1. Lutówka zrealizowana.
2. Tłusty czwartek zaliczony.
3. Sezon 2025 otwarty !!
Ufff...To wypoczywanie jest strasznie męczące...Strasznie !!
Skoro jednak przejechało się całą Polskę w poprzek, to nawet nie wypada siedzieć i odpoczywać...A poza tym...Do Kołobrzegu jeździmy po jod...;o)
A jak ma być jod, to musi być otwarte Morze i okres sztormowy...No i odrobina "cywilizacji"...;o)
Kołobrzeg "żyje" cały rok !! Dzięki Kuracjuszom...;o)
Żeby jednak tej cywilizacji nie było za dużo, to miejscówki wybieramy na uboczach...Co prawda, tym razem "zdradziliśmy" Podczele na rzecz "Miasta", ale chodzenie zamiast jeżdżenia to było to..."Icusiowi" też należał się urlop...;o)
No to ruszamy...
Przyjechaliśmy wiosną...
A że Zima nas lubi, więc zawróciła z północy i suto sypnęła śniegiem (że o mrozie nie wspomnę)...
Najlepiej podziwiało się fale "przez szybkę"...Przy gorącej czekoladzie...;o)
Tak świętowaliśmy Walentynki...♥
A Bałtyk się popisywał !! ;o)
Lucky codziennie przysiadał przy wejściu na plażę, zaskoczony widokiem "wielkiej kałuży"...;o)
Elegancko domknął klamrę "od Schroniska w Dolinie Chochołowskiej do mola w Kołobrzegu"...
I krytycznie zmierzył wzrokiem mewę na deskorolce...;o)
Obowiązkowym punktem była również ulubiona Kawiarnia Księciunia i Princeski...Luckiemu też się spodobała...;o) Piesolubni Właściciele zadbali o miski z wodą, a leżakujące sierciuchy nikomu nie przeszkadzają...;o) A kiedy poprosiliśmy o suchego gofra (na urlopach diety nie obowiązują), Pani Kelnerka chciała go zaserwować Luckiemu na wielkim talerzu (żeby się psiakowi nie wymknął)...
Jak się Dziadkowie nudzą, to...
Dziadek kończył przygotowania do porannego spaceru z Luckim...Babcia krzątała się w kuchni...Tygrysek był okrutnie zajęty ujeżdżaniem dziadkowej kanapy przy pomocy "resoraków"...
- No to my idziemy... - rzucił Dziadek z przedpokoju...
- OK... - Babcia potwierdziła przyjęcie komunikatu...
- A gdzie ?? - zapytał Tygrysek wyrwany ze swoich ważnych zajęć...
- Na spacerek z Luckusiem...- wyjaśnił Dziadek...
- A kto nas przypilnuje ?? - bardzo poważnie zapytał Wnuk...
Nas ??
Babci mało bielizna nie spadła z wrażenia...;o)
Ale Tygrysek nie odpuszczał, ewidentnie zaniepokojony...
- Kto nas będzie pilnował ??
- Ty przypilnujesz mnie, a ja przypilnuję Ciebie...- wydusiła Babcia, dusząc się śmiechem...
A to się porobiło...
Babcia małolat !! ;o)
Taki komplement to jak wygrana w Lotto !! ;o)
Wnuk przyglądał mi się długo, trawiąc uzyskaną deklarację opiekuńczą, w końcu zaakceptował zaistniały stan...
Siadł na dziadkowej kanapie i pilnie obserwował kuchenne wyczyny Babci...Pilnował !! ;o)
Dobrze, że chęć zabawy była silniejsza i wrócił do przerwanych zajęć...
A Babcia chichotała odwrócona do zlewozmywaka, odmłodzona do granic niemożliwości...Pół wieku życiorysu poszło w niebyt...;o)
Dlaczego zawiadamiałam Misiową Mamę, że u nas "wszystko w porządku" ??
Bo od poniedziałku swój turnus rozpoczął Tygrysek !!
A jakby Misiowa Mama poczytała wiadomości, mogłaby mieć niepotrzebne "przeżycia"...;o)
Ale od początku...
Wnuk bardzo pilnował swojej kolejki...Bardzo !!
Tak bardzo, że przy pomocy Misiowej Mamy...
Upiekł i udekorował ciasto !! Przepyszne...;o)
Posileni takimi delicjami mogliśmy ruszać w plener, czyli do Zaścianka...
Punkt pierwszy, poniedziałkowy :
Miśkoland !!
Gdzie jest Tygrysek ??
Wybaczcie...Ani komórka nie miała takich możliwości technicznych...Ani Babcia nie miała takiego refleksu...Tygrysy to bardzo szybkie Koteczki !! ;o)
No to Babcia zaczęła przewidywać zdobywane korytarze...;o)
Tygrysek nie bawił się sam...;o)
I ma w Miśkolandzie ulubione miejsce...;o)
Uffff...
Teraz obiadek i zajęcia domowe...
Na przykład takie:
Po dwudziestu minutach idealnej ciszy w sypialce, Babcia zagląda, a Tygrysek siedzi nad tą szufladą (przystosowaną na garaż) i patrzy...
- Co się stało ?? - pytam zaintrygowana...
- Babciu...Ja nie wiem czym się bawić...- wyznaje zasmucony Wnuk...
- Musisz sobie coś wybrać, żeby zacząć...- zachęcam...
Bolesne westchnienie jest dowodem, że Tygrysek łatwo nie ma...Ale zdecydował...;o)
Wielki przytulas przed snem był dowodem, że poniedziałek się nam udał...;o)
Punkt drugi...Wtorkowy...
To było prawdziwe wyzwanie !!
Tygrysek pierwszy raz w życiu miał iść na łyżwy...;o)
Był bardzo przejęty, zainteresowany i skupiony !! Przecież Starszaki ciągle opowiadają o tych łyżwach !!
Pierwsze wrażenie ??
Ogromne !!
Tygrysek nam zaniemówił !!
Zaczęliśmy więc, bardzo spokojnie...
Kółeczko z Babcią...Kółeczko z Dziadkiem...Było nieźle...
No to poprzeczka w górę !!
Poopa do góry !! Łyżwy na lód !! ;o)
Foczka pomagała (tylko nasza foczka była w szaliczku, żeby nie zmarzła)...Babcia wspierała...Dziadek uwieczniał...;o)
Pierwsze kroki zrobione !!
I powiem szczerze...Ma Chłopak dar !! ♥
Chociaż sam stwierdził:
"- Wiesz Babciu...To jest trudne !! Ten lód jest za śliski !!"...Koniec cytatu...;o)
No i koniec fotorelacji, bo...
Babcia wymyśliła durnowatą zabawę...
Tygrysek siadł na foczkę, Dziadek uciekał, a Babcia z Tygryskiem Go gonili...
Echhh...
"Szybciej Babcia !! Szybciej !! "
"Za Dziadziusiem !!"
Nawet tygryskowe łyżewki wylądowały na lodzie, żeby nam tej "szybkości" dołożyć...;o)
Nie powiem, po czym Babci spływał pot i gdzie lądował...;o)
A że na lodowisku Gordyjkę dopada jakiś amok intelektualny, więc dołożyła Wnukowi kolejną atrakcję...
Pełen pęd za Dziadkiem i...Driftowanie !!
Śmiech i okrzyki radości unosiły się nad taflą zaściankowego lodowiska...;o)
Dziadek ledwie żywy...Babcia ledwie żywa...Tygrysek lekko zmarznięty, ale zachwycony...
Chyba bakcyl zaszczepiony...;o)
Co można robić wieczorami po takim wysiłku ??
Można zagrać w szachy !! Albo w "wilka i owce"...Tygrysek bardzo lubi, a Dziadek nieustannie czeka na Partnera...;o) Chłopaki się dobrali...;o)
Punkt trzeci...Środowy...
Dzień wyciszenia, żeby Misiowi Rodzice nie mieli "szaleństwa"...
A co najlepiej łagodzi obyczaje ??
Muzyka !!
Na to też Dziadziuś czeka...;o)
Ale to był dzień "piżamowca"...Spokojny...Zabawowy...Na luziku...
Pod wieczór...
- Trzeba się ubrać, bo zaraz jedziemy...- zakomunikowałam Wnukowi...
- Gdzie ?? - oznaczało gotowość na kolejną przygodę...
- Do Twojego domku...- wyjaśniłam...
- Już ?! Miałem być dwie nocki !! - i pojawił się niebezpieczny bananek w drugą stronę...- Princeska była...- zaczął Tygrysek i nagły błysk w oczach świadczył, że doliczył się "sprawiedliwości"...;o)
I ferie się skończyły...Przynajmniej dla Dziadków się skończyły...;o) Misiowi Rodzice zrezygnowali ze swojego turnusu, bo (ponoć), Starszaki za bardzo szalały...;o)
W poniedziałkowy wieczór wyszła Gordyjka z Luckim na spacer...Milusio (bo cieplej)...
"Zadzwonię do Pani B." - myśli Gordyjka - bo nam ostatnio pogaduchy nie wyszły (na turnusie była Princeska)...Pewnie się Bidulce na L4 nudzi (Pani B. przeszła operację oka - co wiadomo, w pogaduchach nie przeszkadza)...
Dla tych, co nie bardzo pamiętają, kim jest Pani B. ...To moja Przyjaciółka od zawsze...;o)
Ledwie zaczęłyśmy klachanie...
- Czekaj moment, bo osiedlowe chłopaki chyba pod choinkę drony podostawali...Straszny hałas mam nad głową...Nic Cię nie słyszę...- przerywam Dzielnej Kobiecie wypowiedź...
A w koło brrrmmm brrrmmmm brrrmmmm...Mało uszy nie odpadną...
Lata toto w koło i tylko hałas robi !!
Wyrwałam się po chwili z tego tumultu i deliberujemy z Przyjaciółką dalej...;o)
A te skrzydlate bestie jakby się na nas uparły, bo po chwili znowu mi nad głową jazgoczą...
Utrapienie !!
- To chyba prawem zabronione ?? - pyta w cichszym momencie Pani B.
- Dużo jest zabronionych rzeczy, a baranów jeszcze więcej...- kwituję, spoglądając za oddalającym się "latadłem"...
Poza obrębem Osiedla zrobiło się odrobinę ciszej...
Drepczę powolutku okolicznymi uliczkami...Osiemnasta wybiła, więc ciemnica zimowa panuje...Dyskusja trwa w najlepsze...
- Chyba jednak coś się dzieje, bo minął mnie radiowóz...- składam sprawozdanie Pani B. - Chyba po lesie nie jeździli ?? - pytam Przyjaciółkę, jakby w tej materii była Ekspertką...
Ale zanim uzyskuję odpowiedź...
- Na 100% coś się dzieje...Następny jedzie...Leśną drogą...- musimy z Luckim drogi ustąpić, bo się taka karawana na tej drodze nie zmieści...
Kiedy minął nas policyjny bus i jeszcze jeden radiowóz, pewność miałam na 300%, że jakieś niecodzienne zjawisko nastąpiło w okolicy...To nie są tereny przez Policję patrolowane namiętnie...
Póki co, debata przyjacielska ważniejsza...;o)
Po zakończeniu rozmowy i powrocie do domu, wymieniłam kilka zdań tematycznych z Panem N. i uzgodniliśmy zgodnie, że się szczegółów z prasy lokalnej dowiemy za kilka dni...;o)
Na drugi dzień rano...
- To była obława na nożownika !! - informuje mnie Ślubny (z niewyraźną miną)...- wszystkie portale zapchane Zaściankiem...- "W akcji udział brały drony, helikopter i psy tropiące" - czyta Pan N.
- No jasne, że psy tropiące... - potwierdzam...- A o Babci Gordyjce nic nie wtrącili ?? - pytam...
Luckiego zauważyli !! A ja to pikuś ??
Toż w samym centrum obławy działałam !! A właściwie działaliśmy w trójkę !! Ja, Lucki i Pani B. ...
Kilka godzin później Zaścianek rozbrzmiewał syrenami policyjnymi, a wszystkie radiowozy jechały w jednym kierunku...Nożownik został ujęty w Markecie...
Zapobiegawczo...Zanim Media się rozpaliły...Wysłałam SMS-a do Pani B., że była "nausznym" Świadkiem obławy na nożownika...I do Misiowej Mamy, że u nas wszystko w porządku...;o)
O babcinych wyczynach milczałam zapobiegawczo...;o)
P.S. Nad Zaściankiem Dobre Duchy czuwały, że nie skończyło się to gorzej...Wtorek w Markecie to "dzień Seniora"...