Wizyta w Fiorentinie to była bardzo poważna sprawa...Poważna była nominacja Restauracji do Elity...Poważni byli Kucharze krzątający się bez ustanku...Poważni byli Kelnerzy obsługując nas jak koronowane głowy...Poważny był też rachunek (nie widziałam, ale dodawać umiem)...Tylko Goście byli tacy jacyś...Hmmm...Mało poważni...;o)
Pomijając fakt, że trochę żeśmy się nie widzieli, więc newsów do przekazania było multum, rozmowa bez dziecięcego szczebiotania była dla nas doznaniem odkrywczym...;o)
A kiedy na stole pojawiały się kolejne niespodzianki...
Gena nie wydłubiesz !! ;o)
Jakim cudem Misiowej Mamie to zdjęcie wyszło ?? Nie mam pojęcia !!
Chichotali z Panem N. okrutnie...;o)
A że trzeba taką okazję uczcić porządnie, więc poszliśmy "w Miasto", żeby sobie Synowa przypomniała jak się spaceruje bez trójki Nielotów...;o)
Synowa była Luzaczką, a my spacerowaliśmy z Dzieckiem...Trochę wyrośniętym...;o)
No i przyszła "wiekopojmna chwiła"...
Czas zdradzić nadzienie ciemnej czekoladki...
Wyciągając "za uszy", mogę uznać, że najbliżej rozwiązania była Notaria...
Może nie był to kandyzowany, ale owoc...Owoc leśny...
Ciemne czekoladki były nadziane GRZYBAMI !! ;o)
Tak kończy się ballada o Fiorentinie...
Tyle, że my jeszcze nie kończymy świętowania...;o)
Jeżeli jeszcze nie kończycie świętowania, to mnie nie pozostaje nic innego, jak życzyć dużo zdrowia i wspaniałej zabawy. Daniem na talerzu, najeść się nie można, podobnie jak czekoladowymi kulkami nadzianymi grzybami, ale posmakowanie czegoś nowego zawsze pobudza wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńPociągniemy jeszcze do marca z "okrągłymi rocznicami", potem już będzie lżej...;o)
UsuńByłam tak najedzona, że kolejny posiłek zjadłam dopiero dobę później !! Jedyne co wcisnęłam to "wieczorne jabłuszko"...;o)
Skoro jeszcze żyjecie, to znaczy, że grzybki nie były trujące ;-)
OdpowiedzUsuńPo takich eksperymentach to nawet trujące weszły by bez popitki...;o)
UsuńHehehehe na tym pierwszym zdjęciu to ino wam lupek brakuje :D
OdpowiedzUsuńTa deska pod temi zagadkowymi kulkami podobie mi się bardzo!!! :)
Wiem że z gminu pochodzę, więc takie nabożeństwo jedzeniowe jest mi obce, no ale dobrze mi z tym :)
Jednakoż od szczególnej okazji to można posmakować jak sobie żyją "inne światy"
Nam też bliżej do schabowego z kapustą...;o)
UsuńJak Pierworodny opowiada co jada, to od samego słuchania można dostać niestrawności...;o)
Rachunek, to sobie wyobrażam, ale kto bogatemu zabroni?
OdpowiedzUsuńŚwiętujcie cały rok nawet, szczęścia nieustającego!
Chyba tez bym chichotała:-)
zawartością czekoladek jestem nieco rozczarowana...
jotka
Raz na sześćdziesiąt lat można zaszaleć...;o)
UsuńPrzy kolejnej wizycie złożę reklamację...;o)