Całą drogę Księciunio pilnował, żeby Dziadziuś czasem trasy nie pomylił...
- Do Zaścianka Dziadziuś jedź !!
Przyczynę tych komend rozumieliśmy bardzo dobrze...Księciunio, spragniony Zaścianka (czytaj: Wrzosowiska) bardzo obawiał się zmiany kierunku na "Misiowo"...
Po przespaniu "dwóch nocek", obwieścił:
- Ja Babciu, będę w Zaścianku spał kilka nocek, a potem zrobi się ciepło i pojedziemy na Wrzosowisko !!
Ło Matko i Córko...
Czy Pani Wiosna to słyszy ??
Domagamy się ciepełka !!
Ale przed Babcią było wyzwanie nie lada...
Przekazać Księciuniowi wiadomość, że dzisiaj "nockowanie" się skończy, zjemy obiadek i ruszamy do Misiowa...Bo tam, pewna mała Osóbka daje nieźle popalić Misiowym Rodzicom...
Jeszcze nie ma pojęcia, że to tęsknota, nie umie sprecyzować kogo Jej brakuje, ale kiepsko śpi, kiepsko je, a bawić nie chce się wcale...Doroślaków ma dosyć !!
Szczęście Wnuka za szczęście Wnuczki ??
Rykoszet po przekazaniu informacji uderzył natychmiast...
Księciunio obraził się na Dziadka, za "niewiadomoco" i oświadczył, że do Dziadka więcej nie przyjedzie...Ale że Chłopak z Niego rozsądny, od razu zakomunikował, że do Babci będzie przyjeżdżał bez ograniczeń...;o) Jak nic będzie Dyplomatą...;o)
Na pożegnanie zadał Babci zagadkę:
- Babciu...Mogę to białe w czarne kropeczki, co ma krótkie nóżki i trzymaczkę ??
Babcia pobladła i uruchomiła wszystkie swoje szare komórki...
Co Autor miał na myśli ??
Białe, pal sześć...Czarne kropeczki też jakoś ogarnę...Chociaż do głowy przychodziła mi tylko biedronka albinos...
Nawet krótkie nóżki się zgadzały...;o)
Ale gdzie biedronki mają "trzymaczkę" ??
I dobrze, że się Babcia z tych wyżyn intelektu przeniosła w niższe sektory, za wzrokiem Wnuka powiodła i kropeczkowo-trzymaczkową bestię namierzyła...Bo mina Księciunia była już kiepskawa...
Białe...Czarne kropeczki...Krótkie nóżki...Trzymaczka...
Babciny zydelek !!
Był niezbędny, bo Księciunio właśnie wybudował żaglówkę i nie miał w niej siedzawki...;o)
Księciunio rusza w rejs dookoła Świata !!
I teraz nie wiem...
Pakować się już, czy jeszcze nie...;o)
P.S. Princeska powitała Brata z taką radością i entuzjazmem, że rozmiękczyła nas zupełnie...Tak bardzo, że oczywiście nikt z nas nie zrobił nawet jednej foci...;o) Ale przed Księciuniem teraz ciężkie dni...Przypuszczamy, że Młoda nie puści Go samego nawet do toalety...;o)
Za oknami deszcz leje, a mi po przeczytaniu postu buźka się śmieje. Jeszcze trochę to Wrzosowisko będzie musiało przygotować się na wizytę dwóch gości, ale dziadkom to życia nie uprości.
OdpowiedzUsuńWłaśnie była wizytacja !!
UsuńNa Wrzosowisku owacja...;o)
Wnuki szczęśliwe, dziadki szczęśliwe,
temu to ja się wcale nie dziwię...;o)
Dla Księciunia i dla ciebie Gordyjko, mój ulubiony wierszyk :)
OdpowiedzUsuńJest taki wiersz Hanny Januszewskiej:
Dal
Czasem , gdy wstać mi się nie chce,
bo świt jest szary i zimny,
to chciałbym, wiecie, zbudzić się,
choćby na krótko kimś innym.
Miałbym kudłaty, rudy łeb,
nie blond jak jakiś kurczak,
płynąłbym łajbą piracką het
banderą wicher by furczał!
A na banderze: czaszka i
na krzyż piszczele dwa gnaty,
i ta bandera tłukłaby
nad moim łbem kudłatym.
Nikt by nie wołał: "Sprzątnij!", "Wróć!",
"Włóż sweter!", "Weź ciepły szalik!"
Po oceanach mógłbym pruć
wciąż dalej, dalej, dalej.
Ciąłbym cyklony rufą w pół,
bez szala i rozpięty,
i wicher by mi skórę tłukł
od szyi aż po pępek.
Ster bym obracał rwąc przez szkwał,
aż łapy bym zakrwawił.
Lecz z łap skrwawionych bym się śmiał
i strachem bym się bawił.
I pchałbym się pod szum, pod wiatr,
wciąż naprzód, wciąż donikąd,
w nieznany świat, w daleki świat
z burzami i z muzyką.
Lecz budzik (szelma wie, co mus!)
wdarłby się w dziki cyklon.
Wtedy bym szybko zmienił kurs
w siebie z powrotem wniknął.
Więc oczy bym otworzył i
zobaczył to, co zawsze:
podłogę, okno, szafę, drzwi,
codzienne, zwykłe, nasze.
Wtedy już mógłbym szybko wstać,
wypić codzienne mleko,
lecz musiałbym się cicho śmiać,
jak ktoś, co był daleko.
A potem wdziałbym sweter (niech!),
wziąłbym ten głupi szalik,
bo wszystko nic i pusty śmiech,
gdy się przybywa z dali.
A cóż wart świat bez wyobraźni ?? ;o)
UsuńU nas to nie zydelek , a ryczka się nazywało, ale takiej odjechanej to nie widziałam, super!
OdpowiedzUsuńPiękna nazwa !! ;o)
UsuńTo rozumiem, że w nastepną podróż zabierzecie też Princeskę!!!
OdpowiedzUsuń:-)
Pożyjemy - zobaczymy...;o)
UsuńCudne te Wasze opowieści, Księciunio będzie dyplomatą na bank! Pozdrawiam cieplutko! ;)
OdpowiedzUsuńMoże naprawi nienaprawialne...;o)
UsuńJa tez man takie cos, co na krotkie nozki i trzymawke :) tylko czarnych kropek nie na i jest zielone :))))
OdpowiedzUsuńMoże to jaszczurek ?? ;o)
UsuńA gdzie jaszczurek ma trzymawke??? :))
OdpowiedzUsuńMiędzy grzbietem, a ogonkiem...;o)
UsuńSłowotwórczość całkiem prawidłowa: skoro jest trzepaczka, może być i trzymaczka.
OdpowiedzUsuńKsięciunio ma prawdziwy dar słowotwórczy...;o) I Babcia nieustannie się nim zachwyca...;o)
UsuńMam takie białe bez kropek tylko ma ociupinę dłuższe nóżki! Trzymaczka też jest....jednak takie odjazdowe cudo i super "dizajn" to tylko u Babci i Dziadka.
OdpowiedzUsuń