- Babciu, jedziemy na Wrzosowisko ??
Było słychać, że stopnicka wyprawa była troszkę zbyt krótka...
No cóż...
Pogoda, chociaż nie widać tego na zdjęciach, nie bardzo się spisała...Słoneczko niby świeciło...Ale...
Wiał przejmujący, arktyczny wiatr, który przewiewał człeka na wylot...
- Nie martw się, ruszamy dalej...- odpowiedziałam Nielotowi, a On odpłacił cudnym uśmiechem...
Ruszyliśmy...
Hmmm...
Pamiętacie ten wpis:
I tym razem prawie się udało...
Ruszyliśmy do Carcassonne...
Co prawda, do tego polskiego, ale skoro się nie ma co się lubi...;o)
Są dwie rzeczy, które wyróżniają Szydłów z innych "kropek" na mapie...
1. Szydłów to rodzime Carcassonne...
2. Szydłów to stolica śliwki...
Ten drugi punkt interesował nas mniej (chociaż sklepik w centrum rynku kusił banerami), ale pewnie wpadło Wam w ucho, że szydłowska śliwka w czekoladzie jest najlepsza, a szydłowska śliwowica niejedną głowę "odcięła" od rzeczywistości...;o)
My ruszyliśmy na zwiedzanie...
Księciunio uwielbia zdobywać zamki...Nawet takie w remoncie...;o)
A ten Pan na rusztowaniu (po prawej stronie, w kamizelce), wywołał u Księciunia prawdziwy zachwyt...Stał się atrakcją zamku numer 1...Miał cudnej urody spryskiwać i przygotowywał nim mury do renowacji...;o)
Widok z murów też był imponujący...
A potem Babcia przedstawiła poczet polskich władców, opowiadając, który był fajny, a który nie fajny...;o)
Dobry pomysł z tym pocztem, a po remoncie pewnie będzie to wyglądało lepiej, niż wśród sterty gruzu i betoniarek...
Po obiadku ruszyliśmy do Bramy Krakowskiej...
A że prostych rozwiązań nie uznajemy, więc postanowiliśmy zwiedzić ją z góry...
Nikt chyba nie przewidział, takich małych Turystów...;o)
Takie wyzwania Księciunio lubi bardzo...Czym trudniej, tym lepiej...
Namierzyliśmy kolejne miejsce do "zdobycia"...
Tu było widać ślady niedawnej wichury...Rzeźby Świętych leżały pokotem wokół maleńkiego Kościółka...A Kościółek zamknięty ogromną kłódką...
No cóż...
Etaty kosztują, a godziny pracy Urzędników właśnie się skończyły...
A kiedy się okazało, że trudno nam namierzyć jaskinie, które znajdują się ponoć w okolicy, naszła nas smutna myśl...
Szydłów chyba nie do końca umie wykorzystać swoje walory...
Albo tak bardzo liczy na swoją śliwowicę...;o)
P.S. Zanim opublikowałam ten wpis, przez Szydłów przeszły niszczycielskie burze, w których ucierpiały okoliczne sady...Cały rok starań i pracy został zniszczony w ciągu kilkunastu minut...
A ponoć Rolnik to ma klawe życie, bo mu samo rośnie...
P.S. Zanim opublikowałam ten wpis, przez Szydłów przeszły niszczycielskie burze, w których ucierpiały okoliczne sady...Cały rok starań i pracy został zniszczony w ciągu kilkunastu minut...
A ponoć Rolnik to ma klawe życie, bo mu samo rośnie...
Podziwiam zapal, to az niemozliwe mec tyle sily, zapalu i checi. A Ksieciunio... ze nie wymiekl na tych schodach, to medal dla niego!
OdpowiedzUsuńMedal zdobywcy Niemozliwego! :)))
Ja bym sie na pare (duzo!) sliwek w czekoladzie skusila :))))))
A wiesz, że tajemnica tych "sił, zapału i chęci" i nas zastanawia...;o)
UsuńJa gustuję w wiśniach...;o)
Tam jeszcze nie byłam, ale może zanim dotrę, to już wyremontują...
OdpowiedzUsuńKsięciunio to ma fajnie, bo świetnych dziadków ma!
Warto poczekać, bo zakres prac wygląda imponująco...;o)
UsuńJa śliwek i wiśni w naturze, nie lubię, ale w czekoladzie i jedne i drugie jestem gotowa zjadać w każdej ilości. Śliwowicy nie piłam, ale może kiedyś pozwolę sobie zafundować, by spróbować. Dla Księciunia wielkie brawa za te schody. Ja nie odważyłabym się. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę stromiznę i wysokość schodów, też byłam pod wrażeniem...;o)
UsuńBrawo dla dzielnego Księciunia, ja nie odważyłabym się wejść na te schody. Z takimi Dziadkami to ma klawe życie.:)
OdpowiedzUsuńKsięciunio na trzecie urodziny zdobył Jaskinię Mroźną na własnych nóżkach, więc takie schodki to pryszczyk...;o)
UsuńByłem tam raz przejazdem, bardzo ładne miejsce, a niedaleko od niego pałac w Kurozwękach z bizonami... A dla Księciunia wielkie brawa, cudowne dziecko! Pozdrawiam niedzielnie! ;)
OdpowiedzUsuńI na bizony przyjdzie pora...;o)
UsuńAaa... To dziś w Szydłowie było święto śliwki w czekoladzie:) Ale i tak najlepsza jest śliwka nałęczowska Solidarnośc z Lublina.
OdpowiedzUsuńJako fanka wiśni, spierać się nie będę...;o)
UsuńŚliwki w czekoladzie lubię, nawet bardzo, chociaż wiśniami w czekoladzie też nie pogardzę ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że mały ma takie łazęgowskie zacięcie, niech mu to już tak pozostanie na wieki wieków :)
Trudno prorokować...;o)
UsuńNie mam czasu już na nic, ale okrutnie tęsknię za Wami i opowiesciami o Ksieciuniu, Wrzosowisku i wszelkich wyprawach.......;o)
OdpowiedzUsuńZ "czasem" trudno się dogadać...;o)
Usuń