Nie da się ukryć...Wypadałoby bzykać...;o)
Robimy miód z podbiału, albo z mniszka, co komu w duszy gra...Idealny do jesienno-zimowych herbatek, świetny na infekcje gardła i niezastąpiony przy przeziębieniach...
Kwiaty zbieramy z dala od cywilizacji, czym odleglejsze "chaszczory" tym lepiej...
Ja zbieram "setkami", a właściwie "trzysetkami" bo tak mi akurat wygodnie w związku z posiadanym "idealnym garnkiem"...
Tak wygląda to w mobilnym pojemniku...
Przywożę do domeczku, zalewam każdą "setkę" szklanką wody, doprowadzam do wrzenia i pozostawiam na dobę "do wymoczenia"...
Następnego dnia przecedzam, wyciskam kwiaty i do wywaru dodaję po szklance cukru na "setkę"...
Doprowadzam do wrzenia i pozostawiam na wolnym ogniu przez godzinę (odparowuję), ale jeśli nie jestem pewna konsystencji biorę kilka kropel i wylewam na spodeczek...Po wystygnięciu widać idealnie, czy wyszedł miód, czy słodkie "niewiadomoco"...
Przelewam do słoików, zakręcam i pozostawiam do wystygnięcia...
Gotowe...Bzzz...Bzzz...Bzzz...
Z prac rolno-ogrodniczych popełniłam również gnojówkę z pokrzywy, ale to raczej nie do konsumpcji bezpośredniej...
Zebrałam świeżutkie pokrzywy (wiaderko 7l), zalałam trzema litrami wrzątku (przyspieszam w ten sposób fermentację), przelewam to do kociołka (jak zrobię zdjęcie to zobaczycie), uzupełniam zimną wodą do pełna, ustawiam w słonecznym miejscu i czekam...
Czekam...Czekam...Czekam...
W wolnej chwili odkrywam i mieszam, ale czekam...;o)
Długość oczekiwania uzależniona jest od współpracy z Matką Naturą, czyli od ilości słonecznych dni...Był sezon, że czekałam dziesięć dni...Był sezon, że czekałam sześć tygodni...
Stosuję w proporcjach: 1 litr gnojówki na pięć litrów wody...Truskawki już się doczekać nie mogą...;o)
A co poza tym ??
Kwitną nasze "niemki", czyli śliwki pychotki...
Będzie co robić w sierpniu...;o)
Zakwitają już poziomki...
Skończyły owocować w listopadzie, więc niewiele odpoczęły...
Ostara też już szaleje (truskawka), w tym roku posilona trzydziestoma sadzonkami spod Szczecina...Sengana póki co nieśmiało, ale jak zacznie to będzie jazda bez trzymanki...;o)
I co jeszcze ??
Dziobię...
Dziobię na wielu "frontach", więc może częściej podziobię na blogu ?? Echhh...
Albo doba jest stanowczo zbyt krótka, albo mnie by się przydało jeszcze kilka kończyn...;o)
Kończyny jak kończyny, ale doba dłuższa by się przydała... Ty kobieta światowa jesteś, masz może namiary na dobry i niedrogi nocleg w Kaliszu?
OdpowiedzUsuńTargować się nie będę, ale w pakiecie z czasem poproszę jeszcze o siły...;o) Aleś mnie rozbawiła tą światowością...;o) Niestety, jeszcze mnie w Kaliszu nie widzieli i nie mam żadnej wiedzy o noclegach...:o(
UsuńTy to się sklonować musisz, bo na te wszystkie aktywności to jedna osoba nie wystarczy!
OdpowiedzUsuńKlonowanie odpada, bo owieczka Dolly źle skończyła...;o)
UsuńJa wiem ze Ty jesteś pracowita jak mróweczka ale odrobinę przystopuj.....
OdpowiedzUsuńNie da się !! Bezpiecznik mi się przepalił...;o)
UsuńBez bezpiecznika?!?!?!
UsuńTo grozi poważną awarią!!!
Spinam się na krótko...;o)
UsuńPoziomeczki mniam mniam :)
OdpowiedzUsuńPopieram...;o)
UsuńUwielbiam Twoje ogrodowe wpisy! Nie mówiąc o fotkach! Miód z mniszka to mega inspiracja, dzięki, zapisuję. Serdeczności! :-*
OdpowiedzUsuńTo przed nami kolejne wyzwania...;o)
UsuńGnojówką z pokrzyw podlewam co roku pomidory. A miodek z mniszka robią za mnie pszczoły:)
OdpowiedzUsuńNa pomidory każdy ma swój sposób...;o)
UsuńGordyjko, jesteś pracowita jak niejedna pszczółka. Miodzio z mlecza wyjdzie na pewno bardzo pyszny i zdrowy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeraz to jestem pszczółka pełzająca...;o)
Usuń