Kolejna impreza toczyła się leniwie...Pan N. pobrzdękolił na gitarce...Gardła od śpiewania bolały należycie...Karty do "Flirtu" odjechały razem z "Kuzynem"...
Nawet gadać nam się już nie chciało...
- Nie możesz u mnie nocować...- informuje Pana N. "Przyjaciółka"...- Mama z Bratem przyjechali, śpią w moim pokoju...
- Do domu o tej porze też wrócić nie mogę... - spokojnym głosem informuje Pan N.
Spojrzenia obojga lądują na mnie...
- Miejsca na podłodze dosyć, jakaś poduszka się znajdzie...- ulegam presji wzroku...- Ale Rodzice wracają z pracy przed siódmą, więc pobudkę robimy o świcie...
"Przyjaciółka" idzie do domu, my zostajemy w trójkę...Ja, Pan N. i nasz wspólny Przyjaciel...
Chłopaki leżakują na podłodze...
To się nazywa "gościnność"...
I nagle, w nocnej ciszy, słyszę cichy szept Pana N. ...
- Porozmawiaj ze mną...
Zaczyna mówić, a ja usiłuję bezgłośnie przełykać ślinę...
- Chciałem Ci przynieść tą torebkę...Bardzo chciałem...Ale w domu mi się "skotłowało", a Ona powiedziała, że nie chcesz mnie znać... Że masz mnie dość, bo byłem tylko kolegą z klasy...Tak było ?? - pada na koniec pytanie...
- Nie...- słyszę własny szept...
- Potem grałem dla Ciebie w parku, ale nie chciałaś mnie słuchać...Wszyscy słuchali, tylko nie Ty...- mówił z wyrzutem...
- Podglądałam Cię z balkonu...- wyznałam...
Nasz wspólny Przyjaciel głośno przełknął ślinę...
- Kiedy Ona się przysiadła, to pomyślałem, że to dobry pretekst, żeby bywać w waszym bloku i żeby Cię spotykać...- kontynuował Pan N. ...
- To nie był chyba najlepszy pomysł...Za kilka miesięcy się pobierzecie... - włączyłam się do rozmowy...
- Czyli, że to jednak nic nie znaczyło ?? - pada pytanie i mnie znowu jest trudno oddychać...- Nigdy nie twierdziłem, że się z Nią ożenię...
Szach - Mat...
Nasz wspólny Przyjaciel zrywa się z podłogi i robi energiczne pompki...
My w milczeniu dajemy Mu czas, żeby się wyszalał...
Pan N. siada przy mnie i zaczynamy rozmawiać...
Tak jak dwa lata temu...Szczerze do bólu...Bo boli...
Nie mamy pojęcia jaki będzie efekt końcowy owej rozmowy...
Pan N. opowiada jak to wyglądało z jego strony...Ja wylewam swoją gorycz w przeciwnym kierunku...
Nasz Przyjaciel leży w ciemnościach, słucha i milczy...
- Powiedz tylko słowo...- prosi nad ranem Pan N. ...
Nie umiem...
Już wiem, że to co nas łączyło to nie było jakieś durne zauroczenie, że kilka osób "maczało paluszki" w tym, żebyśmy nigdy ze sobą nie porozmawiali, że po tej rozmowie wiele rzeczy będzie całkiem innych...Ale co dalej ??
Co, jeśli rozwalimy wszystko i zaczniemy budować coś, co nie przetrwa nawet kilku miesięcy ?? Co, jeżeli oboje się mylimy, a łączy nas jedynie wspomnienie szkolnego zauroczenia ??
- Nocleg to żeście mi zgotowali pierwsza klasa...- oświadcza nasz wspólny Przyjaciel...- Chyba bym wolał nocować pod mostem...Ale...Musicie coś z tym zrobić...- informuje nas dobitnie...
"Mundrala"...
cdn ...
Ja tylko westchnę... Bo i co pisać... Tego się nie czyta, to się przeżywa...
OdpowiedzUsuńNo i o to chodziło...;o)
UsuńNo faktycznie, nocleg miał gość interesujący. Ja mu współczuję ;-) No i rady udzielił na koniec ... rozsądnej przecież, prawda? I się zastosowaliście?
OdpowiedzUsuńChyba zastosowali , tak mi się coś wydaje :-)))
UsuńTo ten N. ?
Tak wiele pytań...
UsuńA że wredota jestem najwredniejsza, to odpowiedzi nie będzie...;o)
Czyli lecimy klasyką: najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie stopniowo rośnie :D
UsuńA jeśli powiem, że trzęsienie ziemi dopiero się zbliża ?? ;o)
UsuńWcale się nie zdziwię :D
UsuńNo, no, sié działo....
OdpowiedzUsuńPrawie pod Twoim "nosem"...;o)
UsuńNio, w tym czasie pewno miałam swoje trzęsienia ziemi..... :-)
UsuńI się stało!
OdpowiedzUsuńCoś pewnie się stało...;o)
Usuń