- Mógłbym Cię dzisiaj zaprosić na jakąś obiadokolację... - stwierdził wczoraj Pan N.
- Mógłbyś... - stwierdziłam z uśmiechem...
Przecież nie muszę się tak od razu przyznawać, że zamierzałam zrobić to samo...
- I pomyśleć, że to już tyle czasu...- nostalgicznie coś w duszy zadrgało...
- A my ciągle mamy po dwadzieścia lat... - przerwał moje nostalgiczne drgawki Ślubny...
No cóż...Dusza się przecież nie starzeje...
Wieczorkiem wybyliśmy do naszej ulubionej Knajpki...
To takie "półświętowanie"...
Prawdziwe będzie za tydzień...
To będzie takie świętowanie "po naszemu"...
A dzisiaj w ramach tygodniowych obchodów rocznicy pozostawiam Wam coś bardzo pozytywnego...
Tak można z czegoś codziennego, szarego i nijakiego zrobić coś miłego dla duszyczki...I takiej właśnie codziennej radości, nam i Wam życzę nieustannie...:o)
Zgadza się, to, jaki bedzie dzień, zwykły czy świąteczny, zalezy od nas amych. Aż tydzień świętowania?! No, no, mocni jesteście :-)
OdpowiedzUsuńFajne instrumenty na filmiku, do czego może służyc pudełko po margarynie ;-)
notaria
My po prostu sprytni byliśmy składając ślubowanie...;o)
UsuńZakładamy orkiestrę ?? :o)
Taa gordyjko, jakie to proste prawda :) wszystkiego najlepszego ciągle młodym i kochającym się :)
OdpowiedzUsuńPodobno najtrudniej przeżyć pierwszych pięćdziesiąt lat...Potem już jest z górki...;o)
UsuńJa takie rozmowy lubię.
OdpowiedzUsuńDwadzieścia chyba po... ślubie?
LW
Nie będzie unikiem...
OdpowiedzUsuńDwadzieścia z "haczykiem"...;o)