No i po narodowym obżarstwie...
Ufff...
Nie to, żebym nadto była obciążona zbędnymi kilogramami, ale miło wrócić do "równowagi"...
Czego by nie mówić, Święta to stres...
Najpierw stres zakupowo-prezentowy, potem stres kulinarny, a potem stres stołowy...
Uda się, czy nie ??
Będzie radośnie, czy ktoś przy stole wyskoczy z jakimś nadprogramowym, wcale nieświątecznym problemem ??
Czy zwaśnieni Kuzyni podadzą sobie rękę na zgodę ??
Czy karp w galarecie nie spłynie bladą powłoką żelatyny ??
Orzesz...(ko)...
Pamiętam, jako nastoletnie dziecię, kiedy Rodzice postanowili wznowić rodzinną tradycję i zaprosili na kolację wigilijną starszego Brata Mamciaś z Rodziną...
Jakże ja się cieszyłam, że Święta spędzę wraz z Kuzynami...
Od śmierci Dziadzia Stefana nie spotykaliśmy się przy wspólnym stole...
Mamciaś z wielkim staraniem przygotowała kolację, chociaż nie było na stole dwunastu tradycyjnych dań, mieszkanko pięknie przystrojone, choinka dumnie wypinała swą zieloną pierś, a pod nią spoczywały symboliczne paczuszki...Dla każdego...
No bo cóż to za Święta bez prezentów ??
I właśnie o te prezenty poszło...
Ledwie Ojciec, obarczony rolą Świętego Mikołaja zaczął rozdzielać owe paczki, Wujek zerwał się z krzesła i zrobił Rodzicom karczemną awanturę...
O co ??
O to, że zostali obdarowani bez uprzedzenia...
Podobno, jak ktoś szuka pretekstu, to każdy powód dobry...
Słysząc wrzaski i pretensje, Duch Bożego Narodzenia czmychnął gdzie pieprz rośnie...
Nawet choinka tak jakoś wklęsła w sobie...
Rodzinne Święta ??
Od tej Wigilii nie było już żadnych rodzinnych Świąt...
Ów incydent wspomniał mi się wczoraj, kiedy wyczytałam, iż jeden z Księży w Krakowie, przebrał się za Bezdomnego i ruszył odwiedzić swoich Znajomych...
Co chciał udowodnić ??
Nie mam pojęcia...
Chyba tylko to, że jest naiwnym Człowiekiem...
W żadnym z tych domów nie został zaproszony do stołu...
Ot co...
To dopiero nietradycyjna tradycja...
No bo niby co ??
Stawiamy to dodatkowe nakrycie...Oczekujemy nieproszonego Gościa...Ale...
No właśnie...
Czy bylibyśmy w stanie zaprosić owego zbłąkanego Wędrowca ?? Nawet jeśli ma rozczochrane kudły i nie pachnie zbyt pięknie ??
Więc dla kogo to nakrycie ??
Dla pięknie ogolonego, pachnącego Biznesmena, któremu uciekł samolot ?? A może dla świetlistej postaci ze świętego obrazka ??
Dla kogo ??
Nie zazdroszczę owemu Księdzu...
To musiała być bardzo gorzka Wigilia...
Przecież gdyby stanął na progu w swojej sutannie, z modlitewnikiem w dłoniach, byłby najbardziej wyczekiwanym, niespodziewanym Gościem jakiego można sobie życzyć...
A Ci biedni Ludzie ??
Ich bożonarodzeniowa radość zniknęła pewnie wraz z nowiną, jak bezdusznymi Ludźmi się okazali...
Zadra pozostanie...
Ale czy to coś zmieni ??
Ilu z nas otworzyło by drzwi przed Bezdomnym ?? Ilu zaoferowało by miejsce przy swoim stole ??
Przecież to dodatkowe nakrycie to symbol...
Może tylko symbol ??
Echhh...
Wprowadzony został do naszej tradycji w okresie powstań narodowych. Pusty talerz zostawiano dla owego powstańca, na którego czekano.
OdpowiedzUsuńNo fakt...O Powstańca teraz trudno...;o)
UsuńTa tradycja wcale
OdpowiedzUsuńu nas jest nie obca,
zawsze nakrywamy
dla... naszego Chłopca.
LW
Z tego wynika
Usuńinna symbolika...
Chyba jednak w wielu domach to tylko symbol...
OdpowiedzUsuńNa to wygląda...
UsuńTo rzeczywiście zostaje jeno symbol. W moim rodzinnym domu, pomimo skrajnej biedy, ZAWSZE była zapraszana jakaś krewna, lub krewny samotny. Po wojnie dużo było takich osamotnionych. Teraz tylko myślę patrząc na ten talerz, jak bardzo brak mi tych, których już nie ma ...
OdpowiedzUsuńWówczas więzi rodzinne miały całkiem inny wymiar...Nieszczęścia łączą Ludzi...
UsuńNooo, eksperyment baardzo mi się podoba. Moze on nie sobie chciał udowodnić, tylko innym, że ich wiara jest na pokaz? I talerz tez tylko na pokaz, jako atrapa, bo nie symbol. symbol oznacza, że za nim stoi jakaś RZECZYWSTOŚĆ. Tu się okazało, że za tym nie stoi nic, więc to tylko atrapa. Gest bez znaczenia, Ot, jeszcze jedna dekoracja.
OdpowiedzUsuń"Atrapa" brzmi jeszcze gorzej...;o)
Usuńoj Gordyjko, to tylko symbol, bo przecież któż nas odwiedzi bez uprzedzenia?.... kto by śmiał, komu by się chciało, i jak tak można, no właśnie, kołtuńscy byliśmy zawsze, a mnie córka kiedyś przyprowadziła panią która pod oknami bloku chodziła, bo na święta została sama, więc usadziliśmy i prezent się znalazł, no cóż, jakoś tak a ksiądz nie miał biedaczyna szczęścia bad luck, zdarza się...
OdpowiedzUsuńj
To rzeczywiście jest tylko symbol. Ja pewnie też miałabym obiekcje przed przyjęciem jakiegoś śmierdącego bezdomnego. Ale przez 10 lat gościliśmy przy stole wigilijnym osobę zupełnie nam obcą - wiedzieliśmy, że jest samotna i nie chcieliśmy, aby i w Wigilię była samotna.
OdpowiedzUsuńNatomiast jesli chodzi o takiego gościa bezdomnego to mieliśmy kiedyś w zsypie przez 3 dni - od Wigili do 27 grudnia kogoś kto się tam zaszył, Drzwi naszego mieszkania są tuż koło drzwi do zsypu - więc przynosiliśmy mu jedzenie i picie do tego pomieszczenia. Nawet sugerowaliśmy, aby do nas przyszedł ale był tak śmierdzący i brudny i ... niestety pijany, że nie przemogliśmy się. On sam zresztą nie chciał. W Drugi Dzień zatelefonowaliśmy gdzie trzeba i przyjechały jakieś służby i zabrały go do schroniska dla bezdomnych.