Dawno nie było Wrzosowiska...Prawda ??
Fakt, że byliśmy już na ugorze dwukrotnie w tym roku, ale ani pogoda nie zachęcała do uwieczniania tych bytności, ani uwieczniać nie było czego...Marazm i szarości...
Zimowego kolorytu dosyć było wkoło, więc nawet nie machnęła aparatem...
Ale kiedy zaczęły się pojawiać pierwsze newsy o wiosennych "nowalijkach", to aż mnie kręciło w środku, żeby podjechać i sprawdzić...Nie wspomnę o niepokoju po ostatnich wichurach...
Jak to nasze Wrzosowisko dało sobie radę bez Gospodarzy ??
Czy śliwy znowu "oddały" stare konary w darze wiatrowi ??
Czy krokusiki, tak haniebnie zaniedbane przeze mnie w zeszłym roku, zrewanżują się niekwitnieniem ??
Prawdziwe gordyjskie udręczenie...
No to ruszamy...
Pogoda "do kitu"...Zapowiadają całodzienne opady...Wiatr duje jak durny...
"Lądowanie", a potem...
Zmarznięte, moje bidulki...
Tu kępusia...Tam kępusia...
Rosarium w błękitach...
Znalazł się nawet on...
Robiąc porządek ze ścieżkami w Rosarium zgubiłam jedną cebulkę...Szukałam wytrwale, ale "diabeł ogonem nakrył" i znalazła się dopiero teraz...Strasznie mnie rozczulił ten krokusik-wojownik...;o)
Ale niespodzianek było więcej...
Poczekały na mnie nawet przebiśniegi...
Wygląda na to, że nie tylko czekały, ale odrobinę się spóźniły, bo obok na kwietniku jest tak...
Tulipany po prostu szaleją...Wszystkie...
Tylko szafirków mi szkoda, bo wyszły o tydzień za wcześnie i je ostatnie mrozy nocne zmasakrowały...No cóż...Może kilka przetrwa...
Z wiosenności mamy jeszcze to...
Wierzba cała w baziulkach, więc na Niedzielę Palmową będzie cała w liściach...
Forsycja się wyzłoci jak tylko słoneczko zacznie grzać...
I prymuska...
Róża szaleje...
A właściwie, szaleją wszystkie róże, poza dzikimi...Dzikie widocznie więcej rozumu mają...
Agrest i porzeczki w pąkach...Wiśnie i jabłonie w pąkach...Mirabelki obsypane jak kolia Królowej Elżbiety...
Tak nas to naładowało pozytywną energią, że po drodze wstąpiliśmy zakupić śruby do ogrodzenia i buty...Chociaż buty to nam wyszły przez całkowity przypadek...
Jak wiecie, za zakupami nie przepadam, więc buty (jak wszystko) kupuję "przy okazji"...I jakoś tak się złożyło, że trasa Zaścianek-Wrzosowisko-Wnuki nijak się do okazji miały...
Praktycznie pozostałam bez obuwia...
W sieciówkach mają gust odrębny do mojego...Pozostał internet...
Ciężko było...
Nie byłam przekonana do wyglądu, do koloru, że o przymierzeniu nie wspomnę...
I nagle...
Weszliśmy do jednego ze sklepów i szczęka mi opadła...
Już na progu widziałam ze cztery pary, które mi się podobały...Spacer między regałami wprowadził mnie w stan wręcz euforyczny...
To dopiero będzie zagwozdka...;o)
- Wiesz...- słyszę nagle szept Pana N. za plecami...- Chyba sobie buty kupię...A Ty ??
Pomijam różnorodność fasonów (czego w sieciówkach nie uświadczysz), pomijam przemiłą Obsługę (uprzejmą, pomocną, ale bez narzucania), głównym atutem był niewyobrażalny porządek na półkach (układ zupełnie po naszemu) i cena...
Żeby zobrazować Wam to siedlisko rozkoszy obuwniczej dodam, że wyszliśmy z pięcioma parami !! 3:2 dla mnie...;o)
A na pożegnanie dostaliśmy jeszcze rabaty...
Od dziecka uważałam 13-tego za dobry dzień...;o)
Skoro dobra passa trwa, więc zahaczyliśmy o jeszcze jeden sklepik i Babcia Gordyjka kupiła materiały na kiecusie dla Princeski...Jest materiał, będzie szycie...;o)
W domeczku rzuciliśmy się do porządkowania naszej buciarni...
Oto ona...
Jestem z niej bardzo dumna, bo to projekt autorski...
Rozrysowany osobiście, wykonany osobiście i zamontowany osobiście...
Kiedyś "góra" była rodzicielska, a "dół" dzieckowy...Teraz podział jest inny...Więksi (czyli Pan N.) mają "górę", a mniejsi (czyli ja) "dół"...
Jedna szufladka jest "czesata" (czyli przybory do włosów), druga jest "buciana" (czyli przybory do butów)...
Wiosna idzie "pełną gębą" !!
Wrzosowisko rozkwita...Porządki rozpoczęte...
P.S. A dzień później przeszła nad Zaściankiem pierwsza, wiosenna burza...;o)
Takie zakupy to rozumiem!
OdpowiedzUsuńWiosna wali wszędzie śmiało, parę ciepłych dni i zaskoczy na dobre. Błyskawice też widziałam, choć grzmotu nie było, dziwne, ale dziś pogoda robi różne dziwne rzeczy:-)
Czekam na ciepełko, bo na razie wiatr, jakby się kto powiesił, na ulicach pusto...a wczoraj było bosko...
Pełna buciarnia to pełnia szczęścia !! Bo już nie muszę chodzić po sklepach...;o)
UsuńMatka Natura szaleje...;o)
A rękawice? W ogrodzie najwazniejsze są rękawice :-)
OdpowiedzUsuńRękawic mam słuszny zapas...;o)
UsuńSkoro kupiliście 5 par butów, to dziwne nie jest, że rabat jakiś się należał ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to zadowolenie z zakupów :) I porządków :)
Oraz kwiatków na Wrzosowisku.
Rabat przysługiwał na drugą parę...;o)
UsuńTak wiosnę jest za co kochać :)
OdpowiedzUsuńFajowsko, że kwiatuszki na ciebie poczekały :)
I już następne się zgłaszają...;o)
UsuńWiedziałam, że długo nie wytrzymacie.:)))
OdpowiedzUsuńA ileż można w domu siedzieć ?? ;o)
UsuńOpowiadaj, opowiadaj, bo u mnie wszystko z dziesięć dni po Tobie, a czasem to i dwa tygodnie. Tak i lekka, leciuteńka "zazdraść" mnie nęka jak patrzę na te kolorowe cudeńka witające własnych, wypatrywanych Waryjatów Cudownych!...........:o
OdpowiedzUsuńNiewiele mamy tych dobroci...;o)
UsuńMiło było popatrzeć na te wszystkie roślinki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeszcze miesiąc i będzie co oglądać...;o)
UsuńNa moim tarasie dachowym też się dzieje :-). Róże, mini jabłonka, tulipanki i inne cebulowate, które myślałam, że wykopałam, zielenią się i lada chwila będą pączkować. Młodziutki bluszcz, który ma za zadanie bluszczyć się po balustradzie tarasowej i stworzyć "żywy płot", przetrwał gradobicia i sztormy :-). Ale największą radość sprawił mi widok sikoreczki samby, uwijającej się przy ptasim domku :-) Mam więc nadzieję na nowe sikorkowe pokolenie.
OdpowiedzUsuńSikoreczek mamy kilka, ale nie mają takiej wypasionej rezydencji...;o)
UsuńCoś tu zaszeptam...
OdpowiedzUsuńbędzie w czym dreptać.
Chwilka to miła,
Usuńgdy półka się zapełniła...;o)
Mój pomysł miałki,
OdpowiedzUsuńczy to sandałki?
Najpierw wiosna, potem lato,
Usuńwięc regały się wzbogacą...;o)