Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

piątek, 1 maja 2015

Takie sobie sprawozdanko...

     Kwiecień był bardzo gorący...Nie to, żeby Matka Natura jakoś specjalnie nas dopieszczała temperaturami, ale nam się po prostu robota w rękach paliła...
Dobrze, że nikt nie zadzwonił na 112...
     W każdym razie kwiecień zamykamy na wielkim ogrodowym plusie...
     Gnaliśmy na Wrzosowisko 11 razy, pokonaliśmy więc 2200 kilometrów, co daje nam wynik prawie równie imponujący jak wycieczka do Szwajcarii...
Wypiliśmy prawie 21 litrów herbaty i ponad 8 litrów kawy, a do tego zjedliśmy całą furę kanapek...No cóż...Na Wrzosowisku dieta kanapkowa jest jedynie słuszną...
Z dzieł wiekopojmnych :
     - Posadziliśmy trzydzieści dwa krzewy, z których tylko pięć okazuje nam opór skuteczny i jeszcze nie wypuściło nawet listeczka, ale prymusi już osypali się kwieciem, więc w perspektywie mamy degustację owocków...
Najbardziej rozczula nas porzeczka, która ledwie z ziemi wystaje (ma 15 cm), ale już zapowiada nam smakowite kisteczki...
     - Posadziliśmy 250 sztuk ziemniaków...Ciekawe czy jeszcze Ktoś sadzi ziemniaki na sztuki ??
Wyczyn ten klasyfikujemy w kategorii "ekstremalne", bo była to nasza ziemniaczana prapremiera, i wcale nas nie zdziwi jeśli ziemniaczki do pieczenia kupować będziemy w Markecie...Chociaż teoretycznie nie zaniedbaliśmy niczego...
     - Posadziliśmy 150 sztuk truskawek, w dwóch gatunkach i 30 sztuk poziomki...Tu premiery nie było, bo już kiedyś miałam zaszczyt dokonywać podobnego dzieła...Co prawda było to wieki temu i pod czujnym okiem prawdziwej Specjalistki, ale prapremiery zaliczyć nie mogę...
     - Posialiśmy 140 m2 warzywek, i tutaj ostatnie słowo jeszcze nie padło, bo kilka torebeczek czeka w kolejce...
     - W międzyczasie pielimy, wycinamy i podlewamy...
Ot, takie urozmaicenia...
Aaaaa...
     No i oczywiście postawiliśmy domek narzędziowy, zwany "Orzeszkiem" lub "Chatką Puchatka"..


Czasem odpoczywamy...
Tyle, że tego odpoczywania jest co kot napłakał...


A że zaprzyjaźniony kot nie płacze, tylko goni ogon...


Więc i wytchnienia mamy niewiele...
No chyba, że taka malusia chwilka...


Ja pilnuje leżaków, a mnie pilnuje Filip...
Z resztą...Filip uwielbia mnie pilnować...


Chociaż pilnowanie Pana N. wychodzi mu też całkiem nieźle...
     I co jeszcze ??
Jak zawsze jesteśmy w opozycji do Narodu...
Wszyscy wybywają w plener na majowy odpoczynek, a my odpoczywamy w domciu...
Ufff...

14 komentarzy:

  1. I przez to korzystamy z pięknego sprawozdania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po północy Panie Janie
      zakończyłeś świętowanie ??

      Najlepszego Ludwiczku !! ;o)

      Usuń
    2. Przed snem byłem ciekaw
      i nie chciałem zwlekać.

      Usuń
    3. Waszmości,
      zawsze miło gościć...;o)

      Usuń
    4. Jeszcze lepiej mi się składa,
      kiedy mogę odpowiadać!

      Usuń
    5. A ja niczym kania dżdżu,
      czekam na odpowiedź tu...;o)

      Usuń
  2. ja tam chceeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeę.....

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja w domu, (już prawie dwóch), mam tyle roboty, że ręce mdleją..... Ale u mnie też zaczyna widać rezultaty :0 Oj, odpoczęło by się w jakiejś naturze, ale jeszcze nie czas.... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ się zmęczyłam czytając ten ogrom prac... Chyba muszę się położyć..:))
    Podziwiam, ale nie zazdroszczę. Już teraz życzę smacznego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ho,ho,ho ,zaprawdę więc , kwiecień był pracowity :)

    OdpowiedzUsuń