Totalny brak motywacji do działania...Od pogody począwszy, a na sytuacji politycznej skończywszy...
"Paw egzystencjonalny"...Bleee...
Może więc, trzeba sprawić moim Czytaczom azyl, żeby znaleźli chwilkę wytchnienia ??
Spróbuję...
Kiedyś się udało...
Przedstawię Wam dzisiaj, a być może "od dzisiaj" pewnego czworonoga, który swoją wielką miłością zapisał wiele kart w historii naszego życia...
Ogonkiem bazgrane
Jak co rano
obudził mnie smakowity zapach dolatujący z kuchni.
- Mniammm…-
wyrwało mi się z pyszczka, a mama pacnęła mnie łapą między uszy.
- Hau !! Hau
!!Najpierw mycie – wyszczekała i zaczęła wylizywać moje kłaczki. Jęzor mamy
zamaszyście chlapał po moim grzbiecie, a ja z niecierpliwością usiłowałem
rozpoznać kuchenne zapachy.
To musiało
być coś wspaniałego !! Tylko wspaniałości pachną tak pięknie !!
- Mamuś…-
wyskamlałem.
- Cicho !! –
strofowała mnie mama.
Co ta mama
tak wylizuje ?? Przecież nie byłem na podwórku, nie taplałem się w kałuży,
nawet nie zrobiłem siku w pudełku. Przedtem, i owszem, zdarzało mi się czasem,
ale wtedy mieszkało nas w pudełku więcej. Teraz zostałem ja i mama.
Pan
Gospodarz mówi, że to dlatego, że jestem najbardziej skundlony i najmniej
przypominam mamę – ciekawe co to znaczy.
Ale fakt,
moje rodzeństwo już od kilku tygodni mieszka w innych domach. Zostałem sam…
No może nie
całkiem sam…
Jest Pan
Gospodarz i Pani Gospodyni (która umie pięknie pachnieć w kuchni), jest mama i
jest Boss, chociaż co do Bossa, to wolałbym, żeby go nie było.
Boss to
buldog Pana Gospodarza, jest ogromny i bardzo zły. To przez Boss moja sierść
jest cała pokudlona i powyrywana. Boss lubi się mną bawić…
Tak, tak…
Dobrze
czytacie…
Boss nie
bawi się ze mną, tylko mną !!
Czasem
podrzuca mnie aż pod sufit, czasem ciągnie za mój cieniutki ogonek, czasem
trąca mnie wielkimi łapami…Tak bawi się Boss.
Mnie wcale
nie podobają się te zabawy, i mojej mamie też się nie podobają, ale ten
paskudny buldog nic sobie nie robi z naszego „niepodobania”.
- Możesz już
iść – wyszeptała mi do ucha mama – tylko uważaj na Bossa !! – ostrzegła.
- Będę uważał
– odpowiedziałem, gramoląc się z pudełka.
Droga do
kuchni była prosta. Wzdłuż kanapy, obok fotela, potem stolik na trzech nogach,
mały dywanik ze śmiesznymi frędzelkami i Boss…
- Ojej !!
Boss !! -zdążyłem zapiszczeć i już
leciałem pod sufit.
W sumie, to
takie latanie jest fajne, gdyby nie to, że potem trzeba spaść. Spadanie wcale
nie jest fajne. Ani takie, kiedy ląduje się na podłodze, ani takie, kiedy Boss
łapie mnie w locie.
- Mamo !!
Hau !! – wrzasnąłem ile sił, ale Boss tylko się roześmiał.
No tak, mama
to miniaturka sznaucera…Zagrożenie dla Bossa żadne !!
Kiedy
rozpłaszczyłem się na podłodze buldog machnął łapą i wylądowałem pod fotelem.
Ufff…Można
chwilkę odpocząć, można polizać bolącą łapkę, można zapiszczeć z żalu…
- Piii…Mamo
!! Piii…
Ale mama nawet
nie wyjrzała z pudełka, a wstrętny pysk buldoga zbliżał się do mojego azylu
bardzo niebezpiecznie.
Jak on to
robi, że wkłada ten wielki pysk do takiego małego schowania ??
Byłem już
całkiem wciśnięty do ściany i aż się trząsłem na samą myśl ogromnych kłów
Bossa, kiedy do pokoju weszła Pani Gospodyni.
- Ratunku !!
– zapiszczałem z całych sił – Piii !!
Uratowała
mnie w ostatniej chwili. Paszcza Bossa już była przy moim pyszczku.
- Oj,
chudziaku…- Pani Gospodyni wzięła mnie na ręce – Lekkiego życia to ty nie masz
z tym olbrzymem…
A ja się
wypłakiwałem w pachnący jedzeniem fartuch Pani Gospodyni.
I właściwie
tak zaczynał się każdy mój dzień, tak się zaczynał, tak się toczył i tak się
kończył. Boss był wszędzie, zawsze mnie wytropił i ciągle się mną bawił. Jakbym
był pluszowym misiem, którego można tłamsić do woli, a jego nie boli nic. Nic a
nic.
Mnie boli !!
Boli grzbiet
z powyrywanymi kudełkami, boli pupa i łapki od upadków spod sufitu, bolą
ponadgryzane uszy, i nawet ogonek czasem mnie boli…Ale ogonek boli mnie od
merdania.
Bo ja bardzo
lubię merdać moim małym, chudziutkim ogonkiem…
Ciągle
biegam i merdam. Merdam i podskakuję. Podskakuję i gonię ogonek. I znowu nim
merdam.
Szczeniaczki
już tak mają, że chcą się bawić. Tylko, że ja nie mam z kim się bawić. Pan
Gospodarz ciągle pracuje, Pani Gospodyni też jest zawsze zajęta, mama wychodzi
z koszyka tylko na spacery, a Boss…
Już wiecie
jak Boss lubi się bawić.
Kiedy
kończyłem swoje śniadanie do domu wrócił Pan Gospodarz. Wrócił całkiem
niespodziewanie, bo powinien być tam, gdzie pachnie zwierzętami, a Pani
Gospodyni nazywa to „sklepem”.
Wrócił,
złapał mnie za grzbiet i zapakował do worka…
-Ojej !!
Piii !! Mamo !! – krzyczałem ile sił, ale Pan Gospodarz worka nie wypuszczał.
Nawet nie zdążyłem zjeść wszystkiego z miseczki !!
Potem
wrzucił mnie do jakiegoś pojemnika. A ten pojemnik zaczął się ruszać. Trzęsło,
telepało, śmierdziało…
To było
nawet gorsze od lotów pod sufit !!
- Ja chcę do
mamy !! – piszczałem głośno – Nie chcę być w worku !!
Bardzo się
bałem…
Tak bardzo
się bałem, że z tego strachu zrobiłem siku.
Turlałem się
po tym pojemniku we wszystkie strony, do przodu, do tyłu, w bok. Raz leżałem
grzbietem do góry, a raz do góry brzuszkiem.
I tak bardzo
śmierdziało !!
Aż
przestało…
Nagle
zapanowała cisza…Pojemnik się otworzył, zapachniało spacerem, a Pan Gospodarz
bardzo niezadowolony zajrzał do worka.
- Musiałeś
się teraz zlać ?!
Musiałem…
Bałem się i
siku samo poleciało…Piii…Piii…
Ale Pan
Gospodarz wcale mnie nie słuchał. Złapał worek i zaczął mną huśtać. Prawie tak
mocno jak Boss.
- Proszę
wejść do sklepu, przywiozłem go – powiedział nagle Pan Gospodarz, a ja poczułem
zapach zwierząt, którym zawsze pachniał wracając do domu.
Koniec
podróży trochę mnie zabolał. Worek wylądował na jakiejś twardej powierzchni, to
i ja na niej wylądowałem. Wtedy worek się rozchylił…
cdn...chyba...;o)
cdn...chyba...;o)
Już nie będę z mamą?
OdpowiedzUsuńKto to wie... ;o)
UsuńCzekam na C.D.
OdpowiedzUsuńPogadam z "sierściuchem"...;o)
UsuńDo mamy, do mamy!!!
OdpowiedzUsuńCzyli do Bossa ?? Okrutnica !! ;o)
UsuńNo właśnie, ....biedny pieseczek.... i to ma być antidotum na smuteczki?!!
UsuńA nie wiedziałaś, że cudze nieszczęścia dobrze robią naszej percepcji ?? ;o)
UsuńNie-prawda....Sprawdzone. Przynajmniej u mnie. Myślę sobie: w mordę jeża, cały świat jest do dopy....
UsuńNie-prawda !! Cały świat się nie zmieści !! ;o)
UsuńSmutna historia, biedny pieseczek ...
OdpowiedzUsuńNawet bardzo biedny pieseczek...;o)
UsuńJak na razie radosne to nie jest, mam nadzieję, że później będzie ;)
OdpowiedzUsuńJako zacząć się musiało...;o)
Usuńojej, chyba gospodarz nie oddal go do schroniska???
OdpowiedzUsuńDo schroniska chyba nie...;o)
Usuń