No to zrobiłam sobie prawdziwe blogowe wagary...:o)
No dobra, nie krzyczcie...
Nic złego się ze mną nie działo, nie porwało mnie żadne UFO, ani też inny latający pojazd...
Wagary jak nic...
A właściwie, to wcale nie wagary, tylko dopadła mnie Jego Wysokość Leniowatość...
Nijak było klepnąć chociaż kilka słówek...
Najpierw pochłonęły mnie przygotowania świąteczne, połączone w okrutny sposób z prawdziwym galimatiasem "reala", a później moja powłoka cielesna zażyczyła sobie po owym maratonie wypocząć kapkę...
A wypoczywać to ja umiem, że hohoho !!
No to z pełnym poświęceniem wypoczywałam zmieniając boki na kanapie i kanapę na fotel...
Echhh...
Kiedy w poniedziałkowy wieczór dotarł do mojej świadomości fakt, że trzeba będzie porzucić zacisze domowe aż wstrząsnął mną dreszcz...
Ło Matko i Córko...
Ależ mi się nie chce...
I wtedy właśnie Pan N. wrócił z popołudniowej zmiany i już na progu padło pytanie...
- No i co ??
Orzesz...(ko)...
Była bym niespełna rozumu gdybym nie skorzystała z takiej propozycji...
- Jedziemy !! W przerwie między drzemkami spakowałam co trzeba...
I ryjki roześmiały się nam radośnie...
Już od wielu lat wiemy, że jak z nas uchodzi para to trzeba zmienić otoczenie...
Niekoniecznie na długo...
Ale trzeba...
Trzeba znaleźć sobie azyl, w którym akumulatorki ładują się najszybciej i w którym dusza śpiewa z zachwytu...
We wtorek więc, zamiast rzucić się w wir obowiązków zawodowych, zapakowaliśmy "Naguska" i ruszyliśmy tam gdzie Matka Natura śpiewa nam najpiękniej...
O żesz Ty.... szczęściara :)
OdpowiedzUsuńZazdraszczaj...:o)
UsuńAle Wam się udało czmychnąć!!!!
OdpowiedzUsuńj
Prawdę rzekłaś Jadwiniu :o)
UsuńTo były siódme
OdpowiedzUsuńjuż moje święta,
jak w Kazimierzu
ja się pałętam.
LW
To tym razem ja zazdraszczam :o)
UsuńHmm blogowe wagary brzmią bardzo kusząco, może i ja sobie takie zrobię:) Rozumiem, żeś wypoczęta, więc żadnych wykrętów więcej nie będzie, prawda?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nie mogę obiecać poprawy...doba jakoś wydłużyć się nie chce, a zegar tyka...;o)
Usuń