Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

środa, 15 sierpnia 2012

Miłość przetopiona na smalec...

     Było to dawno temu...W czasach kiedy Pielgrzymka na Jasną Górę była oznaką "wypaczenia", a udział w niej odnotowywany był w "bardzo ważnych aktach"...W czasach kiedy temat "Cudu nad Wisłą" był tematem tabu, a Marszałek Piłsudski był przedstawiany jako wróg Narodu nr 1...W czasach kiedy nasze Wojsko świętowało swój dzień w rocznicę bitwy pod Lenino...
15 sierpnia w Parafii "mojego dzieciństwa" był świętowany "odpust"...
Jakoś tak genetycznie zakodowałam, że jest to dzień szczególny...
Tym razem chcę Wam jednak opowiedzieć o rzeczy bardziej przyziemnej...
Przyziemnej, ale właśnie związanej z ową datą...
     Opowiadałam Wam kiedyś (u "starej" Gordyjki) o prezencie przedślubnym jaki sprawił mi Pan N., ale że nie wszyscy ten tekst znają, więc pobieżnie go powtórzę...
     Pan N. przed naszymi zaślubinami został delegowany przez nasze Mamy na targowisko, celem nabycia drobiu mającego stanowić karmę dla weselnych Gości...
Misja to była trudna...
Pewnie, gdyby moja Mamciaś mogła przewidzieć efekty owej misji to by wolała podać Gościom suchary...
     Pan N.  niestety z misji się nie wywiązał, bo drobiu na targu nie było, ale z pustymi rękami nie wrócił...
Wrócił z Pimpusiem...Ślepym jeszcze szczeniaczkiem, który miał być spełnieniem marzeń jego przyszłej żony, czyli mnie...
Moja radość była wprost proporcjonalna do niezadowolenia Rodziców, a Pan N. podpadł Teściowej zanim Ją miał...
     Czym charakteryzował się Pimpuś, że pamiętam tego czworonoga przez dwadzieścia sześć lat ??
     Pimpuś był najbardziej skundlonym kundlem wśród kundli...
     Miał wygląd kundla, charakter kundla i naturę kundla...
     Jeśli dodacie do tego fakt, iż jego proces wychowawczy przypadł akurat w czasie kiedy we mnie wybuchły instynkty macierzyńskie spowodowane ciążą, to obraz Pimpka będzie prawie pełny...
     Pimpuś jadł kapustę kiszoną, pił mleko ze szklanki, sypiał przy moim brzuchu oczywiście na łóżku, i był rozpuszczony jak tak zwany "dziadowski bicz"...
     Czy był głupi ??
W życiu...
     To było tak mądre psisko, że czasem miałam wrażenie, że za moment usłyszę jego miękkie słowa...
     "Kocham Cię Mała"...
     Pimpek umiał bezceremonialnie okazać, że w moim związku małżeńskim zajmuje miejsce dużo ważniejsze niż prawowity Małżonek, umiał okazać swoją dezaprobatę mszcząc się za wyrządzone krzywdy (kiedy rodzinnie poszliśmy do kina na film karate urządził nam w domu prawdziwy "Klasztor Shaolin" blokując drzwi wejściowe i "siekając" trzydzieści jednorazowych pieluch oczekujących na Użytkownika), umiał znikać niczym Fantomas na swoje psie włóczęgi i łajdactwa, no i przede wszystkim umiał zawsze znaleźć drogę do domu...
Z racji tych ostatnich umiejętności był psiakiem znanym w kilku Dzielnicach...
     Acha !!
     Pimpek miał jeszcze jedną umiejętność totalnie "nie psią", Pimpek przez ulicę przechodził po pasach rozglądając się zawsze uważnie (tą zdolnością wzbudzał prawdziwy podziw nawet u Milicji)...
     Kiedy urodził się "Młody" Pimpek zmienił się dosłownie z dnia na dzień...
     Po pierwszym szoku, kiedy to wlazł pod łóżeczko i spoglądał na nas bardzo zagubiony, Pimpek przeszedł do kontrataku...
     Kiedy Młody zaczynał płakać, Pimpek zaczynał wyć i szczekać...Wynikiem tego Młody lądował w moich ramionach, a Pimpek na kolanach...
Zaintrygowany procesem karmienia (z butelki) przestał jeść i pić oczekując resztek po Młodym...
Zostawiony na warcie przy łóżeczku był lepszy niż czujnik ruchu, bo wiedziałam o każdej zmianie pozycji Dziecka...
Pimpek bezapelacyjnie i bez żadnej ingerencji z naszej strony przeniósł wszystkie swoje uczucia na Młodego...
     Czasy to nie były miłe, całe dnie spędzało się w kolejkach "za wszystkim", a że reszta Rodzinki pracowała zawodowo, więc zaopatrzenie domu spadło na mnie, na Młodego, no i oczywiście na Pimpka...
Każde zakupy były jak ekspedycja...
Jednego mogłam być na owej ekspedycji pewna pozostawiając Dziecko w wózku przed sklepem...Młody był bezpieczny...
Nikt obcy nie mógł się nawet zbliżyć do wózka...Kiedy Młody zaczynał płakać, Pimpek tak zmyślnie skakał do wózka, że ten delikatnie się kołysał...Kiedy potrzebna była moja pomoc Pimpek wył niczym syrena alarmowa...
     Pimpek kochał Młodego ogromnie, a Młody rósł w tej miłości i zaczęliśmy się obawiać, że pierwszym Jego słowem nie będzie ani "mama", ani "tata", ale właśnie "Pimpek"... 
     To do Pimpka młody "siadł", to pies nauczył Młodego "raczkować" (co prawda Młody raczkował tyłem, ale kierunki marszu zawsze mieli jednakowe), no i czego się można spodziewać, Młody miał pierwszeństwo do psiej miski...
Nie przerażajcie się !!
Nie karmiłam Pierworodnego "psią karmą"...
Młody jadał po prostu z dużo większym apetytem ze swojej miseczki ustawionej na miejscu "psiej miski"...I bardzo szybko się usamodzielnił w tym temacie...
Kiedy Jego rówieśnicy "pluli" wmuszanymi zupkami, Młody karmił łyżeczką nie tylko siebie, ale i psa...Co prawda ilość łyżeczek potrzebnych do tej czynności była ogromna ( trzeba było wymienić po każdym "psim lizaniu), ale ten obraz był piękny...
     Skoro wszystko było takie piękne to dlaczego dzisiejszy dzień jest taki szczególny ??
     Dlatego, że dwadzieścia sześć lat temu, właśnie 15-tego sierpnia wyszliśmy na spacer i nigdy więcej już Pimpka nie zobaczyłam...
Zniknął jak Fantomas...
Ruszył na te swoje psie podboje i ślad po nim zaginął...
     Młody przeżył to strasznie...
     Były i wywieszane ogłoszenia...Było poszukiwanie w terenie...Było zgłoszenie do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i w schroniskach...Były ogłoszenia w prasie...
Było zrywanie się po nocach z przeświadczeniem, że słyszy się w oddali znajome szczekanie...
     Po kilku tygodniach beznadziejnych poszukiwać w końcu trafiliśmy na ślad...
     Pimpek, kiedy był już zbyt zmęczony często szukał pomocy u Znajomych lub Rodziny...Jeden z Braci mojej Mamy znalazł w pojemniku na śmieci obrożę Pimpka z przyklejonym do niej adresem...
     Wiadomość ta wbiła się we mnie ogromną zadrą...
     Pimpek został zabity dla psiego smalcu...   
   

10 komentarzy:

  1. Taki wyjątkowy pies :-((
    Ludzie mają namieszane w głowach...
    Zdenerwowałam się...

    OdpowiedzUsuń
  2. To co dla nas było miłością, dla kogoś było drobną sumą na "jabcoka"...

    OdpowiedzUsuń
  3. jantoni341.bloog.pl15 sierpnia 2012 19:41

    Nie ma to psia przyjaźń.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby jeszcze te zwierzaki miały w Ludziach Przyjaciół...

      Usuń
  4. jantoni341.bloog.pl15 sierpnia 2012 23:45

    Miało być tak:
    nie ma to jak...
    LW

    OdpowiedzUsuń
  5. chciałoby się zawyć o k.... ale nie uchodzi, mój stary średni pudel mając 17 lat wyszedł do pobliskiego lasu i tam zdechł, szukałam go miesiac ale w końcu znalazłam i zakopałam
    j

    OdpowiedzUsuń
  6. Już kończyłam czytanie, kiedy zadzwonił jakiś ankieter. Oj dostało mu się za to że przeszkodził i za Pimpka też!
    Niby tyle wiem, a wciąż dziwi mnie okrucieństwo ludzi...
    Pozdrawiam Gordyjko:)
    Ps. Pozdrawiam również Panią B z wpisu Herosi są wśród nas:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okrucieństwo nie ma granic...

      Pozdrowienia przekażę...;o)

      Usuń
  7. Nie dziwię się, że data pamiętna taka...pięknie się czytało Twoją o Pimpku opowieść. Jeśli istnieje psie niebo - z pewnością tam trafił

    Ps. a moim pierwszym słowem było "kaczka". Nie przypominam sobie, by moi rodzice takowe hodowali :)

    OdpowiedzUsuń