Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

piątek, 2 czerwca 2017

Niewidzialni dywersanci...

     Zaczęło się właściwie niewinnie...
     Pojechaliśmy z Wrzosowiska na pobliski targ, gdzie kupić można dosłownie wszystko...Takie targowiska funkcjonują już tylko w małych Miasteczkach...Warzywka i owoce prosto z grządek, mleko prosto od krowy, jajka prosto od kury...Prawdziwa skarbnica dóbr wszelakich...
     Tym razem lista zakupów była dosyć spora (trudno nam zsynchronizować wyjazdy z terminami targu), jaja, mleko, kremówka (na masełko), warzywa, owoce...
     Weszłam i zamarłam...
     Połowa targowiska to sadzonki !!
Ło Matko i Córko...
     - Kupimy coś ?? - zapytał Pan N., bo chyba pożądanie miałam wypisane na twarzy...
     - Kupimy...- wymruczałam...
Wiedziałam, że to będzie trudna misja...
     Co wybrać ??
     Szczególnie, że ceny na targowisku są czasem bardziej niż skromne...
Sadzonki po 15 groszy ??
Za drogo ??
To można się targować...
     Pielenie truskawek wywietrzało mi z głowy, a wyobraźnia zaczęła podsuwać coraz bardziej malownicze obrazy...
     Może zamiast "praktycznie", tym razem hasłem będzie "piękniej" ??
     Na pierwszy ogień poszły lawendy...
Pierwszych 15 wyhodowałam sama, od ziarenka...
Teraz zaczyna brakować czasu na "zabawę"...
Poszło tak...


Lawendzie towarzyszyły pomidorki...


Papryczki...


Kalafiorki, brokułki, kapustki...
Ale to takie mało "upiększające"...
     Upiększające wyszło tak...


I tak...


     A potem wpadliśmy na pomysł ukwiecenia kawałka, który od dwóch lat stanowi dla nas zagadkę...Czego tam nie posadzimy, usycha...Marnieje w oczach...
Domysłów, kto powoduje te straty mieliśmy multum...
Środek chwastobójczy, którego używamy tylko w tej okolicy (bo nie ma nic jadalnego)...Nie nasze psy...Wstrętne kociska...Kret złośliwiec...A nawet Słońce, które na tym kawałku operuje całodziennie...
     Postanowiliśmy zakupić nowe roślinki, przekopać wszystko, uzupełnić ziemią ogrodową i zabezpieczyć jak tylko się da...
     Ruch szpadelkiem i włosy stanęły nam dęba...
     Cała skarpa to jedno ogromnych rozmiarów...Mrowisko !!


     Ponadgryzani lokatorzy zostali przeniesieni do "szpitala" (o jałowcu żeśmy zapomnieli, ale przeniesiemy biedaka następnym razem) i...Rozpoczęliśmy walkę z mrówkami...
Ale, ale...
     Przecież mamy zakupione roślinki !!
     Zmarnieją bidulki w malutkich "rozsadówkach"...
Hmmm...
     Czyżby nadszedł czas na kolejny "wiekopojmny" pomysł ?? ;o)

19 komentarzy:

  1. To ja już wiem co mi moje róże blokuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być, bo mrówki bardzo w różach gustują (na Wrzosowisku mają rozszerzone gusta)...;o)

      Usuń
  2. Też tak mam co roku , chęć na posadzenie i tego i owego...
    W tym roku mi to przeszło, bo nie mam czasu...
    Mrówki są w tym roku, bo klimat ponoć im sprzyja.
    ja mrówki to i mszyce będą...
    przyszłym roku mrówek nie będzie , bo będzie inna pogoda...
    Tak mi wyjaśniła doświadczona rolniczka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołóż jeszcze komary i chrabąszcze...Wilgoci jest ogrom, a teraz nam przyłoży wysoka temperatura i rok 2017 ogłosimy Rokiem Walki z Robalami...;o)

      Usuń
  3. O, a ja żem była przeświadczona, że oprócz faraonek w mieszkaniach, wszystkie mrówki są pożyteczne, wszak chroni się mrowiska ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożyteczne są wszystkie !! Oprócz tych, które obgryzają korzenie i pędy, mrowiskami "wysadzają" rośliny, żrą ludziów jak oszalałe, a nawet powodują osuwanie się budyneczków...;o)

      Usuń
  4. Ale dzięki mrówkom jest dużo fiołków.))) Nie lubię, jak mrówy mnie gryzą, ale są pożyteczne.
    Wy to naprawdę macie napęd...:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli wyniesie się nam z Wrzosowiska 2/3 mrówek, to zostanie ich jeszcze zbyt wiele...Toż to przez lata był ugór...Królestwo robali...;o)

      Usuń
  5. Szalone dzieciaki jesteście jeśli chodzi o Wrzosowisko.
    Ale ja to rozumiem....
    Pozdróweńki i trzymajcie się...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wieczna zgryzota.. :(((
    Ale i satysfakcja, jak uratujecie ten kawałek lądu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życia nam braknie na "uratowanie" tego zagonka, ale powalczyć miło...;o)

      Usuń
  7. Uwielbiam czytać o tych Waszych działkowych zmaganiach. Moja matka byłaby dla Was bratnią duszą, bo kochała babrać się w ziemi. Ze mnie rolniczka żadna, na mrówki też sposobu nie mam, pozostaje mi tylko przesłać najserdeczniejsze pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie czytanie o tych "zmaganiach" przypomina, że rozsądek zgubiłam już dawno...;o)

      Usuń
    2. Iwonko nie mów tak "babrać się w ziemi" ....Chociaż, też kiedyś twierdziłam, że kura nie jestem grzebać w ziemi nie będę....ale z czasem zakochałam się w kwienikach rabatkach sadzonkach.... zresztą kilka uchwyciła FrauBe jak była u mnie.

      Usuń