- A co ?? Stało się coś ?? - zapytałam, bo nijak ogarnąć nie mogłam, czemu moje lico ma świecić jakimś traumatycznym wyrazem...
- Jak co !! - prawie wykrzyknęła Znajoma... - syndrom opuszczonego gniazda... - wyjaśniła...
Wyjawieniu owej tajemnicy towarzyszyła salwa mojego śmiechu...
- Orzesz...Ty... - wydusiłam łapiąc oddech między napadami "głupawki"... - aleś wymyśliła...
- No co !! Syndrom jest ?? Jest !! To musowo, żebyś była kolejną "ofiarą"... - kontynuowała temat Znajoma, bardzo poważnym tonem...
- Ja wyrodna matka jestem... - próbowałam się wyłgać z tematu...
- Wyrodna nie wyrodna, syndrom mieć musisz... - autorytatywnie obwieściła Znajoma...
Hmmm...
- To może mam i nic o tym nie wiem ?? - łagodziłam...
Znajoma spojrzała na mnie z nadzieją...
- Posprzątałaś już całą chałupę ?? - rozpoczęła dochodzenie...
- Nie bardzo...jakoś na porządki natchnienia nie mam... - wyznałam...
- To może ciasta pieczesz ?? - próbowała...
- Deser na tą niedzielę zrobiłam...Liczy się ?? - wyliczałam...
- Nie...Jeden deser to lipa...Może z obiadkami do Młodych jeździsz ?? - Znajoma spojrzała z lisim błyskiem w oku...
- Zdurniałaś ?? A po kiego mam się Im po chałupie plątać ?? - zaczynałam czuć się niepewnie...
- To może dzwonisz codziennie po nowiny ?? - próbowała Znajoma z innej beczki...
- Nie dzwonię... - było mi coraz bardziej "niewyraźnie"...
W oczach Znajomej pojawił się wyrzut...
- To może przeniosłaś swoje uczucia macierzyńskie na Córkę ?? - Znajoma nie odpuszczała...
- A co miałam przenosić...Córcia już od dawna "na swoim"... - dochodzenie zaczęło mnie bawić...
- Hmmm... - widać było, że Znajoma z coraz większym trudem przyswaja moje odpowiedzi...- to może chociaż kłócisz się z Panem N. ??
- A niby o co ?? -tym razem ja rozpoczęłam dochodzenie...
- No nie wiem...o cokolwiek... - widać było, że Znajomej brakuje już inwencji...
- Nie mamy czasu na pierdoły...Po weselu pojechaliśmy na kilka dni w Bieszczady...Potem urządziliśmy w pokoiku sypialnię...A teraz to już standard, dom, praca, dom, praca...
- No to rzeczywiście syndromu nie macie... - wyszeptała ze smutkiem Znajoma... - Dziwolągi jesteście jakieś...
Kiedy zniknęła za winklem z dziwnym wyrazem twarzy przypomniałam sobie nagle...
- Wysłałam do Młodego sms-a, bo poczta do Niego przyszła !!
Mogłam chociaż tym sms-em poprawić Jej humor...
Tylko czy jeden sms można uznać za objaw syndromu opuszczonego gniazda ??
Z czego to wynika:
OdpowiedzUsuńsyndrom samotnika?
Bo zwykle odpręża
dłuższy czas dla... męża.
LW
Będzie mi jak w niebie...
Usuńmam też czas dla siebie...;o)
Czas ten się docenia
Usuńspełniając marzenia.
LW
Większość tych syndromów to wymysły psychologów, żeby mieli klientów na terapię ;-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Prawdę rzekłaś Noti...każdy z nas ma jakieś "odchyły"...tylko, czy wszyscy musimy być "prości"...?? ;o)
UsuńCóż... jeśli wychowało się zagniazdowniki, to bez syndromu trza nauczyć się żyć :)
OdpowiedzUsuń(a wytrzeszcz jakoś mi minął...)
Ufff...bo już czekałam na pozew za szkody prawie moralne...;o)
UsuńNie trać nadziei Gordyjko, może ten syndrom nadejdzie z czasem:))) Na początku jak synalek wyjechał, zaanektowałam jego pokój na sypialnię i cieszyłam się, że nie muszę już cięgiem mięsnych obiadów gotować:) Dopiero po kilku miesiącach nadeszła bolesna tęsknota. Zaraz zresztą minęła, bo synalek w domowe pielesze zawitał. A teraz jakoś się poukładało...
OdpowiedzUsuńNasi Młodzi już tak dawno z domeczku wybyli, że ten syndrom bym musiała mieć co najmniej od kilku lat...;o)
UsuńA dlaczego tego nie widziałam ??
OdpowiedzUsuńA tego to nie wiedzą nawet najstarsi Górale...:o)
Usuń