Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

wtorek, 17 września 2024

O trzech żywiołach i degradacji Gacków...

     Po "energetycznym" turnusie Princeski, do realizacji pozostał turnus Tygryska i wolny weekend dla Misiowych Rodziców...

Ale...

     Pogoda zapowiadała się przepiękna...

     Dziadkowi udało się wyszarpać kilka dni wolnego...

     Misiowa Mama była już skrajnie wyczerpana rodzicielskim maratonem...

     - Jak dacie radę, to przywieźcie Chłopaków w niedzielę do Zaścianka...- rzuciłam propozycję...- Jeżeli Dzieciaki dadzą radę i wytrzymają z nami, to macie tydzień wolnego...- uzupełniłam...

I wiecie co ??

     Protestów nie było...;o)

Princeski radość ??

     Ogromna !!

     Torba już była spakowana, więc Princeska była przekonana, że wraca do domu...;o) A jej torbę Babcia spakowała, bo w poniedziałek mieliśmy ruszyć na Wrzosowisko...;o)

     Radość Chłopaków ??

Echhh...

Zaścianek przeżył znaczny wzrost decybeli...;o)

     I ruszamy...

     MOP przy S7 okazał się idealnym miejscem na "pit-stopa"...

     Na Wrzosowisko dotarliśmy przed południem, a tam...

Ło Matko i Córko...

     Nawet Lucki polubił wentylatory...;o)

     A naszą kuchnię odwiedzało wielu dzikich gości, szukających chwili wytchnienia od skwaru...

     Nawet lubiące słoneczko zwinki, śmigały nam pod stopami...;o)

Nie ma co...

     Biedne orzechy włoskie,po majowych przejściach cień dają skromny, basenik nagrzewa się niemiłosiernie...Czas szukać ulgi...

Gdzie ??

     Wiadomo !! Jak to mawia Princeska: Gacki rządzą !!

     Zaraz po śniadanku, kolejnego dnia, ruszyliśmy na poszukiwanie cienia i wody...

     Nawet piosenka o Gackach powstała po drodze (a mamy tylko kwadransik jazdy)...Icek z rozśpiewaną i roześmianą Ekipą zajechał pod bramy kąpieliska...A tam...

     - Poproszę dwa dorosłe, troje dzieci i pies...

     - Pies nie wejdzie...- odpowiedziała mi młoda Dziewczyna...

     - Przecież tydzień temu wszedł...- mam zwarcie w szarych komórkach...

     - Jest zakaz...

Orzesz (ko)...

     Dzieciaki poinformowane o problemie wyraziły swoją dezaprobatę (każde na swój sposób), a Princeska opuszając kąpielisko wydała wyrok:

     - Gacki nie rządzą !!

Nie wiem jak sobie Właściciele kąpieliska z tym faktem poradzą...;o)

     Wróciliśmy nad Nidę (żeby rozładować odrobinę wnucze nerwy) i Dziadziuś przystąpił do poszukiwania godnej miejscówki...;o)

     I znalazł w kilka minut...

     Z Dzieciaków wyrwało się zgodne "Ochhh !!"...

Czyli, może być...;o)

     Babcia dostała nawet, nadprogramowego przytulasa...;o) Tygryska przestrzeń zalewu w Borkowie, odrobinę przytłoczyła...;o)

     Nasi Inżynierowie przystąpili natychmiast do przebudowy linii brzegowej...;o)

     A kiedy wodnego brykania było już dosyć, a temperatura odrobinę opadła...

     Starszaki były zachwycone...;o)

     Tygrysek (jeszcze nie pływał rowerkiem), najpierw potrzebował babcinego wsparcia, a potem...Echhh...Rozbrykał się na całego !! A wszystkie kaczki przeżyły chwile grozy...;o)

     - Babciu !! Kacka !! Gonimy !!

Ło Matko i Córko...

Po czterdziestu minutach...

     - Macie jeszcze dwadzieścia minut...- poinformował mnie Dziadek...

     Gdyby wzrok mógł zabijać...;o)

Kolana miałam "między uszami", a biodra chrupały złowieszczo...;o)

Pomijając fakt, że Babcia pierwszy raz pływała w kapoku (tak skrupulatnie pozapinanym), bo dotychczas kapok służył mi raczej za poduszkę...;o) Ale przy trójce Nielotów każde wsparcie się przyda...;o)

     Co prawda, Starszaki mnie przez chwilę wyręczyły w pedałowaniu, ale była to jednak "jazda po bandzie"...;o)

     Odpowiednio wymęczeni i zadowoleni...;o) Wróciliśmy na Wrzosowisko...;o)

     Że niewiele w tym wpisie było Princeski ??

No cóż...

     Nasza Princeska posiadła tajemną umiejętność pływania, więc nad wodą zrobienie Jej fotki jest niemożliwe...Wystaje albo kucyk, albo pięty...Z resztą...Zrobienie zdjęć na lądzie też łatwe nie jest...

poniedziałek, 9 września 2024

Głowa do góry !!

     Sierpień rozpoczęliśmy od "turnusu Princeski"...To całkiem inne wyzwanie dla Dziadków...

Że to zrozumiałe ??

Że to Dziewczynka ??

Że ma prawie siedem lat ??

Echhh...

     Każdy kto zobaczy dłonie Princeski, już wie, że łatwo nie będzie...

     Newton ?? Prawo powszechnego ciążenia ??

Bujdy na resorach !!

Jak się nie dynda, to się nie żyje !! ;o)

     To nasza delikatna, kruchutka Wnusia, wisząca kilka metrów nad ziemią, na ściance wspinaczkowej...

Efekt końcowy ??

     - Dziadziuś !! Jeszcze raz !! ;o)

Że to nie do końca dyndanie ??

No to proszę bardzo...

     "Tyrolki" wszelkiej maści...Czym dłuższe, tym lepsze...;o)

     Jak nie ma "tyrolek", mogą być rury, pręty, liny, drabiny, łańcuchy...

Czasem mam wrażenie, że Princeskę ziemia parzy...;o)

Nawet Lucki nie może już na to patrzeć...

I dla uspokojenia zajmuje się łowieniem ryb...;o)

     A na Wrzosowisku ??

     - Dziadziuś, będziemy malować stodołę ?? (Księciunio ewidentnie dał Siostrze cynk)...A malowanie Princeska lubi bardzo...

I lipa...

     Upał był taki, że o pędzlach mogliśmy zapomnieć...Za to, zamocowaliśmy łańcuchy do placu zabaw...Ale jak !!

     Dziadek z podziwu nie mógł wyjść, bo jeszcze tak profesjonalnie nie udało nam się konstrukcji zamontować...Wszystko dzięki Princesce !!

Ta siedmioletnia Kruszynka ma niebywałą siłę w rękach !!

     A wspomniane dłonie ?? 

     Odcisk na odcisku !! Jakby pracowała kilofem w kopalni...;o)

     Przez tydzień Dziadkowie chodzili z wysoko uniesionymi głowami i wzrokiem utkwionym kilka metrów nad ziemią...Inaczej Wnuczki by nie widzieli...;o)

sobota, 31 sierpnia 2024

Mysza gigant...

     Dni spędzaliśmy pracowicie, upał dawał się we znaki...O dwudziestej już grzecznie leżeliśmy w łóżeczku...A chwilę później...

     Wentylatory cichutko szemrały...Lucki pomrukiwał w budzie przez sen...Pan N. posapywał równomiernie...Gordyjka buszowała po YT i pałaszowała przekąski...;o)

Nagle...

     Pan N. zrywa się energicznie i jak nie walnie z całej siły pięścią w ścianę !! Aż na Orzeszku dach "podskoczył"...;o)

O masz...

Ki czort ??

     Gordyjka wyciągnęła słuchawkę z ucha i z zainteresowaniem odwróciła się do Ślubnego...

     - Słyszałaś ?? - zapytał Pan N.

     - Co ?? - dopytywałam, bo słuchawka eliminuje pewne dźwięki, ale nie wszystkie...

     - Słuchaj !! - proponuje Ślubny...

Słucham...

Słucham...

Słucham...

I nic...

Tylko wentylatory szurają delikatnie...

     Lucki z zainteresowaniem przygląda się ze swojej budy, co kombinujemy...

     - Chyba mysz !! Ale ucichła...- wyjaśnia mi Pan N.

Po chwili zajmujemy pozycje strategiczne (do spania)...

A Gordyjka uchachana niemiłosiernie, dziękuje losowi, że w Orzeszku panują egipskie ciemności i nie widać jej rozbawienia...;o)

Ale łakomstwo zwycięża...

     Sięgam do sporej stertki przekąsek i za moment wracam do pałaszowania precelków...

     - To Ty !! - z oburzeniem wykrzykuje Pan N.

A ja wybucham hamowanym do tej pory śmiechem...;o)))

     Cudnie chrupią te precelki !!

Tak, po mysiemu...;o)

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Asertywność kurczy się od wilgoci...

     Lipiec rozpoczął się pracowicie...

     Pan N. ruszył do pracy z hasłem "uzdatniania Stodoły"...Gordyjka kosiła, plewiła i zbierała...A na weekend zjeżdżaliśmy do Zaścianka, żeby "zebrane" w słoiki powsadzać, prowiant uzupełnić i sprawdzić, czy cywilizacja nadal istnieje...;o)

     Taki cudny stan trwał aż do dnia, kiedy urlop Ślubnego się skończył, a Misiowa Mama przysłała SMS-a, że zakończyli europejskie wojaże i bezpiecznie wrócili do domu...Koniec wakacji w połowie lipca ??

A gdzież tam !!

     Telefoniczna rozmowa z Misiową Mamą nie pozostawiała złudzeń...Wrócili z tych wojaży niemiłosiernie zmęczeni...Dwa tygodnie, trójka Dzieciaków i miejscówka na "placu zabaw"...Trzeba mieć oczy muchy i refleks kameleona...;o)

     Babcia przedyskutowała sprawę z Dziadkiem...Upewniła się, że da radę przetrwać wnuczy maraton...Przeanalizowała kalendarz...Rozpisała harmonogram...

I Dziadkowie ruszyli do Misiowego Domku po Pierwszy Skarb...;o)

     Po setce odpowiedzi na pytania Princeski :"Dlaczego Księciunio ??"...I gotowości Tygryska na wojaże (!!)...Ruszyliśmy do Zaścianka...Bardzo szybko, żeby nie utonąć w pożegnalnych łzach...;o)

     Dlaczego Księciunio ??

Bo Princeska i Tygrysek gościli już u Dziadków, kiedy Księciunio przygotowywał się do Komunii...;o)

     Radość najstarszego Wnuka była ogromna !! Jak On się pięknie cieszył !! A my z Nim...;o)

     Kolejnego dnia, raniutko, ruszyliśmy na Wrzosowisko...

     Nowa trasa ("bocianim szlakiem") bardzo przypadła Księciuniowi do gustu...Szczególnie, że bociany nie zawiodły...

Naliczyliśmy dwadzieścia cztery...;o)

     A potem Wrzosowisko i Stodoła...Mina Księciunia ?? Bezcenna !!

     Jak On oglądał !! Oceniał !! Dyskutował !! (Sam ze sobą, bo nas do słowa nie dopuszczał)...Zanim rozpakowaliśmy "Icka" obiegł całe Wrzosowisko...

     - Masę pracy nas czeka...- skwitował swoje obserwacje, a my tylko uśmiechnęliśmy się do siebie...

Nic się nie zmienił przez te siedem lat przyjazdów na "hektary"...;o)

     Babcia musiała szybko naszykować "ciuszki wrzosowiskowe" i już Księciunio działał...


Konserwacja to podstawa !! ;o)

     Do obiadu ściana była pomalowana, a panujący upał wykluczył kontynuowanie pracy...

No to Księciunio ruszył pomagać Babci...

     Zebraliśmy aronię, mirabelki i węgierki (bardzo dziwne zestawienie dojrzewania)...Pomagał przy kolacji...I ciągle słyszał:

     - Siądź i odpocznij...

Energia Go rozsadzała...;o)

     No to Dziadkowie na drugi dzień wywieźli Go na Gacki (te co "rządzą" według Princeski)...;o)

Innego sposobu na "spacyfikowanie" Młodego nie było...;o)





Byliśmy oczywiście pod "nadzorem"...


     I przyznam się bez bicia...Były chwile, że zazdrościłam "sierciuchowi" tej maty chłodzącej...Trzydzieści stopni (z haczykiem), to nie jest temperatura, którą Gordyjki lubią najbardziej...;o)
     Kolejne dni były spokojniejsze...
Pan N. rozpoczął "nocki"...
Dziadziuś do południa odsypiał...Księciunio z Babcią i Luckim buszowali po lesie...Potem "ogarnialiśmy" zakupy...Ale to też się Księciuniowi podobało...;o)
     Popołudniowe wypady były OK...;o)
A my przekonaliśmy się, że nasz Wnuk bardzo wyrósł...Nie tylko z ciuchów i butów...;o)
Bardziej podobała mu się tężnia solankowa, niż plac zabaw...Hmmm...


     Czyżby ten czas biegł za szybko ??
     Potem jeszcze odrobina Wrzosowiska i powrót do Misiowego Domku...
Pierwszy powrót bez złych emocji i rozżalenia...Księciunio dojrzał !!
Dziadkowie tym razem odrobinę się "cykorzyli"...;o)
Ale było szybko i znośnie...;o)
     Princeska powitała nas radośnie, bo wiedziała, że jest "następna w kolejce", a w terminarzu było to zapisane dużymi literkami...;o)
     Tygrysek rzucił co prawda dwukrotnie: A ja ?? Ale widok starszego Brata niewątpliwie był ciekawszy...;o)
     I "śmig mig" żeśmy zwiali...;o)
     Dopiero telefonicznie wyjaśniłam Synowej, że Dziadkowie robią się mało odporni na wnucze łzy, a nasza asertywność kurczy się od tej wilgoci...

środa, 21 sierpnia 2024

Czerwcowe "potknięcie"...

     Sądząc po dacie, lipiec nie tylko, że ma poślizg, lipiec uprawia jazdę figurową na lodzi i nie zamierza zejść z tafli...Tak mi się porobiło...

     Żeby jednak z sensem wyjść z opresji czasowej, muszę się wrócić do...Czerwca !! ;o)

     Mówią, że człowiek się nie starzeje, jeśli ma marzenia...

To było nasze marzenie:

Stodoła !! ;o)

     Po przejrzeniu setek projektów, tylko ten spełniał wszystkie nasze warunki...;o)

     Pan N. z wielkim zaangażowaniem zabrał się za przygotowania (dlatego był taki zajęty na Wrzosowisku)...I z każdym workiem zaprawy zbliżaliśmy się do realizacji...

     Najpierw powstał basen dla ptaków...

     Nawet sobie nie wyobrażacie, jakim powodzeniem cieszyła się ta miejscówka !!

Po każdym deszczu ptasie towarzystwo zlatywało się z całej okolicy, i szczerze mówiąc, rwetes powstawał jak na miejskim kąpielisku...Nie przeszkadzało im nasze krzątanie się po zagonach, a nawet Lucky maszerujący po obrzeżach...Zabawa ponad wszystko !!

A że czerwiec w upały był łaskawy i basen często wysychał, więc Pan N. dolewał im wody konewką, żebyśmy się mieli z czego "chichrać" siedząc na leżaczkach przy kawie...;o)

     Nadszedł jednak dzień, w którym "kąpielisko" zyskało dach !!


     Przyjechał trzech "Brysi" i migusiem (w cztery godziny) zmontowali naszą Stodołę !! 

Echhh...Młodość...;o)

     Siedzieliśmy sobie na ławeczce, piliśmy kawę i patrzeliśmy...Patrzeliśmy...Patrzeliśmy...I nasze serducha się radowały...

Są jeszcze Młodzi Ludzie, którzy znają się na swojej robocie !!

Żadni "Milenialsi", żadne "Zetki" !!

Robota się im w rękach "paliła" !!

     Deklarację tych "czterech godzin" rzuconą Panu N. przez telefon, przyjęliśmy jako chwyt marketingowy...Ot, nie chcą zniechęcać klienta...

     Przecież dwóch Facetów stawiało Orzeszka od rana do wieczora (podobną techniką) i ledwie się przed zmrokiem wyrobili !! ;o)

     Stodoła dwa razy większa, trzech Facetów w podobnym wieku, cztery godziny ?? Bajanie !!

A tu masz babo placek...

Śmig mig...

Stoi !!


     Jeszcześmy się dobrze na tej ławeczce nie rozsiedli, a już Ekipa "zabawki" zbierała, Szefuncio zdjęcia realizacji robił...I tyle Ich widzieli !! ;o)

Pełen szok !!

     Do wieczora żeśmy się nie mogli pozbierać...;o)

Nie tylko my...

     Lucki z wielkim zaangażowaniem szukał "swojego murka"...

     Ptaszory obsiadły nam dach i domagały się zadość uczynienia po stracie basenu...

     Marzenie spełnione !! :o)

A ja mogę przejść do lipca...;o)

niedziela, 14 lipca 2024

Czerwiec z poślizgiem...

     Echhh...

     Tego to się nawet ja nie spodziewałam...

Połowa lipca, a ja w czerwcu...;o)

Ale jaki to był czerwiec !! Ho ho ho...;o)

     Zaczęliśmy od drugiego dnia...Chociaż powinniśmy od pierwszego...;o)

Tygrysek skończył TRZY LATKA !! ♥♥♥

     Dzień Dziecka pozostawiliśmy Dzieciakom do szaleństwa, potem była część oficjalna...A kiedy Goście się rozeszli, Misiowa Mama dopakowała jeszcze kilka drobiazgów, Misiowy Tata przygotował fotelik...I Tygrysek ruszył na Pierwsze Samodzielne Nockowanie do Dziadków !! Bo urodzinowym prezentem była Pierwsza Urodzinowa Wyprawa !!

     Nie wiem jakie legendy przekazało Tygryskowi starsze Rodzeństwo, ale zachowywał się tak, jakby bywał na nockowaniach przynajmniej sto razy...Wszystko się podobało...Na wszystko miał ochotę...Uśmiech z buziulki nie znikał...;o)

A Wyprawa ??

     Ruszyliśmy do Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie, bo mieliśmy jeszcze jedną misję do wypełnienia...Misie i prosiaczki rzeczne czekały na orzechy !! ;o)

Powitał nas ten gościu...Ależ był piękny...:o)


Ekspozycje wypiękniały...

"Szklane" ściany dokładnie tam, gdzie zwierzaki lubią przebywać...

Obiadek w knajpce, w której bywaliśmy z naszymi Dzieciakami...

Zanim kotlecik się usmaży, można się pobujać...


     Nosorożec napędził Tygryskowi stracha...Na środku trawnika ?? Taki wielki ??
A jeszcze Babcia za ogon go ciągnęła !! A Dziadek za ucho !!
Do końca nie dał się przekonać, że można bezpiecznie podejść...;o)
     Brawo dla Rzeźbiarza !! ;o)

Obowiązkowe zdjęcie z żyrafami...;o)

     A kiedy schowaliśmy się na chwilkę na ustronnej ławeczce...Przyszedł pożegnać się inny gościu...;o)
     To była piękna i bardzo udana Wyprawa !!
     Potem był jeszcze dzień brykania w Zaścianku...
     I usłyszeliśmy od Tygryska zaklęcie, które otwiera serca Babci i Dziadka: Niedługo przyjadę !! ;o)
     Chociaż z tym "niedługo" będzie w tym roku trudno...
     Misiowa Rodzinka ruszyła na wakacje, a Dziadkowie tym razem musieli odmówić wspólnych wojaży...Musimy dopiąć kilka spraw...;o)
Czyli, urlop na Wrzosowisku...;o)
Z międzylądowaniami w Zaścianku...;o)

Było zbieranie ziół...

Było zbieranie owoców...

Było pilnowanie mieczyków w "zbrojowni"...

     Babcia pieliła, kosiła, zbierała i "przerabiała"...
     Dziadek się pocił, pocił, pocił...Bo bardzo ciężko pracował...
Urlop mieliśmy wyjątkowo pracowity w tym roku...
     Oprócz opalenizny (bo Matka Natura była wyjątkowo łaskawa), mamy setki bąbli i dziesiątki odcisków...I pełną satysfakcję, bo się udało !!
     Uwielbiamy realizować marzenia...Swoje też...;o) 

środa, 5 czerwca 2024

Majowe "zajawki"...

     Patrzę, patrzę, i oczom nie wierzę...Prawie miesiąc nie kliknęłam na blogu !!

No cóż...

Maj mieliśmy w tym roku wyjątkowy...;o)

     Wrzosowisko samo się nie obrobi, a pogoda zrobiła się idealna dla wzrostu chwaściorów...Echhh...Wszystko rośnie jak "ogłupiałe"...

     Pan N. dzielnie mnie wspiera w tej nierównej walce, a każdy "ucywilizowany" zagonek wyzwala w nas euforyczne doznania...Ale Ślubny ma w tym roku inne zadanie główne, w którym uczestniczę, nie powiem, ale pożytek ze mnie marny...

Coś się "wykluwa"...


     Ale życie poza Wrzosowiskiem też jest fajne...;o)

     Premierowe nockowanie u Dziadków zaliczył Tygrysek...Tym razem z asekuracją starszej Siostry...Ale po wygłoszonym Rodzicom komunikacie, że On jest już duży, nie sika w pieluchę, kupkę robi do nocniczka (proces nastąpił z dnia na dzień) i chce nockowania na wyjeździe...Misiowej Mamie pozostało wykonać telefon do Babci i złożyć "zapotrzebowanie"...

     Radość Dziadków przeogromna !!

Były leśne spacery z Luckusiem...

Były odwiedziny na placach zabaw...


Babcia pokazała gdzie jest "przepiękna piaskownica"...;o)

     A że "przepiękne piaskownice" mają wiele ukrytych funkcji, więc Tygrysek postanowił uprawiać nową dyscyplinę olimpijską...Zjazd na poopie po piasku...;o)

     Dobre pomysły szybko się przyjmują, więc Princeska nie czekała na zachęty Brata...;o)

     Spacery kończyliśmy obowiązkowo...

Na placu budowy !! ;o)

     Lucki układał się w cieniu, Princeska marudziła "chodźmy już", Babcia cierpliwie czekała na "nasycenie", a Tygrysek stał i "chłonął"...;o)

Tylko biedny Dziadziuś musiał pracować...

     Za to kiedy wracał do domu, Dzieciaki drepcząc za nim krok w krok, oczekiwały komendy "zakładania butów"...Następowała pora na "sesję wyjazdową"...

     Był zaściankowy "wielki plac zabaw"...


Była ulubiona "bawialnia" z torem "ninja"...


I powrót do Misiowego Domku...

Echhh...

     A gdzie Księciunio ?? - zapytacie...

     Księciunio był bardzo zajęty !! Zajęty...Przejęty...I zaangażowany !!


Tak, tak...

     Nasze Misiątko...Okruszek...Księciunio...

     Nasz Pierwszy Najdroższy Skarb...

     Skończy w tym roku 10 lat !! Skończy w tym roku trzecią klasę !! Przystąpił do Pierwszej Komunii !!

Echhh...;o)

Tak wydoroślał i spoważniał, że pełen szok...

Ale Babcia dalej może chować całusy za uszkami...;o)

     Przyszedł czas na wyciszenie...

     Pamiętacie jak trzymałam kciuki za bez, żeby chociaż gałązka dotrwała do moich imienin ??

Dotrwała !! Nie tylko jedna...;o)

     Nasz biały bez postanowił być w opozycji do afrykańskich skwarów i zakwitł w terminie !!

Pachniał jeszcze piękniej niż normalnie...;o)

     Wrzosowisko naszykowało mi jeszcze jedną niespodziankę...



     Wszystkie róże rozkwitły !!

I te dzikie...I te "szlachetne"...

A zapach ??

Zabójczy !!

     I nastał czerwiec...;o)