Ale to będzie historyjka o dwójce Waryjatów, którzy całe życie marzenia mieli "pod prąd"...
Dawno, dawno temu, w dużym Mieście stał sobie blok...Blok jak blok, "wielka płyta", pokoiki jak dziuple...A w jednym z takich pokoików dwójka Waryjatów...
To czysty przypadek, że właśnie w tym Mieście, w podobnym Bloku, w maleńkim pokoiku mieszkała również Dagmara...
Tutaj Waryjaty randkowały... |
A może nie ??
Może takie marzenia rodzą się właśnie w takich miejscach ??
W każdym razie, Waryjaty, siedziały sobie w tym pokoiku...Był wieczór...Waryjat brzdękolił na gitarce...Waryjatka coś malowała, albo haftowała...Za kilka tygodni miał się urodzić Ich Syn...
- Za parę lat będziemy mieć malutki domek w górach...Ja będę Ci grał na gitarze, a Ty będziesz sobie siedzieć w bujanym fotelu i dziobać te swoje obrazki...- zamarzył na głos Waryjat...
- Wkoło będzie szumiał las, a przed domkiem będą kwitły piwonie...- włączyła się w marzenie Waryjatka...
A kiedy już uzgodnili wszystkie szczegóły, roześmiali się głośno, bo to marzenie nie miało żadnych szans na realizację...Żadnych...Nawet najmniejszych...
Mieszkali kątem u Rodziców, bez perspektyw na "bogactwo" i samodzielność...
Drewniany domek na wzgórzu w lesie wkleili do "pamiętnika"...Wkleili i szybko przewrócili kartkę, żeby to marzenie nie bolało tak bardzo...
Wiecie, że ponoć nie należy mówić marzeń na głos ??
Tak mówią...
Kiedy Waryjaty snuły swoje marzenie, w kącie pokoiku na dziesiątym piętrze siedział Pan Los...Siedział cichutko w mroku i przysłuchiwał się uważnie...A potem zachichotał...
- Hi hi hi...Aleście wymyślili...
Pan Los bywa przewrotny...
Po dwóch miesiącach Waryjat zmienił pracę...Niespodziewanie...
I chociaż Waryjatom trudno było się rozstać, i chociaż tęsknota zżerała Ich niesamowita, poddali się Losowi i Jego zakrętom...
Na marzenia nie było już czasu...Nawet dla siebie tego czasu mieli niewiele...
A potem nagle Waryjat zapytał...
- Zostajemy w Mieście, czy ruszamy do Zaścianka ??
- Do Zaścianka !! - zakrzyknęła Waryjatka...- W Zaścianku są pagórki, jest las, a może i piwonie zakwitają w ogródkach...
Marzenie nieśmiało wyjrzało z kart "pamiętnika"...
To jeszcze nie był drewniany domek na szczycie pagórka...Las szumiał w oddali...Piwonie zakwitały nie w Ich ogródku...Ale...
Ale może to wszystko co Los ma dla Nich w zanadrzu ??
Nie marudzili...
Kolejny zakręt pokonali z uśmiechami na twarzach...
A potem przyszły takie sobie zwykłe dni...Czasem szare...Czasem tęczowe...Różne...Dzieci Waryjatów rosły, doroślały, aż któregoś dnia opuściły Zaścianek, szukając szczęścia w Wielkim Świecie...
Waryjatom Ojciec Czas przyprószył czupryny siwizną...
Marzenia młodości zmieniły status i stały się wspomnieniami marzeń...
Pięknie jest mieć takie marzenia...
Piękne są takie wspomnienia...
I pewnego dnia Waryjat wyszeptał...
- A tam w sadzie, postawimy drewniany domek...Będzie miał ganeczek...I balkonik będzie miał...A okienka będą wychodzić na pagórki...Orzechy będą szumieć...
- A ja będę siedzieć na ganku, w bujanym fotelu i będę dziobać te swoje obrazki...- wyszeptała Waryjatka...
Marzenie podskoczyło z radości i odrzuciło wszystkie kartki, które je przykrywały...Setki zakurzonych kartek...
- To ja !! - krzyknęło...- To ja !! Pamiętaliście !! Tak długo czekałem...Nie zapomnijcie o piwoniach !! - I śmiało się razem z Waryjatem i Waryjatką...
Bo to było całkiem Szalone Marzenie...;o)
Piwo? Nie,
OdpowiedzUsuńpiwonie.
Piwoszka ze mnie marna,
Usuńbom nie browarna...;o)
Ja juz z powrotem w Holendrowni :)
OdpowiedzUsuńPojutrze odbieram klucze do Nowego Gniazda z tarasem na dachu.
Dziękuję za ten wpis:). Wszystko cudnie ale piwoni na Wrzosowisku nie kojarzę.... coś mi umknęło? :-))
Nie ma jeszcze domku z ganeczkiem to i piwonie muszą poczekać...;o)
UsuńAle na zdjęcia "z dachu" czekam niecierpliwie...;o)
Ładne takie... no, jakoś tak, no... wzruszyłam się, czy coś...
OdpowiedzUsuńBo "cy cuś" jest dobry na wszystko...;o)
UsuńByle nie zaprzestać marzeń! Bo wtedy nie ma po co żyć!..............;o)
OdpowiedzUsuńJa też mam takie jedno, niewykonalne!......:o)
Każdy powinien takie mieć...;o)
Usuń