Remont trwa...
Urobiona jestem "po kokardy"...
Ale...;o)
Uwielbiam to !!
I chociaż przeżyłam w swoim życiu już kilka przeprowadzek, kilka meblowań i remontów na pęczki, tak fajnego remontu jeszcze nie przeżyłam...Spokojnego, bezstresowego, roześmianego...Remont na luziku...;o)
Jako jedyne dziecię moich Rodzicieli przejęłam obowiązki "córki i syna" automatycznie...Szczególnie, że Mamciaśka do remontowania się nie nadawała, a pozostawienie Ich we dwoje groziło kataklizmem...
Malowałam, tapetowała, skręcałam meble...Używanie narzędzi nie stanowiło problemu...Dlaczego ??
Bo prace remontowe rozpoczynałam z Rodzicielem, a kończyłam z reguły sama, bo On pochrapywał gdzieś w kącie, albo (co gorsze) siedział i "nadzorował"...Promile było czuć w powietrzu...;o)
Bywało, że rano był święcie przekonany o wytężonej pracy i wkładzie w robociznę...
Właściwie to powinnam mieć awersję do remontowania...
Ale polubiłam to "dziobanie"...
Nawet to, że cokolwiek było "niedorobione" było moją winą...;o)
A co było moim Wielkim Szczęściem ??
To, że moja Druga Połowa lubi remontować !!
Chociaż dotychczasowe remonty też bywały trudne...
Przez lata robiliśmy remonty "na czas"...
Dzieciaki były małe...Opieka na trzy dni ?? Siedemdziesiąt dwie godziny na najwyższych obrotach...
Dzieciaki podrosły...Remonty urlopowe w czasie wakacji...Odprowadzaliśmy Dzieciaki na autobus i wracaliśmy do domu biegiem, żeby wyrobić się przed Ich powrotem...
Presja czasu nauczyła nas "czytać w myślach", czasem na wymianę poglądów brakowało nawet minutki...
No dobra...
Remontowo żeśmy się dobrali...Ja "dziobak", który godzinami może poprawiać detale i nie spocznie dokąd nie będzie "idealnie"...Pan N. techniczny do bólu, instalacje nie mają przed nim tajemnic...Cokolwiek nie wymyślę, Ślubny przetwarza, analizuje i realizuje...Cudo !!
A że do tego na wszystko ma "papiery", więc i spać możemy potem spokojnie...
Remont łazienki odrobinę nas przerósł, bo trwał sześć lat, ale...
Pracowaliśmy wówczas na kilku etatach, a generalka objęła nawet skuwanie tynków...
Dziobaliśmy, dziobaliśmy, dziobaliśmy...I mamy nasz kawałek "morza"...;o)
Remont kuchni to też kataklizm...Cała "chałupa" robi się kuchenna...
Ale podzielenie remontu na etapy było dobrym pomysłem, a robienie regałowych "przekładek" było trafionym rozwiązaniem...
I ten spokój...Luzik remontowy...Nawet krakowiaczka odtańczyliśmy z szafką...A ile pomysłów wpada do takich wyluzowanych łepetyn !!
Trzecia tura w trakcie...Czwarta będzie za kilka miesięcy, bo z zakończeniem musimy poczekać do lata...
Echhh...
Ziemia pachnie wiosną...Ptaki drą dzioby jakby się szaleju najadły...A ja wraca z radością do zakurzonego chaosu i cieszę się jak durnota totalna...
To najpiękniejszy remont w moim życiu !! ;o)
U mnie na około remonty, stukanie, pukanie, wiercenie... Jeden sąsiad od roku remontuje swoje 2 pokojowe mieszkanie - piątek, świątek i niedziela. Oszaleć można. A jak w czerwcu poprosiłam go o głupie 20 minut ciszy, żeby spokojnie obronić magisterkę (nie moja wina, że on - line, też bym wolała twarzą w twarz się bronić), to do dzisiaj jest obraza majestatu... Ech, może faktycznie jestem winna tego, że opóźniłam mu remont o te 20 minut. Mam nadzieję, że z efektu remontu będziecie zadowoleni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ma chłopisko głośne hobby...;o)
UsuńMy sobie szuramy po cichutku...;o) Trzeba było przyjechać z tą obroną...;o)
Jak zwykle miły wpis. Mieć w domu lub być złotą rączką to skarb jak też przekleństwo bo człowiek od pracy nie może odpocząć, wiem coś o tym. Ale z drugiej strony to jak wygrana w totka.
OdpowiedzUsuńDzięki...:o) Jak dodam,że Pan N. jest również Mechanikiem Samochodowym (teraz dla przyjemności), to już mam wszystkie przesłanki, żeby mi się w głowie przewróciło...;o)
UsuńNo ba, a zdjęcia gdzie? Obiecane podobno!
OdpowiedzUsuńPamiętam remont, gdy syn był mały i zabieraliśmy się do pracy, gdy szedł spać, dopiero po latach, gdy inni remontowali uświadomiłam sobie, że w nocy wszystko słychać potrójnie, nawet mycie podłogi jest w blokach hałasem...
Obiecałam, to słowa dotrzymam, ale miało być po "ściągnięciu folii", a jeszcze ku bezpieczeństwu zewnętrzne wiszą...Trzecia tura dotarła, więc teraz będzie wielkie skręcanie, wieszanie i ustawianie...;o)
UsuńJak nie padniemy zimnym trupem to wiecha niedługo...;o)
Żeby tak każdy remont był piękny, to życie byłoby o wiele prostsze! Nas też czeka gruntowny remont, obym też go tak wychwalał jak Ty teraz :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ;)
Nastaw się na totalny chaos, każdy centymetr przestrzeni będzie Cię zachwycał...;o)
UsuńSuper, że macie takie zdolności. Ja za remontami nie przepadam, a szczególnie tymi większymi i hałaśliwymi.
OdpowiedzUsuńHałaśliwe remonty bywają uciążliwe...Fakt...;o)
UsuńOj jak dobrze znam to uczucie radości w stanie remontowania. 4 i pół roku temu wprowadziliśmy się praktycznie na budowę, bo tak nam spieszyło się wyprowadzić z bloku, że postanowiliśmy mieszkać i powolutku wykończyć dom pomieszczenie po pomieszczeniu już na miejscu. Została już tylko druga łazienka do wykończenia, ale mam też to szczęście co Ty, bo mąż robi wszystko sam i ja też uwielbiam skręcanie malowanie i co tam dam radę zrobić 😉 A ile razy koncepcja nam się zmieniła to można by całą książkę napisać 😄
OdpowiedzUsuńW 1987 roku wprowadziliśmy się do bloku "po odbiorach", bo tak nam się spieszyło...Z mediów mieliśmy tylko wodę...;o)
UsuńFajnie, że realizujecie się w remontach i że macie z tego frajdę :)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem...Ty masz remontów po kokardy...;o)
UsuńJa mam remont klatki schodowej. Wszystkie 10 pięter na raz remontuja od 3 tygodni. Konca ani widu ani slychu.....a ja w lozeczku caly czas przeziebiona.....
OdpowiedzUsuńPrzeżyłam remont w dziesięciopiętrowcu, więc dokładnie wiem jaki kataklizm spadł na Was...Takie remonty nagle się zaczynają i nagle się kończą...;o)
Usuńszczęściara!budowy, przeprowadzki, remonty, poprawki zupełnie nie interesują mojej drugiej połowy.A poprawiamy wciąż, piszę w liczbie mnogiej, bo inaczej nie wypada:))))
OdpowiedzUsuńAleż Ty jesteś dobrze wychowana...;o)
Usuń