawsze będę musiał mieszkać z Panem-nianią i Panią-nianią? I z Dzieckiem, które
nie umie się bawić i pachnie mlekiem?
To byłoby straszne!
A może
oddadzą mnie Panu Właścicielowi i znowu zamieszkam z buldogiem Bossem?
Z każdym dniem byłem coraz słabszy i coraz smutniejszy. Moja tęsknota była już tak ogromna, że wielki brodacz monachijski był przy niej jak szczeniaczek, nawet wątróbka nie smakowała mi wcale.
W nocy płakałem, ale Mama nie przychodziła mnie uspokoić, a Pan-niania krzyczał na mnie, że obudzę Dziecko.
To nie jest
moje Dziecko!
Moje Dzieci
gdzieś się zapodziały i nie mogę ich znaleźć!
I wtedy
płakałem jeszcze głośniej…
Moje Dzieci
to Żabolka i Miś!
Oddajcie
moje Dzieci!
I oddali…
Moja Rodzina wróciła niespodziewanie i wszyscy pachnieli
spacerem.
Piękny był
ten zapach!
Tak bardzo się ucieszyłem, kiedy zobaczyłem ich przez szparę
na balkonie, że wziąłem wielki rozpęd i ziuuut(!), chciałem skoczyć, ale
Pani-niania złapała mnie w ostatniej chwili za ogonek.
Dobrze, że
mi Mama nie pozwoliła tego ogonka obciąć!
A potem to już było wielkie przytulanie i wielkie cieszenie.
Nawet się z tej wielkiej radości posiusiałem.
Ale nikt się
na mnie nie gniewał…
I wtedy Mama
wyciągnęła jakiś woreczek i wsypała zawartość do mojej miseczki.
- To dla bardzo dzielnego pieska! –
powiedziała.
Dla
dzielnego?
Ja wcale nie
byłem dzielny! Ja byłem w rozpaczy! Ja płakałem za wami!
Ale miseczka
pachniała tak pięknie, że nie zdążyłem tego wszystkiego Mamie powiedzieć.
Moja
miseczka pachniała wędzonymi szprotkami…
Mniam!
Mama też
pachniała wędzonymi szprotkami.
Pięknie
pachniała!
A
najważniejsze jest to, że Mama wygoniła Pana-nianię, Panią-nianię i obce Dziecko.
I dobrze. Nie
będą mi już więcej chować mojej Rodziny!
Z resztą,
teraz to ja ich już przypilnuję!
Idą do
łazienki – ja z nimi.
Idą na
balkon – ja z nimi.
Mam tylko
problem, kiedy każdy idzie gdzie indziej, ale wtedy siadam na środku
przedpokoju i już mam wszystkich na oku.
Więcej mi
nie znikną!
Moja Rodzina też chyba się za mną
stęskniła, bo strasznie dużo razy mnie przytulali, nawet Żabolka mnie przytulała,
a potem powiedzieli, że pojedziemy do Dziadka.
No jak biedny pies może sobie poradzić z taka niesforną rodziną, no jak?!
OdpowiedzUsuńNic nie mam na nasze usprawiedliwienie !! ;o)
UsuńHm...wiesz co? Coś w tym jest. Przed laty, gdy wyjeżdżaliśmy, nie było innej rady, tylko zawieźć naszego psa do mojej mamy. Biedaczysko też nic nie chciał jeść. Wszystkie psy reagują tak samo....
OdpowiedzUsuńMiłego dnia, Gordyjko :)
Ich Świat z dnia na dzień się rozpada, trudno o apetyt...;o)
UsuńJa też "stosuję" dietę gigant jak mi się "zatrzęsie" ziemia...;o)
I ja tęskniłem czytając.
OdpowiedzUsuńBo Ty masz dobre serducho !! ;o)
UsuńAle jaki piękny finał!
UsuńPowroty zawsze są piękne...;o)
UsuńNo taką małą psiunię zostawić i jechać sobie na wakacje.... fuj!
OdpowiedzUsuńDo dzisiaj się za to wstydzimy !! ;o)
UsuńPrzypomniało mi się, jak to rodzinnie wychodziło się z naszym Morusem na spacer :) O tym ważnym fakcie wiedziała cała kamienica, ba i ta obok pewnie też. Psiura gnała z nami na dół z 3 piętra tak pyszcząc aże ją roznosiło. A potem pilnowała cały czas aby się stado nie rozbiegło. Jak dochodziliśmy do parku to robiliśmy jaj głupi kawał, bo rozdzielaliśmy się i szliśmy po dwóch stronach sporawej łączki i psiur ganiał od jednej grupy do drugiej, coby mieć nas wszystkich na oku ;)
OdpowiedzUsuńRobiliśmy Cezaremu tak samo...;o)
UsuńDobrze,że dobrze się skończyło w tym opowiadaniu i Rodzina wróciła :-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :-)
Bo to była wyjątkowo zdyscyplinowana Rodzinka...;o)
UsuńŻal,tęsknota i nieprawdopodobna radość to w psiej duszy najpiękniejsza część i taka rozbrajająca....:o) U nich wszystko jest na sto procent!....o) Ci co tez są na sto procent (np autorka) lepiej rozumieją psiaki i inne stworzenia prostomyślące......:o)
OdpowiedzUsuńChyba przeceniasz moją prostolinijność...;o)
UsuńA wiesz, że świat widziany oczyma psa jest bardzo podobny do odczuwania ludzkiego.
OdpowiedzUsuńŚwietna notka o psim uczuciach.
Serdeczności.
Wiem tylko, że czasem miałam wrażenie, że za moment Cezary przemówi...;o) Dzięki ;o)
UsuńNie wyprzesz się teraz!!!!
OdpowiedzUsuńByłaś w poprzednim życiu śliczną psineczką - i już!!!!
Nie protestuj!!!
:-)
No to nie protestuję...;o)
Usuń