środa, 11 stycznia 2017

Psie opowieści: Wakacje z nianiami...


     Moje pierwsze wakacje wcale mi się nie spodobały. 
     Mama i Tata powiedzieli, że wyjazd nad morze, to nie jest rzecz odpowiednia dla szczeniaczka.
Fakt!

Ale nie pomyślałem, że moja Rodzina pojedzie nad to morze bez psa!
     Jak można zostawić pieska samego w domu?
Może nie do końca samego…
     Moja Rodzina się spakowała i pojechała nad morze, a ja zostałem w domu z nianiami. 
     Był Pan-niania, Pani-niania i Dziecko, ale dziecko nie było nianią, tylko takim całkiem malutkim dzidziusiem, który tylko leży i płacze. 
     Pan-niania miał wychodzić ze mną na spacerki, a Pani-niania miała mnie karmić, ja miałem być grzeczny.
Ale czy taki mały piesek jak ja, może być tak długo grzeczny?
     Już na drugi dzień zacząłem strasznie tęsknić za moją Rodziną, nie mogłem jeść, nie mogłem spać. Leżałem w przedpokoju z nosem przy drzwiach i płakałem. 
     Pan-niania to nawet chciał grać ze mną w piłeczkę, ale mu odebrałem i schowałem pod kanapą. To jest moja piłeczka. Moja, Misia i Taty.
Nie będzie nią grał jakiś Pan-niania!
     Pani-niania też była miła. W miseczkach zawsze była świeża woda i smakowite kąski, ale mnie wcale nie chciało się jeść, ani pić.
A jeśli moja Rodzina już do mnie nie wróci?

Jeśli już na zawsze będę musiał mieszkać z Panem-nianią i Panią-nianią? I z Dzieckiem, które nie umie się bawić i pachnie mlekiem?
     To byłoby straszne!
A może oddadzą mnie Panu Właścicielowi i znowu zamieszkam z buldogiem Bossem?
     Z każdym dniem byłem coraz słabszy i coraz smutniejszy. 
     Moja tęsknota była już tak ogromna, że wielki brodacz monachijski był przy niej jak szczeniaczek, nawet wątróbka nie smakowała mi wcale. 
     W nocy płakałem, ale Mama nie przychodziła mnie uspokoić, a Pan-niania krzyczał na mnie, że obudzę Dziecko.
To nie jest moje Dziecko!

Moje Dzieci gdzieś się zapodziały i nie mogę ich znaleźć!

I wtedy płakałem jeszcze głośniej…

Moje Dzieci to Żabolka i Miś!

Oddajcie moje Dzieci!

I oddali…
     Moja Rodzina wróciła niespodziewanie i wszyscy pachnieli spacerem.
Piękny był ten zapach!
     Tak bardzo się ucieszyłem, kiedy zobaczyłem ich przez szparę na balkonie, że wziąłem wielki rozpęd i ziuuut(!), chciałem skoczyć, ale Pani-niania złapała mnie w ostatniej chwili za ogonek.
Dobrze, że mi Mama nie pozwoliła tego ogonka obciąć!

A potem to już było wielkie przytulanie i wielkie cieszenie. Nawet się z tej wielkiej radości posiusiałem.

Ale nikt się na mnie nie gniewał…

I wtedy Mama wyciągnęła jakiś woreczek i wsypała zawartość do mojej miseczki.

     - To dla bardzo dzielnego pieska! – powiedziała.

Dla dzielnego?

Ja wcale nie byłem dzielny! Ja byłem w rozpaczy! Ja płakałem za wami!

     Ale miseczka pachniała tak pięknie, że nie zdążyłem tego wszystkiego Mamie powiedzieć.

Moja miseczka pachniała wędzonymi szprotkami…

Mniam!

Mama też pachniała wędzonymi szprotkami.

Pięknie pachniała!

     A najważniejsze jest to, że Mama wygoniła Pana-nianię, Panią-nianię i obce Dziecko.

I dobrze. Nie będą mi już więcej chować mojej Rodziny!

Z resztą, teraz to ja ich już przypilnuję!

Idą do łazienki – ja z nimi.

Idą na balkon – ja z nimi.

Mam tylko problem, kiedy każdy idzie gdzie indziej, ale wtedy siadam na środku przedpokoju i już mam wszystkich na oku.

Więcej mi nie znikną!

     Moja Rodzina też chyba się za mną stęskniła, bo strasznie dużo razy mnie przytulali, nawet Żabolka mnie przytulała, a potem powiedzieli, że pojedziemy do Dziadka.

20 komentarzy:

  1. No jak biedny pies może sobie poradzić z taka niesforną rodziną, no jak?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm...wiesz co? Coś w tym jest. Przed laty, gdy wyjeżdżaliśmy, nie było innej rady, tylko zawieźć naszego psa do mojej mamy. Biedaczysko też nic nie chciał jeść. Wszystkie psy reagują tak samo....

    Miłego dnia, Gordyjko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich Świat z dnia na dzień się rozpada, trudno o apetyt...;o)
      Ja też "stosuję" dietę gigant jak mi się "zatrzęsie" ziemia...;o)

      Usuń
  3. No taką małą psiunię zostawić i jechać sobie na wakacje.... fuj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypomniało mi się, jak to rodzinnie wychodziło się z naszym Morusem na spacer :) O tym ważnym fakcie wiedziała cała kamienica, ba i ta obok pewnie też. Psiura gnała z nami na dół z 3 piętra tak pyszcząc aże ją roznosiło. A potem pilnowała cały czas aby się stado nie rozbiegło. Jak dochodziliśmy do parku to robiliśmy jaj głupi kawał, bo rozdzielaliśmy się i szliśmy po dwóch stronach sporawej łączki i psiur ganiał od jednej grupy do drugiej, coby mieć nas wszystkich na oku ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze,że dobrze się skończyło w tym opowiadaniu i Rodzina wróciła :-)))
    Pozdrawiam cieplutko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to była wyjątkowo zdyscyplinowana Rodzinka...;o)

      Usuń
  6. Żal,tęsknota i nieprawdopodobna radość to w psiej duszy najpiękniejsza część i taka rozbrajająca....:o) U nich wszystko jest na sto procent!....o) Ci co tez są na sto procent (np autorka) lepiej rozumieją psiaki i inne stworzenia prostomyślące......:o)

    OdpowiedzUsuń
  7. A wiesz, że świat widziany oczyma psa jest bardzo podobny do odczuwania ludzkiego.
    Świetna notka o psim uczuciach.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem tylko, że czasem miałam wrażenie, że za moment Cezary przemówi...;o) Dzięki ;o)

      Usuń
  8. Nie wyprzesz się teraz!!!!
    Byłaś w poprzednim życiu śliczną psineczką - i już!!!!
    Nie protestuj!!!
    :-)

    OdpowiedzUsuń