Może dzisiejsza pogoda bardziej kusi lazurami jezior, spienionymi falami oceanów, albo "kałużami" miejskich basenów, ale co tam...
Jak wiecie nasz urlopek tegoroczny był pod znakiem konika, więc dzisiaj właśnie o konikach będzie...
Wspominkowo...
W kaszubskiej Stadninie nie przyznaliśmy się wcale do naszych dawnych kontaktów z konikami...
Ani ja nie wspomniałam o Kasztanku, którego kochałam dziecięcym serduchem i który mnie kochał...Głównie za podsuwane landrynki...
Nie wspomniałam również o wieloletniej traumie jaką właśnie na Kaszubach postanowiłam zwalczyć...
Właściwie bardziej "postanowiliśmy" zwalczyć, bo traumę ową mieliśmy zbiorową...Przez Kasztanka...
Pan N. też postanowił nie zwierzać się ze swoich dziecięcych wyczynów...
Byliśmy więc "Świeżynkami"...
Nasza Trenerka, przeurocza Ala przez dwa dni powtarzała nam w kółko...
"Postawa"..."Kolana"..."Łydki"..."Pięty"...
"Postawa"..."Kolana"..."Łydki"..."Pięty"...
Pod koniec drugiej lekcji doszło odliczanie...
"Raz"..."Dwa"..."Raz"..."Dwa"...
Tak rozpoczęliśmy anglezowanie, czyli rytmiczne unoszenie się na koniu, w rytm jego kroków...
Ło Matko i Córko...
Zaczęłam wątpić, że umiem liczyć do dwóch...
A urocza Ala kontynuowała...
"Raz"..."Dwa"...
Orzesz...(ko)...
Wtedy właśnie ukazałam Światu mój talent "ujeżdżacza"...
Kiedy już nijak utrafić nie mogłam w koński rytm, zażądałam kategorycznie...
- Koń stój !!
I...??
I wprawiłam ową komendą w osłupienie Obsługę stadniny i siebie na dodatek...
Koń stanął...
Ależ miałam radochę !!
Teraz to mi już jazda konna nie straszna...
"Koń stój" i po problemie...
Jeździłam tego dnia na Cencie...Koniku może mało urokliwym, ale o nieprzeciętnych przymiotach...
Wystarczyło dwa razy równiutko ruszyć biodrami, a Cent przechodził do kłusa...Uwielbiał biegać...
Pan N. dostał przepięknego ogiera, Wezyra...
Czarniawy...Piękna grzywa...Klata jak u "Kossaka"...
Przyznaję się bez bicia...Odrobinkę nawet zazdraszczałam takich cudności Panu N.
Po lekcji opowiadałam Ślubnemu o moim odkryciu...
- Ależ miałaś szczęście !! - oświadczył Pan N. - ten Wezyr to taki leń jak Mango !! Nic mu się nie chciało !! Kroku bez widoku bacika nie zrobił...
W tym momencie doszło do nas, że sukces jeźdźca jest w sporym stopniu uzależniony od konia...
- Jutro chcę na Cencie !! - kategorycznie zażądał Pan N.
To się porobiło...
Jak nic szykowała nam się jazda w tandemie...
A może mają dwa "centy"...??
Nie mieli...
Ale mieli inną gwiazdę...Temidę...
Klaczkę, na którą były "zapisy"...
Podobnie jak Cent, zawsze miała ochotę biegać...
Pan N. dostał więc, upragnionego Centa...
A ja dosiadłam Temidy...
Ależ ona płynęła...
Nawet podświadome "odliczanie" nie było potrzebne...
Anglezowanie "wychodziło" samo...
Dwa kółka w "korytarzu"...
Nagle ciało przeszył mi niewyobrażalny ból, przed oczami zawirowały czarne płatki, z ust padła komenda "koń stój" i osunęłam się z siodła ledwie przytomna...
Kręgosłup kategorycznie powiedział "NIE" wakacyjnym rozrywkom...
Gdzie Gordyjka miała rozumek ??
Pewnie uleciał gdzieś z wiatrem...
Jakby tu napisać a ja wiem, no niestety nie powiem, jak się ma kłopoty z kręgosłupem to na koniku karuzelowym się kręci, kobieto!
OdpowiedzUsuńj
Na karuzeli nie mogę...:o/ A "diabelski młyn" może być ?? ;o)
UsuńI co dalej,
OdpowiedzUsuńi co dalej?
Już się wszystko
czytać palę.
Z góry zdrowia
dużo życzę
i na dalsze
jazdy... liczę.
LW
Gordyjka stworek uparty :o)
UsuńBędzie jeździć !! - To nie żarty :o)
Właśnie na to liczę,
Usuńpowodzenia życzę,
LW
Gordyjka może spokojnie pisać swoje przygody w tomach pt"Z dwóch tysięcy nocy i jedna"...;o)
OdpowiedzUsuńAż się zdenerwowałam tą przygodą,która wcale a wcale wesoła nie jest..
Dobrze, że nie porównałaś tego do "makabresek" Braci Grimm ;o)
Usuń