Od kilku dni obserwujemy pięknie rozkwitający konflikt Ministra Zdrowia i NFZ-tu z Lekarzami...No nie, żeby ze wszystkim, ale że o tych pracujących mówi się mało, więc na "świeczniku" są Ci "opozycyjni"...
O konflikcie pisać nie będę, bo ten proceder pojawia się z regularnością pór roku, i kiedyś już o tym pisałam...
Fakt...Z niezłym skutkiem...
Mój wpis na WP dostał się "po skalpel" Przewodniczącego Związków Zawodowych i ów Przewodniczący wymieniał ze mną maile przez kilka dni...
Dysputa miała charakter "przemówił Dziad do obrazu"...
Ja byłam obrazem...
Pan Przewodniczący, nijak zrozumieć nie mógł, że mój sceptycyzm ma potwierdzenie w praktyce, i że żadna Jego teoria owej praktyki nie jest w stanie zmienić...
Po przemyśleniach, doszłam do wniosku, że zgodnie z sugestiami owego Pana, najbezpieczniej będzie leczyć się siłą woli...
No dobra...
Przechodzę do rzeczy...
Kilka miesięcy temu moja Znajoma udała się na profilaktyczne badania, na które namawiają zgodnie wszyscy Lekarze...Pojazd z aparaturą podjechał o czasie, Znajoma badaniom się poddała i wielce uszczęśliwiona wróciła do domu...
Wszak dbałość o własną powłokę cielesną to prawdziwa cnota...
Poczuła się więc okrutnie cnotliwa...
Po kilku tygodniach otrzymała na swój adres kopertkę z wynikami i...
W bumadze znajdował się opis badania, płytka CD i wezwanie do natychmiastowego zgłoszenia się u najbliższego Onkologa...
Podcięte nogi to najmniejsza z Jej przypadłości w tym momencie...
Siedziała, czytała i płakała...
Standardowa reakcja...
Mąż zastał Ją w takim właśnie stanie...
A że Faceci mają inną percepcję postrzegania Świata, więc zerknął tylko na bumagę i oświadczył...
"Czegóż Kobieto ryczysz, jak tu jest napisany całkiem inny PESEL ??""
Zonk...
Znajoma zerwała się z podłogi, oczęta przetarła i ruszyła po dowód osobisty, żeby owe dane sprawdzić naocznie...
Uffff...
Rzeczywiście !!
Postanowili zadzwonić do organizatora badań i sprawę wyjaśnić dogłębnie...
Niby błaha sprawa, a zajęła Im trzy dni...
Dlaczego ??
Bo każdy kto telefon odbierał, wysłuchał o co chodzi i po krótkim "niemożliwe", odkładał słuchawkę...
Po trzech dniach Znajomi się zreflektowali i pojechali osobiście, żeby ową "niemożliwość" wyjaśnić...
Przecież istniało prawdopodobieństwo, że badania wykonane są dobrze, tylko PESEL wpisany jest omyłkowo...
Na miejscu, u Lekarza, stwierdzono jednak, że rzeczywiście...Pomyłka miejsce miała...
Ale w którą stronę ??
Tego nikt stwierdzić nie mógł...
Zalecono powtórzenie diagnostyki...
Tyle, że tym razem płatne...No bo przecież, Znajoma już limit darmowych badań na ten rok wyczerpała...
Uzgodniono termin i pozostało czekać dwa tygodnie...
To, że przez te dwa tygodnie nie spała ??
Któż by się stresem przejmował...
Badanie wykonano, Mąż Znajomej nad poprawnością danych czuwał, i można by powiedzieć, że wszystko skończyło się szczęśliwie...
- Wie Pani, to że nic na odczycie nie widać, to jeszcze nic nie znaczy...Ja bym biopsję zrobił, żeby się upewnić...- zakomunikował Lekarz...
Kiedy usłyszałam to od Znajomej, sama z wrażenia przysiadłam...
Czyli co ?? Te badania to czysta lipa ?? Po kiego więc, uczestniczyć w tym "obrządku" ?? Ku chwale medycyny ??
Dostała się Bidula w te tryby i nijak się wyplątać z nich nie mogła...
Wątpliwości zostały zasiane...Niezdecydowanie Lekarzy potęgowało lęk...
Ma raka, czy go nie ma ??
A jeśli ma, i zaniedba ??
Po pół roku walki z systemem była chudsza o kilka kilogramów, a nieprzespane noce zostawiały swoje piętno na twarzy...
Choroba czy stres ??
Pętla się zacieśniała...
Rutynowe pytania stawiane w takich przypadkach, tylko pogłębiały problem...
- Czy Pani schudła ostatnio ??
- Tak...
- Czy zauważyła Pani jakieś nasilające się objawy: bezsenność, brak apetytu ??
- Tak...
No to kolejne skierowanie...
"A może byśmy...Trzeba by...Koniecznym jest..."
Po kolejnym kwartale nie poznałam Jej na ulicy...
Opowiadała, a Jej oczy pełne były łez...Ręce się trzęsły...
I wtedy pomyślałam o tej "Drugiej"...
Czy Ona też przeżywa taki koszmar ?? A może przeczytała, że wszystko jest w porządku i nawet nie zwróciła uwagi na PESEL ?? A jeśli to Jej wynik był zły i wymaga natychmiastowego leczenia ??
Nie komentowałam...Nie pocieszałam...
Stałam i słuchałam...
Przecież pomyłki zdarzają się zawsze...Podobno "ten się nie myli, kto nic nie robi"...
Ale wątpliwości pozostały...
To może rzeczywiście lepiej się leczyć tą "siłą woli"...??
Najważniejszego specjalistę to mam w "rodzinie" (chrześniak),
OdpowiedzUsuńa na następnego (zapisany) poczekam jeszcze dwa miesiące.
Mam czas...
Nie ma to jak znajomości...;o)
Usuń...i cierpliwość!
UsuńW takim systemie jaki zafundowała nam nasza kochana władza z limitami, całym ambulansem absurdów oraz ignorancją i brakiem empatii u niektórych lekarzy- NAJLEPIEJ JEST SIĘ LECZYĆ SIŁĄ WOLI. Tak też czynię od lat wielu z całkiem dobrym skutkiem. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńNie mów głośno, bo nam limit "woli" wprowadzą...;o)
UsuńMoje wole bardzo małe,
OdpowiedzUsuńbo... jeszcze nie próbowałem.
Bez woli trudne jest życie,
Usuńz wolą płynie znakomicie...;o)
A mnie się nigdzie nie spieszy,
Usuńwolę powoli się cieszyć!
Ciesz się powoli,
Usuńna dłużej starczy uśmiechu...;o)
Wiesz gordyjko zaraz na początku twojej opowieści pomyślałam o tej drugiej kobiecie.Nikt przecież nie zweryfikował z nią jej badania.
OdpowiedzUsuńMój mąż w listopadzie przeszedł udar mózgu.dostał skierowanie do neurologa.dzwoniłam żeby zarejestrować a pani mi mówi że dostępny termin wizyty 20 lipca!Nie było wyjścia tylko pójśc prywatnie.
Przynajmniej Chłopak uniknął stresu...Ja moją wizytę u neurologa będę pamiętać przez wiele lat...;o)
UsuńNo zobacz jaka ja jestem ani nie pozdrowiłam cie w tym Nowym Roku.No to cię pozdrawiam serdecznie:))
UsuńNajmilszym pozdrowieniem jest fakt, że się odezwałaś...:o) Bo takie cichutkie wizyty to jak zaglądanie przez dziurkę od klucza...;o)
UsuńNo dziwne to wszystko .
OdpowiedzUsuńJa bym poszła natychmiast do lekarza rodzinnego i zaczęła normalną diagnostykę.
Pozdrawiam ,pielęgniarka :)
Dziwne...:o) Iść można, ale czy się dostanie skierowanie ?? To już całkiem inna bajka...
UsuńJą odesłano do organizatora badań...;o)
A ja zastanawiam się , kiedy chciwość lekarzy i nie tylko lekarzy się skończy.Ich dochody są olbrzymie.Kontraktowi prawdopodobnie u nas zarabiają ponad 30 tysięcy miesięcznie.Równocześnie inni ludzie potrafią dostawać do dziesięciu zł za godzinę i to specjaliści w swoim fachu.Dysproporcja nieludzka.Czy ta nieuczciwość w majestacie prawa będzie miała zakończenie?Pozdrawiam.Ula
OdpowiedzUsuńNigdy się nie skończy...Ludzie pazerność i chciwość mają chyba w genach zapisane...;o)
Usuń