Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 14 lipca 2024

Czerwiec z poślizgiem...

     Echhh...

     Tego to się nawet ja nie spodziewałam...

Połowa lipca, a ja w czerwcu...;o)

Ale jaki to był czerwiec !! Ho ho ho...;o)

     Zaczęliśmy od drugiego dnia...Chociaż powinniśmy od pierwszego...;o)

Tygrysek skończył TRZY LATKA !! ♥♥♥

     Dzień Dziecka pozostawiliśmy Dzieciakom do szaleństwa, potem była część oficjalna...A kiedy Goście się rozeszli, Misiowa Mama dopakowała jeszcze kilka drobiazgów, Misiowy Tata przygotował fotelik...I Tygrysek ruszył na Pierwsze Samodzielne Nockowanie do Dziadków !! Bo urodzinowym prezentem była Pierwsza Urodzinowa Wyprawa !!

     Nie wiem jakie legendy przekazało Tygryskowi starsze Rodzeństwo, ale zachowywał się tak, jakby bywał na nockowaniach przynajmniej sto razy...Wszystko się podobało...Na wszystko miał ochotę...Uśmiech z buziulki nie znikał...;o)

A Wyprawa ??

     Ruszyliśmy do Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie, bo mieliśmy jeszcze jedną misję do wypełnienia...Misie i prosiaczki rzeczne czekały na orzechy !! ;o)

Powitał nas ten gościu...Ależ był piękny...:o)


Ekspozycje wypiękniały...

"Szklane" ściany dokładnie tam, gdzie zwierzaki lubią przebywać...

Obiadek w knajpce, w której bywaliśmy z naszymi Dzieciakami...

Zanim kotlecik się usmaży, można się pobujać...


     Nosorożec napędził Tygryskowi stracha...Na środku trawnika ?? Taki wielki ??
A jeszcze Babcia za ogon go ciągnęła !! A Dziadek za ucho !!
Do końca nie dał się przekonać, że można bezpiecznie podejść...;o)
     Brawo dla Rzeźbiarza !! ;o)

Obowiązkowe zdjęcie z żyrafami...;o)

     A kiedy schowaliśmy się na chwilkę na ustronnej ławeczce...Przyszedł pożegnać się inny gościu...;o)
     To była piękna i bardzo udana Wyprawa !!
     Potem był jeszcze dzień brykania w Zaścianku...
     I usłyszeliśmy od Tygryska zaklęcie, które otwiera serca Babci i Dziadka: Niedługo przyjadę !! ;o)
     Chociaż z tym "niedługo" będzie w tym roku trudno...
     Misiowa Rodzinka ruszyła na wakacje, a Dziadkowie tym razem musieli odmówić wspólnych wojaży...Musimy dopiąć kilka spraw...;o)
Czyli, urlop na Wrzosowisku...;o)
Z międzylądowaniami w Zaścianku...;o)

Było zbieranie ziół...

Było zbieranie owoców...

Było pilnowanie mieczyków w "zbrojowni"...

     Babcia pieliła, kosiła, zbierała i "przerabiała"...
     Dziadek się pocił, pocił, pocił...Bo bardzo ciężko pracował...
Urlop mieliśmy wyjątkowo pracowity w tym roku...
     Oprócz opalenizny (bo Matka Natura była wyjątkowo łaskawa), mamy setki bąbli i dziesiątki odcisków...I pełną satysfakcję, bo się udało !!
     Uwielbiamy realizować marzenia...Swoje też...;o) 

środa, 5 czerwca 2024

Majowe "zajawki"...

     Patrzę, patrzę, i oczom nie wierzę...Prawie miesiąc nie kliknęłam na blogu !!

No cóż...

Maj mieliśmy w tym roku wyjątkowy...;o)

     Wrzosowisko samo się nie obrobi, a pogoda zrobiła się idealna dla wzrostu chwaściorów...Echhh...Wszystko rośnie jak "ogłupiałe"...

     Pan N. dzielnie mnie wspiera w tej nierównej walce, a każdy "ucywilizowany" zagonek wyzwala w nas euforyczne doznania...Ale Ślubny ma w tym roku inne zadanie główne, w którym uczestniczę, nie powiem, ale pożytek ze mnie marny...

Coś się "wykluwa"...


     Ale życie poza Wrzosowiskiem też jest fajne...;o)

     Premierowe nockowanie u Dziadków zaliczył Tygrysek...Tym razem z asekuracją starszej Siostry...Ale po wygłoszonym Rodzicom komunikacie, że On jest już duży, nie sika w pieluchę, kupkę robi do nocniczka (proces nastąpił z dnia na dzień) i chce nockowania na wyjeździe...Misiowej Mamie pozostało wykonać telefon do Babci i złożyć "zapotrzebowanie"...

     Radość Dziadków przeogromna !!

Były leśne spacery z Luckusiem...

Były odwiedziny na placach zabaw...


Babcia pokazała gdzie jest "przepiękna piaskownica"...;o)

     A że "przepiękne piaskownice" mają wiele ukrytych funkcji, więc Tygrysek postanowił uprawiać nową dyscyplinę olimpijską...Zjazd na poopie po piasku...;o)

     Dobre pomysły szybko się przyjmują, więc Princeska nie czekała na zachęty Brata...;o)

     Spacery kończyliśmy obowiązkowo...

Na placu budowy !! ;o)

     Lucki układał się w cieniu, Princeska marudziła "chodźmy już", Babcia cierpliwie czekała na "nasycenie", a Tygrysek stał i "chłonął"...;o)

Tylko biedny Dziadziuś musiał pracować...

     Za to kiedy wracał do domu, Dzieciaki drepcząc za nim krok w krok, oczekiwały komendy "zakładania butów"...Następowała pora na "sesję wyjazdową"...

     Był zaściankowy "wielki plac zabaw"...


Była ulubiona "bawialnia" z torem "ninja"...


I powrót do Misiowego Domku...

Echhh...

     A gdzie Księciunio ?? - zapytacie...

     Księciunio był bardzo zajęty !! Zajęty...Przejęty...I zaangażowany !!


Tak, tak...

     Nasze Misiątko...Okruszek...Księciunio...

     Nasz Pierwszy Najdroższy Skarb...

     Skończy w tym roku 10 lat !! Skończy w tym roku trzecią klasę !! Przystąpił do Pierwszej Komunii !!

Echhh...;o)

Tak wydoroślał i spoważniał, że pełen szok...

Ale Babcia dalej może chować całusy za uszkami...;o)

     Przyszedł czas na wyciszenie...

     Pamiętacie jak trzymałam kciuki za bez, żeby chociaż gałązka dotrwała do moich imienin ??

Dotrwała !! Nie tylko jedna...;o)

     Nasz biały bez postanowił być w opozycji do afrykańskich skwarów i zakwitł w terminie !!

Pachniał jeszcze piękniej niż normalnie...;o)

     Wrzosowisko naszykowało mi jeszcze jedną niespodziankę...



     Wszystkie róże rozkwitły !!

I te dzikie...I te "szlachetne"...

A zapach ??

Zabójczy !!

     I nastał czerwiec...;o)

poniedziałek, 6 maja 2024

Majówkowo...

     Majóweczka nas w tym roku dopieściła !!

     My z "rozpustnego" tygodnia skorzystaliśmy tylko wycinkowo, dwa dni, ale zachwyty nad pogodą się należą, bo udał się pierwszy w tym roku "nocleg na Wrzosowisku"...Echhh...

     Skoro Wrzosowisko, to praca, a nie odpoczynek ??;o)

     Kumulację prac w ogrodzie mamy straszną...Właściwie, nie wiadomo w co ręce wsadzić...;o)

Tydzień przymrozków dał się nam we znaki...

     Jesiennego zbierania orzechów włoskich nie będzie, bo stoją teraz opalone mrozem kikuty i z trudem reanimują nowe pąki...

     Nie będzie morwy zbieranej "na wiaderka", bo tuż przed przymrozkami wypuściła owoce i wiszą teraz poczerniałe ziarenka wśród spalonych liści...

     Na otulonej agrowłókniną katalpie nie został nawet listeczek...

     Agrest poległ...

     Zbiór truskawek ?? Połowa kwiatów czarna...

Chodziłam po Wrzosowisku i dusza mi łkała...

     No cóż...Matka Natura rządzi...

Może wie, że nie dała bym rady obrobić tego wszystkiego ??

     Wiśnie i czereśnie (mimo braku zapylaczy) nieźle obrodziły...Aronie i świdośliwy ukwiecone nieprzyzwoicie...Mirabelki i węgierki też sobie nie żałują...Nudzić się nie będę...;o)

     Trawa po kolana, więc Pan N. ruszył do kosiary...

     My...

     No cóż...Na Wrzosowisku nie jestem "ja", jesteśmy "my", bo wszędzie towarzyszy mi Lucki...Gdzie psi ogon, tam ja...Albo odwrotnie...

Pielę ja, pieli pies...Kopię ja, kopie pies...Sadzę ja...Pies pilnuje terytorium, polując na jaszczurki i nornice...Sieję ja...Pies goni bażanty, które monitorują stan wzrostu truskawek...

Ze mnie pot spływa litrami...Pies ziaje i ledwie dyszy od upału, ale nie odpuści...

Pilnuje wszystkiego...Krów na pastwisku...Saren w rzepaku...Zajęcy w trawie...Pracujących Ukrainek...Traktorów...Rowerzystów...Psów...Kotów...A i większe żuki nie umkną uwagi...

Pracoholik, a nie pies...

     Wystarczy jednak, że obiorę kurs na leżak...

Zerknie czy siadam...


I już zasypia...

     Taki przegrzany ?? Na pełnym słońcu ??

Uwielbia to !!

Skoszona trawa na "boisku" i pełne słońce !!

Potem chwilka w cieniu i na słoneczko...

     Tak się lubuje tym ciepełkiem, że nawet Pana N. skusił...;o)

     I chociaż noclegi na Wrzosowisku przyjmuje "z dobrodziejstwem inwentarza", czyli, skoro trzeba to trzeba...Poranki kocha !!

     Kiedy tylko któreś z nas wstanie, Lucki już niecierpliwie drepcze pod drzwiami i nie może się doczekać otwarcia zamków, a potem rusza na poranny obchód...

     Zanim postawimy czajnik na gazie, on już ma zmonitorowane, kto nas w nocy odwiedził, którędy szedł i co "zmajstrował"...;o) Poranki są super !!

Mnie brakuje jednego...

     Kiedy otwieram oczy, Pan N. uchyla drzwi Orzeszka i wśród błękitów nieba różowieją kwiaty dzikiej róży...Do tego zapach porannej kawy...Echhh...

     Już niedługo !! ;o)

piątek, 3 maja 2024

Autostradą na koniec Świata...

     Od lat mamy jedną komunikacyjną zasadę: Nie wjeżdżamy, jeśli droga ma szerokość jednego samochodu...Nauczyła nas tego "Kaśka" - GPS, który uwielbiał dzikie drogi, piękne widoczki i wulgaryzmy...;o)

     Zasadę lekko żeśmy nagięli przy zakupie Wrzosowiska...Wiodła na nie gruntowa droga szerokości traktora...Traktor to nie samochód...;o)

     Ledwie trzy lata później jeździliśmy już asfaltową drogą powiatową...Awans drogowy...Powiem więcej...Teraz jeździ tą drogą minibus !!

     Zachwyceni nie jesteśmy, ale UE walczy z wykluczeniem komunikacyjnym przyznając dotacje na transport publiczny, więc Gmina wykorzystała, a my musimy jakoś przetrwać rok...Przydatność minibusów w tym przypadku nie istnieje, a Kierowcy gdzie mogą nawracają, bo jeszcze nikt nigdy do niego nie wsiadł (ani nie wysiadł)...Tak sobie jeżdżą ku idei "walki o klimat" i "globalnego ocieplenia"...Echhh...

     Po lutowej wycieczce do Stolicy (drogą S7) postanowiliśmy sprawdzić alternatywne trasy dojazdowe...


 Widoczki duszę cieszą...

Komfort jazdy znacznie wzrósł...

A w bonusie dostałam to...

1.

2.

3.

4.

     Cztery bocianie gniazda !! Wszystkie zasiedlone...;o)

Będzie co "inwentaryzować"...;o)

A że droga po zjeździe z S7 wygląda tak...

I widoczki są smakowite...

     To postanowiliśmy zgodnie, że teraz będziemy jeździć na Wrzosowisko "autostradą"...;o)

     "Autostradą" na Wrzosowisko...Ależ to brzmi !! ;o)

A potem cisza, spokój i "Koniec Świata"...;o)

poniedziałek, 29 kwietnia 2024

Dziczyzna na drugim śniadaniu...

     Zbliżaliśmy się właśnie do bardziej cywilizowanej części lasu, kiedy za krzakiem zauważyłam dziwny ruch...Dopiero co spotkaliśmy się z jelonkiem, paradującym główną ścieżką...Teraz co ??

Udało się !!

     Dzik cierpliwie czekał aż wyszperam komórkę i przełączę na tryb aparatu, a nawet wystawił ryj do fotki...;o)

     Gotowego na komendę psa trzymałam na krótkiej smyczy, więc zbliżeń nie będzie...Ale my obejrzeliśmy sobie dzika ze wszystkich stron, drepcząc zaledwie trzy metry od niego...

     A że zwierz właśnie konsumował drugie śniadanie, więc zamieniliśmy się miejscami...



     My pomaszerowaliśmy do domeczku, a dzik wrócił do "stołu"...;o)
     A mnie znowu "banan" z gęby nie schodzi !!
Tak blisko dzika jeszcze nigdy nie byłam...;o)

wtorek, 23 kwietnia 2024

Dziadkowie na "gigancie"...

     - Widziałeś prognozy na poniedziałek ?? - zapytałam ze skwaszoną miną...

     - Może się jeszcze poprawi...- z nadzieją w głosie odpowiedział Ślubny...

Poprawiła się...Fakt...Ale jeden stopień niczego nie zmienił...

     Przez chwilę rozważaliśmy jazdę "bezpsa", żeby bidulek nam się nie przeziębił, a potem rozum wrócił...;o)

     - A może ?? - rzuciłam pomysłem, a Pan N. podchwycił go szybko...

No to ruszamy !!

     Widoczność bardzo kiepska...Z nieba coś ciągle kapie...Wiatr przeszywa...Pagórki wybielone...Termometr w samochodzie, w porywach wskazuje cztery stopnie...Ale przez szybkę można się delektować...;o)



To co Babcie lubią najbardziej...Czyli tunel...

A potem...

     Światełko w tunelu !!

I Kraina Zimy...;o)




     Tu nie ma kwitnącego rzepaku...Bez nie rozkwita...Nawet pola jeszcze nie przeorane...

     Ze smutkiem wspomniałam owieczki, które właśnie rozpoczęły redyk...Echhh...

     I cel naszej podróży...

     Dziadkowie wyrwali się na "wagary"...Bez Wnuków...Bez pieseła...Bez motyki i szpadelka...Luzik !!

     Było pływanie, moczenie, masaże w bulgotkach i leżakowanie w cieplutkiej wodzie z widokiem na ośnieżone wzgórze...Echhh...Cudności !!

     Idealny termin na Termy...

     Gdyby nie Koło Gospodyń, które zawitało na wycieczkę, baseny byłyby puściutkie...;o)

     A kiedy ruszyliśmy w drogę powrotną, Matka Natura rozwiała odrobinę chmury, a nawet błysnęła pojedynczymi promykami...




Czym bliżej domku, tym mniej śniegu...

     A na wieczornym spacerku z Luckim, bez odrobinę ogrzany, "rozpachnił" nam Osiedle...Każda alejka była jak pachnący tunel...;o)

     Piękne to były wagary !! Gigantycznie Piękne !!