Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

wtorek, 27 grudnia 2011

Białe noce...


     Pewnego dnia, jedna z moich Szanownych Ciotek postanowiła nas nawiedzić w trybie pilnym, zawiadamiając nas o tym listownie, w przyzwoitym terminie…
     Jako, że była Osobniczką sympatyczną i wielce dowcipną oczekiwaliśmy owego nawiedzenia z ogromnym utęsknieniem. 
Mama napychała lodówkę frykasami (mimo kartkowych ograniczeń), Tata sporządzał plan strategiczny przemeblowania (noclegownia nasza miała bardzo skromne rozmiary).
     Emocje wzmagał fakt, iż Cioteczka jako jednostka niezmotoryzowana, przybyć miała przy pomocy zaprzyjaźnionego Sąsiada, mającego w okolicy jakiś pilny do załatwienia interes…
     Gość w dom, Bóg w dom…
     Kiedy lodówka zapakowana była już ponad miarę, okna błyszczały jak korona carycy Katarzyny, a na podłogach można było ćwiczyć jazdę figurową na lodzie, u naszych drzwi rozległ się dzwonek i wśród radosnych okrzyków powitalnych wkroczyła Cioteczka.
     Za Nią kroczył Sąsiad…
     Człek postury ogromnej !!
     Był tak zaskakująco olbrzymi, że ochłonąwszy z powitalnej euforii staliśmy jak gawrony z rozdziawionymi gębami i nijak nie mogliśmy opanować wlepionych w Niego oczu…
     - Duży jest, no nie ?? – Cioteczka upewniła nas, że stan zadziwienia nie był jakimś naszym wymysłem albo fatamorganą.
     Sąsiad rozpromienił się życzliwym uśmiechem…
     - Jakbyście weszli do pokoju to bym ściągnął buty… - odezwał się nieśmiało stojąc jeszcze na korytarzu.
     Oniemieliśmy po raz drugi.
     Z ogromnego Faceta wydobywał się głosik tak mdły i delikatny, jakby dla oszczędności tylko któryś z organów wypowiadał dane słowa, unikając ingerencji podstawowego narzędzia mowy…
     Cioteczka pokładała się ze śmiechu…
     Wyglądać musieliśmy pociesznie wgapiając się w Faceta, ni to z podziwem, ni to z przerażeniem…
     Towarzysz Ciotki okazał się jednostką wielce w towarzystwie pożądaną, dowcipami sypał jak z rękawa, miał ogromny dystans do swoich rozmiarów, a pod koniec imprezy powitalnej zaczął nawet układać przyśpiewki i rymowanki wychwalające pod niebiosa życzliwych gospodarzy.
     Po trudach tak radosnego dnia z przyjemnością udaliśmy się wszyscy na spoczynek…
     Koło północy zbudził mnie dźwięk, którego nie mogłam zidentyfikować…Coś jak przesuwanie mebli i bulgotanie błota jednocześnie.
W moim pokoju zaczęły lekko drżeć szyby osadzone w „wielkiej płycie”…
      Leżąc w mroku usiłowałam dopasować owe dźwięki do czegokolwiek dotychczas słyszanego…
     Chyba byłam zbyt młoda…
     Natężenie decybeli wzmagało się z każdą chwilą, jakby owo „coś” zbliżało się systematycznie w moim kierunku... 
Kiedy wyskoczyłam z łóżka, żeby zlokalizować zagrożenie, do mojego pokoju zajrzała Mama…
     - Oooo…też nie śpisz… - wyszeptała zawiedziona.
     - Jak mam spać ?? Chyba jakieś ćwiczenia lotnicze, albo coś…aż szyby drżą… - rozłożyłam bezradnie ręce.
     - To nie samoloty… - Mama dalej porozumiewała się szeptem mimo panującego hałasu.
     - Chodź…zobaczysz… - przywołała mnie ruchem dłoni...
     Poczłapałam za Mamą do pokoju, w którym noc spędzali Rodzice, Cioteczka i Jej Sąsiad.
     Ów wielkogabarytowy Człek leżał niczym Łazarz na wersalce, przytulając się rozkosznie do puchowej kołderki, Tata z Ciotką dokonywali jakiś dziwnych egzorcyzmów…
     Dźwięk, którego pochodzenia namierzyć nie umiałam wydobywał się z Sąsiada…
     - Ty coś zrób bo gada zaduszę !! – odezwał się Tata, kategorycznie żądając od Ciotki skutecznych działań.    
     - W życiu nie przypuszczałam, że gadzina ma takie zdolności !! – Ciotka szarpała i szturchała Sąsiada, zatykała mu nos albo usta, gwizdała, świstała, darła się na Niego…a kiedy środki przymusu bezpośredniego nie przynosiły efektów zaczęła przemawiać jak do dziecka i głaskać owo źródło decybeli po główce…
     Efektów nie było !! Sąsiad w ogóle nie reagował !!
     Obudzić się go nie dało, pozycji (mimo usilnych działań całej czwórki) też nie zmienił, a chrap wydobywający się z jego gardzieli robił się coraz bardziej potworny.
     - Nie wygramy… - z rezygnacją wyszeptała Mama.
     Po krótkiej naradzie przenieśliśmy legowiska Rodziców i Cioteczki do mojego pokoju…
Na okna i drzwi Tata powiesił koce, żeby zlikwidować wibracje. 
Mama podzieliła się z nami stoperami do uszu (zawsze miała w zapasie bo Tata też lubił „pochrapywać”), zakopaliśmy się w poduszkach i próbowaliśmy się zdrzemnąć.
     Noc była ciężka…
     O świcie do naszych uszu doleciał dźwięk radosnego pogwizdywania…Spojrzeliśmy po sobie małoprzytomnymi oczami i wypełzliśmy z pieleszy.
Sąsiad Cioteczki radosny niczym skowronek buszował po naszej maleńkiej kuchence, pogwizdując skoczną melodyjkę…
     - Ooo…śpiochy wstały… - radośnie zakrzyknął.
     W oczach mojego Taty zauważyłam mordercze błyski…
     Totalnie niewyspana ruszyłam do szkoły.
     Przy windzie stała gromada Sąsiadek głośno o czymś deliberując i gestykulując energicznie.
Na mój widok zamilkły…
     - Żyjesz… - wydobyła z siebie Sąsiadka z piętra niżej.
     - Dzień dobry…żyję… - odpowiedziałam z rozpędu.
     - Już mieliśmy Milicję wzywać… - włączyła się Ta „zza ściany”.
     - ?? – na mój pytający wzrok Panie zareagowały słowotokiem kilkuminutowym...
     - To tak brzmiało jakby ktoś ściany rozwalał i chciał Wasze zwłoki w tych ścianach ukryć !! – taka była ostateczna konkluzja nocnych ekscesów Sąsiada Cioteczki.
     Okazało się, że „białą noc” oprócz nas zaliczyło przynajmniej kilkanaście osób…
     Nasi Sąsiedzi poinformowani o źródle nieopisanego, nocnego hałasu, kategorycznie zażądali od Rodziców, że jeśli kiedykolwiek będą skłonni owego Pana zaprosić do nas z wizytą, mamy uprzedzić wszystkich o jej terminie, a nasi Sąsiedzi wówczas zabezpieczą dla siebie i swoich Rodzin zastępcze lokum. 

     Od Cioteczki po kilku tygodniach przyszedł list…
     Poza nagłówkiem „Kochani” i pożegnaniem „całuję mocno” resztę stanowiło słowo „przepraszam” w tysiącach różnych kombinacji…

2 komentarze:

  1. Masakra. Współczuję wszystkim, którym trafi się taki lokator, a nie daj Boże współ-domownik brrr:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzysiaczku...za to inni "Chrapacze" wydają się tacy delikatni...;o)

    OdpowiedzUsuń