Na dobrą sztukę to ja zawsze byłam łasa…Dobry spektakl…Dobry
koncert…Czasem nawet podwórkowy grajek, który zamiast na instrumencie gra
sercem…
Echhh…
Ale tego to ja się nie spodziewałam, ani, ani !!
Wczoraj teatr
przyszedł do mnie i musze przyznać, że spektakl wywołał u mnie sporo emocji, a
przedstawienie było najwyższego lotu…
Siedzę sobie wczoraj w pracy, multum spraw
mi się jakoś skumulowało, więc nosa z papierów nie wyściubiam, nagle otwierają
się drzwi, na progu staje Dziewczyna i spokojnym głosem pytam:
- Czy zastałam Właściciela tej drukarni ?
Hmmm…
Odpowiadam więc grzecznie (bo ja to taka grzeczna
jestem, że strach).
- Przykro mi, ale to nie jest drukarnia…
Panienka wzrokiem toczy po pomieszczeniu i koryguje
zapytanie:
- To czy zastałam Właściciela tego sklepu ?
Oooo…Bystrzutka !!
- Słucham…
I pewnie, gdybym przewidziała co nastąpi to bym tego
„słucham” zaniechała, ale skoro się rzekło, a kobyłka u płotu, to się wycofać
nie wypadało…
Dziewczyna z nagła zmienia wyprostowaną swoją sylwetkę na
postawę „zbity pies”, i nim zdążyłam mrugnąć wybucha niepohamowanym płaczem…
Nie
jakimś tam cichym szlochem !!
Ryknęła niczym ten krokodyl, a łzy kapały niczym
Niagara !!
Okulary, które zdobiły Jej nosek ściągnęła, żeby sobie pewnie szkieł
tym łzotokiem nie pochlapać…
Wśród tych łez Panienka rozpoczyna opowieść…
„Bo ja proszę Pani to sierota jestem, Tata umarł jakiś rok
temu, alkoholik był, Rodzina się Go wyparła, Mamusia tak się z tej zgryzoty
zapadła w sobie, że wylewu dostała i leżała ten rok niczym kłoda, Ciotka nas z
domu wygoniła na mróz, to mieszkałyśmy w wózkowni, Mamusia miała emerytury 531
złoty, ale też się Jej właśnie pomarło. Ciotka zażądała ode mnie zwrotu
łańcuszka i kolczyków co to mi je na chrzcie dała, a kuzynka powiedziała, że ja
qrwiszon jestem (cytuję dosłownie), po Matce to mam, kazała mi na pogrzeb
Mamusi telewizor sprzedać i powiedziała, że na pogrzeb nie pójdzie. Ja pracy
nie mam, to znaczy mam, w banku mi jedna Pani załatwiła, ale mi się ciągle
Kierowniczka czepiała, że brud zostawiam, a ja wcale nie zostawiałam, tylko Ona
wredna suka taka.”
Dziewczyna na chwilkę zamilkła, więc jak gromem rażona
usiłowałam złapać kontakt z rzeczywistością.
Najpierw podałam Jej kawałek papierowego ręcznika, bo się
makabrycznie „rozmazała” pozostawiając na twarzy bure ślady tuszu…
Potem
omiotłam Ją spojrzeniem…
Kurteczka na topie, spodnie „nówka” oryginały, botki
ostatni krzyk mody z wywijanym kożuszkiem, na ramieniu fikuśna torebeczka ze
skórki…
Hmmm…
”Na takie ciuchy to mnie nie stać” – przez myśl mi przemknęło…
Panienka
jak już wspomniałam bystrzutka była, więc moje taksujące spojrzenie w mig
uchwyciła…
- Ciuchy dostałam z PCK… - I nim cokolwiek zdążyłam
odpowiedzieć kontynuowała swoją dramatyczną opowieść krasząc ją co kilka słów
wulgaryzmami rodem z rynsztoka…
Wytrzymałam kilka minut…
- Może daruje sobie Pani tą opowieść i zdradzi mi powód
swoich odwiedzin… - wbiłam się w słowotok…
Dziewczyna wyglądała na zbitą z tropu…
- Niech mi Pani da dziesięć, albo dwadzieścia złotych, albo
najlepiej czterdzieści, chciałam Mamie buty do trumny kupić…
Orzesz (ko)…
Cud boski, że mi półgóralska krew nie wykipiała…
- Słuchaj Dziewczyno, nie dam Ci ani dziesięć, ani
dwadzieścia, ani tym bardziej czterdzieści złotych – patrzyłam Jej prosto w
oczy – nie wierzę w ani jedno słowo, które powiedziałaś!!
I wówczas doceniłam talent niedoceniony, talent, że tak
powiem pierwszej wody, a właściwie „wodolejstwa”…
Panienka wyprostowała się energicznie, łzy w trybie nagłym z
ocząt zniknęły, wsadziła na nos okulary, poprawiła na ramieniu fikuśną torebeczkę
i z uśmiechem na twarzy rzuciła:
- Przepraszam… - i wyszła.
Zaciekawiona ową egzotyczną Osóbką wyjrzałam przez okno…
Szła energiczna, wyprostowana, szybko oddalając się w stronę
Miasta…
Przez chwilę żałowałam, że nie mam żadnego znajomego
Reżysera…toż trafił mi się przez przypadek prawdziwy talent !!
W życiu nie
widziałam, żeby ktoś tak umiał płakać na zawołanie…
Wyróżnienie dostałaś za to, że lubię czytać Twoje wpisy,ot tak to gwoli wyjaśnienia, przeczytałam wszystko, dlatego mój blog wisi na Wordpressie aby mi nikt nie robił takich dowcipów, a wejść i tak mam dużo, a towarzystwo doborowe, pozdrawiam i zyczę
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku!
j
Hahahahah...witaj Jadwiniu :o) dzięki bardzo :o) jak widzisz i ja znalazłam swój "kawałek podłogi"... ;o)
OdpowiedzUsuńOswajam się, tylko nie mam talentu do... szybkiego pisania, a tu trzeba się sprawiać bo tekst ucieka.
OdpowiedzUsuńLW
Ludwiczku...postaram się poprawić najszybciej jak się da ;o)
OdpowiedzUsuńDobre! Allle tupeciara:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Fakt...nieźle mi "pojechała" po układzie nerwowym...;o)
OdpowiedzUsuńMelduję posłusznie, że ustawienia poprawiono :o), jeśli będą jeszcze jakieś "kłopoty" bardzo proszę o donosiki :o)
OdpowiedzUsuńZagoniony /
OdpowiedzUsuńdo imentu /
nie przejawam /
tu talentów. /
LW
A jak widać z powyższego
OdpowiedzUsuńnie mam talentu żadnego.
LW
Pragnę złożyć żarliwe życzenia:
OdpowiedzUsuńszczęścia, zdrowia, wielkiego powodzenia.
Oby troski zginęły w mroku,
podczas nadchodzącego nowego roku,
czyli innymi słowy pysznego szampana
i imprezy do białego rana!
Ludwiczku, u Ciebie talentów miliony
OdpowiedzUsuńdlategoś taki zagoniony ;o)
Eve...i dla Ciebie wszystkiego,
OdpowiedzUsuńno tego...najlepszego ;o)
Gordyjko, odchodzisz z WP? Czy jedziesz symultaną?
OdpowiedzUsuńWszystkiego NAJ w Nowym Roku!
Witanko sylwestrowe Helenko :o) Symultaną jechałam, jak Ty się po obcych landach włóczyłaś ;o) zdążyłaś wrócić akurat na parapetówkę ;o) a czy odetnę całkiem pępowinę od WP...nie mam pojęcia :o]
OdpowiedzUsuń