środa, 29 maja 2013

O nierównej walce z bąkami, zmarnowanych Wysrankach i zdradzonych tajemnicach...czyli kolejna odsłona Zachodnich Tatr...

     Chłonęłam...Chłonęłam...Chłonęłam...
     Tak bardzo chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów, detali, dźwięków, zapachów...
Nawet krople ściekającego z włosów deszczu wydawały mi się istotne...
     - Napasłaś oczki...?? - zapytał Pan N. kończąc robienie panoramy Smreczyńskiego Stawu...
     - Nie da się...- wymruczałam...- ale czas wracać...
     Jeszcze raz spojrzałam przez ramię i uśmiechnęłam się smutno...
     Nie lubię takich pożegnań...
     Trasa w dół zbocza była dużo łatwiejsza, chociaż śliska ścieżka wymagała uwagi...
     - Popatrz ile tu bąków... - przerwał milczenie Pan N. - jakby nas zaatakowały, to wolno się nam bronić czy mamy czekać na pożarcie ??
     - One tu rządzą... - odpowiedziałam ze śmiechem...- ale zawsze możesz puścić bąka...
Humorki nam dopisywały...
     - O właśnie !! Obiecałaś mi Wysranki !! - dopominał się Ślubny...
     - Przecież przechodziliśmy przez Wysranki w drodze do Jaskini... - odpowiedziałam...
     - Przechodziliśmy ?? I ja nic o tym nie wiem ?? Lipa a nie Przewodnik !! - skrytykował mnie Pan N.
     - Możemy wrócić... - zaproponowałam zaśmiewając się w głos...
     - Wysranki mi zmarnowałaś... - z udawanym żalem wyznał Ślubny i człapaliśmy sobie do trasy na dnie Doliny...
A tam czekały na nas nowe widoki...






     Potok śpiewał swoją dźwięczną piosenkę i zachwycał wzorami koronek, jakich ludzka wyobraźnia by nie ogarnęła...


      A my jak dzieci we mgle zachłystywaliśmy się to nurtem potoku, to malowniczymi skałami...





     I z niecierpliwością czekaliśmy na jedną skałkę...
     Mam słabość to tych ptaków, że o Bogini której są symbolem nie wspomnę...


     Tatry były dla nas łaskawe i zza kolejnego zakrętu ukazała się ona...
Sowa...
Skała, którą znają chyba wszyscy Wędrowcy tych szlaków...
Nawet nie wiedziałam, że Matka Natura ma podobne upodobania...
     Nie tylko tą tajemnicą podzielili się z nami górscy Bogowie...


     Idąc szlakiem Doliny Kościeliskiej można napotkać wiele tajemniczych potoczków zasilających Potok Kościeliski...
Wypływają ze skał, albo biją bezpośrednio z ziemi...
Przy podejściu do Jaskini Mroźniej jest nawet źródło, które zasila trzy potoczki, a każdy z nich płynie w innym kierunku...
To właśnie tajemnica Tatr Zachodnich...
I tajemnica dlaczego w tej części Tatr istnieje tylko jeden Staw...
Budowa geologiczna powoduje, iż woda drąży miękkie wapienne skały...
Rwące potoczki pokazują swoją moc...


I tak w zachwytach ogromnych...


nad cudami Matki Natury i bardzo rozsądnymi poczynaniami Władz TPN...


snuliśmy plany na kolejne wyprawy...


a Tatry żegnały się z nami na swój sposób...
Drażniąc...Kusząc...Zachęcając...

 




7 komentarzy:

  1. Ech , samo piękno :-)
    Muszę sobie zorganizować jakąś prywatną wycieczkę , nawet taką skromną, w odpowiednim towarzystwie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wysranki to coś takiego jak pisanki???

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś blisko...;o)To taka odnoga Doliny Kościeliskiej...zalesiony, górski żleb...:o)
      ładny jak pisanki...:o)

      Usuń
  3. Jantoni341.bloog.pl30 maja 2013 01:45

    Dziękuję bardzo,
    bo mnie już chyba
    nie będzie stać
    na takie wędrowanie,
    nawet w ładną pogodę.
    Też dzisiaj trochę pochodziłem,
    to byłyby 48 urodziny
    mojego chłopca.
    Pozdrawiam
    LAW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudniej wędrować z płaczącą duszą,
      niż z plecakiem...

      Usuń
  4. Piękne widoki, nic dziwnego, że pożegnanie Tatr zrobiło się wyjątkowo smutne.....

    OdpowiedzUsuń