Chłonęłam...Chłonęłam...Chłonęłam...
Tak bardzo chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów, detali, dźwięków, zapachów...
Nawet krople ściekającego z włosów deszczu wydawały mi się istotne...
- Napasłaś oczki...?? - zapytał Pan N. kończąc robienie panoramy Smreczyńskiego Stawu...
- Nie da się...- wymruczałam...- ale czas wracać...
Jeszcze raz spojrzałam przez ramię i uśmiechnęłam się smutno...
Nie lubię takich pożegnań...
Trasa w dół zbocza była dużo łatwiejsza, chociaż śliska ścieżka wymagała uwagi...
- Popatrz ile tu bąków... - przerwał milczenie Pan N. - jakby nas zaatakowały, to wolno się nam bronić czy mamy czekać na pożarcie ??
- One tu rządzą... - odpowiedziałam ze śmiechem...- ale zawsze możesz puścić bąka...
Humorki nam dopisywały...
- O właśnie !! Obiecałaś mi Wysranki !! - dopominał się Ślubny...
- Przecież przechodziliśmy przez Wysranki w drodze do Jaskini... - odpowiedziałam...
- Przechodziliśmy ?? I ja nic o tym nie wiem ?? Lipa a nie Przewodnik !! - skrytykował mnie Pan N.
- Możemy wrócić... - zaproponowałam zaśmiewając się w głos...
- Wysranki mi zmarnowałaś... - z udawanym żalem wyznał Ślubny i człapaliśmy sobie do trasy na dnie Doliny...
A tam czekały na nas nowe widoki...
Potok śpiewał swoją dźwięczną piosenkę i zachwycał wzorami koronek, jakich ludzka wyobraźnia by nie ogarnęła...
A my jak dzieci we mgle zachłystywaliśmy się to nurtem potoku, to malowniczymi skałami...
I z niecierpliwością czekaliśmy na jedną skałkę...
Mam słabość to tych ptaków, że o Bogini której są symbolem nie wspomnę...
Tatry były dla nas łaskawe i zza kolejnego zakrętu ukazała się ona...
Sowa...
Skała, którą znają chyba wszyscy Wędrowcy tych szlaków...
Nawet nie wiedziałam, że Matka Natura ma podobne upodobania...
Nie tylko tą tajemnicą podzielili się z nami górscy Bogowie...
Idąc szlakiem Doliny Kościeliskiej można napotkać wiele tajemniczych potoczków zasilających Potok Kościeliski...
Wypływają ze skał, albo biją bezpośrednio z ziemi...
Przy podejściu do Jaskini Mroźniej jest nawet źródło, które zasila trzy potoczki, a każdy z nich płynie w innym kierunku...
To właśnie tajemnica Tatr Zachodnich...
I tajemnica dlaczego w tej części Tatr istnieje tylko jeden Staw...
Budowa geologiczna powoduje, iż woda drąży miękkie wapienne skały...
Rwące potoczki pokazują swoją moc...
I tak w zachwytach ogromnych...
nad cudami Matki Natury i bardzo rozsądnymi poczynaniami Władz TPN...
snuliśmy plany na kolejne wyprawy...
a Tatry żegnały się z nami na swój sposób...
Drażniąc...Kusząc...Zachęcając...
Ech , samo piękno :-)
OdpowiedzUsuńMuszę sobie zorganizować jakąś prywatną wycieczkę , nawet taką skromną, w odpowiednim towarzystwie...
Towarzystwo jest najważniejsze...:o)
UsuńWysranki to coś takiego jak pisanki???
OdpowiedzUsuńnotaria
Jesteś blisko...;o)To taka odnoga Doliny Kościeliskiej...zalesiony, górski żleb...:o)
Usuńładny jak pisanki...:o)
Dziękuję bardzo,
OdpowiedzUsuńbo mnie już chyba
nie będzie stać
na takie wędrowanie,
nawet w ładną pogodę.
Też dzisiaj trochę pochodziłem,
to byłyby 48 urodziny
mojego chłopca.
Pozdrawiam
LAW
Trudniej wędrować z płaczącą duszą,
Usuńniż z plecakiem...
Piękne widoki, nic dziwnego, że pożegnanie Tatr zrobiło się wyjątkowo smutne.....
OdpowiedzUsuń