Sezon powolutku stacza się po równi pochyłej, czyli...Ojciec Czas nas goni...A właściwie, Ojciec Czas ucieka, a my go gonimy...
Lekko nie jest...
Sezon był taki, że wszystkiego dostaliśmy "po kokardy"...Roboty na maksa...
Trzeba to wszystko pozbierać, a potem przerobić...Super maraton...
A kiedy sił jest już "ino, ino", czas na ziemniaczki...
Zagonek mamy malusi, więc mechanizacja opiera się na motyce i wiaderku...Krzyż na agrafkach...;o)
Ale z takim pomocnikiem ??
Lucky towarzyszy mi wszędzie...Krok z przodu...Krok z tyłu...Ale stanowimy duet niepowtarzalny...
Tak kopiemy ziemniaczki...;o)
Czasem Lucky jest zdegustowany moim brakiem praktyki i demonstruje proces kopania...
Tak się kopie !!
A potem zabawa...
Zabawa w chowanego...Z kim ?? Z myszą, albo z jaszczurką...
A jak wyglądał pies po tej zabawie ??
Ło Matko i Córko...
Mało było widać psa !!
Ale pyszczydło się śmieje, ogon mało się nie urwie...Lucky jest szczęśliwy...;o)
I nawet nie mam serca krzyknąć, kiedy wpada z rozpędem w funkie, albo demoluje lawendę, w pogoni za jaszczureczką (rozmiar 3-5 cm)...Jakby odzyskiwał pierwiastek szczeniaka...Wszystko go cieszy...;o)
Na Wrzosowisku widać najbardziej, jak zmieniły się jego zachowania, jak nabiera pewności...Chociaż...
Kiedy zaczynamy pakować samochód w drogę powrotną, Lucky robi wszystko, żebyśmy o nim nie zapomnieli...Wchodzi pod nogi, kładzie się na ścieżce, siada przy progu...Jakby jeszcze ta chwila nie dawała mu pewności..."A jak mnie tutaj zostawią ??"
Ewidentnie życie "na kanapie" bardziej mu się spodobało...
Żeby nie miał wątpliwości i rozterek, pakujemy go do samochodu zaraz po bagażach, a on wzdycha z ulgą, układa się na podusi i zasypia...
A dwie godziny później, przepycha się przed nas przy drzwiach wejściowych, sprawdza miski, inwentaryzuje zabawki...Jakby każdy powrót do domu, był dla niego niespodzianką i niewyobrażalną radością...
Jego radość jest zaraźliwa...;o)
Szczęście zwierząt bardzo szybko przekuwa się na szczęście ich właścicieli. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWszelka radość jest zaraźliwa...;o)
UsuńJeszcze bywa ciepło a nawet duszno jak dzisiaj a już nam żal lata. Na szczęście kolory jesieni wynagrodzą smutki. Psia radość jest wzruszająca, przywiązanie łapie za serce.
OdpowiedzUsuńWykorzystaliśmy to ciepło maksymalnie...;o)Ale do pracy średnio takie ciepełko wskazane...;o)
UsuńOj, wpędzasz mnie w wyrzuty sumienia, kto to widział tyle pracować?
OdpowiedzUsuńOpis figli Luckiego poprawia humor!
Pociągnęliśmy teraz taka trzydniówkę, że przespałam po niej 11 godzin...;o)
UsuńNiestety Lucky nie lubi fotografowania i kręcenia filmików, więc radujemy się chwilkami...;o)
Lucky na pewno nie miałby problemu z wykopaniem rzepki, tej od Tuwima ;)
OdpowiedzUsuńPrzy dobrej zachęcie to i Mierzeję Wiślaną by przekopał...;o)
UsuńPsia koparka! Znam to z autopsji :-) Ja tak głęboko motyką nie sięgam... A swoją drogą, gdy się ma zagony, czasami z ulgą człowiek wita deszcz, bo oznacza siedzenie w domu i ulgę dla gnatów ;-) A grządki, trudno, siła wyższa, mokną
OdpowiedzUsuńŻeby jeszcze kopał z sensem...;o)Jak się ma zagonki "za progiem" to co innego, jak mamy ograniczony czas uprawiania, to byle deszczyk nie przeszkadza...;o)Tylko Lucky siedzi wtedy pod dachem...;o)
UsuńTen Wasz Lucky to nie dość że piękny i mądry to jeszcze jest dowcipny :-))
OdpowiedzUsuńI bardzo cwany...;o)
Usuń