Amerykanie kochają wynalazki, technologie i korporacje...To każdy wie...
Rosjanie opracowują "wynalazki" znacznie prostsze (głównie ze względu na ograniczone finanse) i z upodobaniem korzystają z natury...
Tam gdzie Amerykanie polegają na skomplikowanych recepturach, tam Rosjanie leczą katar w kosmosie wodą utlenioną...
I to właśnie rosyjski "wynalazek" wezmę dzisiaj na tapetę...Chociaż ze względu na wymagania rośnie i w Europie i w Azji...
Od wieków korzystali z niego Chińczycy, był podstawowym lekiem na dalekim wschodzie Rosji i...No cóż...U nas też miał swoje chwalebne momenty...
Dzisiaj wraca do łask...
Rokitnik zwyczajny...
Chociaż, moim zdaniem, powinien nazywać się Rokitnik nadzwyczajny...
W stanie dzikim jest pod częściową ochroną (cokolwiek to znaczy), ale posadzony w ogródku będzie się szczodrze dzielił swoim "złotem"...
Na Wrzosowisko zawitał trzy lata temu jako maleńkie sadzoneczki, miał tworzyć naturalny płotek razem z dziką różą, głogiem i forsycją...Żeby łatwo nie było, to rokitnik musi być posadzony w "towarzystwie"...Sadzonki są "męskie" i "żeńskie"...
W zeszłym roku pojawiły się pierwsze owocki...Nie było ich wiele, więc nawet nie było nam żal. że ze względu na warunki atmosferyczne pozostały na krzewach...
W tym roku, rokitnik zaszalał...
Owocowanie to pikuś !!
Rokitnik w zawrotnym tempie zagarnia terytorium !! (Więc jeśli chcecie go "adoptować" to trzeba brać to pod uwagę)...;o)
Totalna rokitnikowa demolka...
Ale do rzeczy...
Zebranie owoców wymaga sporego poświęcenia, bo kolce są gęste i spore, a owocki mięciusie, więc w palcach strzelają...My odcinamy gałęzie z owocami (krzewom to nie szkodzi)- Najlepiej za pomocą Męża...Układamy w pojemnikach i transportujemy do domeczku...Tutaj obrywamy listki, które ususzone świetnie nadają się na herbatkę...
(suszymy oczywiście w pudełkach po pizzy),
potem obrywamy owoce...
Oczywiście, przy pomocy Męża...;o)
Owoce mrozimy (co najmniej 24 godziny), żeby pozbyć się goryczki...
A potem robimy soczki, konfiturki, dżemiki i co nam tylko do głowy wpadnie...
Byle z sensem, bo rokitek jest wypakowany ponad miarę witaminą C...Jest nią wypakowany wręcz niemiłosiernie, cytryna to przy nim mały pikuś !!
I ręczę za to słowem, bo przeprowadziłam degustację na własnej paszczęce i wykrzywiło mnie okrutnie (sok z cytryny pijam bez grymasu)...
Dlaczego od wieków rokitnik ma wyrobioną taką markę ??
Owoce zawierają 190 substancji bioaktywnych !!
- 14 witamin;
- 11 mikroelementów;
- 16 aminokwasów;
- 22 kwasy tłuszczowe;
- antyoksydanty;
- 42 lipidy...
Wszystko w ilościach "hurtowych"...;o)
Ale witamina C gra pierwsze skrzypce...Kilka ziarenek w herbacie idealnie zastępuje cytrynę (w wodzie mineralnej również- sprawdzone)...I dzienne zapotrzebowanie organizmu...
Na co można stosować ??
- przeziębiania;
- ból gardła;
- suchy kaszel;
- reumatyzm i stany zapalne;
- oparzenia, odmrożenia, rany, blizny;
- problemy z apetytem i układem trawiennym;
- zapalenie wątroby;
- podwyższony poziom cholesterolu (olej z pestek);
- hemoroidy (olej);
- nadciśnienie tętnicze...
Nieźle jak na takie mikre koraliki...;o)
Owocki już mamy, listeczki już mamy, pesteczki się suszą...
I wcale nas nie dziwi, że wyroby z rokitnika są takie drogie...Jest prawdziwym przetwórczym wyzwaniem...Ale smak herbatki ?? Genialny !!
Jesteśmy w 1/3 zbiorów, więc pracy przed nami jeszcze sporo, ale tutaj czas nie goni, bo po przymrozkach odpada z procedur "mrożenie", a owoce nic nie tracą...Przy obróbce termicznej też nie...
Hitem tegorocznych zbiorów na Wrzosowisku, stał się Rokitek Nadzwyczajny...;o)
Wstrzemięźliwość z korzystania ze Złota Syberii wskazana jest jedynie w przypadkach wrzodów żołądka, dwunastnicy i kamicy nerkowej...
Tak więc, trudno nie polecać rokitka...Szczególnie, że przed nami wyjątkowo trudna zima, bo z byle katarem możemy wylądować na kwarantannie...Rokitku !! Broń nas przed "procedurami", z katarem jakoś sobie poradzimy...;o)
Bo w przyrodzie wszelki nadmiar właściwości prozdrowotnych i odpornościowych, jest zwyczajny i pospolity: babka zwyczajna, pokrzywa zwyczajna, krwawnik pospolity, pigwa pospolita... Tylko ludzie zapomnieli, że te dary są na wyciągnięcie ręki.
OdpowiedzUsuńA potem zdziwienie, że leki robione są na bazie "chwastów"...;o)
UsuńNa Wrzosowisku nawet koszenie trawy jest synchronizowane z ziołobraniem...;o)
To pilnuj tego skarbu na działce, bo dzisiaj to cenna roślina, jak wiele innych , które na wszelkie zło pomagają...
OdpowiedzUsuńZdrówka dla wszystkich, zwłaszcza dla tych, co rokitnika nie mają lub nie znają!
Rokitek musi sobie sam poradzić...;o)
UsuńNo i właśnie, rokitnik musi być męski i żeński, a ja mam jeden i nie mam pojęcia jakiej płci. No i jaki teraz dokupić drugi? Chyba, że dokupię kilka sadzonek 😉
OdpowiedzUsuńMożna rozróżnić po ukorzenieniu...;o) Ale najprościej będzie kupić "parkę"...;o)
UsuńŁadne kuleczki, wymowny kolor mają, taki energetyczny. Niestety moje jelita popsuła mi radioterapia i źle radzą sobie z kwasami. Pomarańcze, mandarynki tylko w maleńkich ilościach.
OdpowiedzUsuńNo to odpada, bo rokitek przebija kilkukrotnie wszystkie cytrusy...;o)
UsuńPrzy Twoim rokitniku "Askorwita". to erzac. Uściski.
OdpowiedzUsuńNatura ma wielką przewagę...;o)
UsuńO łał, nie znałam tej magicznej roślinki
OdpowiedzUsuńNie można znać wszystkich magicznych roślinek...;o)
UsuńWstyd się przyznać, ale pierwszy raz widzę takie owoce. A szkoda, bo widzę, że ma sporo właściwości. No i przede wszystkim - pięknie obrodziła w tym roku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To się nikomu nie przyznawaj !! Ja Cię nie wysypę...;o)
UsuńJa mam jeden krzaczek rokitnika w ogrodzie i to dlatego mi nie owocuje, typem samotnika to on nie jest! Rokitnik to samo dobro, też uważam, żeby go przechrzcić na nadzwyczajnego ;) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTak szybko zawłaszcza teren, że w dwa lata ma się już sporo rozsad z własnej "produkcji"...Dla niego czym trudniejsza gleba tym lepiej...;o)
UsuńMa także wdzięczną nazwę oblepicha.:))) Był u mojej mamy w ogródku, ale przymusowe prace (woda, renowacja sieci gazowej) porządnie mu zaszkodziły. Może jednak trochę sobie wezmę? Bo na pewno gdzieś odbił.:)
OdpowiedzUsuńZorganizuj poszukiwania...;o) A że to oblepicha, to nie wiedziałam...;o) Wole rokitek...;o)
UsuńWidziałam masę tego w Danii gdy robiliśmy z mężem objazd po Jutlandi Północnej- aż się zaciekawiłam co to krzak tak obsypany owocami. Miejscowi zbierali ;) Też miałam chęć, jak przeczytałam co to, ale warunków nie było...A w Szwecji nie widziałam, choć czasem miga przy drogach jako krzew ozdobny- no ale takiego nie będę zbierać.
OdpowiedzUsuńŚwietnie scala luźne grunty, więc tam gdzie wydmy powinno być go sporo...;o)
UsuńCos mi się zdaje że muszę zacząć szukać rokitnika. Dobry i pomocny jest jak piszesz. Warto go posiadać.
OdpowiedzUsuń