Zostałam nawiedzona...Nie to, żeby mi się coś na mózgownicę cieniem położyło...Nawiedził mnie Ksiądz...
Pan N. po angielsku oddalił się na popołudniową zmianę, Dzieciaki już dawno z gniazda wyfrunęły, więc nawiedzenie miałam indywidualne...
Na dźwięk dzwonka poczłapałam do przedpokoju i otworzyłam drzwi...
Męskie towarzystwo chichotało radośnie...
No tak...
Nasz dzwonek, z reguły wywołuje chichoty...
Bywa, że Sąsiedzi dzwonią, żeby sobie humor poprawić...
Na progu stał nasz Wikary i dwóch Ministrantów...Jednego z nich znam od lat...
Zrobiło się jakoś swojsko, chociaż to premierowe "nawiedzenie" naszego Wikarego...
Wyglądał na smutnego, zmęczonego, a może na znudzonego ??
Krótka modlitwa..."Prysznic" z kropidła...
I coś, co z reguły bywa "przymusem bezpośrednim"...Rozmowa...
- Może się Ksiądz czegoś napije ?? Ciepłego, zimnego ?? - zapytałam, bo wyglądał rzeczywiście nietęgo...
- Chętnie...Może chociaż wody...- wymruczał nieśmiało...
Już miałam zapytać czy święconej, jak w tej reklamie, ale odpuściłam...
Nalałam po szklaneczce "Nesty" i siadłam na kanapie obok...
- Trudna taka pielgrzymka po obcych Ludziach ?? - zapytałam...
Przymrużone oczy Księdza jakby ożyły...
- Lekko nie jest...Wiele smutków...Bywa trudno...- wyliczał ośmielony...
- To można trochę odpocząć...- zaproponowałam...
Uśmiechnął się blado i zerknął do naszej "karty"...
- Oooo...To Wy z S. ?? - zapytał...
- Od urodzenia...- potwierdziłam...
- Ja z Zagórza !! Rodzice tam jeszcze mieszkają... - aż głos podniósł o ton...
Roześmiałam się na to wyznanie...
- Przedtem byłem Wikarym w Jerz... - oświadczył znacznie bardziej energicznie...
- W Jerz...?? Ja tam pracowałam przez dziesięć lat !! - przyznałam...
Tematy jakoś same się poukładały...
O Katedrze w S. ...O pięknych krajobrazach w Jerz... I specyficznej Społeczności...O dziwnych kolejach losu...
- Gdzie wchodzę tam smutek...- wyznał Wikary w pewnym momencie...- Dzieci powyjeżdżały...Życia jakoś poukładać sobie nie mogą...Rodzice samotni...
- Nasze mieszkają w Krakusowie...Powodzi Im się nieźle...Wnuka mamy wspaniałego...- pocieszałam znękane serducho Księdza...
- A tu jak Wam się żyje ??- zapytał...
- Ksiądz za młody jest...Ale proszę zapytać Rodziców jak Im się żyje na Zagórzu...Osiedle dla Zaścianka, to jak Zagórze dla S. - odpowiedziałam ze śmiechem...
Wikary zawtórował...
- Czyli bez skrzynki granatów wieczorem na spacer się nie wychodzi ?? - i chichotaliśmy oboje...
- Sporo nas łączy...- wyznał...
- Oprócz tego, że ja w spodniach, a Ksiądz w sukience...- "wypaliłam" jak z dwururki...
- Gender taki... - podłapał Wikary...
"Poklachaliśmy" jeszcze chwilę, jak na dwóch "Ziomali" przystało, i twarz Wikarego okryła się powagą...
- Muszę iść...- wyznał smutno...
- Jeszcze tylko siedem mieszkań !! - podtrzymywałam Go na duchu...
- I tej wersji będę się trzymał...- zadeklarował podnosząc się z fotela...
Kiedy przekraczał próg, odwrócił się jeszcze i zapytał...
- Mogę sobie zadzwonić ??
Na klatce schodowej rozległ się zbiorowy śmiech Ministrantów...
Nim zamknęłam drzwi, usłyszałam jeszcze ciche...
- Dziękuję...Za wszystko...
Orzesz...(ko)...
Czyżbyśmy znowu mieli "człowieczego" Wikarego ??
U nas dwa dni temu był Wikary... solo
OdpowiedzUsuńi na wejściu zaintonował: Bóg się...
Też fajnie...:o)
UsuńNo to fajnie jak "człowieczy " :-)
OdpowiedzUsuńAle te smutki w domach mnie zmartwiły...
Ksiądz młody, to i taki bardziej "przejmujący"...Biedy to na Osiedlu wiele nie ma...Ale Mieszkańcy, to "prawdziwi" Polacy...;o)
UsuńModa na narzekanie i obwinianie wszystkich wokół, wprowadza koszmarną atmosferę. Dobrze, że wśród tego zbiorowiska znajduje się Gordyjka i że wikary to "swój" człowiek!...............;o)
OdpowiedzUsuńJakoś trudno mi zrobić fakultet z "narzekactwa"...Taka niereformowalna jestem...;o)
UsuńI tego się trzymaj:) Fajnie, że trafiają się normalni faceci w sukienkach:)
OdpowiedzUsuńChyba po prostu musiał "puścić" złe emocje...;o)
UsuńŻyczę Wam tego, nasz nawet kieliszek naleweczki z nami popełnił
OdpowiedzUsuńj
Twoje naleweczki ?? Też bym popełniła...;o)
Usuń