Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

poniedziałek, 4 września 2023

Krzyżyki pańskie...

     Pomysł "łaził" za mną ponad rok..."Łaził" i "tupał", bo tak właśnie mają podobne pomysły...

A że Gordyjka miewa syndrom "niespokojnych rąk"...

     Dopadło mnie w Święta Bożego Narodzenia...Siedziałam sobie spokojnie (bo wyjątkowo spokojne mieliśmy te Święta), na coś w TV spoglądałam, a łapska swędziały...No to zerwałam się z kanapy jak lwica do ataku i pobiegłam przeglądać moje "przydasie"...Jakbym nie wiedziała co w zakamarkach znajdę...;o)

Znalazłam to...

Stan na 25 grudnia 2022...

     Jeszcze tamborek, igły do haftowania, nożyczki...I przez kilka miesięcy trudno będzie Gordyjkę od kanapy odkuć...;o)

     Po miesiącu wykorzystywania każdej wolnej chwilki, wygląda to tak...

27 stycznia 2023...

     Pewnie wyglądałoby lepiej, ale się Gordyjka w tej matematyce machnęła, więc musiała artystycznie wypruć prawie 200 krzyżyków...Echhh...

Ale dziobanina trwała nadal, bo Ojciec Czas litości nie ma i tyka swoimi zegarami..."Idzie wiosna"..."Idzie wiosna"..."Idzie wiosna"...

Zaborcze Wrzosowisko obetnie wolne chwilki i mogę nie doczekać się finału...

No to dziobię...

27 luty...;o)

     I chociaż wiosna zastała mnie przy tamborku, a ciekawość efektu nadgryzała duszę, postanowiłam, że choćby się paliło i waliło skończę...Dałam radę tuż przed wakacjami...Ostatni krzyżyk...Dziergana szydełkiem rameczka...Pranie...Krochmalenie...Oprawienie...I...

Tadammmm!!

Babciny S.E.N. się ziścił...


Nasza Princeska skończyła 6 lat !!

niedziela, 27 sierpnia 2023

Wakacje w pigułce...

     Zauważyliście, że lipiec się skończył ?? Hmmm...Właściwie to sierpień też się kończy...I wakacje się kończą...Echhh...

Trochę zaległości mam...;o)

To obejdzie się bez zbędnego ględzenia...

     Nowości podróżnicze 2023 ??

     Park Gródek w Jaworznie, czyli, jak to media nazwały: Polskie Malediwy...

     Do Malediwów to ma się jak Wrzosowisko do Księżyca, ale przekaz medialny się udał i tłumy walą "drzwiami i oknami" (czyli, wszystkimi ścieżkami)...

     Kolor wody na pierwszy rzut oka robi wrażenie...Temperatura wody też...;o) Ale, że to przybytek dla Nurków, więc skóra nie cierpnie...

Ujęcie w drugą stronę...

     A to już drugi zalew (zbiorniki powstały w wyrobiskach kamieniołomu), to już rzeczone Malediwy...;o)

     Drewniany podest przy brzegu, służący do pieszych wędrówek po kostki w wodzie...

Woda czyściutka...Rybki pływają...Kropka...

Co było fajne ??

Zejście z poziomu "0"...


Prawie pionowe, drewniane schody...;o)

I górka !!

     Po ogromniastych gofrach i kawie, postanowiliśmy wracać ścieżką przy jeziorze nurków...W połowie drogi okazało się, że nie jest to ścieżka, a wędrówka nią wymaga niezłej zaprawy...Tuż przy głębi, po ogromniastych głazach, a na końcu...

     - Niech państwo zawrócą !! - ostrzegały nas dwie mijane kobiety...- Tam nie ma wyjścia !!

??

Nie z nami takie numery...;o)

     Dochodzimy do końca ścieżki, a tam pionowa, piaszczysto-kamienista skarpa...

     Dziadziuś pytająco spojrzał na Babcię, a z Princeski wydobyło się pełne nadziei:

- Idziemy ?!

No !! Jak nie, jak tak !!

     Dziadziuś przecierał szlak, Babcia asekurowała, a Princesia jak kozica górska, ale rozważnie i sensownie, pokonywała kilkumetrową skarpę...

     Na szczycie, dwóch Panów (Dobre Dusze), wyciągało dłonie do kolejnych Wspinaczy...

Jakbyście zobaczyli wzrok Princeski na propozycję pomocy !!

Bazyliszek to byłby pikuś !! Pomagać Jej ?!

     I co było największą atrakcją "polskich Malediwów" ??

Skarpa !! ;o)

     Ale miejscówka, chociaż jeszcze skromnie wygląda, ma potencjał !! Żeby tylko tej skarpy nie zepsuli...;o)

     Park Doliny Białej Przemszy w Sławkowie...

Nowiutki, farbą pachnący...


     Ten "pająk" był głównym celem podróży...Wrażenie robi konkretne, zasiedlany głównie przez Nastolatków...Na Sześciolatkę w kasku patrzeli wszyscy bez wiary...A Ona weszła, zeszła i stwierdziła, że to nudne jest...;o)


Siłownia dla dorosłych w stylu "ninja" spodobała się znacznie bardziej...


Teren jest świetnie zagospodarowany i utrzymany...Plac zabaw, ścieżki edukacyjne, sadzawki, tężnia, boiska...

     A czystość wody w Białej Przemszy ocenił nasz ekspert...I strasznie go do tej wody "wciągało" (chociaż nie przepada za kąpielami)...

     Ale hitem okazała się "tyrolka"...



 I "dzikie ścieżki"...Bo czym trudniej, tym lepiej...;o)

     Ale nic nie przebije...


Echhh...


piątek, 21 lipca 2023

Trzecia Potęga...;o)

     Ale się porobiło...Teraz to mnie blog zarósł chaszczorami i nijak pędu do bazgrania znaleźć w sobie nie mogę...Ech, te wakacje...;o)

     Nie ma to tamto...Czas na przymus bezpośredni i użycie klawiatury...Tfu, tfu..."Podkaszarki"...

     A mam taką...Najmilejszą !! Na imieninowy prezent otrzymaną...;o)

     Cudna jest po całości, bo hula (na pohybel Obajtkowi) na Słoneczko !! Właśnie leżakuje, bo się akumulatorek ładuje...A Gordyjce pyszczek się cieszy o tak:

     Ciapelutek mam wypaśny, ale tylko w przechowaniu, bo głowa od tego ciapelutka jest czasowo zajęta innym nakryciem...Ale o tym pewnie jeszcze wspomnę, jak mi podkaszarka całkiem klawiatury nie zasłoni...;o)

A napracowała się bestyjka nieźle, szczególnie w czerwcu, jak się Dziadkowie razem z Wrzosowiskiem na Gości szykowali...Nie byle jacy Goście mieli zjechać...Goście z Najwyższej Półki !! ;o)

     Bo kiedy Dziadkowie mają "najlepsiejszy" urlopek ?? No kiedy ??

Wiadomo !!

     Urlopek z Wnukami to jest to, co Dziadkowie lubią najbardziej !!

No to się szykowali...

     Lucky pilnował leżaków...

I skrupulatnie sprawdzał, czy trawa na "boisku" równo została przycięta...


 Owoców na poletku pilnował nasz ochroniarz Ziutek...

To Dziadkowie mogli się zająć ważniejszymi sprawami...;o)

     Pomni hasła: "Babciu, jaka ja jestem głodna" (całą noc nic nie jadłam), zaczęliśmy od wyposażania i zabezpieczania kuchni...


     Mimo naszego "jojczenia" Młode Wilki spisały się całkiem nieźle...;o) A kuchnia i jadalnia w te upały spisuje się znakomicie...;o)

     Teraz czas na wyposażenie podstawowe...

Wodny ślizg z "fontannami"...

Hamaczek, huśtawka i bujadełko...

     I hit tegoroczny...Pomysł i wykonanie: Dziadek !! ;o)

Opona na haku...

Babcia dołożyła tylko siedzisko, żeby jej Wnuki nie powypadały...

     Opona kręci się jednocześnie wzdłuż osi i po orbicie...Prędkość ?? Niewyobrażalna !!

Babci od samego patrzenia błędnik wysiada...

Ale na "kręcacza" się nadaje...;o) Chociaż najlepsi w tej kategorii są Dziadziuś i Misiowy Tata...;o)

     Księciunio korzystał z rozsądkiem...Ale Princeska...Echhh...

     Princeska zsiadała z opony tylko po to, żeby włazić na drzewo (zapobiegawczo dołożyliśmy metr zabezpieczeń z łańcuchów (na drzewo oczywiście)...;o) No i Babcia na listę bagaży wpisała kaski...;o)

     Jeśli Babcia kocha wspinaczkę i łańcuchy, to Princeska je uwielbia...;o)

     Nie mogło zabraknąć zabawek...

I basenu...


Tak, tak...Dobrze widzicie !!

     Tygrysek na Wrzosowisku !! ;o)

     Dziadkowie uszczęśliwieni do trzeciej potęgi...;o)

czwartek, 15 czerwca 2023

Podróż do przeszłości...

     - To może do "Rodzinnego Miasta" ?? - rzuciłam propozycję, kiedy ustalaliśmy z Panem N. plan świętowania "Dnia Dziecka"...Świętujemy z poślizgiem, bo wiadomo, 1-wszy czerwca należy w całości do Tygryska (ukrzywdzonego przez los urodzinami "dniodzieckowymi")...

Tak, tak...Nasz Tygrysek skończył właśnie Dwa Latka !! ;o)

A cudny jest po całości...;o)

Starszaki ze świętowaniem poczekały kilka dni...

     Nockowanie w Zaścianku...Obowiązkowe "kopytki"...I ruszamy na "stare śmieci"...

     Była Katedra, przy której Dziadkowie chodzili na religię, a Babcia była chrzczona, przyjęła Komunię i Bierzmowanie...

Bardzo się nam ta Katedra "skurczyła"...Kolumny już nie takie grubaśne...Ołtarze nie takie błyszczące...A witraże...Echhh...

Ale Babcia uśmiechała się nostalgicznie do znanych twarzy na obrazach...

W drogę...

     Ulice też jakby węższe...Budynki niższe...Wiadomo...Wzrok już nie ten...;o)

     Nazwy ulic pozmieniane...Wszak to było "Czerwone Zagłębie"...Miasto Gierka...

     Dochodzimy do "Plant" zwanych teraz "Parkiem Miejskim"...Jakby nie patrzeć, awans...;o)

Idziemy...Patrzymy...I głowami kiwamy...

No cóż..."Ekoświry" działają...

     Wąziutkie alejki z trudem wyłaniają się z metrowej trawy...Ławki nie mają szansy się przebić...Główny klomb obsadzony krzaczorami "dla świętego spokoju"...Gdzie użytkownicy ??

Przecież "Planty" to było "centrum wszechświata" !! Obłożenie miało 100% w każdej godzinie doby...

Przed południem Maluchy i Seniorzy...Popołudniu Młodzież i Średniaki...Nocami...Wiadomo !! Zakochani w różnym wieku...;o)

Babcia wie...Miała balkon na Planty...;o)

Teraz puściusieńko...

     No cóż...Alejkowy asfalt (!!) pamięta jeszcze nasz naskórek (po upadkach z rowerów), dziurawy i powybrzuszany od korzeni drzew (ależ te drzewa urosły !!)...Na ławeczce nie przysiądziesz, bo chmary owadów krążą z głośnym poszumem...Do placu zabaw na obrzeżach się nie przebijemy...

     To miał być pierwszy "popas" dla zmęczonych nóżek Princeski i Księciunia...Lipa...

     "Dziadkowy blok"..."Babciny blok"...Rozwiązanie zagadki "dlaczego Babcia wstawała z łóżka na trzeci dzwonek do szkoły??"...I kolejny Park...Dzieciaki są zmęczone dreptaniem...

Wchodzimy do "Sielca" i "kopary" nam opadają do łydek...

Puściutko !!

Dlaczego ??

Zgadnijcie !!

Do wybuchu śmiechu zmusza nas "eko" zjawisko...

     Wśród półtorametrowej trawy został umiejscowiony "domek dla owadów"...Piękny !! Profesjonalny !! Pusty...Bo owady głupie nie są...Po co mieszkać w M2 skoro się ma hektary do wykorzystania ??

     Klomby obsadzone krzaczorami (a były tam setki róż)...Alejki pamiętają nasze narciarskie treningi (tu przygotowywaliśmy się do biegów przełajowych i zawodów w narciarstwie biegowym)...Trzech odważnych Emerytów siedzi przy "tężni" trzymając się ławeczek, bo autor projektu nie przewidział oparć...Ścieżka do placu zabaw nie utwardzona, więc Dzieciaki brodzą po kałużach...

     I można by zapytać...Po co ktoś zepsuł funkcjonowanie miejskich parków w naszym Rodzinnym Mieście ??

     Przechodzimy przez mostek (a wszystkie mostki proszą się o remont) i odnajdujemy Mieszkańców spragnionych odpoczynku...Tutaj alejki są szerokie, place "wybetonowane", trawa przycięta...Dzieciaki korzystają z tras rowerowych i rolkowych, ławeczki w znacznym stopniu zajęte...Po trawnikach buszują młodsze Nieloty...Życie !!

Więc taki był plan !!

     Wygonić Ludzi z części zielonych do betonozy !! W betonie żyjesz, w betonie wypoczywaj...;o)

     Nasze Dzieciaki z ulgą zajęły miejsca na ławeczce (po trzech kilometrach marszu) i pałaszowały gofry...Ten Park się spodobał...Dało się biegać...;o)

     Do "Icka" wracaliśmy główną ulicą Rodzinnego Miasta...

Co się zmieniło poza nazwą ??

     Masę lokali handlowych do wynajęcia, w oknach solidne kraty, w witrynach ogłoszenia: "Złodzieju, wszystkie kradzieże będą zgłaszane"...

Echhh...

     I wizytówka Miasta...Wyremontowany Dworzec...Wybetonowany cały plac...Bezpłciowa fontanna...Pomnik Pana Kiepury...Napis "I ♥ ..."

     A 50 metrów dalej zamieszkałe rudery wymagające natychmiastowego remontu...Grupy Meneli siedzących na zagraconych podwórkach...Poprzewracane parkany i odrapane budy warzywniaków...

Szkoda...Wielka szkoda...

     Piętnaście lat temu nasze Rodzinne Miasto było stawiane za wzór dla Polski w kwestii organizacji i zarządzania...My przecieraliśmy oczy ze zdumieniem...

     Teraz byliśmy wdzięczni, że oczy już nie te, że mogliśmy je przymknąć i korzystać z niedowidzenia...

     I w tej "beczce dziegciu" łyżka miodu...Jeszcze godzina w sali zabaw dla Nielotów (tej dla Ninji) i wrócimy do nasze Zaścianka...I ♥ Zaścianek !!

niedziela, 14 maja 2023

Nie przenoście mi Stolicy do Zaścianka...

     Kilka dni temu, ten widok został nam zaprezentowany przez prawie wszystkie Media...


Warszawskie Lapidarium...Hmmm...

     Od dziesięcioleci podśpiewuję: "Nie przenoście nam Stolicy do Krakowa", ale w życiu nie przypuszczałam, że to mój Zaścianek jest bardziej zagrożony...Ot co !!

     Bo my "lapidarium" tego formatu mamy już od kilku lat...;o)

     Widocznie Twórca tego warszawskiego bywał onegdaj w zaściankowym lesie i tak mu się nasza lokalna twórczość spodobała, że postanowił uświetnić również Stolicę...Mam nadzieję...Bo przenosin bym nie zdzierżyła, a gdzie miejscówki na stare lata szukać we wsi Warszawa ??

     W każdym razie, Twórca i Urzędnicy widzą w tej stercie żelbetonu głębszy sens, ja w tym widzę zaniechanie uprzątnięcia terenu po inwestycji, na co paragraf w przepisach każdej Gminy jest...

U nas też jest, ale pech pechem, bo nasze "lapidarium" na terenie prywatnym znalazło miejscówkę...;o)

     Jedno jest pewne...Warszawa wzbogaciła się o kolejny obiekt, który można, a nawet trzeba podziwiać (sądząc po komentarzu Pani Rzecznik)...

     Ale sztuka, rzecz gustu...A gust, wiadomo, jeden ma, a drugi niekoniecznie...

     Dawno temu, podczas mojej pierwszej bytności w Stolicy, nasza wycieczka nawiedziła Muzeum Narodowe i zostało nam przedstawione do konsumpcji pewne dzieło...Na potężnym czarnym płótnie jarzyła się czerwona kropeczka, a poniżej był tytuł: "Wszechświat"...

     Przewodnik długo rozwodził się nad znakomitością owego dzieła, a ja patrzyłam jak sroka w gnat, usiłując zobaczyć, co Autor miał na myśli...Ku mojemu zaskoczeniu, na pytanie o interpretację owego obrazu, moje Koleżanki wykazywały się nadprzyrodzoną wręcz elokwencją, używając na dodatek bardzo wyszukanych określeń...Ze mnie wydobyło się zaledwie: To czerwona kropka na czarnym tle...

Jedyną Osobą, która potwierdziła moją "interpretację", był Wychowawca, a Matematyk krztusząc się okrutnie, biegiem opuścił salę z ekspozycją...

     Nie przeczę...Nawiedziła mnie wówczas myśl, że po Maturze powinnam zdawać na ASP i zabłysnąć w Świecie serią kropek...Matka Natura talentu mi poskąpiła, ale w geometrii byłam niezła, więc kropeczki byłyby równiutkie...

Niebieska Kropeczka pod tytułem "Matka" (że niby Ziemia);

Zielona Kropeczka - "Nadzieja";

Biała Kropeczka - "Myśl ulotna";

Całe płótno na czarno nosiło by tytuł "Czarna Dziura"...

Czerwona, wiadomo, była już zajęta, a o plagiat posądzana być nie chciałam...

     Gdyby "kropki" nie wystarczyły do zawojowania artystycznego Świata, mogła bym zaszaleć z kwadratami...;o)

     I z tych myśli ulotnych (biała kropeczka), wyrwał mnie komentarz Koleżanek po opuszczeniu Galerii..."Ten Przewodnik jakiś walnięty był, a te bohomazy straszne"...Wielki Świat Je widocznie otumanił...

     To może z tym warszawskim Lapidarium jest podobnie ?? Może ani jeden Urzędnik nie odważył się powiedzieć: "Król jest nagi, a kupa gruzu sztuki nie czyni" ??

     No cóż...Nie mnie gusta oceniać i artystycznego przesłania się czepiać, bo po dogłębnej analizie, jednak na ASP nie zdawałam, kropek nie malowałam i kariery światowej nie zrobiłam...

środa, 10 maja 2023

Nosił wilk...

     I pcha mi się pod paluchy: poniosło i wilka...A właściwie wilki, młode wilki...;o)

     Pamiętacie o naszej "inwestycji" i Młodych Wilkach, które podjęły się jej realizacji ?? 

Czas napisać epilog...

     Przed naszą praską przygodą Młode Wilki zawiadomiły Pana N., że dach został położony...Ufff...

Zajeżdżamy i ...

Ło Matko i Córko...

     Myśleliśmy, że nam się coś na oczy rzuciło, albo że mózgi jakoś inaczej funkcjonować zaczęły...

Ki czort ??

     Stopy były dobrze osadzone, poziomy się zgadzały, chociaż wymiar im się lekko rozjechał...

     Słupy i belki trzymały piony i poziomy, co widać było nawet "gołym" okiem...

     Co się więc stało z naszą altaną, że po położeniu dachu wygląda jakby Pendolino przejechało środkiem ??

     Pamiętacie "Bitwę o Ziemię" ?? I trójnogich kosmitów, którym kończyny wyginały się we wszystkie strony ?? Tak wyglądały nasze słupy !!

Altana pokraczna poczwara...

     A że skrupulatni jesteśmy okrutnie i nawet własnym oczom nie wierzymy, więc Pan N. wziął do ręki poziomicę...Ta była bezlitosna...

     Wszystko co miało do tej pory piony i poziomy, rozlazło się we wszystkie strony...

     Poprzeczki krzywo poprzycinane...Ze złączeń sterczą śruby...Drzewo naciągane na siłę popękało...

Takiej fuszerki dawno nie widziałam...

     Nasuwał się jedyny wniosek...Żeby to naprawić, trzeba by wszystko rozebrać...Budowlana katastrofa...

     Młode Wilki wiedziały, że mają dobrze stopy, słupy i belki...Sprawdzali to skrupulatnie (my też)...Przystąpili do montowania dachu, jedną poprzeczkę ucięli za krótką (albo była źle przygotowana w tartaku) i do tej belki usiłowali dopasować całą resztę !! Wszystko się posypało...

     Żeby ochłonąć, wzięliśmy się do prac polowych...

     I przychodzi SMS z pytaniem: Jak nam się podoba ??

Strusie jaja !!

Nie podoba się...

     Młody Wilk po kilkunastu minutach jest na Wrzosowisku...Usiłuje się tłumaczyć...Krytykę przyjmuje "na klatę"...Matematyka jest nieubłagana, a jej córka Geometria ma geny po matce...

     Młody Wilk zobowiązuje się poprawić knota, a my mamy świadomość, że wiele nie da się zrobić...

No cóż...

     Poprawili ile mogli...Jakieś piony i poziomy łapiemy...Dach póki co się trzyma...;o)

     Poniosło te nasze Młode Wilki, poniosło...

     Ale inteligencji Im odmówić nie mogę...Umowa była taka, że jak się spiszą z tą altanką, to dostaną zlecenie na kolejną, dużą, którą zamierzamy stawiać...Nawet nie zapytali kiedy mogą zaczynać...;o)

Zrezygnowaliśmy również z Ich udziału w zrobieniu podłogi...

Szkoda...

     Wiara w Młodzież znowu się nam skurczyła...;o)  

piątek, 5 maja 2023

Po co pies "psika" ??

     Chyba każdy zna odpowiedź na to pytanie...

Znaczy teren i drogę do domu...;o)

     Co jakiś czas czytamy w mediach, że zagubiony "sierściuch" przebył kilkanaście, kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset kilometrów, żeby odnaleźć dom i przyjaciół...A historia Lessy weszła w kanony literatury i u kolejnych pokoleń wywołuje łzotok...Gdyby zebrać te wszystkie łzy...Echhh...Ocean by był do przebycia...;o)

Nas "psikanie" Luckiego w Pradze ogromnie rozczulało...

     Teren przeogromny...Ludzi miliony...Psów rzesze...A kolejny pobyt w planach "dalekosiężnych"...Ale Lucky "psikał"...Skrupulatnie i cierpliwie...

     Wyspę, na której odbywaliśmy poranne spacery (psie królestwo)...



Całą Starówkę "spsikał" szlakiem latarniowym...

Przy Hotelu nawet donice były oznaczone...

     Skąd on bierze tyle moczu ?? Hmmm...

     Po kolejnym "psim zwiedzaniu" wracaliśmy niespiesznie do Hotelu..."Psia wyspa"...Skwer nad Wełtawą...Kilka uliczek przecinających się we wszystkie strony...

     - Może zahaczymy jeszcze o ten skwerek pod Hotelem ?? - zaproponował Pan N.

     - Dobra myśl...Mamy pod nosem, a jeszcze nie obwąchany... - zgodziłam się w imieniu Luckiego...

     Psisko było bardzo skoncentrowane, widać po ogonie...Przy światłach i pasach oczekiwał naszej reakcji i wskazania kierunku (eksternistycznie zakodował po pierwszym spacerze)...W ludzkim zagęszczeniu chodzi "przy ścianie"...Jestem pod wrażeniem, bo to "wiejski burek", którego nawet Zaściankiem nie męczymy...Jego środowiskiem jest łąka i las...

     I nagle Lucky (lekko popuszczony na smyczy), kieruje się prościuteńko pod drzwi naszego Hotelu, czeka aż zadziała fotokomórka otwierająca wejście (przy pierwszym kontakcie drzwi przytrzasnęły mu łapkę) i spogląda na nas z komunikatem wypisanym na psim pyszczku: Przyprowadziłem nas do domu, pospieszcie się...Psisko jest takie dumne (ogon na "baczność", uśmiech na paszczy), że skwerek natychmiast wietrzeje nam z głowy...

Lucky wchodzi, czeka na drugą fotokomórkę...Potem na trzecią...

     - Zepsuta ?? - odwraca się w naszą stronę, bo drzwi nie reagują na jego obecność...

A my ze śmiechu nie mamy siły nacisnąć klamki...

     Cóż za niedopatrzenie !! Jak można mieć drzwi bez fotokomórki w Hotelu tej klasy !!

Taki się nam "światowiec" trafił...

     Po dwóch praskich spacerach, wśród tłumu ludzi, psów i setek samochodów, szlakiem "psików" trafiliśmy gdzie trzeba...;o)

     Psi nos jest "urządzeniem" genialnym !!

A co mnie się podobało w Pradze ?? (Poza zabytkami i klimatem...)

     Zagospodarowanie Wełtawy...


     Mosty i wiadukty, które robią z Pragi miasto przestrzenne...

     Brak tabliczek o psich zakazach na trawnikach i terenach zielonych (znaczek "ścieżka dla psów" spłynął mi na serducho miodem)...

     Jeśli chcesz powłóczyć się z czworonogiem, nawet Hradczany są w zasięgu...

     Ogólnodostępne torebki papierowe na odchody...Bo jak ktoś słusznie zauważył na jednym z portali...Psia kupa rozkłada się dwa tygodnie, plastikowa torebka (nawet "eko") to kilkadziesiąt lat...Jeśli coś chcemy robić, róbmy z sensem...;o)

     I mimo natłoku Turystów nie napotkaliśmy jednego przepełnionego kosza...Nie dlatego, że wyjątkowi Turyści nawiedzają Pragę...Ekip sprzątających widzieliśmy dziesiątki...Nawet w miejscach przez Turystów nie odwiedzanych...

     Praga trafiła w mój gust...;o)




wtorek, 2 maja 2023

Praga po człowieczemu i o kreciku patriocie...

        Każdy coś tam o Pradze wie...Że "Mala Strana", że "Hradczany", że "Most Karola"...No cóż...Nawet nie wypada nie być w tych miejscach w czasie praskiego pobytu...

     To może bardziej praktycznie...;o)

     Jeśli chcemy zwiedzić topowe zabytki, a nie tylko "liznąć po wierzchu", to na "Pałac", "Katedrę Wita" i "Złotą Uliczkę" obowiązuje jeden bilet...Cały dzień zwiedzania i "miliony" schodów do zaliczenia...

     Mieliśmy dobę, więc skończyło się na rekonesansie...

     Jak się ma farta, albo sprawny zegarek, to można trafić na zmianę warty...Myśmy nie mieli pojęcia o tym wydarzeniu, więc uznajemy się za totalnych farciarzy...;o)

     Katedra jak na mnie, większe wrażenie zrobiła zewnętrznie, niż wewnętrznie (część jest ogólnie dostępna, więc można "liznąć")...

Ale witraże muszą być...;o)

     Robione inaczej niż nasze...U nas światło się "przelewa", tutaj się "sączy"...Hmmm...Jak to doprecyzować ?? Te są bardziej "szkłem malowane", mają tysiące barwnych elementów, które bardziej służą plastyce, niż optyce...(Teraz chyba lepiej)...;o)

     Katedra zewnętrznie ?? Architektoniczne dzieło sztuki !! Obejdziesz raz...Masz ochotę na drugi...Po czwartym masz zawrót głowy i świadomość, że "skonsumować" się tego nie da...

     A to fenomen sztukaterii...

No dobra...Miało być praktycznie...;o)

     Ruszając do Pragi mieliśmy dwa główne cele...Sprawdzenie psiolubności i knedliczki !!

     Knedliki można zjeść w części zabytkowej (z "podatkiem" turystycznym)...Wszechobecne są burgery, kebaby, sushi i fryty...My po długich poszukiwaniach zabłąkaliśmy się do Restauracji "U Saldlu" na ulicy Klimentska 2...

     Maleńka, klimatyczna, dobrze karmi, a Pan Kelner w 99% składa się z chęci pomagania Gościom...;o)

     Zestaw "dla dwojga" jest rewelacyjnym rozwiązaniem...

To nie jest pełna porcja, bośmy się na knedliki rzucili jak dzikusy...

     W gastronomii przyjęte jest dodawanie 10% napiwku (nie jest obowiązkowy), obsługa pyta czy doceniamy starania...;o)
System podatkowy muszą mieć lepiej skonstruowany (co nie jest trudne znając nasz galimatias), bo napiwek można doliczyć do płatności kartą...
     Jeśli chodzi o komunikatywność, to problemu nie ma żadnego...Dogadamy się po angielsku, niemiecku, włosku, hiszpańsku i rosyjsku (francuskiego nie słyszałam)...Nam wystarczy jeśli obsługa mówi wolno, obsłudze wystarczy jeśli my mówimy wolno - takie cuda...;o)
     Ceny, w przeliczeniu na złotówki są trochę wyższe niż u nas (paliwo o 1zł), ale toalety są tańsze (te publiczne) - koszt 1€...A niezbędne zakupy można zrobić w marketach, więc portfele nie ogłoszą upadłości...
Chyba, że chcemy zakupić sztandarowy czeski produkt, czyli "Krecika"...
     Ło Matko i Córko !!
     Kosmos !!
Wszystko co zawiera krecika jest astronomicznie drogie...
     Licencjonowany sklep świeci pustkami, nawet Japończycy po zerknięciu na ceny znikają "po angielsku", rzucając szeptem te swoje: takai, takai...
     Kreciki ewidentnie nie chcą opuszczać Ojczyzny...;o)

sobota, 29 kwietnia 2023

Na czterech łapach i z psim ogonem, czyli Praga po psiemu...

     W czasie deszczu dzieci się nudzą...

     A co robią dorośli w długie zimowe wieczory ??

     - Jest bezpośredni pociąg do Pragi...- rzucił Pan N. w przestrzeń "kosmiczną"...

     - Ale tylko w sezonie i w weekendy...- wymruczałam sprawdzając detale...

     - No to mamy Flixbusa...- drążył Ślubny...

     - Jedziemy do Pragi ?? - zapytałam dla ścisłości...

     - Można by...Przecież nie byliśmy, a blisko...- argumentował Pan N.

Fakt...W Czechach byliśmy kilkukrotnie, ale nigdy w Pradze...

No to zaczęliśmy zbierać "rozumki"...

     - Flixbus odpada...Mają mniej niż średnie opinie...Przynajmniej dla tego kierunku...- studziłam zapały...

Ale...

     - Nie uwierzysz !! Zgodnie z opiniami Czesi są najbardziej piesolubni w Europie, a Prażanie w szczególności !! - drążyłam temat...

I jak na komendę spojrzeliśmy na Luckiego...

     - Chcesz do Pragi ?? - zapytałam, a psisko radośnie zamerdało ogonem...

     Postanowiliśmy sprawdzić ową czeską piesolubność...;o)

     Nasz "podwórzowy Burek" ruszył na podbój Europy...A my z nim...;o)

No i pierwsze zaskoczenie...

     Trzeba się nieźle naszukać, żeby znaleźć w Pradze Hotel, który nie przyjmuje Turystów z psami !!

Dokładnie odwrotnie niż u nas...

Mało tego, znaczna część Hoteli nie pobiera opłat za czworonoga...

     Nasz wybór padł na Hotel Merkur...Spełniał wszystkie nasze wymagania...A nawet dołożył kilka wymagań od siebie...;o)

     Przestronny, słoneczny pokój...Czajnik, herbata, kawa...Butelka wina na powitanie...Dobrze zaopatrzony barek...Sejf...Bezpieczny parking...A kiedy usłyszeli, że to nasz pierwszy pobyt, to Lucky dostał na powitanie pobyt bez opłat (doba to 20€)...

     Troszkę bidulek zestresowany, bo drzwi windy przycięły mu ogonek, a panel sterujący był jak lustro, więc jechały z nami "dwa psy"...;o)

     Krótki rekonesans "ludziowy" w terenie, żeby pieseła błądzeniem nie frustrować i ruszamy sprawdzić tę piesolubność...

Deptak nad Wełtawą...

     Szlak przybrzeżny (pieszo-rowerowy), został skrupulatnie oznakowany przez Luckiego...Każda cuma została "psiknięta"...;o)

     Wszystkie kosze na śmieci z papierowymi (!!) torebkami na odchody...Na trawnikach brak tabliczek "zakaz wstępu dla psów" (znaleźliśmy dwie sztuki na sporych trawnikach przed budynkiem Ministerstwa)...I wszędzie czyściutko...

     Wysikane ?? Ruszamy na zwiedzanie...;o)

     Po lewej gmach Filharmonii...Ale my dalej kroczymy "od latarni do latarni"...Luckiemu mało się ogon nie urwie...

     Rynek Staromiejski i pomnik Jana Husa...I sporo piesełów...W kawiarnianych ogródkach...Przy pomniku...Na schodkach...A nawet w tłumie przy Zegarze Astronomicznym...

     Jeden z hydrantów na Rynku jest odkręcony, po kocich łbach spływają hektolitry wody, więc usiłujemy schłodzić łapki i zamoczyć jęzor...Pani Czeszka absolutnie nam tego zabrania, z komunikatem, że to "nedobre"...Taka piękna kałuża niedobra ?! Lucky jest widocznie zawiedziony...;o)

Trudno...Drepczemy dalej...

I zaczynamy zakochiwać się w Pradze...

     Do Listy Miast "po naszemu" (Kraków, Wrocław, Gdańsk) dopisujemy czeską Stolicę...

     Wieczorny spacerek "magicznymi uliczkami" musi być "uroczo zaczarowany"...;o)

Ale psisko ma już dość zwiedzania...

I zerka tęsknie w kierunku Hotelu...

Czas odpocząć...;o)

wtorek, 25 kwietnia 2023

"Miszmasz"...

     Końcówka kwietnia bardzo nam się "zagęściła"...Bardzo...

     Szaleństwo na Wrzosowisku, którego wnioskiem końcowym jest konkluzja, że wszystkiemu winne są leżaki...Bo czym dłużej jesteśmy na działce, tym trudniej nam z tych leżaków wstawać...;o)

W ramach przerywników wybyliśmy do...Hmmm...

     Tym razem do ICE Centrum Kongresowe Kraków...


Bardzo udana konstrukcja...;o)

A widoki z niej jeszcze lepsze...


Cóż za "konferencja" nas tam ściągnęła ??


     To była konferencja na najwyższym szczeblu !! Z Księżniczkami...;o) I z muzyką operetkową...

     Księżniczki piękne, urocze i utalentowane...Czyli, dokładnie takie, jakie powinny być Księżniczki...;o)

     Nad muzyką nie ma co się rozwodzić, bo Starym Mistrzom nikt nie podskoczy...;o)

Spektakl...No cóż...

     Widownia, sądząc po reakcjach była zachwycona...Jak dla mnie trochę Autorzy przedobrzyli...Ale to rzecz gustu...

     Może to taki współczesny trend, że jak coś jest świetne (muzyka, wykonanie i Soliści), to trzeba dołożyć coś, żeby to było "najlepsiejsze" ??

     Ale kiedy na zakończenie zostaliśmy zaproszeni na styczniową premierę, to "zły" zachichotał mi na ramieniu i wyszeptał: niedoczekanie...;o)

     Widocznie ani ja, ani mój "zły" nie dojrzeliśmy do takiego "miszmaszu"...;o)

     A teraz czas się pakować...;o)


środa, 19 kwietnia 2023

Kosmiczna podróż z PTTK...

     2022 rok rozpoczęliśmy od wędrówek, więc Babcia Gordyjka postanowiła wcielić w życie kolejny projekt...Po udanym zbieraniu pieczątek w książeczkach GOT, Nieloty zostały wyposażone w:


     Radochy było sporo, a Gordyjce pozostało zliczać punkty do "pierwszej odznaki" i załatwić weryfikację...

     Pod koniec listopada książeczki zostały złożone w zaściankowym oddziale PTTK, a przyjmująca je starsza Pani wyraziła ogromny entuzjazm, że "dzieciakom się chce"...

Gordyjka dopytała o procedury, o terminy, a nawet, czy odpowiednie odznaki Pani Działaczka ma na stanie, i pozostało czekać...

     Skoro książeczki "GOT-owskie" zostały zweryfikowane w ciągu trzech tygodni, mimo iż "szły" w obie strony pocztą, a weryfikuje je niewiele oddziałów, to co mogło pójść nie tak ??

     Wedle planu, Wnuki miały otrzymać odznaki (dokładnie policzyłam punkty) na Boże Narodzenie...

Ale w grudniu telefon milczał...

     Pod koniec stycznia Gordyjka zadzwoniła do Pani Działaczki z pytaniem "co z weryfikacją książeczek", za kilka dni zaczynały się ferie zimowe, a więc czas, żeby rozpocząć nowy sezon "pieczątkowy"...

     - "Zgodnie z procedurami mam czas do końca stycznie, ale właśnie jutro miałam się tym zająć" - odpowiedziała Pani Działaczka, a Gordyjka bardzo czoło zmarszczyła, bo na weryfikację nigdzie nie ma określonych ram czasowych...Robi się to w "najkrótszym, możliwym terminie"...W wielu Oddziałach "od ręki"...

     - "Jak zweryfikuję, to do Pani zadzwonię" - zakończyła rozmowę Pani Działaczka...

     No to Gordyjka, świętej cierpliwości kobieta, doczekała do 20-tego lutego (!!) i jednak wykonała połączenie...

     Pani Działaczka nie zabrała się do weryfikacji ani "jutro", ani "pojutrze", ani wcale...

     - "Właśnie je weryfikuję" - obwieściła Pani Działaczka...- "Będą gotowe za dwie godziny"...

     - Proszę je przygotować do jutra, będę koło południa...- odpowiedziała Gordyjka...

     Ale, że wiary było już w niej niewiele, więc "jutro" zadzwoniła, żeby się upewnić...

     - Czy książeczki są zweryfikowane ?? - pyta...

     - "To była jedna książeczka ??" - słyszy w odpowiedzi i skóra na jej gordyjskich plecach cierpnie...

     - To były dwie książeczki !! - wyrzuca z siebie Gordyjka, a Pani Działaczka (mrucząc coś pod nosem) zaprasza po odbiór...

     Jedzie Gordyjka przez pół Miasta, do siedziby PTTK w Zaścianku wchodzi, a tam...

     Pani Działaczka właśnie kończy weryfikować jedną książeczkę i oznajmia, że "druga się zapodziała"...

     Jakie szczyty może osiągnąć gordyjska cierpliwość i dobre wychowanie ??

Ośmiotysięczniki himalajskie to przy tym byle górki...

     Z zachowania Pani Działaczki wynika, że to Gordyjka ową książeczkę zapodziała i powinna się poczuć zobligowana do jej poszukiwań...

Klękajcie Narody !!

     - Proszę do jutra przygotować obie książeczki...- wydusza z siebie ten wzór opanowania...- Będę koło południa...Pani odpowiada za książeczki do weryfikacji...Miała Pani dwie i mają być dwie...

     Nazajutrz Gordyjka ponownie wkracza do przybytku PTTK w Zaścianku...

Książeczka się znalazła...

Obie są zweryfikowane...

Ale...(haha !!)

     Pani już nie pamiętała do czego mają być zweryfikowane, więc ją fantazja (albo skleroza) poniosła...

Punktacja się rozjeżdża jak nogi narciarzom na "oślej łączce"...

     - Odznaki Pani ma ?? - pyta Gordyjka (chociaż przecież w listopadzie "były" dostępne, a więcej książeczek do weryfikacji Pani Działaczka nie miała)...

     - Nie mam...Ale mogę zamówić...- oznajmia pttkowskie ciało...

Orzesz...ko...

     Wyszła Gordyjka z tego krzewiącego kulturę turystyki przybytku, nie podziękowała i dnia dobrego nie życzyła (bo już jej to przez gardło przejść nie chciało), ale mocno trzymała wnucze książeczki...

Ufff...

     Trzy miesiące weryfikacji, czyli sprawdzenie w tabeli poprawność naliczenia punktów (w sumie 30 na sztukę)...Prawdziwie wyższa matematyka...Podbicie pieczątki, data i podpis...

Jaka data ??

Grudniowa !!

Takie to "procedury terminowe" obowiązują...Papier wszystko przyjmie...

     Odznaki zamówiła Gordyjka w Centrali, w Warszawie...Przyszły w ciągu dwóch tygodni (z tego 9 dni obsługiwała je poczta), bo w środku były dwa weekendy...


Zasługi Pani Działaczki ?? 

     Księciunio z racji wieku będzie miał teraz trzy lata karencji (kolejna odznaka ma obwarowania wiekowe), Princeska będzie czekała sześć (!!) lat...Bo Panią fantazja (albo skleroza)poniosły...

Jaki z tego wniosek ??

     Trzeba wiedzieć kiedy odejść...

     Pani Działaczka jest na tyle wiekowa, że nie panuje nad niczym...Jeśli ma coś krzewić, to raczej krzewy niż turystykę...A może powinna siąść i napisać poradnik: "Jak nie prowadzić oddziału PTTK" ??

     Trzydzieści lat temu usiłowałam w tym samym oddziale wyrobić książeczki turystyczne dla naszych Dzieciaków...Po kilku podejściach zniechęciłam się na tyle (nic się nie dało), że zrezygnowałam...

     Teraz postanowiłam, że trzeciego podejścia nie będzie...Prędzej zweryfikuję punktację w Krakowie, Warszawie, albo "Kopydłowie"...Boję się, że przy kolejnej wizycie w zaściankowym oddziale, grzeczność i kultura w Kosmos by mnie "wywaliły"...