Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 30 września 2018

Księciuniowe zakończenie sezonu turnusów...;o)

     Po czterech, tak udanych turnusach, okazało się nagle, że skończyły się wakacje...Princesce "stuknął" roczek...Księciuniowi "wybiło" cztery...
     Ojciec Czas jest nieubłagany...;o)
Jeśli Księciunia jest wszędzie pełno, to Princeska...
Ło Matko i Córko...
Z temperamentu, wypisz - wymaluj, Babcia Gordyjka...
Świat zbyt ciasny...;o)
Misiowy Tata, w natłoku obowiązków, ledwie żyje...
Misiowa Mama już chyba nawet nie wie, że żyje...
My dalej, z nieukrywaną radością, pędzimy na każde wezwanie...;o)
     "Dziadowskie Pogotowie"...(Tylko przywilejów na drodze nie mamy)...
     - Babciu...- szepcze do telefonu Księciunio...
     - Słucham Kochanie...- też szepczę odruchowo...
     - Babciu, przyjedźcie...Tęsknię...- i babcine oczka z nagła się pocą...
Jak na taką tęsknotę odpowiedzieć, że coś innego jest do zrobienia ??
Nie ma na Świecie nic ważniejszego !!
     I nagle Matka Natura podniosła szlaban...
     Chyba też lubi ten zgiełk na Wrzosowisku, te poranne obchody Małego Gospodarza, te głośne zachwyty nad kwiatuszkami (choćby to tylko koniczyna była)...
     No to ruszamy na "piąty turnus"...;o)
     Do ekipy wrzosowiskowej dołącza Misiowy Tata (to dopiero niespodzianka i radość dla Księciunia)...
     Chłopaki zaczynają stawiać płot...
     Cztery lata temu nie widzieliśmy takiej potrzeby, a przestrzeń cenimy sobie bardzo, ale życie pokazało, że pewnych rzeczy nie "przeskoczymy"...
     Przez Wrzosowisko przebiega szlak migracji zwierzaków...
Sarny ładują się nam w truskawki...Zające obgryzają "byle zielone"...Okoliczne psy grasują w kompostowniku, robią totalny bajzel...A Sąsiad...
No cóż...
Zakwalifikowałam Sąsiada do zwierzaków ??
Może słusznie...
     Dokąd odnajdywaliśmy ślady Jego bytności na Wrzosowisku, w czasie naszej nieobecności...Pikuś...
     Kiedy wlazł nam w nocy na posesję, i zarządził się naszą własnością...Miarka się przebrała...
     Przeczuwaliśmy "jazdy" w Jego wykonaniu, ale my Mu na "włości" nie włazimy, więc wara...
I totalnie mnie nie interesuje, że zawsze "tędy łaził"...Że jest chorym człowiekiem (ma schizofrenię i alkoholizm)...
     Skoro Rodzina (wcale Im się nie dziwię) się na Niego wypina, my nie czujemy przymusu bezpośredniego, żeby w tym szaleństwie uczestniczyć...
     Dał popisówę, kiedy przyjechały z wizytą nasze Dziewczyny...Misiowa Mama i Princeska...
Wywalił okno...Rzucał jakimiś garami...Klął jak zrzeszenie szewców (jeden by tylu wulgaryzmów nie ogarnął)...
     Piąty turnus rozpoczęliśmy od wizyty Policji u Sąsiada...
     Tym razem Służby wezwał drugi Sąsiad, po personalnych wyzwiskach i groźbach karalnych...
Jedyny Człowiek, który pomagał temu "Szaleńcowi"...
W efekcie, zrobiło się w okolicy bardzo cichutko...;o)
     Chłopaki pracowali ciężko...
     Księciunio po śniadanku szeptał do Babci...
     - Babciu, ja pójdę pomagać Chłopakom...
     A potem z dumą dźwigał młotek, kombinerki, albo sekator...(Ten duży, Babciu wiesz)...
     Były ogniska...Była resztka "magicznych patyczków"...A nawet drzemka w namiocie...
Było wszystko co trzeba...
No...Może poza pożegnaniem...
     - Jedziemy ?? Gdzie ?? Tylko nie do Krakowa...- mruczał Księciunio...
     A Doroślakom odpowiedź przez gardła nie przechodziła...;o)

czwartek, 27 września 2018

Spiskowa nie tylko teoria...;o)

     To był spisek...Wyrafinowany, perfekcyjny spisek...
     Po trzecim turnusie na Wrzosowisku, który udało się zorganizować całkiem niespodziewanie, Babcia zerknęła w kalendarz i okazało się, że jest połowa sierpnia...
     Połowa sierpnia ??
Echhh...
Dziadziuś snuł plany, co to jeszcze zdziałamy na tym naszym ugorze...
     - Ty się tak nie rozpędzaj !! - studziła zapędy Babcia...- Princesia ma za tydzień roczek, niespełna miesiąc został do urodzin Księciunia, a Wielka Urodzinowa Wyprawa gdzie ??
     - A nasz płot ?? - posmutniał Dziadziuś...
     - Dokładnie w tym samym miejscu !! - i Babcia przełączyła się na tryb organizacyjny...
     Jeśli Dziadziuś weźmie urlop "na płot", to z WWU lipa, jeśli weźmie na WWU to płot zostanie w lesie...
Jak to pogodzić ??
     - Miałeś ochotę na Hyperiona ?? - podstępnie zaczęła Babcia...
     - Ale Księciunio za mały...- zgłosił zastrzeżenia Dziadziuś...
     - Za to Pierworodny w sam raz...- kombinowała Babcia...
     - Co Ty kombinujesz ?? - dociekał Dziadziuś...
Plan spodobał Mu się "od pierwszego strzału"...
     - Dzwoń !! - zatwierdził...
No to zadzwoniłam...
Oczywiście do Misiowych Rodziców zadzwoniłam...;o)
     Miałam już sprawdzone, że Księciunio będzie mógł skorzystać ze sporej części atrakcji (w Bajkolandzie)...Wiedziałam, że Babcia nie będzie przymuszana do żadnych ekstrawagancji, bo jasno określone są zakazy (choroby kręgosłupa i serca eliminują z atrakcji), ale świetnie się sprawdzi jako osoba towarzysząca...;o)
Misiowi Rodzice też sprawę przeanalizowali...
     I wówczas właśnie Księciunio zapragnął kolejnego turnusu...Turnusu w Zaścianku !!
A niech będzie turnus w Zaścianku, Robaczku nasz kochany...
(Księciunio ciągle podejrzewa, że jak Go w Zaścianku nie ma, to Babcia z Dziadkiem bawią się Jego zabawkami)...;o)
     No i przyszedł dzień spiskowej praktyki...
     - Dzisiaj pojedziemy na Urodzinową Wycieczkę !! - zakomunikowałam (wizja płotu na Wrzosowisku uratowana)...
Księciunio oczywiście, przyjął propozycję z należytym entuzjazmem i ruszyliśmy...
     Kierunek Zator...Energylandia !!
     Księciunio nie miał pojęcia, że prawie w tym samym czasie, wyruszyła druga Ekipa tej ekspedycji...
     Misiowy Tata, Misiowa Mama i Princeska !!
Ależ to było spotkanie !!
Księciunio z Princeską tak piszczeli na swój widok, że aż nam w uszach świdrowało...;o)
     A że pogodę Babcia zamówiła odpowiednią, więc cztery godziny spędziliśmy w sektorze "wodnym"...Piaszczysta plaża...Leżaczki...Parasole...Podgrzewane baseny...Zjeżdżalnie...I pyszna kawa...;o)
     Zaraz potem się okazało, że do Hyperiona jest tylko 30 minut czekania...;o)
     No to Chłopcy pobiegli do kolejki (Dziadziuś z Tatą), a reszta organizowała obiadek...
Chłopaki wrócili usatysfakcjonowani...
     - Nie pojedziesz na tym !! - zakomunikował Pierworodny swojej Żonie, co było ewidentnym znakiem, że urządzenie spełniło Jego oczekiwania...;o)
     Babcia zaliczyła wszystkie "słoniki", "koniki", "stateczki", "łódeczki"...Z odrobiną nostalgii wspomniała zaliczone wszystkie kolejki górskie w paryskim "disneylandzie"...I po namowach dała się skusić na...


No cóż...
Głupsza nie będę...;o)
     Księciunio biegał od atrakcji do atrakcji...Niektóre zaliczał cztery razy (bo musiał jechać z każdym z nas)...
     Princeska po sutym obiadku przespała w tym zgiełku ponad godzinę i ruszyła robić to co Jej podobało się najbardziej...Ruszała ścieżką przed siebie !!
     Tłum rozstępował się przed maleńką Wędrowniczką, a ta zasuwała nie bacząc na goniące Ją towarzystwo...;o)
     Dzień upływał tak szybko, że dopiero o zmroku zorientowaliśmy się, że przegapiona została "pora lodów"...;o)
     Chłopaki ruszyli na jeszcze jedną atrakcję...


     - Jechali już ?? - zapytała mnie Synowa...
     - Nie wiem...Po podeszwach nie poznaję...- wymruczałam, patrząc z zaciekawieniem na wykonywane przez wagoniki akrobacje...


     Energylandia rozbłysła kolorowymi światełkami...Misiowi Rodzice odjechali do Krakusowa, uwożąc ledwie żywą od wrażeń Princeskę (na moje oko zrobiła jakieś 5 kilometrów na maleńkich nóżkach)...Nas pożegnał pochód bajkowych postaci pod komendą Energusia...


Księciunio zapakowany do "Naguska" wymruczał sennie...
     - Babciu...Czy my możemy tu przyjechać jeszcze raz ??
     - Oczywiście Kochanie...Jeśli Ci się tylko podobało, to możemy tu przyjechać jeszcze sto razy...- odpowiedziałam...
     Nasz Okruszek się uśmiechnął sennie i nim minęliśmy tablicę "Zator", spał już mocno...
Babcia z Dziadkiem uśmiechali się delikatnie...
     Urodzinowa Wycieczka udała się wspaniale !!

wtorek, 25 września 2018

Jak się Baba uprze...;o)

     Dzień wstał wyjątkowo przyjazny...Przyjazny do pracy...Słoneczko delikatnie przebijało się przez chmurki, wietrzyk drzemał gdzieś w konarach śliw...
     - Dzisiaj robię ścieżki w "rosarium"... - oświadczyłam...
I ruszyłam do pracy, nim Pan N. stwierdził, że to za ciężka robota...
     - To Ci chociaż podwiozę taczkę żwirku, żebyś tego targać wiaderkiem nie musiała...- zakomunikował...
     Pieliłam, układałam obrzeża z drewnianych plastrów, usypywałam ścieżki...
Robota szła, aż miło...
     Kiedy w taczce zaświtało dno, spojrzałam na "rosarium" z dumą...
Zaczęło przypominać "ogródek"...
     - To może kawy się napijemy ?? - zarządził "pit stopa" Ślubny...
     - Może być...- chętnie przystałam...- Zadzwonię do Miśków, jak Księciunio po turnusie się trzyma...
Sięgam do kiszeniu po komórkę i...
Nie ma !!
Przewijam te kieszenie jakby ich sto było, o gabarytach zbliżonych do kontenera...
Nie ma !!
Rozglądam się po warsztacie, podnoszę kubeczki, pod którymi nie zmieściła by się nawet paczka zapałek...
Nie ma !!
     Komóreczkę co prawda, mam malusią (telefon służy do dzwonienia), ale żeby tak wsiąkła ??
     Pan N. poinformowany o zgubie, wydzwania na mój numer...
Poza zasięgiem !!
Ki czort ??
     Może mi wypadła z kieszeni, jak te ścieżki równałam ??
Wpadam do "rosarium", żwirek palcami grabię...
Nie ma !!
Pod każdą roślinkę zaglądam, każdy krążek drewniany podnoszę...
Nie ma !!
Orzesz...(ko)
     A jak mi wypadła przy stercie żwiru koło "orzeszka" ??
To kilka ton do przerzucenia...
     Wzięłam "pazurki", bo paluchy miałam do krwi zdarte od tego "grabienia" w "rosarium" i "dziabam" pazurkami...
Nie ma !!
Pan N. ciągle wydzwania...
Może jak krążków szukałam ??
Przerzuciłam całą stertę...
Nie ma !!
     - Trzeba te ścieżki całe przesiać...- stwierdza Pan N.
A mnie dusza łka...
Cztery godziny roboty pójdzie w kosmos !!
     - Poczekaj...Pomyślę, gdzie jeszcze łaziłam...- próbuję pertraktować...
Ale jedyne co wymyśliłam, to konieczność wsparcia...
Ruszyłam w sad i mruczę...
     "Święty Antoni Padewski..."
Bez Niego misja nie ma szans powodzenia...
Powtarzana "mantra" zmusza szare komórki do wysiłku...
Nie ma !!
     Pan N. podjeżdża taczką i zaczynamy niszczyć całą moją pracę...
     Zbieramy żwirek...Przesypujemy go powoli z łopaty...
Nie ma !!
     "Rosarium" jest znowu "kwietnym ugorem"...
Ruszam znowu z "pazurkami" do sterty pod "orzeszkiem"...
Ponownie drepczę przez Wrzosowisko, zaglądając pod każdy liść...
Znowu podnoszę każdy drewniany krążek...
Wiem, że to bezcelowe, ale coś muszę robić...
     - Usiądź...Odpocznij... - uspokaja mnie Ślubny...
"Święty Antoni Padewski..."
Ale usiadłam...
     Kiedy skończyłam ścieżki, też usiadłam...Pan N. poszedł nastawić wodę na kawę...
Koncentruję się tak, że aż mi się w głowie kręci...
Usiadłam i...
Przechylam się przez oparcie krzesła i moje serducho zamiera...
Komórka leży na bloczka koło stołu !!
Kiedy siadałam kieszeń się "rozłożyła" i komóreczka zrobiła "hyc"...
Upadła na drewniana podkładkę i nie było słychać...
Oparła się o nogę stołową, więc jej widać też właściwie nie było...
     A brak zasięgu ??
     Upadając z wysokości metra, walnęła na tyle mocno, że tylna obudowa spadła i bateria się wysunęła...
Ot, przypadek...
     Nerwy puściły...Kilka łez potoczyło się po policzkach...Antoni otrzymał godne podziękowanie...
A ja ??
     Wypiłam kawusię, podciągnęłam portki, komóreczkę położyłam na stole w warsztacie (pogłaśniając sygnały) i ruszyłam do "rosarium" układać ścieżki...
Miały być ?? To będą !!
     Bo jak się Baba uprze...;o)

sobota, 22 września 2018

Sienkiewicz z recyklingu...

     - Kumpel ma półkę książek i chce je wyrzucić...- obwieścił Pan N. po powrocie z pracy i zerkał na moją reakcję...
     - Jak to wyrzucić ?? - dociekałam, bo jakoś rozumem komunikatu objąć nie mogłam...- Jakich książek ?? - dopytywałam...
     - Jakich ?? Nie wiem...Ma mi podać tytuły...- wyjaśniał Ślubny...- Chce wyrzucić bo Mu półka potrzebna...
Inteligencja mi widać stępiała, bo nijak tego pojąć nie mogłam...
     - A do Biblioteki zanieść nie może ?? Choćby w szkole jakiejś, albo w osiedlowym klubie ?? Przecież wszędzie by Mu te książki chętnie wzięli ?? - kontynuowałam śledztwo...
     - Nie mam pojęcia...- podsumował Pan N. i już się pod nosem uśmiechał, bo Jego ślubna zaczęła inwentaryzować miejsce na półkach...
     "Orka na ugorze", szczerze mówiąc, bo na nasze półki wciśnięte jest już znacznie więcej niż ich możliwości...
     Dobę później już wiedziałam, że choćbym miała bieliznę na balkonie trzymać, to te "sieroty" dom  znalazły...
- Trzej Muszkieterowie;
- Królewicz i Żebrak;
- Nędznicy.
I sienkiewiczowska klasyka...
- Pan Wołodyjowski;
- Ogniem i mieczem;
- W pustyni i w puszczy;
- tom Opowiadań;
- dwa tomy Nowel.
     Piękne, płócienne wydania w twardych oprawach, szyte, starsze niż my...
Dla książkowego "szajbusa" - perełki...
Siedziałam na kanapie głaszcząc chropowate okładki i mruczałam pod nosem...
     - Hugo na śmietnik ?? Twain na śmietnik ?? Sienkiewicz na śmietnik ?? To co nam zostanie ?? Papier toaletowy ??
     Klasyczna czcionka z lat pięćdziesiątych...Pożółkłe kartki...Treść na wspomnienie której, bezwiednie się uśmiechałam...
     - Już macie dom...- mruczałam do "sierotek"...
Chociaż dalej nie mam dla nich miejsca...
Właściwie mam...
     Teraz zamieszkają w sypialni, bo każdą z naszych książek muszę przeczytać...
     Będę przewijać strony i wyobrażać sobie, ilu Ludzi przede mną je przewijało...Ponad sześćdziesiąt lat...Ile łez wycisnęły te strony...Ile spowodowały uśmiechów...
     Na śmietnik ??

środa, 19 września 2018

Muzeum dla Chłopców w różnym wieku...;o)

     Trzeci turnus upływał nam pod znakiem słoneczka...Księciunio całe dnie przesiadywał w basenie, a wieczorami uczył się podlewać roślinki wężem...Nawet "śmieciara" i piaskownica poszły na bok...
     Rano ściągał piżamkę i ruszał do basenu...
     Wieczorem wyciągany siłą z basenu, ubierał piżamkę...
Kąpielówki okazały się zbyteczne...;o)
Ale pod koniec turnusu...
     - Jutro mamy załamanie pogody...Ma padać cały dzień...- zakomunikował Dziadziuś, a Babcia spojrzała na brykającego w basenie Wnuka...
     - No to będzie "jazda bez trzymanki" - podsumowałam...
Dziadziuś umilkł i zaczął pracowicie przewijać strony w wyszukiwarce...
     - Coś mam !! - oświadczył uradowany...
Wyprawa ??
Wyprawa !!
     Prognoza pogody się sprawdziła...Niestety...


Lało tak zawzięcie, że nawet w "nagusku" czuliśmy wilgoć...


Zlustrowaliśmy włości księciuniowe w Chęcinach...;o)
I wylądowaliśmy tu...


Kąpiel oczywiście była wykluczona...


     Ale ilość kaczuszek i ich popisy, dały nam czas na wypicie kawy i herbatki...
A potem...
Nasz Wnuk przestał "istnieć"...;o)
     Muzeum Orła Białego w Skarżysku Kamiennej...
     - Babciu !! To jest myśliwiec !! - zakomunikował Wnuk kiedy mijaliśmy ogrodzenie...
     - Tak Kochanie...- potwierdziłam...
     - Myśliwiec, bo Pilot myśli gdzie zawieźć Pasażerów !! - obwieścił mały Filozof...
Babcia z wielkim wysiłkiem powstrzymała wybuch śmiechu...
     - Dokładnie, właśnie tak...- potwierdziłam...
     Niewielkie sale muzealne zaczęły rozbrzmiewać zachwytami naszego Wnuka...


     Wszystko na wyciągnięcie ręki...Wszystko można dokładnie obejrzeć...A że zwiedzających było niewielu, więc i dotknąć !!
Z trudem wyciągnęliśmy Księciunia z tych sal...Chyba nie do końca wierzył, że gdzieś może być jeszcze fajniej...;o)
Ale było !!


Był samolot, do którego, nie tylko można było wejść...


     Można było siąść za sterami, można było ruszać manetkami, można było wciskać, przesuwać, ustawiać...A Dziadziuś dokładał do tego efekty dźwiękowe...;o)
Odbyliśmy na prawdę, piękny lot...;o)
     I chociaż Księciuniowi było troszkę żal wysiadać, na wielkim, muzealnym placu czekały czołgi, wyrzutnie rakiet, pojazdy opancerzone, a nawet kuter wojskowy !!



Księciunio był zauroczony !!


     Dopiero, kiedy zaczął z wielkim zainteresowaniem zaglądać do wnętrza polowych kuchni...


     Babcia odzyskała "rozum" i zarządziła obiad...;o)
     Ale Księciunio wytargował jeszcze pół godziny na "poligonie", biegając od czołgów do "katiuszy" i od kuchni do "migów" oraz kolejne pół godziny na powtórne zwiedzanie ekspozycji w salach muzealnych...
     - Babciu !! Ale tu wszystko piękne mają !! - zakomunikował Babci z roziskrzonymi zachwytem oczkami...
No cóż...
     Po takim komunikacie, obiad może poczekać...;o)

niedziela, 16 września 2018

W Pacanowie, Kozy kują...


Nie ma lekko...
Przed kolejną atrakcją musieliśmy założyć odpowiednie obuwie...;o)
Nie tylko my, jak widać na zdjęciu...
     Ogromne drzwi z ogromną klamką prowadziły do Teatru...
     Zajęliśmy miejsca (leżące) i Pani Konferansjerka wprowadziła nas w kolejny baśniowy świat...
     - Co można trzymać w kredensie ?? - zapytała Dzieciarnię...
     - Talerze !!
     - Miski !!
     - Kubeczki !! - rozległy się okrzyki z całej sali, nawet Księciunio włączył się w te wrzaski, chociaż był najmłodszym Uczestnikiem naszej grupy...
     - Co jeszcze ?? - dopytywała Pani, kiedy już cała zastawa stołowa została wymieniona...
W sali zapanowała cisza...
     Dzieciaki spoglądały niepewnie na swoich Doroślaków, a Doroślaki robiły dziwne miny...
I nagle usłyszałam szept nasze Wnuka...
     - Dziadka...
Jakim trybem przebiegała myślenica Księciunia, nie mam pojęcia...
     - Brawo !! Powiedz głośniej !! - poprosiła Konferansjerka...
     - Dziadka... - oznajmił spłoszony Księciunio...
     - Jak masz na imię ?? - zapytała Kobieta...
     W tym momencie odwaga Księciunia opuściła Go zupełnie, i profilaktycznie podsunął pupę bliżej Dziadka...
Pani była zachwycona...
     - Będziemy oglądać przedstawienie "Dziadek do orzechów"...- oznajmiła, a Księciunio spojrzał zdziwiony na Dziadka...
Jego odpowiedź wcale nie miała na celu podawania jakiegoś tytułu !!
Księciunio po prostu, chciałby schować Dziadka gdziekolwiek, tak, żeby mógł Go mieć cały czas przy sobie...Może być to nawet kredens...;o)
     Na suficie rozjarzyły się gwiazdki, rozległa się muzyka i spektakl się rozpoczął...


     To był teatrzyk stolikowy...Pierwszy raz widziałam takie przedstawienie...
     Ale kiedy na scenę "wkroczył" Mysi Król, wiedzieliśmy, że Księciunio będzie bardzo potrzebował przytulania...Kukiełka była makabryczna...
     Mimo tego, Księciuniowi teatrzyk się podobał...
My długo wspominaliśmy ze śmiechem "Dziadka w kredensie"...
     Pomachaliśmy na pożegnanie Koziołkowi Matołkowi i ruszyliśmy na Wrzosowisko...
     Bo najlepsze są takie wyprawy, które kończą się na Wrzosowisku...;o)

piątek, 14 września 2018

Niech nam żyje sto lat !!

Misio drapie się po brzuszku - 
Najlepszego nasz Okruszku !!
Misio troszkę na bok zerka - 
Moc życzeń dla Pieścidełka !!

Babcia - kocha !! Dziadziuś - kocha !!
Bycie z Tobą to radocha !!


14. 09.2014 roku, na Świat przybył Księciunio !!

 

wtorek, 11 września 2018

W Pacanowie, bajki żyją...

     Nadeszła odpowiednia pora, więc rozpoczęliśmy naszą magiczną podróż...
     Kopciuszek mianował nas "Doroślakami" i od tej chwili byliśmy już tylko "osobami towarzyszącymi"...;o)


     Z ogromniastej komody (jej rozmiar jest nie do opisania), z wielgachnej szuflady, wystawał ogon Kota w butach, który majtał się miarowo w takt delikatnej muzyki...
     A potem wkroczyliśmy w tajemniczy labirynt...


     Były pokazy multimedialne, były gabloty z eksponatami (pantofelek Kopciuszka, Lusterko złej Królowej, wrzeciono)...Wszystko było, co w szanującym się Muzeum być powinno...
     Otwarte ze zdziwienia dziecięce buźki też były...;o)


Były kwiatki, które opowiadają bajki...


     Była magiczna ściana z dziesiątkami skrytek, do których można było zaglądać i odkrywać nowe, bajkowe tajemnice...


     A wszystkiego pilnował Pan Twardowski, siedząc na Księżycu...;o)
     Była też magiczna podróż zaczarowanym pociągiem...Bardzo zaczarowanym, bo jechał nie tylko przez Krainę Bajek, gdzie Bohaterowie machali do nas przyjaźnie...
     Zaczarowanym pociągiem wjechaliśmy w głąb oceanu, a nawet ruszyliśmy w Kosmos !!
     Wszystko oczywiście się trzęsło, chlapało, a bajkowy Dróżnik przestawiał zwrotnice, co było słychać i czuć...
     Miny Dzieciaków były niesamowite !!
Dla uspokojenia emocji, Kopciuszek zaprosił nas na bajeczkę...
     Maleńka sala kinowa, podłoga mięciuśka, pod ścianami pufki, setki pluszaków czekających na przytulenie i tajemnicza skrzynka losująca bajki...
Dostaliśmy "Przygody Baltazara Gąbki" !!
     Księciunio aż westchnął z zachwytu...;o)
     My też, bo wycieczka krótka nie jest i z wielką radością powitaliśmy miejsca siedzące...;o)
     Bycie "Doroślakiem" nie zawsze jest fajne...;o)

cdn...

niedziela, 9 września 2018

W Pacanowie wodą chlapie...;o)

     - Chłopaki nie biorą urlopów w tym pierwszym tygodniu...- zakomunikował Pan N., a Gordyjka, niczym drapieżna lwica rzuciła się na kalendarz...
Ha !!
     - Weź cztery dni, będzie tydzień (to taki misz-masz, dzięki pracy w systemie brygadowym) i będzie trzeci turnus !! - mruczałam, a w głowie już kłębiły się pomysły...
     Dobę później pertraktowałam z Misiowymi Rodzicami, bo okresy "między turnusowe" bywały dla Nich trudne...
     A potem nastąpiło wielkie pakowanie i jeszcze większa radość Księciunia...
Trzeci turnus !!
(Trochę zakrzywiam czasoprzestrzeń do początków sierpnia)...
     Pogoda wymarzona...
     Humorki cudne...
Właściwie, to pierwsze dni Księciunio spędził w basenie...
I co ważne...
"Ząby się nie trząsły"...;o)
     A działy się w tym basenie rzeczy różne...;o)


     Skoro jednak, miał to być turnus ostatni, więc trzeba było pomyśleć o atrakcjach...
     Na pierwszy ogień poszło to...


     Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie...
     Miejsca zarezerwowane, bilety kupione (jeśli się zdecydujecie na odwiedziny, to wcześniejsza rezerwacja jest konieczna, bo wchodzą tylko piętnastoosobowe grupy zorganizowane)...
     Najpierw rozejrzeliśmy się po magicznym ogrodzie...

Stadion-amfiteatr, w koszach sprzęt sportowy, można korzystać...
Spotkanie z Czarownicą nie bardzo się na początku podobało...

Postacie z bajek towarzyszą na każdym kroku...

Ale po chwili...

Jest też rymowana "ścieżka edukacyjna"...

Mosteczki...


Chatki...

Wszędzie stoły i ławeczki...

Indianie wyszli na polowanie...

Labirynty...

Wszystkie rośliny "opisane"...

Plac zabaw...

Można brykać bez rezerwacji...

I już się podobało...;o)


Chociaż, całkiem co innego utkwiło w Księciuniowej pamięci do dzisiaj...


"Diabelski młyn" !!
     - Babciu !! Ale on piękny !! - oświadczył Księciunio, i Babcia przestała "poprawiać", że to "młyńskie koło"...
     Bo czy ma to jakieś znaczenie ??
     Ma być "diabelski", niech będzie "diabelski"...;o)
Księciunio przez pół godziny siedział i podziwiał...
     A "diabelski młyn" pięknie wodę przelewał, pięknie się kręcił, pięknie się trzaskał i pięknie wodą chlapał...Po prostu - był piękny po całości...;o)

cdn...

sobota, 1 września 2018

O magicznych patyczkach, śmieciarce co kreta straszyła i walce z mrówkami...;o)

     Drugi turnus rozkwitał w najlepsze...Księciunio był zachwycony...Misiowy Tata zrzucił balast cywilizacji i z wielkim wdziękiem łaził po drzewach...My patrzyliśmy z radością jak świetnie się obaj bawią...;o)
     Sterta zakupionego żwirku powoli topniała, a nasze ścieżki zaczęły pięknieć...






     Kolejne "metry" wyrwane z dziczy...;o)
     Ale dzień rozpoczynaliśmy od walki, i walką kończyliśmy...
     Warunki atmosferyczne, panujące od wiosny, spowodowały niesamowity przyrost ilości mrowisk...Prawdziwy kataklizm...
Żarłoczne owady siekały wszystko...
     Dotychczasowe metody walki okazały się zbyt delikatne...Na dziesięć mrowisk - owszem...Na pięćdziesiąt ?? 
     Pan N. wypowiedział wojnę totalną...




     My walczyliśmy...Rośliny walczyły...A mrówki rozmnażały się na potęgę...Echhh...
W sumie, to narobiły szkód większych niż kret...;o)
Chociaż i on ma zasługi w naszych zatroskanych obliczach...
     Trzy lata życia w symbiozie i tłumaczenia, gdzie wolno kopać, a gdzie nie wolno, nie przyniosły efektu...
     Albo nam się trafił kret - tuman, albo my po kreciemu umiemy średnio...;o)
Póki jednak nie podpadł Księciuniowi...
     Pamiętacie ile starań Księciunio włożył w wożenie piasku taczką i układaniu rury ??
     A kret - tuman tego nie pojął !!
Piasek przekopał...Rurę naruszył...
     Księciunio postanowił włączyć się do Dziadziusiowej wojny z krecikiem !!



Że tylko jeździ "śmieciarą" ??
Nawet sobie nie wyobrażacie jak ta "śmieciara" się trzaska !!
     Kilka niespodziewanych kursów dziennie i krecisko siedziało jak mysz pod miotłą...;o)
A wieczorami...
     - Babciu...Masz jeszcze patyczki ?? - pytał Księciunio...
Albo "zagajał" tematycznie...
     - Babciu...Ciemno już jest...;o)
Babcia wyciągała magiczne pudełko, z magicznymi patyczkami i ...






     Najpierw dekorowaliśmy Księciunia, a potem Wrzosowisko...;o)
To był piękny drugi turnus...
Ale "nagle" się skończył...
Wrzosowisko ucichło, a Dziadziusiowi kończył się urlop...
Echhh...