- Najświętsza Panienko !! -wrzasnęła Mamciaś...
- Boże... - wyszeptał Ojciec...
Wyrwana z drzemki tym niespodziewanym objawem religijności Rodziców, przecierałam sklejone snem oczy...
- Cześć... - wymruczałam, bo nic bardziej logicznego do głowy mi nie przyszło...
- Co to jest ?? - zapytała Mamciaśka wykonując zamaszysty ruch ramionami...
- Ukradłaś ?? - bardziej dosadnie zapytał Ojciec...
- Nic nie ukradłam...Zakupy to są...Dla Was...- wyjaśniłam...- Dla mnie też... - dodałam po chwili...
Dopiero teraz zauważyłam, że Rodzice nawet bagaży nie postawili na podłodze, tylko stali w progu pokoju objuczeni jak wielbłądy...
Z obłędem w oczach i kompletnie bezmyślnie odstawili torby tam gdzie stali...Dokładnie na samym środeczku...
Mój "rozum" wracał z niebytu...
- Chcecie kawy ?? - zapytałam...
- Kawy ?? Masz kawę ?? - Mamciaś przymrużyła oczy z niedowierzaniem...
- Mam...Dwa kilo...I czekoladę...I rodzynki...I masę innych dziwnych rzeczy... - wyliczałam...
- Ojjj... - wydobyło się z mojej Rodzicielki i przysiadła Bidulka na brzegu wersalki...
- Skąd to ?? - Ojciec w dalszym ciągu oczekiwał wyjaśnień...
- No jak skąd ?? Ze sklepu !! - nie mogłam pojąć reakcji Rodziców...
- Tato...Może się piwa napijesz ?? Takiego prawdziwego...Z puszki... - rzuciłam i ruszyłam szykować Mamie obiecaną kawę...
- Piwo ?! Masz piwo ?? - reakcja Ojca przy panującym upale wydawała mi się mało przesadzona...
- Szampana też mam, ale ciepły, a piwo wrzuciłam do lodówki... - zdawałam relację...
Ojciec rzucił się w stronę kuchni niczym wygłodniały tygrys, i chociaż wydawało mi się to niemożliwe z racji ograniczonego metrażu owego przybytku, minął mnie w przejściu...
- Piwo !! - wrzasnął Ojciec zajrzawszy do lodówki... - Piwo !!
I jak totalny szaleniec porwał zgrzewkę browara i zaczął jakiś taniec godowy...
- Tato...Przecież Ci się wyleje przy otwieraniu... - zauważyłam logicznie...
- Matka !! Chcesz piwo ?? - wrzeszczał Ojciec totalnie ignorując moją sugestię...
Po chwili Oboje siedzieli na wersalce, schlapani piwem i wniebowzięci...
- Dobre !! - wymruczał Ojciec między łykami...
- Pyszne... - potwierdziła Mama oblizując się apetycznie...
- Chleba nie mamy... - wymruczałam... - zejdę do spożywczego...
I nim Rodzice odpowiedzieli wyszłam z mieszkania...
Kiedy wróciłam z pieczywem Rodzice się opamiętali...
- Opowiadaj !! - zażądała Mamciaś...
- Było wspaniale...Warunki może skromne, ale pogoda i baseny świetne...Jedzenie też było dobre...- zaczęłam moje sprawozdanie z pierwszego w życiu obozu młodzieżowego na Węgrzech...
- Ale skąd tyle zakupów ?? - okazał swoje zniecierpliwienie Ojciec...
- Ojjj Tato...Tam wszystkiego w sklepach jest multum...Półki pełne...Grzech by było zakupów nie zrobić...- jęczałam niewyraźnie, bo z tymi zakupami nie wszytko było takie jasne...
- Ale to cały majątek !! Jakim cudem wystarczyło Ci pieniędzy ?? - prowadziła dochodzenie Mama...
- Niewiele kupowałam...I...- dalszy ciąg ugrzązł mi w gardle...
- I ?? - dopytywała Mama...
Echhh...Jak nic wszystko będą chcieli ze mnie wydusić...
- Wymiany miałam dużo...- zaczęłam niewyraźnie...- i sprzedałam kilka rzeczy...- wyrzuciłam tchnięta odwagą...
- Co ??!! - wyrwało się z Rodziców jednocześnie...
- Sprzedałam...- wymruczałam...
Mina Rodziców była bezcenna...
cdn...
A ja zawsze, wracając z wyjazdowych zawodów,
OdpowiedzUsuńprzywoziłem różne rzeczy, nie tylko z Demoludów.
LW
Praktyka czyni Mistrza...;o)
UsuńCzęsto niestety
Usuńbyły to... bzdety.
LW
Ale wspominki
Usuńucieszą minki...;o)
Super tekścik! Rozumiem, że to dawno było i opyliłaś jakieś kremy na wyjeżdzie.
OdpowiedzUsuńCierpliwości...;o)
UsuńNieźle, ale że zaraz przemytnik? Chyba, ze dalsza część wyjaśni wszystko:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Trochę się wyjaśni...;o)
UsuńChciałaś nauczyć się praktycznej ekonomii. Wtedy sporo było do tego chętnych, tylko za bardzo serio swoją przyszłość od tego uzależniali....;o))))
OdpowiedzUsuńJa to miałam kiełbie we łbie, a nie ekonomię...;o)
Usuń