Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

wtorek, 4 lutego 2025

Przygoda goni Tygryska...

     Dlaczego zawiadamiałam Misiową Mamę, że u nas "wszystko w porządku" ??

     Bo od poniedziałku swój turnus rozpoczął Tygrysek !!

     A jakby Misiowa Mama poczytała wiadomości, mogłaby mieć niepotrzebne "przeżycia"...;o)

Ale od początku...

     Wnuk bardzo pilnował swojej kolejki...Bardzo !!

Tak bardzo, że przy pomocy Misiowej Mamy...

     Upiekł i udekorował ciasto !! Przepyszne...;o)

     Posileni takimi delicjami mogliśmy ruszać w plener, czyli do Zaścianka...

Punkt pierwszy, poniedziałkowy :

     Miśkoland !!



     Gdzie jest Tygrysek ??

     Wybaczcie...Ani komórka nie miała takich możliwości technicznych...Ani Babcia nie miała takiego refleksu...Tygrysy to bardzo szybkie Koteczki !! ;o)

No to Babcia zaczęła przewidywać zdobywane korytarze...;o)



Tygrysek nie bawił się sam...;o)

I ma w Miśkolandzie ulubione miejsce...;o)

Uffff...

     Teraz obiadek i zajęcia domowe...

Na przykład takie:

     Po dwudziestu minutach idealnej ciszy w sypialce, Babcia zagląda, a Tygrysek siedzi nad tą szufladą (przystosowaną na garaż) i patrzy...

     - Co się stało ?? - pytam zaintrygowana...

     - Babciu...Ja nie wiem czym się bawić...- wyznaje zasmucony Wnuk...

     - Musisz sobie coś wybrać, żeby zacząć...- zachęcam...

     Bolesne westchnienie jest dowodem, że Tygrysek łatwo nie ma...Ale zdecydował...;o)

     Wielki przytulas przed snem był dowodem, że poniedziałek się nam udał...;o)

Punkt drugi...Wtorkowy...

To było prawdziwe wyzwanie !!

     Tygrysek pierwszy raz w życiu miał iść na łyżwy...;o)

     Był bardzo przejęty, zainteresowany i skupiony !! Przecież Starszaki ciągle opowiadają o tych łyżwach !!

     Pierwsze wrażenie ??

Ogromne !!

     Tygrysek nam zaniemówił !!

Zaczęliśmy więc, bardzo spokojnie...



     Kółeczko z Babcią...Kółeczko z Dziadkiem...Było nieźle...

No to poprzeczka w górę !!

     Poopa do góry !! Łyżwy na lód !! ;o)

     Foczka pomagała (tylko nasza foczka była w szaliczku, żeby nie zmarzła)...Babcia wspierała...Dziadek uwieczniał...;o)

     Pierwsze kroki zrobione !!

I powiem szczerze...Ma Chłopak dar !! ♥

Chociaż sam stwierdził:

     "- Wiesz Babciu...To jest trudne !! Ten lód jest za śliski !!"...Koniec cytatu...;o)

No i koniec fotorelacji, bo...

     Babcia wymyśliła durnowatą zabawę...

     Tygrysek siadł na foczkę, Dziadek uciekał, a Babcia z Tygryskiem Go gonili...

Echhh...

     "Szybciej Babcia !! Szybciej !! "

     "Za Dziadziusiem !!"

     Nawet tygryskowe łyżewki wylądowały na lodzie, żeby nam tej "szybkości" dołożyć...;o)

Nie powiem, po czym Babci spływał pot i gdzie lądował...;o)

     A że na lodowisku Gordyjkę dopada jakiś amok intelektualny, więc dołożyła Wnukowi kolejną atrakcję...

     Pełen pęd za Dziadkiem i...Driftowanie !!

Śmiech i okrzyki radości unosiły się nad taflą zaściankowego lodowiska...;o)

     Dziadek ledwie żywy...Babcia ledwie żywa...Tygrysek lekko zmarznięty, ale zachwycony...

Chyba bakcyl zaszczepiony...;o)

     Co można robić wieczorami po takim wysiłku ??

     Można zagrać w szachy !! Albo w "wilka i owce"...Tygrysek bardzo lubi, a Dziadek nieustannie czeka na Partnera...;o) Chłopaki się dobrali...;o)

Punkt trzeci...Środowy...

     Dzień wyciszenia, żeby Misiowi Rodzice nie mieli "szaleństwa"...

A co najlepiej łagodzi obyczaje ??

     Muzyka !!

Na to też Dziadziuś czeka...;o)

     Ale to był dzień "piżamowca"...Spokojny...Zabawowy...Na luziku...

Pod wieczór...

     - Trzeba się ubrać, bo zaraz jedziemy...- zakomunikowałam Wnukowi...

     - Gdzie ?? - oznaczało gotowość na kolejną przygodę...

     - Do Twojego domku...- wyjaśniłam...

     - Już ?! Miałem być dwie nocki !! - i pojawił się niebezpieczny bananek w drugą stronę...- Princeska była...- zaczął Tygrysek i nagły błysk w oczach świadczył, że doliczył się "sprawiedliwości"...;o)

     I ferie się skończyły...Przynajmniej dla Dziadków się skończyły...;o) Misiowi Rodzice zrezygnowali ze swojego turnusu, bo (ponoć), Starszaki za bardzo szalały...;o)

sobota, 1 lutego 2025

Babcina obława z psem wielce tropiącym...

     W poniedziałkowy wieczór wyszła Gordyjka z Luckim na spacer...Milusio (bo cieplej)...

     "Zadzwonię do Pani B." - myśli Gordyjka - bo nam ostatnio pogaduchy nie wyszły (na turnusie była Princeska)...Pewnie się Bidulce na L4 nudzi (Pani B. przeszła operację oka - co wiadomo, w pogaduchach nie przeszkadza)...

     Dla tych, co nie bardzo pamiętają, kim jest Pani B. ...To moja Przyjaciółka od zawsze...;o)

Ledwie zaczęłyśmy klachanie...

     - Czekaj moment, bo osiedlowe chłopaki chyba pod choinkę drony podostawali...Straszny hałas mam nad głową...Nic Cię nie słyszę...- przerywam Dzielnej Kobiecie wypowiedź...

A w koło brrrmmm brrrmmmm brrrmmmm...Mało uszy nie odpadną...

Lata toto w koło i tylko hałas robi !!

     Wyrwałam się po chwili z tego tumultu i deliberujemy z Przyjaciółką dalej...;o)

A te skrzydlate bestie jakby się na nas uparły, bo po chwili znowu mi nad głową jazgoczą...

Utrapienie !!

     - To chyba prawem zabronione ?? - pyta w cichszym momencie Pani B.

     - Dużo jest zabronionych rzeczy, a baranów jeszcze więcej...- kwituję, spoglądając za oddalającym się "latadłem"...

Poza obrębem Osiedla zrobiło się odrobinę ciszej...

     Drepczę powolutku okolicznymi uliczkami...Osiemnasta wybiła, więc ciemnica zimowa panuje...Dyskusja trwa w najlepsze...

     - Chyba jednak coś się dzieje, bo minął mnie radiowóz...- składam sprawozdanie Pani B. - Chyba po lesie nie jeździli ?? - pytam Przyjaciółkę, jakby w tej materii była Ekspertką...

Ale zanim uzyskuję odpowiedź...

     - Na 100% coś się dzieje...Następny jedzie...Leśną drogą...- musimy z Luckim drogi ustąpić, bo się taka karawana na tej drodze nie zmieści...

     Kiedy minął nas policyjny bus i jeszcze jeden radiowóz, pewność miałam na 300%, że jakieś niecodzienne zjawisko nastąpiło w okolicy...To nie są tereny przez Policję patrolowane namiętnie...

     Póki co, debata przyjacielska ważniejsza...;o)

     Po zakończeniu rozmowy i powrocie do domu, wymieniłam kilka zdań tematycznych z Panem N. i uzgodniliśmy zgodnie, że się szczegółów z prasy lokalnej dowiemy za kilka dni...;o)

Na drugi dzień rano...

     - To była obława na nożownika !! - informuje mnie Ślubny (z niewyraźną miną)...- wszystkie portale zapchane Zaściankiem...- "W akcji udział brały drony, helikopter i psy tropiące" - czyta Pan N.

     - No jasne, że psy tropiące... - potwierdzam...- A o Babci Gordyjce nic nie wtrącili ?? - pytam...

Luckiego zauważyli !! A ja to pikuś ??

     Toż w samym centrum obławy działałam !! A właściwie działaliśmy w trójkę !! Ja, Lucki i Pani B. ...

     Kilka godzin później Zaścianek rozbrzmiewał syrenami policyjnymi, a wszystkie radiowozy jechały w jednym kierunku...Nożownik został ujęty w Markecie...

     Zapobiegawczo...Zanim Media się rozpaliły...Wysłałam SMS-a do Pani B., że była "nausznym" Świadkiem obławy na nożownika...I do Misiowej Mamy, że u nas wszystko w porządku...;o)

     O babcinych wyczynach milczałam zapobiegawczo...;o)


P.S. Nad Zaściankiem Dobre Duchy czuwały, że nie skończyło się to gorzej...Wtorek w Markecie to "dzień Seniora"...

środa, 29 stycznia 2025

Zakrzywienie czasoprzestrzeni, czyli Dziadkowie na gigancie...

     Po dwóch turnusach Dziadkowie zarządzili przerwę w realizowaniu wypoczynku feryjnego...

     "Jak mus to mus" - decyzję przyjęły "na klatę" Wnuki, a Dziadkowie...

     W 2023 roku otrzymaliśmy od Misiowej Rodzinki voucher na "magiczną kolację"...

     Wiosna już była zorganizowana, lato - wiadomo, Wrzosowisko wygrywa z każdą atrakcją...

     - Ogarniemy to na rocznicę ślubu... - zaplanowała Gordyjka...(sierpień, wrzesień)

Wchodzę na panel rezerwacyjny...Lipa...Krakowa znaleźć nie mogę, a do Gdańska kawałek...

     - Spróbujemy na Twoje urodziny...- oświadczyłam Panu N. ...(październik)

Wchodzę na panel rezerwacyjny...Lipa...Kraków znowu nieobecny...Trzy Miasta...Do każdego kawał drogi...Echhh...

     - Trzeba spróbować na moje urodziny... - wymruczałam poirytowana...(listopad)

Znowu na panelu trzy Miasta, ale żadne z nich nie jest Krakowem...Totalna lipa !!

     Dzwonię to organizatora...

     - Kraków ?? Bywa, że w jeden dzień schodzi...Czasem bywa przez dwa dni...Niech Pani próbuje jak wrzucamy, w połowie miesiąca... - informuje mnie miły głos w słuchawce...

Spoglądam na datownik...16-ty listopad !! Echhh...

     Piętnastego grudnia do porannej kawy loguję się na panel...Jest !! Jest Kraków utracony !! ;o)

Aż mi się łapy z przejęcia trzęsą...Kawa stygnie w samotności...

Wydruk...I mamy !!

     26 stycznia 2025...;o)

No to przerwa z "feriowaniu" po takich przejściach być musiała...;o)

     Restauracja pod kominkiem...Ulica Bracka...(Deszcz nie padał)...

Wnętrza piwnicy klimatyczne...

     W magicznej kolacji bierze udział dziesięć par...I Magik, oczywiście...;o)

Sztuczki karciane...Totalny relaks...;o)

I kolacja...

     Carpaccio z pieczonego buraka...

     Zachichotaliśmy na wspomnienie niedawnych degustacji...;o) Pojeść nie pojesz, ale ile się uśmiejesz...;o)

Odrobina magii, żebyśmy z klimatu nie wyszli...

     Danie główne...

     Pieczona kaczka, pieczone jabłka, kopytka i czerwona kapusta...Kopytkami Gordyjkę ujęli...Kaczkę, no cóż, zjadłam...;o)

     Pan Magik dalej nas oczarowywał (sympatyczny Chłopak z dowcipem)...

     I deserek...A wiadomo, że Gordyjki deserki lubią bardzo...;o)

     Fondant (czekoladowe ciastko z płynną czekoladą) i lody waniliowe...

Milusie to było...;o)

Obsługa sympatyczna, impreza udana...Z jednym zastrzeżeniem...

     Piwnica jak to piwnica...Ziąb przenikał do kości...Wyszłam ze zmarzniętym nosem i dłońmi...Niemiłe uczucie jak na pobyt w restauracji...Gazowe piecyki były porozstawiane, ale grzanie na poziomie mizernym lub wcale...Ewidentnie restauracja na upalne, letnie dni...;o)

     Ale wieczór bardzo miły, relaks zaliczony, Dziadkowie "odchamieni"...;o)

     Wracamy na utarte tory...Od poniedziałku rządy Tygryska...;o)

niedziela, 26 stycznia 2025

Wyższość łyżew nad rolkami, czyli turnus drugi...

     - Teraz to już tak statecznie nie będzie...- wymruczałam, kiedy jechaliśmy po Princeskę...

     Wiadomo...Princeska to żywioł...;o)

Ale początek był niespodziewany...

     - Babciu...Nie umrzecie ?! Powiedz, że nie umrzecie...Ja nie chcę !!

Masz Babciu placek...;o)

Skąd się tematyka z nagła wzięła ??

     Klasa Princeski przed feriami przygotowywała przedstawienie na "DzieńBabciowoDziadkowy" i część dzieciaków już dziadków nie ma...Princeska wpadła w panikę emocjonalną...Przerabialiśmy to z naszymi Dzieciakami...Serca się nam kroiły...

     Kilka wygłupów i równowaga odzyskana...;o)

Żeby totalnie humor Princeski poprawić, ruszyliśmy "odbezpieczać" naszą Bombę...

     Najpierw rolki...


Z którymi Princeska całkiem nieźle sobie radzi...;o)
     - Myślałam, że też będziecie jeździć...- zganiła nas Wnuczka...
     - Dzisiaj sobie odpuścimy...- oględnie wyjaśniłam...
Potem tor "ninja"...Bo bez wiszenia życia nie ma...


I odrobinka plastyki...;o)


Ufff...
     Bomba rozbrojona...;o)
     Plan na kolejny dzień był już gotowy...
Wbijamy się na lodowisko !!
Wbijamy, bo łatwo nie będzie...;o)
Przed południem na lodowisku trwa feryjna nauka jazdy...
     - Pojedziemy w porze obiadowej, to powinno być luźniej...- takie było założenie...
     Ha...Ha...Ha...
     Tłum chętnych wypełnił cały hol, a Obsługa nieźle musiała się sprężać...Koniec kolejki się nie załapał...
Przypominam, że to "nie potrzebne" lodowisko...;o)
Tym razem zawodu nie było...
     - Macie łyżwy !! - zakrzyknęła Princeska...- Będziecie jeździć !!
     No cóż...Resztka rozsądku podpowiadała, że albo wrotki, albo łyżwy...Zwycięzca mógł być jeden...;o)
     Jak sobie Wnuczka radziła ??

     Rewelacyjnie !! ;o)
     A postęp umiejętności następował po każdym przejechanym kółku...
Princeska złapała bakcyla...;o)
Godzinna jazda wycisnęła sporo potu i spowodowała wielką chęć poleżenia na kanapie...
Hurrrra !! ;o)
     To były nasze pewniaki (organizacyjne), trzeci dzień miał być "na żywioł"...
No i był...
     Animacje sportowe na hali MOSiR-u...



     Emocje iście olimpijskie (część rywalizacji na czas)...Dzieciaki przejęte i zaangażowane...Trenerzy ze świętą cierpliwością...A Dziadek...
     Ha !!
     Dziadek został zaproszony na parkiet i uczestniczył w zajęciach...;o) Moja Gwiazda MOSiRu...;o)
     Wnuczka aż spuchła z dumy...;o)

Uffff...

     Drugi turnus bardzo udany...;o)

     Odrobina smuteczków na wspomnienie powrotu do Misiowego Domku, ogrom serdeczności na pożegnanie i czas, żeby Dziadkowie rozpoczęli przygotowania na turnus trzeci...Tygrysek od poniedziałku rozpoczyna ferie zimowe...;o)

czwartek, 23 stycznia 2025

Turnus pierwszy: Księciuniowy...

     Niewiele mieliśmy czasu, żeby wylizać lodowiskowe "rany"...

Ferie !! 

Ferie zimowe rozpoczęliśmy w pierwszym terminie...

Ufff...Dzieciaki miały przynajmniej trzy dni zimy...;o)

U nas ferie zaczęły się od weekendu...

     Turnus pierwszy: Księciuniowy...;o)

     Postanowiliśmy podzielić zimową przerwę na każdego Wnuka z osobna, żeby odrobinę od siebie odpoczęli...

Dlaczego znowu kolejka rozpoczęła się od Księciunia ??

Bo planowane atrakcje były bardziej "weekendowe", niż powszednie, a w dwa tygodnie trudno wszystko powciskać...

     Księciunio dostał wolny wybór...Propozycje Dziadek dokładnie opisał...

Kilka minut na zastanowienie i...

     - A może wolisz jechać do Zaścianka ?? - zapytał Dziadek (bo to nam po kręgosłupach "chodziło")...

     Wypieki na twarzy Wnuka mówiły wszystko, a energiczna reakcja była jasna...

     - Do Zaścianka !!

     Dwa dni Chłopak przeleżał w sypialce, wychodząc jedynie na posiłki i do łazienki...

     - Bo ja Babciu jestem strasznie zmęczony...- wyznał w czasie "nocnych rozmówek"...

Fakt...

Lekko nie mają z tymi "rozjazdami"...Do szkoły, ze szkoły, na zajęcia, z zajęć...Wieczny pośpiech...

     Misiowa Mama to autentyczny Taksówkarz bez licencji...

     Przywilej mieszkania w "plenerze"...Wyjście po chleb to dwie godziny życia...Bez samochodu byłoby kiepsko...

Ale wracajmy do Księciunia...

     Leżał w tej sypialce i chichotał...Ryjek mu się cieszył jak do wygranej w Totka...;o)

     Jedynym punktem programu miała być niedzielna Msza...

     A że Dziadkowie bywają przewrotni, więc ta Msza była trochę niecodzienna...

     Kierunek Jasna Góra...;o)

     Nie byliśmy tam kilkanaście lat...I przeżyliśmy organizacyjny szok...

Świetnie zorganizowane parkingi tuż przy wejściu do Klasztoru...

Opłata ?? Co łaska...A jeśli nie masz ?? Nikt cię z kijem nie goni...;o)

     Wchodzimy na dziedziniec, a tam orkiestra nam na wejście przygrywa !! Orkiestra Strażacka...;o)

     Księciuniowi szczęka opadła...;o) W szoku był absolutnym...;o)

     Udało się nam dostać pod ołtarz z Czarną Madonną...Uczestniczyliśmy we Mszy w Kaplicy Jasnogórskiej Panienki...Młody przejęty bardzo...

Przeszliśmy przez Bazylikę...

     - Na mury ?? - zapytałam...

     - Pewnie...- odpowiedział Dziadek...

Ale nam zeszło...;o)

     Najpierw Szopka na dziedzińcu, z naturalnej wielkości figurami...

     Potem las choinek dekorowanych przez częstochowskie Dzieci...

     A potem kolejka...Do ruchomej Szopki...

     Krótka nie była, ale teren zaaranżowany pięknie, a gołębie dostarczały kolejnych rozrywek (nie tych przykrych)...Dla pawi było zbyt chłodno...;o)

Szopka ??

     Przepiękna !!

Tylko strasznie mało czasu na "degustacje"...

Na YT jest sporo filmików...Dziadek zapobiegawczo nakręcił nam prywatną wersję...;o)

     Która postać najbardziej podobała się Księciuniowi ??

Bardzo głęboko schowana kobieta, wałkująca ciasto na pierogi !!

     Skąd wiadomo, że na pierogi ??

Porządnie wałkowała !! ;o)

     Księciunio to pierogowy Znawca...;o)

I w końcu dotarliśmy na mury...

     Młody przymierzył się do obrony Jasnej Góry...

     Babcia opowiedziała o zaściankowych Gwarkach, których Szwedzi do wysadzenia murów najęli...I o tym, jak marnie Biedaki skończyli...

     Zahaczyliśmy o Skarbiec (żadnej kolejki !!)...

     Chłopaki wybierali z gablot "przydasie", które mogłyby ewentualnie zasilić nasz stan posiadania...Analizowali...Komentowali...

I kiedy przy wyjściu Babcia zwróciła uwagę Młodemu na solidność i grubość drzwi Skarbca, mierząc je zasadą "na palec"...Ochroniarz nie wytrzymał i ruszył do nas "z kopyta"...Ewidentnie zachowywaliśmy się mało turystycznie, a bardzo przestępczo...;o)

     Pokłoniliśmy się przeorowi Kordeckiemu, który nieodmiennie murów klasztornych strzeże, i ruszyliśmy do domeczku...

     Wrażeń musiało być sporo, bo nam się Księciunio "ululał"...

     I mógł szczęśliwy wrócić do sypialki...;o)))

piątek, 17 stycznia 2025

Po latach tułaczki...

     Czekaliśmy prawie czterdzieści lat...

     Błąkaliśmy się po kilku województwach...

     I po kilku latach "sezonówki" na zaściankowym Rynku...

Tadammmm !!

     Mamy najprawdziwsze LODOWISKO !!

     Same plany wywoływały w nas ogromne emocje, a komentarze części zaściankowych Mieszkańców, że lodowisko nikomu nie jest potrzebne doprowadzały nas do nerwicy...

Nie potrzebne ??

     "Sezonówka" była tak obłożona, że wbiliśmy się tam tylko dwukrotnie...Od rana do wieczora komplet...

Nie potrzebne ??

     W czasie kampanii wyborczej to właśnie lodowisko stało się papierkiem lakmusowym...Kandydujący Burmistrz obiecywał dokończenie inwestycji...Kandydat na burmistrza obiecywał natychmiastowe wstrzymanie budowy...Kandydat przepadł z kretesem...

Nie potrzebne ??

     Od grudnia Zaścianek, a właściwie jego Mieszkańcy, mogą się cieszyć nowym obiektem...

     A kto się cieszy najbardziej ??


Dwa Waryjaty !!


W gronie Szesnastolatków, wszystkim lat ubywa...;o)


Dziadkowie poszaleli...;o)

Obiekt sprawdzony...;o)

Jest PIĘKNY !! :o)))

wtorek, 14 stycznia 2025

Jak impreza to impreza...

     - Niewiele z tego będzie...- raportowała Misiowa Mama...- Mniej niż połowa przetrwała wirusy...A Tygrysek tak się starał...

Echhh...

     - Ale spotkanie się odbędzie...- podsumowała...

No to tniemy jak szaleni, żeby najmłodszego Wnuka nie zawieść...;o)

     Impreza !!

     Okrojona strasznie, bo na dwudziestu czterech Wykonawców, dotrwało ośmioro !!

     Jasełka w tak okrojonym składzie były wyczynem (pomijając wiek Artystów)...

     Maryjka była "samotną Matką"...Z "Owieczek" pozostała jedna...Pastuszkowie posypali się w komplecie...Z trzech Króli na "placu boju" pozostał jeden...Najdzielniej przetrwały Aniołki...;o)

Ale jak bardzo się wszyscy starali !! ;o)

     Nie ma co...Łzy wzruszenia pojawiły się po pierwszych, deklamowanych tekstach...

     A nasz Tygrysek - Aniołek starał się jeszcze bardziej, bo miał silną grupę wsparcia...;o)

Potem był poczęstunek...;o)

A że nastrój zapanował radosny, więc skończyło się na śpiewach i tańcach...


     Było kolędowanie, był "pociąg", a nawet "kaczuszki"...;o)

     Dziadkowie się zziajali i spocili...Wnuki umęczyły się należycie (że łepetynki opadały jedna za drugą)...A Rodzice to wszystko nagrywali i fotografowali, żeby magiczną chwilkę można było zatrzymać w pamięci...

     Pięknie było !! ;o)

     Sezon "DzienioBabciowoDziadkowy" uważam za otwarty !! ;o)