No to się przyznam...Pewnie, że się przyznam...A co !!
Odkąd wróciliśmy z naszej kaszubskiej włóczęgi ciągle miałam przed oczami piękne, kolorowe, radosne...Kaszubskie hafty...
Ależ mnie wzięło...
Przy milionie pomysłów jakie roiły się w mojej makówce ten ciągle zajmował pierwszą lokatę...
A kiedy już każda z szarych komórek przeanalizowała wszystkie "za" i "przeciw" wyciągnęłam spod łóżka moje magiczne pudełko...
Dziobałam...Dziobałam...Dziobałam...
I marzyłam, ze uda mi się skończyć przed Świętami Bożego Narodzenia...
Czy ja już Wam mówiłam, że nie wszystkie marzenia się spełniają ??
No cóż...
Tym razem moje marzenie miało drobny poślizg...Miesiąc...
I moja interpretacja kaszubskich haftów ujrzała światło dzienne...
Cóż to jest ?? - zapytacie...
Hmmm...
To muszę zacząć od początku...
Nie wiem jak jest w innych regionach naszego Kraju, ale u nas panuje zwyczaj, że kiedy Pan Młody wychodzi z domu rodzinnego, to Starszy Drużba oprócz zapasu napitków taszczy kosz pełen cukierków...To takie zadośćuczynienie dla "Nietrunkowych"...
To i na pożegnaniu Pierworodnego nie mogło zabraknąć owych słodkości...
A zapakowane były w sporych rozmiarów koszyczek...
Kiedy nabywaliśmy go drogą kupna, nie miał jeszcze swojego ostatecznego przeznaczenia...Przeznaczenie "urodziło się" trochę później...
Koszyczek odzyskał swój prozaiczny wygląd...
I leżakował oczekując natchnienia...
Natchnienie spłynęło od Górali...
Wracaliśmy z jednego z naszych wypadów i jakoś ścieżki nasze skrzyżowały się z pewnym Marketem, w którym sprzedają wyroby drewniane po nieprzyzwoicie niskich cenach...
Wałeczki...Deseczki...Mątewki...Chochelki...Szufelki...
Aż Gordyjce dech zaparło na widok takiego dobra...
A że marzy się bidulce "regionalna kuchnia" o bliżej nieokreślonym regionie, ale taka po "ichniemu" (cokolwiek to znaczy), więc rzuciła się niczym Harpia i nabyła owych wyrobów góralskich ilości nieprzyzwoite, płacąc żywą gotówką 24, 21 złotego...
No i wszystko zaczęło nabierać wyrazu...
Trzeba było jedynie czasu...
I połączyłam na gordyjskim blacie Północ z Południem...Kaszubów z Góralami...
Hej !!
U nas ( Wielkopolska) takiego "słodkiego" zwyczaju nie ma.
OdpowiedzUsuńA Twój koszyczek Północ - Południe bardzo się mi podoba :) Łącznie z wariacjami na temat kaszubskich wzorów :)
Ale macie inne ciekawe obyczaje...;o)
UsuńDzięki za dobre słowo...:o)
Czyli to dopiero początek kuchni po "ichniemu" i będą następne odcinki? ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wydedukowałaś Sherloczko...;o)
UsuńPo prawdzie pikne, wszyćko, pikne! Hej!..;o)
OdpowiedzUsuńA hafcik jakby stworzony do koszycka!..;o)
Hej !!
UsuńPiękna ta... spódnica.
OdpowiedzUsuńLW
Bo to nowa,
Usuńmoda koszyczkowa...:o)
łoj ! żem ja widziała ....
Usuńjak te kieckę ... haftowała :)
Nawet przymierzyć chciałam,
Usuńalem nie dała...;o)
...dalej się zachwycam.
UsuńNo i to połączenie bardzo fajnie wyszło, teraz niech się ta strona góralska z kaszubska integruje :)
OdpowiedzUsuńPóki co konfliktów nie zauważyłam...;o)
UsuńA Kubot wygrał w deblu Australian Open i takim to ja mogę kibicować :-))
OdpowiedzUsuńnotaria
Hahahahaha...czyli kibicujesz Zwycięzcom...;o)
UsuńGębę rozdziawiłam i tyle:) Piękne!!!
OdpowiedzUsuń