Chociaż z reguły nasze miejscówki mają zaplecze kuchenne, nie da się ukryć, że stołujemy się "na mieście"...Zwiedzanie to zwiedzanie, a nie gotowanie...
Dlaczego nie preferujemy "wczasów" ?? Bo nie jadamy "na komendę"...
Dzieciaki budziły się o 6-tej...Pierwsze słowa ?? "Babciu !! Jeść !!" Kto serwuje śniadania kwadrans po 6-tej ??
Drugie śniadanie na pierwszym "pitstopie"...;o)
Dwa dania na obiad ?? Zapomnijcie...Zupka owszem, ale koło 14-tej...Drugie danie trzy godziny później...
Apetyciki zawsze dopisują, więc wykorzystujemy to bez skrupułów...;o)
Pierwszym "trafieniem" była "WIEJSKA CHATA U BEATY"...
Prosty wystrój, miła Obsługa, przyzwoite ceny, smaczne jedzenie...Może dżemu w naleśnikach mogło być odrobinkę mniej, ale na dopieszczanie klientów nie ma co narzekać...A że porcje były spore, więc dostaliśmy prowiant na wynos...
PIEROGARNIA - wybór przypadkowy...
Maleńkie pomieszczenie, wybór spory, Pan z obsługi strasznie smutny, pierogi średnie...Takie na "3+"...
BAR MLECZNY...Biorąc pod uwagę, że jest poza Centrum, istnieje małe prawdopodobieństwo, że traficie tam w kołobrzeskich wędrówkach...I dobrze...
Ceny przystępne...Jedzenie mniej niż średnie...I obsługa...Hmmm...Jak to napisać, żeby nikogo nie urazić...Kolejki nie było...Zamówiliśmy 2*mięso z ziemniakami i 2*kopytka...Pani pomyliła zamówienie i dostaliśmy 2*kopytka z mięsem...Ziemniaczki będą na deser ??Wcześniej beształa "kuchnię", że źle szykuje zamówienie...Czym była tak zajęta ?? Telefonem...A nie była to Młódka, której smartfon w głowie zawrócił...Na wszystko czekało się z niewiadomej przyczyny, bo Pani znikała na zapleczu i docierał tylko głos prowadzonej rozmowy telefonicznej...
RESTAURACJA POLSKA FREDRO...W tym dniu miał być właściwie GRIN BAR, bo zakupiony u nich posiłek "na wynos" był smaczny i w przyzwoitej cenie, ale jest to głównie pizzeria, więc z obiadkami do wyboru (mają dania dnia) jest kiepsko...My potrzebowaliśmy rosołku !!
"Fredro" był po sąsiedzku i miał rosołek...I to jaki !! Princeska wsunęła 2/3 swojej porcji i ogłosiła koniec posiłku...Babcia skończyła tą 1/3 i przysunęła sobie swoją porcję..."Chcesz jeszcze rosołku ??" - zapytała Babcia nierozważnie...Princeska wsunęła kolejne 2/3...Zabrane na wynos "drugie danie" było bardzo smaczne (i ogromnych rozmiarów)...Ceny przyzwoite...Obsługa sympatyczna...
Właściwie, szkoda, że nie znaleźliśmy tej miejscówki tworząc "gastronomiczną listę", bo i my, i oni mieli by korzyść...;o)
DOMEK KATA...(Z polecenia Pana Kierowcy "wypaśnej bryki")...
Urocze ??
Domek Kata na wypasie...;o)
To było "drugie śniadanie", więc trudno mi oceniać poziom gastronomiczny, ale ceny jak na Centrum bardzo przyzwoite...Skupię się na Obsłudze...
Pan Kelner dostaje ode mnie "6" !! A dostać "6" od Babci łatwo nie jest...;o)
Pomijam nienaganne maniery i znajomość obowiązków (trochę się Gordyjka na tym zna), przy składaniu zamówienia Pan zwrócił uwagę, że to może nie być dobry wybór, bo smak jest wytrawny...Bingo !! (Nie były to alkohole)...;o)
Pamiętamy dobrze pewien przybytek na Helu, gdzie pani zaserwowała nam takie wytrawne "paskudztwo"...Zawód Księciunia był ogromny, a Babcia musiała się poświęcić (też nie przepada)...
Mogła powiedzieć ?? Mogła...Ale skomentowała po fakcie (opłaceniu rachunku): "Dzieci to raczej nie lubią"...Echhh...
Tym bardziej podziękowania się Panu Kelnerowi należą...
Ostatni strzał był na "chybił-trafił" bo potrzebowaliśmy zupki i kawy...Nawet nie pamiętam dokładnie nazwy, wiem, że jest za skrzyżowaniem przy Marinie Jachtowej...
Przestronne, ładnie urządzone wnętrza...Miła obsługa...Ceny raczej z górnej półki...Ale zupka była smaczna, i kawa też...Jak na przypadkowy strzał, całkiem nieźle...
Nad Morzem byli i rybki nie jedli ?? - zapytacie...
No cóż...Nad Morzem rybki nie jedli, ale...
Targ Rybny !!
Tuż obok Rybacy rozładowują kutry (co widać po ilości krążących mew), więc krótszej drogi "dostawczej" nie ma...W kilku sklepikach można nabyć rybki świeże, wędzone, przetwory w słoikach, a jeśli ślinka z nagła pocieknie, to i smażona się znajdzie...
Przejazd przez "caluśką Polskę" wyeliminował transport świeżych rybek, na plenerową konsumpcję warunki były kiepskie, ale wędzonych i słoiczkowych nabyliśmy ilości prawie hurtowe...A że posmakowane już były, więc z czystym sumieniem mogę polecić...
Po śledziach, halibucie śladów już nie ma, trewal rozkochał nas w sobie bez pamięci (delicje)...Pan N. studiuje neta, i szuka sprzedaży wysyłkowej...;o)
To samo zauważyłam, wszędzie to żółte lub czerwone logo śmieciówek, no zjeść nie ma co! Pamiętam sprzed paru lat jeszcze moich busikowych podróży do Warszawy, jak po drodze zatrzymywaliśmy się na takim przystanku, gdzie pełno TIRów stało. Teza, że tam dobrze dają jeść, choć ciasno bywało (;-) jak najbardziej się potwierdzała. Do czasu, gdy zbudowali ekspresówkę i bar zniknął. Powstały dwa olbrzymie parkingi wokół burgerów, człowiek głodny odjeżdża :-( I znowu trzeba ze sobą kanapki wozić.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze bym dodała te wszędobylskie kebaby - patrzeć na nie nie mogę i zapachy mnie odstręczają. Nigdy jeszcze tego nie próbowałam i nie zamierzam. Gdzie się podziały polskie pierogi, placki ziemniaczane itp?
Pierogi i placki ?? U Babci...;o)
UsuńPrzy każdej nowej trasie tak jest...Nowa Zakopianka też "zabiła" najlepszy lokal przy trasie...Zatrzymywaliśmy się na pewniaka i nigdy nas nie zawiedli...Teraz ruina stoi...
Kulinaria to na wyjeździe wielki problem, znamy z autopsji, a lokal piękny i drogi nie gwarantuje dobrego jedzenia. Nie ma reguły.
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć nosa lub szczęście...
jotka
Albo hurtem czytać opinie Klientów, analizować i wyciągać wnioski...Można zgłodnieć...;o)
UsuńA mnie się marzy jakaś fotosynteza czy cuś, tak sobie żyć powietrzem, ech...
OdpowiedzUsuńMogłoby mieć jakieś fajne smaki to powietrze ;)
Powietrze bywa kaloryczne, szczególnie w Krakowie...;o)
UsuńŁe tam, na pewno nie bardziej od golonki ;)
UsuńAle dieta golonkowa zdrowa jest !! Stawy przyjmą każdą ilość kalogenu...;o)
UsuńWidzę, że nie tylko ja preferuję jedzenie obiadu na raty. Niestety, podczas obozów sportowych jest to awykonalne, więc trzeba się zmusić i zjeść wszystko na raz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPodczas wszelkich wyjazdów "zorganizowanych" jest to niemożliwe...Trzeba się napychać "po kokardy"...;o)
UsuńNo to jadę latos do Kołobrzegu bo juz wszystko wiem. W razie czego powiem: "A Gordyjka mówiła/pisała ze".....
OdpowiedzUsuńNie zapomnij kanapek na drogę !! ;o)
Usuń