Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

sobota, 31 grudnia 2022

2023...

 Spraw "Trójeczko" dobre rzeczy,

niech nas nowy rok ucieszy,

trzymaj ciężkie chwile z dala,

niech nam troska nie "dowala",

zdrówka przynieś ile trzeba,

głodującym bochen chleba,

biednym niech zadźwięczy trzos,

a bogatym zatwierdź los,

niech radosny będzie śmiech,

samotnym przyjaciół trzech,

dla wędrowców prostuj ścieżki,

daj firmament nam niebieski...

Dużo zadań masz kochana, 

zacznij pracę już od rana...

Jednak jeśli to za trudne

i życzenia trochę nudne,

skup się, prosimy cię bardzo,

Pokojem ludzie nie wzgardzą !!


Spokojnego 2023 !!


czwartek, 22 grudnia 2022

Nowy początek...

 Kiedy Gwiazdka już zaświeci,

przy choince siądą Dzieci,

karp nie machnie już ogonem,

wszystkie ciasta upieczone...

Łza się w oku nam zakręci,

chociaż na płacz nie ma chęci,

głos przez "kluchy" w gardle spłynie,

wszystko w tej magicznej godzinie...

Będzie szczęście, powodzenie,

zdrowie zawsze bywa w cenie,

wór sukcesów, dobrobytu,

na wyrzuty brak popytu...

Ktoś tam wspomni Ukrainę,

ktoś zapomnianą Rodzinę,

potok życzeń w niebo ruszy,

każdego twardziela to wzruszy...

To i ja dołączę słowo,

chociaż nie jest kolorowo,

znajdźcie w sobie garść dobroci,

twarz niech Wam uśmiech ozłoci...

Gorycz zmieńcie w dobre słowo,

szarość w tęczę kolorową,

rano mów sobie "dzień dobry",

bo Świat wcale nie jest podły...

Niech to Boże Narodzenie

będzie jak Wasze natchnienie !!

poniedziałek, 19 grudnia 2022

Szczyt głupoty osiągnięty...

     I chociaż każdy z Was, po przeczytaniu tytułu, jakieś podejrzenia będzie miał...Tym razem pudło !!

     Nie będzie ani o knotach legislacyjnych, ani o wypowiedziach godnych potępienia (a co najmniej satyry), ani nawet o naszym "najdzielniejszym Policjancie"...

     Szczyt głupoty osiągnęliśmy personalnie, osobiście i małżeńsko...;o)

Można by powiedzieć, że we dwoje głupieć raźniej...;o)

     Kiedy Media zalewały komunikaty o wzmożonych opadach śniegu, o katastrofalnym stanie dróg i o wyczynach Brygidy godnych uwiecznienia w kronikach, Gordyjka i Pan N. postanowili zgodnie, że pora najwyższa odwiedzić Wrzosowisko i zobaczyć naocznie nasze Królestwo w zimowej szacie...Ot co...

     Osiem lat i jeszcze zimy żeśmy tam nie podziwiali !!

Bywaliśmy w grudniu, w styczniu, w lutym...I lipa !!

No to ruszamy...

     Żeby nie było, że się sto kilosów bez sensu będziemy plątać, cel został określony: odśnieżamy dachy i przywozimy warzywka...No i oczywiście: wybiegamy Luckiego !! ;o)

     Drogi krajowe wyglądały całkiem dobrze, powiatowe były przyzwoite, gminne...Ło Matko i Córko...

     Wytrzęsło nas nieźle, a Lucky zapobiegawczo przesiedział prawie całą podróż (jakoś mało ufa tylnej kanapie)...

     I chociaż snuliśmy czarne scenariusze na temat wyglądu naszej drogi dojazdowej, jej widok napełnił nas optymizmem...Damy radę !!

A tuż za płotkiem...






Cudności !!

Ale nasza reakcja to pikuś...

     Luckiego po prostu opętało !! Chociaż do tej pory nie okazywał nam takiego zainteresowania śniegiem...Co to znaczy swoboda...;o)

Rozpędzał się i wskakiwał w największy śnieg, wynurzając się z niego niczym bałwan z ogonem...

Takiej radości jeszcze u niego nie było...

A kiedy zaczął brodzić przeskakując po naszych śladach "zygzakiem", to my mało nie wylądowaliśmy w zaspach ze śmiechu...



     Tak wygląda szczęśliwy pieseł...;o)

Szkoda, że najlepszych akcji nie udało się nam uwiecznić...

     Potem było tylko gorzej...

     Przejeżdżający pług zmusił nas do przeparkowania samochodu, co spowodowało problemy z wyjazdem (i koniczność odśnieżania wyjazdu)..."Nagusek" nijak nie mógł złapać przyczepności...Maleńka górka przy wyjeździe była jak Himalaje...

I gdyby nie przejeżdżający Sąsiad, pewnie byśmy jeszcze po centymetrze tą górkę pokonywali...

     - "Przyjechaliście sprawdzić jak tu z zimą walczymy ??" - zapytał ze śmiechem i ruszył z pomocą...

"Nagusek" wyskoczył na drogę z wielką ulgą (brakowało nam 5 cm)...;o)

     A że ostatnie opady śniegu właśnie się rozpoczęły, wiedzieliśmy, że będzie jazda bez trzymanki...

     Gminne drogi były już tragiczne...Powiatowe kiepskie...A krajówka powitała nas korkiem...Echhhh...

     Dobrze, że już widzieliśmy Wrzosowisko w zimie...I wystarczy...;o)

czwartek, 8 grudnia 2022

Jakoś zleciało...

     Ostatnio Gordyjka znowu się postarzała...No cóż...Że spoważniała powiedzieć nie mogę, chociaż fakt, odrobinę przystopowała (kropla drąży skałę)...;o)

     Wnuki przy pomocy Misiowego Taty złożyły Babci życzenia: torta (oczywiście czekoladowego), szampana (oczywiście truskawkowego) i głośnej muzyki...Czyli ??

     Ewidentnie się Nieloty na imprezę szykują...;o)

     Certyfikowanego weekendu znowu nie było, bo Tygrysek sprzedał wszystkim "zarazę" ze żłobka...Jego właściwie "łamało" kilka tygodni, ale jak "sprzedał" zarazki Princesce to Mu przeszło...Nie wspomnę przez skromność, że w międzyczasie i Babcia oberwała rykoszetem...;o)

     Księciunio tym razem się obronił (bo to On w trybie ekspresowym przekazał Babci co miał do przekazania), ale zaliczył "wtopę" w szkole i tyle z Certyfikatu...Księciunio ma pewną szkolną przypadłość...Uczy się tego co lubi...Lubi matematykę, a reszta jest "złem koniecznym"...;o)

     Nie wspomnę, że ma to po Tatusiu, więc miodem na gordyjskie serce spływają komentarze Pierworodnego...;o)

     Byłam chyba jedyną matką w Zaścianku, którą nieustannie "na dywanik" wzywały Polonistki...;o)

     Przyjmowałam to "na klatę", bo Pierworodny odziedziczył to po mamusi...

     Ja problem "ogarnęłam" pod koniec podstawówki...Pierworodny ogarnął w szkole średniej...To i Księciunio sobie poradzi...

Chociaż można by to za jakąś klątwę rodzinną przyjąć...

     Skoro statystycznie rzecz ujmując, na dziesięciu uczniów jest dziewięciu humanistów i jeden "ściślak", to jakim cudem te pojedyncze egzemplarze ładują się właśnie do nas ??

Ale podobno "gena nie wydłubiesz"...;o)

     Moja Mamciaśka wyleciała z najlepszego Ogólniaka w Rodzinnym Mieście za totalne "olanie" przedmiotów humanistycznych (po przeniesieniu do Szkoły Pielęgniarskiej odkryła w sobie dar "lania wody")..."Łyknęła" humanizm bez popitki i skończyła szkołę z wyróżnieniem...;o)

     Ja do siódmej klasy balansowałam na granicy 3 na 4 z języka polskiego, a "ścisłe poopsko" ratowała mi niesamowita pamięć do reguł gramatycznych i ortograficznych (przy historii idealne skoro pamiętałam kto i kiedy)...Zasadę "lania wody" przekazała mi Mamciaśka !! 

Widząc jedno z moich (delikatnie napiszę), skromnych wypracowań, siadła i napisała to samo, z użyciem "wody"...

Załapałam !! ;o)

     Na "dywaniku" u Nauczycielki Pierworodnego pierwszy raz wylądowałam w trzeciej klasie podstawówki!!

Dzieciaki miały opisać drzewo...Miało być sześć zdań prostych...

Pierworodnemu wyszły jedno: "Drzewo stoi na górce"...

     Na moje pretensje usłyszałam od Syna, że opisywanie drzew jest głupie, bo przecież jak wygląda drzewo każdy wie...Albo ma liście, albo nie...Żeby chociaż trzeba było te liście policzyć !!

Nie podziałała też zasada przekazywania metody "lania wody"...

     Nawet na mękach piekielnych się do tego nie przyznam (że wiedziałam), ale nasze Dzieciaki opracowały do perfekcji "szkolną współpracę"...Pierworodny ogarniał przedmioty ścisłe (w dwóch rocznikach)...Córcia ogarniała przedmioty humanistyczne i artystyczne (w dwóch rocznikach)...

Pierworodnemu "klapka humanistyczna" otworzyła się po maturze...

Córci "klapka ściślaka" nie otworzyła się wcale...;o)

     Jakim cudem mamy absolutną Humanistkę w Rodzinie skoro Pan N. też jest "ściślakiem" ??

Tego nawet najstarsi Górale nie wiedzą...Może się ta "woda" w gen zebrała ??

Ale wracajmy do świętowania...

     Gdzie Gordyjka może świętować zestarzenie się PESEL-a ??

No gdzie ??

Wiadomo !! W Krakusowie !!


     Tym razem bez upału i ścisku...Chociaż w "promocji" dostaliśmy świąteczny Jarmark...

     I chociaż wszyscy utyskują na zawyżone ceny, ja się nawet nie zająknę w tym temacie...Na tym Jarmarku kupują tylko Turyści...Słyszeliśmy chyba wszystkie języki Świata...

     Ale pewna sytuacja bardzo nas rozbawiła...Stoisko nosiło nazwę "Włoskie ciasteczka"...

     Ekspozycja bardzo przyciągała uwagę kolorystyką i schludnością...Właściwie to aż ślinka ciekła na widok tych ciasteczek...C I A S T E C Z E K ...Dokładnie właśnie tak...To nie były ciacha, ciastka...To były ciasteczka...

     Grupa kilku Pań dyskutuje zawzięcie, które frykasy mają nabyć drogą kupna (Polki, więc dialog jest w pełni zrozumiały) i podejmują jedynie słuszną decyzję...Te !!

I tutaj jedna z Pań zachowała resztki rozsądku pytając Sprzedawczynię o cenę...

     - Dwadzieścia pięć złotych...

     - Ile ??

     - Dwadzieścia pięć...

     - Za kilogram ??

     - Za jedno !!

     Panie zwinęły się tak szybko, że nawet kurz nie zdążył opaść...;o)

No cóż...Oryginalne włoskie ciasteczka swoją cenę mieć muszą...;o)

     Kiedy podeszła kolejna Klientka i bez zastanowienia (i pytania) zaczęła wybierać: cztery te, cztery te, cztery te...Zwialiśmy przy trzecim wyborze...Trzysta złotych było już w foliowej torebce, a Pani wybierała dalej...

     Jeśli było Ją na to stać...To gratulacje !! Jeśli żyła z przeciętnej pensji, to sama sobie dzień zepsuła...

     My poczłapaliśmy niespiesznie do Starej Kuchni (tradycyjnie), odczekaliśmy natłok grupy zorganizowanej...Dokonaliśmy jedynie słusznego wyboru z bogatego Menu i...



     Wcinaliśmy, że aż się "uszy trzęsły"...Było jak zawsze pyszne i jak zawsze "za przyzwoite pieniądze"...A pretensje Pana z sąsiedniego stolika, że mają stanowczo zbyt małe talerze, rozbawiła nas okrutnie...Za "małe talerze" ?? Czy za duże porcje ?? Kelner miał taką minę, jakby w przeciągu zgubił ostatnią szarą komórkę...;o)

     Potem zrobiliśmy jeszcze dwie pętelki po Rynku, żeby znaleźć godne miejsce na wypicie kawy...


     I na ten rok kończymy krakowskie wizytacje...

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Dwa tygodnie i po "katarze"...

     Od dłuższego czasu nie wypowiadałam się na temat piłki nożnej, bo po prostu "czara goryczy się przelała"...Nie zmienia to jednak faktu, że Kibicem człek się rodzi, żyje i Kibicem umiera...

Na dodatek, jestem ze szczęśliwego Pokolenia, które przeżyło naocznie 1974 rok...

     Wiem, wiem...Ileż można to wspominać ?!

     Właściwie...Ileż trzeba to wspominać !!

     Niewiele mieliśmy takich chwil w wykonaniu Reprezentacji, kiedy policzki płonęły z ekscytacji, w oczach były łzy wzruszenia, a serducho biło w rytmie: "Pol-ska Bia-ło-czer-woni"...

Tym razem nasza Reprezentacja "wkręciła" się do Kataru...

A właściwie, została "wkręcona" przez napaść rosji na Ukrainę...

     Reprezentacji Ukrainy nie udało się wykorzystanie tej dodatkowej szansy (a szkoda, bo piękną piłkę grają)...Naszym się udało i dobę później rozpoczęło się lansowanie nas na Mistrzów Świata...Może odrobinę mniej niż w czasie Euro 2012, ale balon pęczniał...Z dobrodziejstwem inwentarza otrzymaliśmy nowego Selekcjonera (który do tej pory spektakularnych sukcesów nie odnosił)...Pozostała wiara i nadzieja...No i Lewandowski...;o)

     Szopkę z przelotem na Mistrzostwa sobie i Wam daruję (bo już się "pastwiłam"), lądujemy i...

I jako byśmy nie wylądowali...

     Faza grupowa to żenada i wstyd...Strategia Selekcjonera była makabryczna...

     Jedenastu Nieszczęśników "zrzuconych" desantem w Katarze z misją samobójczą...

     Cały Świat piłkarski łapał się za głowę i nijak rozumem nie ogarniał co się na boisku dzieje...

     Jedynie zapaleni Kibice, po kilku promocyjnych piwach z "Biedry" umieli znaleźć jakieś pozytywy...No i Komentatorzy TVP...

     Nie wiem co mieli obiecane za rozpalenie Widowni do czerwoności, ale starali się bardzo...Bardzo, bardzo !! (Na biurkach mieli chyba ściągi z pozytywnymi przymiotnikami)...Prawie tak bardzo, jak "Eksperci" zapraszani do studia przed meczami, po meczach i w innym międzyczasie..."Eksperci" ??

     Po meczach z reguły następowało "pranie sumień"...Analiza pomeczowa...Dokonywali jej byli Piłkarze, byli Reprezentanci, byli Trenerzy i byli Selekcjonerzy...Żaden z Nich nie dokonał dla naszej piłki wielkich rzeczy (przypominam, że ciągle wspominamy 1974 rok)...Na stolikach owych "Ekspertów" brakowało tylko promocyjnego piwa z "Biedry"...

     I nagle, przy niebywałym "wsparciu" Reprezentacji Meksyku, Arabii Saudyjskiej i Argentyny udało się nas "wypchnąć" z grupy...Wchodzimy w 1/8 Mistrzostw...

     Wtedy gruchnęła wieść, że Piłkarze za wyjście z grupy mają obiecaną od Premiera premię...Bagatelka...30 milionów zł do podziału...

Victoria !!

Po meczu z Francją nikt nie chce tej informacji potwierdzić...

     Medialne "cuda-wianki"...

A propos...

     Kiedyś miałam Pracownika, na pierwszy rzut oka: inteligentny, pracowity, utalentowany...Miał marzenie: wyemigrować do USA...

Pewnego dnia rzucił w rozmowie: za 1000 dolców to dałbym doopy "Murzynowi"...

     Wkrótce potem udało mu się wyemigrować (razem z rodziną)...Poleciał do tych swoich wymarzonych Stanów, a moja wyobraźnia nieodmiennie podsuwa mi widok tego 1000 dolców w jego dłoniach...

Tak mi się jakoś wspomniało...

     Jak graliśmy z Francuzami ?? No cóż...Powinnam napisać "jak zawsze"...Trzydzieści minut wypocin, a potem Francja zrobiła sobie trening (spocili się nie bardzo, więc nie wiem, czy Ich Selekcjoner nie zarządził wieczornego rozruchu)...

Ale graliśmy 30 minut !! (Dokładnie 34 minuty)...To już coś...

     Teraz przynajmniej wiem, że Reprezentacja zna przepisy piłki nożnej, że wie na czym polega ta gra i że niektórzy z nich nawet by chcieli, ale nie umieją...

     Może więc czas, żeby te 30 baniek przeznaczyć na budowę Reprezentacji Polski w piłce nożnej ?? Stworzyć Drużynę, która nauczy się grać według schematów XXI wieku...Znaleźć Selekcjonera z wyobraźnią i "jajami", który nie będzie "kierowcą autobusu" ??

     Czy doczekam ?? Pewnie nie...Ale ja mam swój `74-ty...Wnukom opowiem...One opowiedzą swoim Wnukom...I jakoś to będzie...;o)


P.S. Mundialowe Media zachwycają się zdjęciem Wojtka Szczęsnego, który pociesza płaczącego Syna...Piękne zdjęcie...Wzruszające...

Ale ja bym Go nie pocieszała...Niech się Chłopak przyzwyczaja... 

sobota, 3 grudnia 2022

Z Certyfikatem Grzeczności na sportowo...

     - Życzę Wam Certyfikatu Grzeczności w przyszłym tygodniu !! - żegnałam Wnuki całując oczywiście "na zapas" i "za uszkiem"...

     - Babciu !! - krzyknęła Princeska... - Psecies ja jus mam celtyfikat !!

     - Oczywiście Kochanie !! Ty już masz i nikt Ci go nie zabierze !! Widzimy się piątek...- sprostowałam od razu, bo groziła nam wielka awantura...;o)

     Princesce choroba uniemożliwiła wykorzystanie przyznanego Certyfikatu, ale widać, że skrupulatnie pilnuje "własności"...

     - Nie wiem jak będzie...- dyskretnie wyszeptał Pierworodny...- Młody ma w niedzielę imprezę urodzinową u kumpla...

Na tym stanęło...

Princeska przyjeżdża w piątek...

W niedzielę mamy Turniej koszykarski z udziałem Misiowego Taty...

     Księciunio jeśli zdobędzie Certyfikat ma zdecydować: weekend z Dziadkami albo urodziny u kolegi...

     Kiedy w piątek zajechała "karoca" pod Misiowy Domek Wnuki były już dawno spakowane i oczekiwały naszego przybycia w napięciu...Echhh...

Nawet nie bardzo mogliśmy pogadać z Misiową Mamą bo "już trzeba ruszać"...

     Sobota była spokojna, wręcz "pozioma"...Dzieciaki z wielkim zadowoleniem zajęły kanapy i delektowały się ciszą i spokojem...Nawet Lucky się zdziwił, bo było aż "zbyt spokojnie", a spacer odbywał się w tempie "człapaczym"...;o)

Niedziela zapowiadała się na sportowo...

     W Zaścianku zorganizowano Turniej o Puchar Srebrnego Grodu w koszykówce 3*3...

Drużyna w której gra Misiowy Tata zgłosiła się do udziału...;o)

Do Hali MOSiRu poszliśmy oczywiście pieszo...

     Princeska ciężko to zniosła...Nie dość, że daleko...Nie dość, że "po płaskim"...To Babcia zapomniała o słodkich przekąskach...Cała droga zmarnowana...;o)

Ale doszła...

Księciunio nie marudził wcale...

     Na Hali gra się już toczyła, więc w skromny doping wbiło się radosne:

     - TATA !!


Nawet Gordyjkę widać...;o)

     Poziom gry mnie zdziwił...Było lepiej niż dobrze...Wszak to Amatorzy...
Ale najlepsze było przed nami !!
     Drużyna Misiowego Taty dostała się do rozgrywek finałowych...;o)
     Wielkich szans nie mieli, bo walczyli prawdziwie 3*3, było Ich trzech i żadnej podmianki...Do ostatniego meczu dotarli poobijani, kontuzjowani i makabrycznie umęczeni...Ale...
     Zdobyli puchar za trzecie miejsce...;o)
Finał również był zażarty...

Zwróćcie uwagę na prawy, górny róg i dwa Skrzaty...;o)

Teraz Skrzaty są po lewej stronie...;o)

     I chociaż Drużyna Misiowego Taty walczyła we trzech, to w momencie dekoracji na podium było tłoczno...


A radość ?? Przeogromna !!


     Princeska dostała Puchar...
     Księciunio dostał Dyplom...
A ledwie żywym Zawodnikom pozostały Medale...;o)
     Babcia ??
Babcia poczuła ten miły dreszczyk emocji, który towarzyszy jej zawsze przy oglądaniu koszykówki...;o)

P.S. Ale i tak "rywalizację" wygrał Dziadziuś, bo podjechał pod Halę "naguskiem", a w "nagusku" były foteliki !! Radosne okrzyki Wnuków świadczyły o wyższości "jeżdżonego" nad "chodzonym"...;o)