Bytowanie w "Naszejwsi" powoduje ciągły kontakt z naturą...Pierwsze skrzypce grają oczywiście roślinki, ale na brak zwierzaków też narzekać nie możemy...Kur mamy całe stadko (od Sąsiada)...Do stadka zalicza się również kaczka...Piesy mamy "nienasze" na etacie...Ale bywają również zwierzęce niespodzianki...
Siedzieliśmy sobie na ławeczce, kawusię poranną żeśmy pili, spoglądam na podjazd, a tam dwie jałóweczki właśnie do forsowania płotu się szykują...
Ale mnie poderwało !!
Pan N. jeszcze nie wiedział co gonię, ale że stadło małżeńskie tworzymy zgodne, więc też ruszył...
Krowiska spojrzały na nas małoprzytomnie, zady nam wystawiły i niespiesznie poczłapały drogą...
Wypadamy na drogę, a tam całe stado krowich ogonów sobie spaceruje...
No i kilku Sąsiadów, którzy nad żywiołem usiłują zapanować...
Ledwieśmy na ławeczce przysiedli, żeby kawową konsumpcję kontynuować, patrzę w sad, a tam ścieżką krowa z cielakiem w dyrdy gna...Prosto do Różanecznika...
No to znowu ruszamy...
Tym razem w lewo...
W życiu nie widziałam tak szybko biegnącej krowy...Mało wymionami po grzbiecie nie tłukła...
My też poranną gimnastykę mogliśmy uznać za udaną...
A ile śmiechu przy tym było !!
Kilka dni później wracaliśmy z targu...
Jeszcze jeden zakręt i pewnie zobaczymy psie mordy...
- Uważaj !! Zwolnij !! - wykrzykuję, chociaż prędkość mamy żadną...
Pan N. dociska hamulec i mijamy statecznie pasące się na poboczu prosiaczki...
Idealnie różowiutkie, z idealnie powykręcanymi ogonkami...
- Tego w ZOO nie zobaczysz...- parskam śmiechem...
- Ciekawe, kto nas tu jeszcze "napadnie"...- docieka Pan N. ...
Nie trzeba było długo czekać...
Kolejne dni, kolejny wypad na targowisko i...
Lewie kilka metrów od Wrzosowiska, środkiem drogi maszerują gęsi...Tak jak gęsiom przystało, gęsiego...Tyle, że zajmują caluśką drogę i nie mają zamiaru ustąpić nam miejsca...Nie pomaga trąbienie...Nie pomaga podjeżdżanie do gęsich kuprów...Człapią wolniutko, jakby na niedzielnym spacerze były...
No to Gordyjka musiała swoje poopsko ruszyć i ruchem pokierować...
A co wówczas robił Szanowny Gordyjski Małżonek ??
Czyżby wykorzystał gordyjskie starania i udrożnioną drogą przejechał ??
W życiu !!
Pan N. widząc moją walkę z naturą, krztusząc się śmiechem, uwieczniał to na fotkach...
Ot co...
Ja walczę z naturą (oporną do tego), a Ślubny ma radochę pierwsza klasa !!
Ale resztki rozsądku Mu zostały, bo się zreflektował i ruszył, a gęsi spoglądały na nas z wyrzutem...
W okolicy są jeszcze indyki, kozy i konie, ale te jeszcze z wizytą nie wpadły...;o)
No widać, że Wrzosowisko na "prawdziwej" wsi się znajduje ;) Nie lubiłam spotkań z gęsiami i indorami, bo kąśliwe bywały, omijałam łukiem, nieraz trudno było, bo gęsi szwendały się po podwórkach mojej rodziny. Kiedyś, dawno, miałam epizod z darciem pierza :)
OdpowiedzUsuńEpizod z darciem pierza mnie zaciekawił...;o)
UsuńCiotka hodowała gęsi, a mama chciała pierza na poduszki, więc pojechałyśmy w listopadzie i darłyśmy, ale to było tak dawno, że odczucia związane z darciem zatarły się, pozostała pamięć faktu :)
UsuńLiczyłam na jakąś "pikanterię"...;o)
UsuńHehehe bardzom ciekawa twojej interpretacji darcia pierza ;)
UsuńJakiś "przeciąg" w trakcie ?? Odwet gęsiego rodu w formie wyszczypania poopska ?? Od biedy mogły być frywolne przyśpiewki...;o)
UsuńPrzyrody... łono.
OdpowiedzUsuńSama radocha...;o)
UsuńPodziwiam umiejętności radzenia sobie z trzodą i ptactwem wiejskim. Powodzenia przy odwiedzinach tych, którzy jeszcze tego nie zrobiły. Ukłony.
OdpowiedzUsuńTeraz mamy bliskie spotkania z pewną Rudą Kitką...;o)
UsuńTo jeszcze wszystko przed wami :-)))
OdpowiedzUsuńTakie to macie ciekawe zoo wiejskie ;-)))
Myślisz, że to była rozgrzewka ?? ;o)
UsuńNie mów..... to gdzie tyle zwierzą naraz???? Koło Waszego Wrzosowiska? Chyba musiały się umówić!!!
OdpowiedzUsuń:-)
Bogactwo wszelakie,
Usuńmieszka tuż za krzakiem...;o)
Na nudę nie możecie narzekać.:))) Że nie wpadły z wizytą, to nie znaczy, że nie wpadną...:)))
OdpowiedzUsuńRozrywki mamy zapewnione...;o)
UsuńJeśli jeszcze nie przeganiałaś byka ze swojej posesji, to reszta jest zaledwie preludium do prawdziwych emocji ;-)
OdpowiedzUsuńZapobiegawczo nie będę nosić czerwonej bielizny...;o)
UsuńPrzygotuj sianko, wode do popicia, marchewki, jabluszka, suchy chleb dla konia :) :) :)
OdpowiedzUsuńW Naszejwsi jest jeden koński zad i zawsze przygląda się nam z zainteresowaniem...;o)Póki co, z drogi...;o)
UsuńNo co, bydlądka też ludzie.... i pospacerować sobie po okolicy muszą... ;-)
OdpowiedzUsuńA na Małżonka Małożonek się mówi w niektórych kręgach ;-)
Niektóre egzemplarze to zasługują na miano turystów...;o)
UsuńOdwiedziny bydlątek, i zwierzątek różnej maści to była zmora początkowego okresu naszego na wsi. Teraz to my sami przypominamy bydlątka miejscowe. ..........:o)
OdpowiedzUsuńWasz "Koniec Świata" w porównaniu do Wrzosowiska, to cywilizacja pełną gębą !! (Do sklepu mamy 1,5km, ty masz sklep za płotem...;o))
Usuń