Opowiadałam Wam kiedyś, że w czasie kiedy rozpoczynałam edukację w pierwszej klasie podstawówki, byłam dziecięciem bardzo mizernej postury...Tak mizernej, że do klasowego zdjęcia posadzono mnie na trzech tomach Encyklopedii, żeby mi głowa znad stolika wystawała...
Mój tornister, ważący prawie tyle co ja, z pełnym poświęceniem taszczył mi do szkoły Dziadzio Stefan...
Nie wiem jakim cudem, i z jakiego powodu, takie właśnie chucherko zostało wyznaczone przez Wychowawczynię na opiekunkę Dziewczynki z porażeniem dziecięcym...
Ale to fakt...Zostałam opiekunką...
Nie było wówczas klas integracyjnych, takie pojęcie w przyrodzie wcale nie występowało, a Nauczyciel nie był zobowiązany do pomocy takiemu dzieciakowi...
Matka owej Dziewczynki utrzymywała, że jej Dziecko nie ma żadnych "opóźnień" i świetnie sobie poradzi w grupie rówieśników...
Podobno pobożne życzenia czasem się spełniają...
Dziewczynka miała problemy ruchowe, poruszała się o kulach przesuwając stopy po kilka centymetrów, miała problemy z utrzymaniem ołówka w dłoni, Jej głowa czasem bezwiednie opadała powodując u mnie totalną panikę...Miała problem z korzystaniem z toalety, miała problem z siedzeniem przez czterdzieści pięć minut w ławce...Wysławiała się z trudem i niewyraźnie...Po dwóch miesiącach naszej wspólnej "edukacji" zaczęłam występować w roli "tłumacza"...
Przez rok ciągałam po szkolnych korytarzach dwa tornistry, swój i Jej, i dreptałam cierpliwie czekając aż dobrniemy do szatni...
Czy Wychowawczyni tego nie widziała ?? Widziała...
Widziała, zgłaszała do Dyrekcji i tyle właściwie mogła...
Czy Dyrekcja tego nie widziała ?? Widziała...
Widziała, zgłaszała do Inspektoratu i wzywała Matkę do szkoły...
Matka oświadczała, że Jej Dziecko jest normalne i zamykała temat...
Ja, mając siedem lat nawet nie wiedziałam, że coś w tym układzie jest nie tak...
W drugiej klasie, Dyrektor zdecydował, że otrzymamy salę na pierwszym piętrze...
Dzień rozpoczynałam od mozolnego wdrapywania się na schody...
Wiecie ile czasu potrzebuje Dziecko z polio, żeby wejść na trzydzieści sześć schodów ??
Godzinę...
Potem opiera się o ścianę i potrzebuje kwadransa, żeby złapać oddech i dojść do siebie...
Codziennie spóźniałyśmy się na lekcję...
Codziennie w dzienniczku owej Dziewczyny lądowała uwaga o spóźnieniu...
W moim nie...
Po miesiącu, Dyrekcja postawiła owej Pani ultimatum...
Albo zaopiekuje się Córką umożliwiając normalne funkcjonowanie szkoły, albo Córka zostanie przeniesiona do szkoły specjalnej...
Pani zaopiekować się nie chciała...
Dziewczyna skończyła szkołę specjalną bez problemu...
Mnie została trauma na całe życie...
Dlaczego o tym piszę ??
Wczoraj rozmawiałam z Dagusią i dowiedziałam się, jak w rzeczywistości wygląda Jej praca...I szczerze mówiąc byłam przerażona...A właściwie jestem przerażona na dzisiaj...
Dagusia jest Wychowawczynią klasy integracyjnej...
Włos mi się zjeżył, kiedy dowiedziałam się, czego wymagają Rodzice od Nauczycieli...
Nauczyciel ma zmieniać Dziecku pieluchy, ma Je cewnikować, te z problemami ruchowymi ma przenieść do łazienki, ma też wychowywać, a wolnej chwili nauczać...
Nigdy nie słyszałam od Niej słowa skargi...
Tym razem jednak, stanęła przed ścianą...
Dostała Chłopca z ADHD, autyzmem i agresją...Dzieciak nie zna innego słownictwa poza : k**wa, c**j, s*****alaj...Swoją agresję wyładowuje na Uczniach i Nauczycielach, a Ojciec chłopca twierdzi, że "nie mógł spłodzić głupiego dziecka"...
Kogo leczyć ??
Dzieciak prawdopodobnie przeżył już w swoim życiu taki horror, że dorosłym się nawet takie "kino" nie śniło...Mieszka kilka dni z matką i jej konkubentem, a kilka dni z ojcem i jego konkubiną...Słownictwa sobie nie wymyślił, bo wulgaryzmów z mlekiem matki się nie przyswaja...
A teraz szkoła ma być antidotum na wszystko ?? Nauczyciel ma wyprostować to, co z taką fantazją wykształcili rodzice ?? Nauczyciel ma z uśmiechem przyjmować "spie***laj k**wo je**na", bo przecież Mu za to płacą ??
Co w takim razie z resztą Dzieciaków, które uczestniczą w tych spektaklach, bo edukacją nazwać to trudno...
Do klasy chodzą dzieci zdrowe, które w trybie eksternistycznym przyswajają nowinki językowe i pewnie chwalą się Rodzicom z nabytej wiedzy...Tutaj tłumaczenie Nauczyciela, że jest to brzydkie, nie rozwiąże problemu...To sześcio, siedmiolatki, one chłoną taką wiedzę w ilościach nieograniczonych...
Do klasy chodzą też dzieci chore, z różnymi przypadłościami, które dzięki dwumiesięcznej pracy zrobiły ponoć niebywałe postępy...Ale to już historia...
Tym dzieciakom stała się krzywda uwstecznienia...
Zawiadomiona o wszystkim Dyrekcja, nie dała wiary...
Jak to ?? Dagusia, Nauczyciel i Wychowawca z tak długim stażem nie może sobie poradzić z jednym dzieckiem ??
Wygodnictwo i histeria...
Dokąd zachowanie chłopca nie zostało nagrane i przedstawione jako dowód...
Dagusia szuka rozwiązania...Dla siebie, dla swojej klasy, i dla tego chłopca...
Tyle, że...Kończy się półrocze i Dagusia musi zrobić zebranie z Rodzicami...
Co usłyszy ??
Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać, bo pewne głosy już do Niej docierały...
Przecież to Ona ponosi odpowiedzialność za nauczanie i wychowanie w szkole...
Ona bierze za to pieniądze !!
Na dodatek, ponoć ogromne pieniądze...
A do tego ma ferie i wakacje, i pracuje tylko kilka godzin dziennie...
"Obyś cudze dzieci uczył"...
Dzięki Ci Losie, że mnie to ominęło...
Tego jeszcze świat nie widział.
OdpowiedzUsuńŻeby wiedzę encyklopedyczną aplikować ( od strony ) przez siedzenie! Bomba!
Stare metody 'dyscypliną w pupę' niech odejdą w zapomnienie!
:O)))
Rozczytać to umiem,
Usuńale nie rozumiem...:o)
Sadzano Ciebie na kilku tomach encyklopedii, zatem stąd taki a nie inny komentarz.
UsuńCo by było,gdyby maluszka sadzano na Encyklikach, aż strach pomyśleć !
:O)
Nos i tak mam piękniejszy, jak na Aborygena przystało! :O)
Nooo dooobra, już się wynoszę..
Tak robiłem całe życie,
OdpowiedzUsuńa schodów było 3 rzędy po 12?
Niech mnie piorun trzaśnie !!
UsuńDwa razy osiemnaście...;o)
Współczuję Dagusi, ale wiem też, że sobie poradzi :-)
OdpowiedzUsuńAle zazdraszczać nie ma czego...;o)
UsuńAno tak jest w życiu. Uwielbiam te Twoje historyjki! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło,
Usuńdzielić się "chwilą"...;o)
Nie wiadomo co zrobić z tym dzieckiem tak naprawdę. I z przykrością stwierdzam, że szkoła nie jest przygotowana na tego rodzaju problemy. Współczuję, bo wiem jak to mniej więcej wygląda. Problem głównie ma Pani. Pamiętam, jak na wywiadówce dowiedziałam się lata temu, że jest w klasie taki chłopiec, leje wszystkich kto popadnie. I dzieciaki bały się iść do szkoły. Tylko moja nie. Jak tylko przyszłam do domu, rozpoczęłam rodzicielskie dochodzenie. Spytałam córeczkę czy to prawda, że jest taki chłopiec, który bije dzieci? Potwierdziła. Zdumiałam się, spytałam, czy ją nabił? Odrzekła: Nie mamusiu, mnie się on boi...
OdpowiedzUsuńOdpowiedź jest jedna...Dzieciakowi trzeba pomóc !! Ale tego nie są w stanie zrobić równolatkowie z klasy i nawet genialny Pedagog...
Usuń