Dawno już na moim blogu nie gościła Dagusia i pewnie myślicie, że dzielna owa Niewiasta przygód żadnych ostatnimi czasami nie miała...
Czas z błędu Was wyprowadzić i dagusiowych nowinek zarys choćby pobieżny nakreślić...
Kilka dni temu Dagusia otrzymała bardzo poważną misję...
Miała się udać do pewnego sklepu, w pewnym mieście i nabyć tam drogą kupna około sześćdziesiąt pluszowych zabawek...
Zakupy sympatyczne, bo kto z nas nie lubi pluszowych misiaczków, czy innych uszatych stworzonek...
Dagusia też lubi...
Poczłapała więc do owego przybytku dziecięcej rozkoszy i nabyła około sześćdziesiąt pluszaków...
Pluszaków, dodam, rozmiarów słusznych...
Panie w sklepie, czemu dziwić się nie można, uradowane takimi zakupami ogromnie spakowały menażerię do trzech ogromnych worów, a Dagusia wielce ze spełnienia misji dumna postanowiła dopełnić swą radość duszy, jakąś radością dla ciała...
W sąsiednim przybytku handlowym nabyła odrobinę wędlinki i zwierza martwego, czyli kurczaka...
Doładowawszy się należycie ruszyła do autka ogromnie z zakupów usatysfakcjonowana...
Upchała pluszowy dobytek to niewielkich rozmiarów pojazdu, rozsiadła się wygodnie i ku domeczkowi zmierzała...
Dotarłszy na przyblokowy parking zaczęła robić inwentaryzację pakunków...
Jeden wór...Drugi...Trzeci...
Reklamóweczka...Torebeczka...Siateczka...I...
Niepojęte...!!
Zniknął kurczak...
Nie to żeby mógł ewentualnie ożyć, bo goluśki był niczym święty turecki i łebka nie posiadał, ale gdzieś się ów kurzy trup całkiem zapodział...
No to Dagusia rozpoczęła ponowną inwentaryzację, żeby się nie okazało, że owego denata gdzieś miedzę pluszowe miśki wepchnęła...
Jeden wór...Drugi...Trzeci...
Reklamóweczka...Torebeczka...Siateczka...I...
Orzesz...(ko)...
Trupa brak...
Wówczas to Dagusię myśl olśniła odkrywcza...
"Widocznie za kuraka pieniążki dałam, tyle że nieboszczyk na ladzie pozostał"...
No cóż...Tobołków było sporo...
Kurczak nie majątek i jakoś z głodu bez kuraka nie umrze...
Piątek to był...
W sobotę się Dagusia za obrządek domowy wzięła...
W niedzielkę odpoczęła kapkę...
W poniedziałek bladym świtem ruszyła do pracki...A właściwie do autka, żeby się do tej pracki dotransportować...
Otwiera drzwi samochodu...
A tu jak w nią nie walnie odór rozkładających się zwłok...
O mało, że obok leżącego kurzelczego truchła paw nie wylądował...
Weekend mieliśmy wszak upalny...
A kurzelczy trup spoczywał pokornie tam gdzie go Dagusia położyła...
Na półeczce przy szybie...
Może chciała bidulka kurczaka z rożna pokosztować ??
W każdym razie doznanie zapachowe mało Ją na parkingu trupem nie położyło, i to nie kurzelczym, ale dagusiowym...
Na autobus nijak o tej porze pognać, bo jak dwa razy dwa spóźni się do pracy na pewno...
Taksówkę wezwać ??
No, można by...
Tyle, że w ten sposób samochód pozostanie na parkingu z owym specyficznym zapaszkiem...
Trudno...
Dagusia postanowiła autkiem do pracy jechać...
Szyby wszystkie pootwierała...Pachnideł wszelakich w torebce zalegających użyła...Wdech wzięła piersią pełną i ruszyła...
Dobrze, że w dużym mieście mieszka i korki poranne należą tam do standardów, bo by się Bidulka udusiła jak nic...
A tak to co "czerwone" Ją złapało to łebek przez szybkę wystawiała i udawała, że z zainteresowaniem wielkim otoczenie podziwia...
W ten to prosty sposób Dagusia odkryła po co są uliczne korki !!
Nie ma co narzekać na długotrwały dojazd do pracy...
Nie ma co utyskiwać na niedrożność naszych skrzyżowań !!
Jakby się Wam kiedyś przytrafiło zapomnieć kurczaka z samochodu to docenicie jakim owe korki są dobrodziejstwem !!
Wszak na wdechu można przejechać ledwie kilka minutek...
A potem...
Potem zlegniecie zimnym trupem i nawet trudno Wam będzie udawać kuraka z rożna...
No proszę nowy przepis na kurczaka mam, ech zycie, przepisy się same w rece pchaja, pozdrówko
OdpowiedzUsuńj
O przyprawach nie zapomnij Jadwiniu...;o)
UsuńA to wredny kurczak,
OdpowiedzUsuńpodwójnie zaszkodził,
nie dał się zjeść wcale,
samochód za...brudził.
LW
Jedna jest kuraka "zasługa"...
Usuńkwestia wietrzenia...bo będzie długa...
Chyba nie skorzystam z tego przepisu...Aż taka odważna to nie jestem:) Biedna Dagusia:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gordyjkę i Dagusię:)
Masz rację Krzysiaczku...okrutnie biedna...wszystko dla Niej teraz ma jeden zapach...:o(
UsuńZ tym bieganiem bez głowy to nie byłabym taka pewna. Niejeden kogut po ciachnięciu toporem jeszcze biegał, tak mówią przekazy ludowe. Ale mam nadzieję, że trup leżał w aucie na tyle krótko, że uda się smród w końcu wywietrzyć. Ja słyszałam o próbie sprzedania auta, w którym przez parę tygodni leżał człowiek. Całkiem nieżywy. Chętny na auto się nie znalazł.
OdpowiedzUsuńCo do sprintów kurzelczych po egzekucjach to prawda szczera...mój Rodziciel dokonał takiego wyczynu...kogut gnał...głowa na ostatnim ścięgnie dyndała...a Sąsiadki hurtem mdlały...:o)
UsuńOn po to biegał, aby wrażenie zrobić, kogut jeden!
OdpowiedzUsuń