Od zawsze kierujemy się jedną zasadą...Jedyna rzecz, jakiej pragną Dzieci, to nasz czas i uwaga...Ot, taki archaizm...
Kiedy więc widzę pewne zachowania, krew półgóralska we mnie wrze...
- Jakbym złapała kija, to by ze dwa miesiące na doopskach nie usiedli...- wymruczałam w nowotarskim "Małpim Gaju" do Pana N.
Ślubny się uśmiechnął...
- I pewnie nie Dzieci masz na myśli...
Młode Małżeństwo... Dwoje Dzieci...Dziewczynka 7-8 lat...Chłopiec dwuletni...
Dzieciaki od progu ruszyły do zabawy...Rodzice siedli przy stoliku i zamówili kawę...
Jak łatwo się domyśleć, prym w zabawie wiodła Dziewczynka, Chłopczyk naśladował Ją we wszystkim...
Po godzinie Rodzice dalej siedzieli przy stoliku, pili kawę, jedli ciastka i przeglądali neta...
Dziewczynka szalała...Chłopczyk usiłował dotrzymać Jej kroku...
Co jakiś czas wołali:
- Mamo, patrz !!
- Tato, patrz !!
Ale, że reakcje Rodziców były bardzo ograniczone, więc Dzieciaki przestały wołać...
Po dwóch godzinach wyglądały na lekko znudzone i zaowocowało to klasycznym robieniem "na złość" wszystkim uczestnikom zabawy...
Reagowali wszyscy...Poza Rodzicami...
Rodzice zamówili sobie po drugiej kawie i kupili sobie (!!) kolejną paczkę ciastek...
Dziewczynka zabrała do Kuleczkowa motocykl (pchacz)...
Z zainteresowaniem spoglądałam co zamierza z nim zrobić...
Będzie jeździć po wąskich korytarzykach ??
Może zjedzie na nim ze zjeżdżalni, wprost do basenu z piłeczkami ??
A może te atrakcje zamierza zaserwować Braciszkowi ??
Uważnie spoglądałam na Księciunia, i kątem oka spoglądałam na wyczyny Dziewczynki...No i na Rodziców...
Po kilku przeszkodach, pchacz okazał się dla Niej zbyt ciężki...
Więc ??
Więc pozostawiła go tam, gdzie stała...Między dwiema wielkimi kostkami gąbki, które same w sobie stanowiły poważną przeszkodę dla Maluchów...Motocykl w środku ??
Koniec zabawy...I powrót z płaczem do Mamy...
Pierwszy na przeszkodę nadział się Jej Braciszek...
Dziewczynka już bawiła się w innej części...
Poprosiłam o usunięcie przeszkody Panią z obsługi, bo Księciunio ruszył "na ślak"...
Dziewczynka zapobiegawczo siadła koło Rodziców...
Rodzice nawet nie podnieśli wzroku znad wyświetlaczy...
I wtedy Chłopczyk podszedł do jednej z Mam i wyrwał Jej wafelka (którym karmiła swoje Dziecię)...A że usiłowała bronić własnego dobytku, więc Mały ryknął płaczem i zaczął tupać...
Kobieta ustąpiła...
Ojciec Chłopca ruszył w końcu dupsko z krzesła...Matka nieprzytomnym wzrokiem rozglądała się po pomieszczeniu...
Odkupili ukradzionego wafelka...Przeprosili Kobietę...Zaczęli się bawić z Dziećmi...
I mogłabym to uznać za "wielkie przebudzenie", gdybym nie usłyszała mimochodem:
- Będziemy się zbierać...
Hmmm...
Pewnie w necie linków brakło...Albo się Znajomi z "fejsa" wylogowali...
Z tego potem biorą się takie tragedie, jak ta na Broad Peaku, gdzie zginął Maciek Berbeka. Bo on został do końca z chłopakiem który zasłabł, a jego młodsi koledzy spieprzyli ile sił w nogach. Wiem, że każde pokolenie narzekało na nowe rosnące pokolenie. Ale tak źle to chyba nigdy nie było. Gratulacje dla Księciunia:))
OdpowiedzUsuńZ przykrością przyznaję, że masz rację...I z przykrością dodaję, że mamy w tym spory udział...;o)
UsuńA Pan Maciek był po prostu, Dobrym Człowiekiem...
Tu jest trochę głębsze tło. W ekstremalnych warunkach przestają działać emocjonalne mechanizmy, a włącza się instynkt przetrwania. Ja wlazłam zaledwie na 6.000 m i już widziałam, co się dzieje z organizmem przy takim braku tlenu. Stara gwardia miała jednak wpojone inne wartości, które się NIE wyłączały w trudnych warunkach. Młodzi tego nie mają. Nimi rządzi imperatyw: Ja! Brawo Ja! Tego ich przecież uczy świat. Jak się dłużej zastanowić, trudno nawet mieć o to do nich pretensje...
UsuńJasne...Bo tylko oni mają prawo do pretensji...;o)
UsuńTeż to widzę na co dzień, powinni się leczyć z uzależnienia...
OdpowiedzUsuńNie próbuj im tego mówić...;o)
UsuńNie mam kontaktu z tym "środowiskiem" ;-). Natomiast na co dzień spotykam tutejszą młodzież, powracającą ze szkół, zachaczając o pobliski market. Arogancja i takie "wołanie": patrzcie ja tu jestem i mam wszystko w doopie! I oczywiście "klikanie" w każdym miejscu (równiez jadąc na rowerze). No ale to juz inny temat... Chociaż pewno takie zachowanie nie bierze się z nikąd.
OdpowiedzUsuńSilni w stadzie...A za kilka lat "samotni w sieci"...;o)
UsuńByli zajęci SOBĄ.
OdpowiedzUsuńCzyli emocjonalnie...Dzieci...;o)
UsuńPatrzą w ekran, reszta nie jest ważna. A rozbestwione dzieciaki uważają, że wszystko im się należy. A spróbuj zwrócić im lub ich dziecku uwagę...
OdpowiedzUsuńAż takim "hardkorem" nie jestem...;o)
UsuńAle można skorzystać z nowoczesnych instrumentów dyscyplinowania rodziców: Jeśli Państwo w tej chwili nie zajmą się dziećmi, dzwonię na policję i do opieki społecznej, że mamy tu pozostawione bez opieki dzieci wymagające interwencji!
OdpowiedzUsuńMożna...Pewnie, że można...
UsuńChyba by kuratorów w Kraju zabrakło...;o)
bezstresowe wychowanie to się chyba nazywa - pisklę robi co chce kosztem świata, byle nie rodziców. Słowa na usta się cisną takie mniej parlamentarne, za to soczyste.
OdpowiedzUsuń"Pisklęta" szybko dorastają i wtedy nie tylko świat mają "pod ogonem", ale i rodziców...;o)
Usuń